Tomasz Kulas: Umówmy się na chwilę, że jestem przedsiębiorcą, który usłyszał o transformacji cyfrowej i jest wstępnie zainteresowany tym tematem. Od czego powinienem zacząć?
Piotr Darwaj: Przede wszystkim warto na początku ocenić własną motywację, co jest głównym celem firmy, w jakim kierunku chciałbym podążać, dokonując transformacji firmy. Następnym pytaniem, które należy sobie zadać jest: „Jak tego dokonać?”. W tym momencie dochodzi do oceny i wyboru technologii najlepiej adresującej określony cel czy też zidentyfikowany problem. Przykładowo, jeśli zależy nam na przetwarzaniu dużych ilości informacji i transakcji, rozważamy platformę typu Enterprise, tu IBM może zaoferować platformę POWER lub dla rozwiązań krytycznych biznesowo platformę Mainframe. Inną istotną kwestią jest, w jaki sposób będę mierzył swój sukces. Sama wiedza, do czego dążę, za pomocą jakich technologii, nie jest wystarczająca. Muszę wiedzieć, w jaki sposób sprawdzać, czy rzeczywiście jestem na dobrej drodze i kiedy osiągnąłem oczekiwany stan.
Brzmi to świetnie, ale czy menedżerowie firm są w stanie samodzielnie określić, które obszary przedsiębiorstwa wymagają zmian?
Radosław Frańczak: Tak, nasi współcześni klienci są często świadomi swoich potrzeb i dość zaawansowani na drodze transformacji. Wyróżniamy trzy główne obszary tej transformacji, w których należy szukać wartości zmian, a te są inne dla każdego przedsiębiorcy – ze względu na to, na jakim rynku działa, w jakim otoczeniu, jaką ma konkurencję.
Pierwszy z nich dotyczy kontaktów przedsiębiorstwa z jego klientami: z określonym produktem, usługą albo promocją. Może też dotyczyć działań związanych z przeprowadzaniem transakcji sprzedaży. To duży i ważny obszar potencjalnej transformacji cyfrowej, ale też nie dla każdego będzie on równie istotny. Jeśli firma funkcjonuje przy niedużej liczbie klientów, to poprawa w tym obszarze nie przyniesie wielkich korzyści.
Drugi obszar transformacji związany jest z optymalizacją wewnętrznych procesów firmy. Klasyczny przykład to przejście z wykonywania pewnych działań w tradycyjnej formie papierowej, analogowej, na postać cyfrową. Daje to efekt uporządkowania i poprawienia efektywności tych procesów. To także ważny obszar cyfrowych zmian – dla wielu przedsiębiorstw kluczowy, pozwalający zwiększyć marżowość oraz wygrać z konkurencją.
W ostatnim czasie najgłośniej jest jednak o trzecim obszarze. Dotyczy on pozyskiwania wiedzy z danych, którymi dysponujemy. Innymi słowy – wszystko, co jest związane z tematyką Big Data, analityką danych, ale także z internetem rzeczy. W ten sposób też budowana jest wartość transformacji, ponieważ dzięki niej gromadzimy wiedzę na temat tego, jakie działania rynkowe są dla naszej firmy szczególnie korzystne.
Jakie jest podejście firm do tych zmian?
R.F.: To zależy od klientów i sytuacji, w jakich znajdują się ich firmy. Część z nich będzie się zachowywać jak liderzy, którzy jako pierwsi wprowadzają pewne rozwiązania w konkretnych obszarach. Oczywiście jest to związane z premią za bycie takim liderem, ale wiąże się z ryzykiem niepowodzenia. Mamy też cały szereg klientów, którzy należą do innej grupy – bazują na doświadczeniu innych i na tym wszystkim, co my – jako firmy consultingowe – możemy im zaoferować. Posiadamy już doświadczenie i narzędzia, potrafimy wszystko sprawdzić, ustalić najlepsze sposoby działania, które przyniosą właściwe efekty.
Jest trzecia grupa klientów, która przygląda się nowoczesnym rozwiązaniom cyfrowym tylko dlatego, że zaczynają czuć się wykluczeni. Tu prosty przykład: ciężko sobie wyobrazić w dzisiejszych czasach prowadzenie hotelu bez współpracy z serwisem Booking.com. To samo dotyczy innych obszarów rynku – może się zdarzyć, że w którymś momencie dług technologiczny narasta już tak mocno, że firma zostaje wykluczona. I w takim przypadku transformacja cyfrowa to forma ucieczki przed sytuacją wykluczenia.
Każdy ze współczesnych przedsiębiorców znajduje się w innym miejscu czy czasie rozwoju, więc do niego konkretnie należy dobierać oraz dostosowywać odpowiednie narzędzia. Tak aby uzyskać maksymalny efekt przy minimalnym zaangażowaniu środków. To jest za każdym razem solidny kawał pracy, którą należy podjąć wraz klientem, by wspólnie wypracować efekty.
A jak wygląda w tym kontekście specyfika polskiego rynku?
R.F.: Nie jest tak, że polskie firmy działają mniej zwinnie, mniej elastycznie czy wolniej podejmują decyzje – wszystko odbywa się tak samo sprawnie jak w przypadku naszych klientów międzynarodowych. Mało tego, wiele rozwiązań na polskim rynku uruchamianych jest jako pierwsze lub jedne z pierwszych w całej Europie. Przecieramy szlaki razem z producentami, a cała sytuacja jest o tyle korzystna, że firmy międzynarodowe z odwagą ryzykują wdrożenie nowoczesnych projektów właśnie w Polsce, żeby spokojnie zaobserwować reakcję rynku. Z kolei polskie przedsiębiorstwa również są bardzo ambitne i śmiało mierzą się z najnowocześniejszymi rozwiązaniami technologicznymi.
P.D.: Z perspektywy IBM i mojego kilkunastoletniego doświadczenia mogę potwierdzić, że Polska jest traktowana – szczególnie przez firmy międzynarodowe – jako dobre pole do eksperymentowania i zdobywania doświadczeń w technologiach. W wielu obszarach, na przykład płatności kartą, płatności online, mobilności rozwiązań, jesteśmy liderami w Europie.
A jak postrzegane są wyzwania związane z cyfrową transformacją rynku z perspektywy dwóch różniących się od siebie firm? IBM – oczywiście w uproszeniu – może być traktowany bardziej jako podmiot dostarczający technologie i rozwiązania, natomiast SID pomaga firmom te rozwiązanie wdrożyć, jest ich przewodnikiem.
P.D.: Jesteśmy zainteresowani budowaniem ekosystemu naszych partnerów i zaszczepianiem nowych pomysłów. Służymy radą. Nowe strategiczne działania IBM, w tym przejęcie firmy Red Hat, czyli bardzo poważne wejście w obszar otwartego oprogramowania i otwartych rozwiązań, pokazują, że chcemy być właśnie dostarczycielem nowych technologii. Natomiast rozwiązania końcowe zostawiamy naszym partnerom.
R.F.: Technologia daje dzisiaj naprawdę wiele opcji, ale jest też otwarta – jej wykorzystanie do rozwiązania konkretnego problemu u konkretnego klienta wymaga wypracowania tego aspektu usługowego, doradczego. To nie są rozwiązania gotowe do wzięcia z półki i wykorzystania, a raczej systemy platformowe, które mają szereg możliwości. Trzeba je odpowiednio spersonalizować i wykreować maksymalną wartość tego, co one oferują. Tak właśnie postrzegamy swoją rolę partnera technologicznego takich firm jak IBM. Dzięki zebranemu doświadczeniu jesteśmy w stanie szybko doradzić klientowi, które rozwiązania niosą ze sobą wartość. Dobrym przykładem są realne oszczędności wynikające z czasu analiz, a wraz z nimi serwery Power9, czyli wyspecjalizowane urządzenia do budowania rozwiązań AI. To dziś szczególnie ważne, by operować na danych w czasie rzeczywistym i podejmować decyzje na właściwych, zawsze aktualnych danych.
Mówimy zatem o modelu firmy, która powinna być otwarta na informacje ze strony klientów i rynku. Czy rzeczywiście tak jest? Jak zmienia się współcześnie rola osób pełniących rolę CTO czy CIO, jak zmienia się ich wpływ na zarządzanie firmą?
R.F.: To jest zdecydowana zmiana.Jeszcze dziesięć lat temu zdarzało się, że IT traktowane było przez dział finansów jako koszt funkcjonowania firmy. Miało ewidentnie funkcję usługową – ważną, ale zdecydowanie wtórną. Dziś IT to oddzielny dział, bezpośrednio reprezentowany w zarządzie albo na tyle skutecznie pośrednio włączony w funkcjonowanie zarządu, że może sprawnie wpływać na kształtowanie strategii całego przedsiębiorstwa.
P.D.: Wyróżnienie pozycji CTO to sprawa kilku ostatnich lat, wcześniej nie znaliśmy takiego pojęcia. Był kierownik albo szef działu informatyki, natomiast pojawienie się roli w organizacji, której zadaniem nie jest tylko bieżący nadzór nad funkcjonowaniem firmy od strony technicznej, ale wręcz przeciwnie – zastanawianie się nad tym, co będzie w przyszłości, jakie technologie się pojawią oraz doradztwo na poziomie zarządu – to jest ważna zmiana, która zaszła ostatnio.
Jakie inne zmiany, trendy i technologie zdominują zatem kilka najbliższych lat?
R.F.: Dzisiaj wszyscy gromadzą dane – starają się zdobyć ich jak najwięcej i wydobyć z nich wiedzę, która jest przydatna do prowadzenia biznesu. To silny trend, który obejmuje nie tylko działalność transakcyjną, ale także otoczenie firmy – to, co się dzieje z naszymi klientami i to, jakie mają preferencje. Firmy starają się obecnie budować swoją pozycję rynkową właśnie na tej wiedzy, a ten trend pociąga za sobą kilka innych – większe skupienie się na kwestiach związanych z bezpieczeństwem cyfrowym, wydajnością, dostępnością, szybkością reakcji. Kolejnym trendem, który w dalszym ciągu jest silny, jest mobilność. Chcemy pracować tam, gdzie jesteśmy – zwłaszcza jeśli nasza praca odbywa się w obszarze cyfrowym.
Mobilność, o której pan wspomina, wymaga też automatycznie przeniesienia wielu procesów do chmury…
R.F.: Tak, przy czym chmura, oprócz zapewnienia odpowiedniego poziomu bezpieczeństwa, ma jeszcze jedną cenną cechę – skalowalność. W dzisiejszych czasach ciężko jest przewidzieć tempo rozwoju firmy, ponieważ często odbywa się to skokowo. Chmura pozwala tu na dużą elastyczność reagowania na tego typu sytuacje.
P.D.: Gdyby ktoś jeszcze dwa lata temu zapytał mnie o technologię, która będzie rewolucyjna, wymieniłbym blockchain. Dziś za najważniejszy trend uważam wejście informatyki do procesów przemysłowych, czyli internet rzeczy w postaci otwartych rozwiązań. Opomiarowanie, wykorzystanie zbieranych w ten sposób danych i rozwój automatyzacji. Te dane, zbierane za pośrednictwem różnych czujników, można wykorzystać na wiele sposobów – w procesie uczenia maszynowego albo sztucznej inteligencji. Ta sfera – jak obserwuję – budzi obecnie największe zainteresowanie klientów biznesowych. Tu przy okazji chcę przytoczyć rozwiązanie IBM Visual Inspector – aplikację na smartfona pozwalającą w efektywny sposób wspomóc weryfikację jakości produktu na podstawie jego wyglądu, wykorzystującą technologię Power AI Vision. Jest to szczególne rozwiązanie pozwalające na budowanie modeli sztucznej inteligencji przez analityków biznesowych, bez potrzeby kodowania w językach programowania.
Sztuczna inteligencja – niezależnie od tego, jak ją definiujemy – to w ostatnim czasie jedno z najmodniejszych sformułowań, także podczas rozmów biznesowych. Jak wyglądają perspektywy rozwoju AI z punktu widzenia takich firm jak IBM czy SID?
R.F.: Na pewno prognozy są bardzo interesujące. Sztuczna inteligencja już znajduje zastosowanie biznesowe, ale potrzeba na to jeszcze nieco czasu. Wymaga edukacji, skali i inwestycji, ale wszędzie tam, gdzie ta skala się znajdzie, AI na pewno się pojawi – co do tego nie ma wątpliwości.
P.D.: Ja jestem bardziej optymistyczny, ale zacząłbym od zdefiniowania, czym jest tak naprawdę sztuczna inteligencja. Określiłbym ją jako zastosowanie metod statystycznych do obróbki danych – a tych mamy w ostatnich latach coraz więcej. Zmieniło się więc to, że metody statystyczne – które znane są już od lat 70. i 80. ubiegłego wieku i pod względem samej metody działania nie uległy znacznej zmianie – mogą być naprawdę wykorzystane praktycznie. Pojawiła się moc obliczeniowa, która umożliwia zastosowanie jej w praktyce. Tu także warto wspomnieć o platformie IBM Power AI, która jest specjalnie zaprojektowana do tego typu obciążeń. Dzięki tej klasie rozwiązań problem nie musi być analizowany w czasie rzędu dni czy tygodni, jak to było do tej pory. Ale dane są analizowane w bardzo krótkim czasie, umożliwiając podejmowanie decyzji biznesowych praktycznie na bieżąco. Przykładem mogą być samochody autonomiczne – już teraz dzięki szybkiemu analizowaniu wielu danych płynących z różnego typu czujników wspierają kierowcę. To po prostu już działa.
R.F.: Sztuczna inteligencja już jest związana z ważnym zagadnieniem biznesowym, jakim jest prognozowanie. Tu także wykorzystywane są bardzo często zaawansowane metody statystyczne i ich skuteczna analityka. Klienci, którzy chcą naprawdę osiągnąć poprawę funkcjonowania kanałów sprzedażowych czy marketingowych, bez wykorzystywania zaawansowanego prognozowania nie są w stanie dobrze funkcjonować. To samo dotyczy procesów związanych z robotyzacją – to, że potrafimy przewidzieć, która maszyna i kiedy się zepsuje, również powoli staje się pewną oczywistością. Zapewnia to większą ciągłość pracy i niższe koszty remontowe.
Materiał partnerski