Najpopularniejsze tematy:

Premium

Materiał dostępny tylko dla Subskrybentów

Nie masz subskrypcji? Dołącz do grona Subskrybentów i korzystaj bez ograniczeń!

Jesteś Subskrybentem? Zaloguj się

Premium

Subskrybenci wiedzą więcej!

Nie masz subskrypcji? Dołącz do grona Subskrybentów i korzystaj bez ograniczeń!

Wybierz wariant dopasowany do siebie!

Jesteś Subskrybentem? Zaloguj się

X
Następny artykuł dla ciebie
Wyświetl >>
W kwestii technologii bądź realistą, żądaj niemożliwego

W dobie kryzysu prawdziwi inwestorzy zwykli mawiać: „rozsiądź się wygodnie i rozkoszuj kryzysem”. Wiemy już, że pandemia przyspieszyła cyfrową rewolucję, ale czy związany z nią kryzys będzie szansą na demokratyczny dostęp do technologii i innowacji?

Kryzysy są szansą. Nie tylko w ujęciu jednostkowym, instytucjonalnym, ale również globalnym. Jeśli prześledzi się historię kryzysów ekonomicznych, to można zauważyć, że bywały one stymulatorem do powszechnych zmian. Tak było po wojnie secesyjnej („rezultatem” była publiczna edukacja), wielkim kryzysie (ubezpieczenia społeczne i zasiłki dla bezrobotnych) dwóch wojnach światowych (prawa wyborcze kobiet i powszechne wejście pań na rynek pracy).

W książce „Nie to za mało” Naomi Klein pisała, że „w chwilach głębokiej transformacji mieliśmy zawsze do czynienia z napięciem między dalekosiężnymi marzeniami a znacznie bardziej przyziemnymi realnymi osiągnięciami. Przełomowe zwycięstwa ruchu robotniczego po wojnie secesyjnej i po czarnym czwartku z 1929 roku, podobnie jak zwycięstwa ruchu praw obywatelskich i ruchu ekologicznego w latach 60. i na początku 70. nie były jedynie reakcją na kryzys. Były reakcją na kryzys rozgrywający się w czasie, gdy społeczeństwa miały odwagę snuć wielkie marzenia, głośno i publicznie. Były erupcjami utopijnej wyobraźni”.

Jednak nie o utopiach będziemy tutaj pisać. Bądźmy realistami i żądajmy niemożliwego. Piszę o tym w kontekście technologii. Bo jeżeli coś ma być motorem zmian, owym wyzwoleniem wyobraźni, to ona właśnie. To technologia stwarza niemożliwe (pomyślcie tylko o tym, jakie było wasze pierwsze wrażenie, gdy pierwszy raz trzymaliście w dłoniach smartfon) coś, co jeszcze wczoraj wydawało się być bajką. 30 lat temu mało kto wierzył, że internet stanie się powszechny. 20 lat temu nikt nie przypuszczał, że lodówka zrobi za nas zakupy, dekadę temu większość z nas wątpiła, że sztuczna inteligencja prześcignie najlepszych lekarzy w zakresie diagnostyki, natomiast ledwo rok temu trudno nam było przyjąć do wiadomości, że możemy niemal całe nasze życie przenieść do sieci i świat się nie zawali.

Gdzie może dokonać się zmiana?

Niedawno pisałem, że epidemia przyspieszyła cyfryzację medycyny. Koronawirus w oczywisty sposób obnażył słabości systemów opieki zdrowotnej na całym świecie, pokazał, że król jest nagi. Wartość samego tylko rynku sztucznej inteligencji w ochronie zdrowia na koniec 2019 roku wyniosła 1,7 mld dol. Cyfrowa analityka zdrowotna, oparta na obróbce danych, to 68 mld dol. Zauważalne jest rosnące zainteresowanie funduszy venture capital finansowaniem start‑upów oferujących rozwiązania i usługi w obszarze zdrowia cyfrowego.

Koronawirus wyrzucił nas z biur do domów. Praca zdalna stała się standardem, nie tylko benefitem. Równolegle do tragicznych wydarzeń epidemicznych doszło do przyspieszenia badań naukowych, pojawienia się nowych projektów, wynalazków oraz udoskonalenia znanych już technik, np. do konferencji online.

Zespoły rozproszone i zarządzanie nimi wymusiły przyspieszenie cyfrowe. Okazało się, że można nie tylko spotykać się online, ale także dzięki technologii i koncepcji IoT (Internet rzeczy) można automatyzować produkcję, obsługę klienta, marketing (w tym B2B, jak i B2C).

Technologia może mieć wpływ na życie społeczne i na przykład uzdrowić debatę publiczną. Pisałem o tym w tekście „Sztuczna inteligencja pomoże pokonać hejt w sieci”.

Możliwości jest naprawdę sporo, warunek jest jeden. Musimy się zatrzymać, zastanowić nad rozwojem technologii, przyjąć odpowiednie regulacje. Kiedy, jak nie teraz? Kryzys to idealny czas na refleksję, zmianę kierunki albo wręcz rozpoczęcie wszystkiego od nowa.

Przyszłość jako konstrukt

Codzienność jest zarządzana przez przeszłość. Czas na kontestację starych procedur i systemów. Czas na otwarcie i technologiczną fantazję. Nestor futurologii Alvin Toffler mawiał, że to wyobraźnia jest kluczowym aspektem technologicznego rozwoju, zaś przyszłość jest konstruktem, istnieje wyłącznie jako nasza opowieść. Oczywiście opowiadanie przyszłości nie równa się jej stwarzaniu. Gdy przyszłość staje się teraźniejszością, znacznie różni się od snutych wizji. Jednak już sama refleksja to możliwość debaty, a to już dużo. Zdecydowanie lepiej, gdy o kierunkach rozwoju technologii i cyfrowej transformacji rozmawiają masy, ergo przyszli użytkownicy i dostawcy, nie tylko inżynierowie z Doliny Krzemowej.

Warto jednak pamiętać, że aby rzeczywista zmiana się dokonała, potrzebna jest demokratyzacja technologii. Obecnie jednak połowa ludzkości nie tylko nie partycypuje w rozwoju technologii, co w ogóle nie ma dostępu do sieci! Jak wskazuje raport Capgemini, wykluczenie technologiczne dotyczy blisko połowy ludzkości. To trzeba zmienić. Warto zaznaczyć, że walka z nierównościami to zwiększanie możliwości biznesowych. Polityka równościowa ma realny wpływ gospodarczy. Raport „The Rise and Fall of Female Labor Force Participation During World War II in the United States” wskazuje, że zawodowe uruchomienie kobiet przełożyło się na dobrostan amerykańskiej gospodarki w latach 50. (nazywanych niekiedy złotą epoką).

Konstruując przyszłość, warto rozważyć, jakie technologie i związane z nimi regulacje są konieczne, które zaś przestarzałe. Musimy przeanalizować i usunąć szkodliwe utarte schematy wnioskowania i uprzedzenia, jakie pojawiają się w technologiach. Sytuacja, w której żyjemy, jest bezprecedensowa, musimy aktywnie zająć się planowaniem i snuciem opowieści o przyszłości. Po co to wszystko? Może dlatego, że – jak pisał Denis de Rougemont – prawdziwą sztuką nie jest przyszłość przewidywać, lecz ją tworzyć.


Najpopularniejsze tematy