O wspólnej misji NASA i SpaceX złośliwi mówili, że to wielki krok dla technocelebryty Elona Muska, a żaden dla ludzkości. O ile kwestia społecznej użyteczności lotów w kosmos jest dyskusyjna, to model współpracy wypracowany przy tej misji może być kluczowy dla innowacyjnych biznesów.
30 maja rakieta Falcon 9 z kapsułą Crew Dragon wystartowała z przylądka Canaveral na Florydzie. Dzień później, o 16.17 naszego czasu, Dragon zacumował do stacji orbitalnej. Można powiedzieć, że jak na razie wszystko idzie zgodnie z planem (pozostaje bowiem kwestia powrotu astronautów).
Misja uważana jest za historyczną i przełomową. Głównie dlatego, że za całym przedsięwzięciem stoi prywatna firma. Zarówno kapsuła Dragon, jak i rakieta Falcon 9 zostały skonstruowane przez firmę należącą do miliardera Elona Muska, której NASA jest klientem. Dzięki tej komercyjnej współpracy Amerykanie mogli po raz pierwszy od blisko dziesięciu lat wystartować z własnego terytorium. Przez ostatni czas byli uzależnieni od kosztownej gościnności Rosjan.
Przełom biznesowy
Współpraca rządowej agencji lotów w kosmos z prywatną firmą to coś dużo ważniejszego niż polityczne uzależnienie. To także ogromne oszczędności i nowe możliwości. Rakiety Elona Muska będą wracać na Ziemię, co sprawi, że będzie można je wysyłać w kosmos wielokrotnie i zaoszczędzić w ten sposób gigantyczne pieniądze. Znika też problem orbitalnych śmieci.
Warto podkreślić znaczenie biznesowe tej misji. To, że prywatna firma jest w stanie owocnie współpracować z narodową agencją kosmiczną przy tak złożonym i dużym przedsięwzięciu, to ważny przykład, który być może zachęci inne firmy do podobnej inwestycji i współpracy. Właśnie owo powodzenie misji w partnerstwie publiczno‑prywatnym to prawdziwy przełom.
Do tej pory loty w kosmos były zarezerwowane dla państwowych instytucji. Szczegóły dotyczące lotów i technologicznych aspektów misji stanowiły tajemnicę państwową, nad którą pieczę trzymało wojsko. W epoce zimnej wojny, w latach 60., 70. i 80., podbój kosmosu był elementem politycznej rozgrywki, zaś wszelkie innowacje związane z kosmicznymi wyprawami służyły armii. Wyścig zbrojeń między Związkiem Radzieckim a Stanami Zjednoczonymi przekładał się na przełomowe misje kosmiczne. Eksploracja przestrzeni kosmicznej była wypadkową dwubiegunowego świata.
O realnych korzyściach z programu lotów kosmicznych pisałem przy okazji 50. rocznicy lądowania na Księżycu. Od startu, który odbył się 16 lipca 1969 roku, odsetek nieudanych rozruchów rakiet spadł do 3%. Warto dodać, że tylko w samym XXI wieku USA, Rosja, Chiny, Indie i Europa uruchomiły z powodzeniem duże rakiety 1125 razy, a bezskutecznie tylko 39 razy.
Do dziś w kosmosie było ponad 500 mężczyzn i blisko 70 kobiet z 40 krajów. Program podboju kosmosu, w tym program Apollo, znacząco przyczynił się do rozwoju technologii satelitarnych i rynku usług te technologie wykorzystujących. Obecnie wokół Ziemi krąży blisko 5000 satelitów. Bez satelitów nie byłoby szybkiego internetu, sygnału GPS. A bez niego takich aplikacji jak Google Maps, Tinder czy Uber.
Koniec kosmicznego monopolu
Misja SpaceX i NASA prawdopodobnie nie przyniesie takich zmian. Kluczowa jest, jak wspominałem, kwestia modelu biznesowego. Współpraca poza możliwościami zakłada też pewne ograniczenia. Oba współuczestniczące w projekcie podmioty – rząd i prywatna firma – mogą wymuszać wzajemnie ustępstwa i – co najważniejsze – stopować absurdalne pomysły i tendencje.
Znacjonalizowanie i zmilitaryzowanie misji kosmicznych, jak to było do tej pory, sprawiało, że często pomijano kontekst biznesowy takich przedsięwzięć. Komercyjne wykorzystanie satelitów było raczej wyjątkiem. Umieszczanie ich w przestrzeni orbitalnej nie miało na początku założeń biznesowych. Te pojawiły się po upadku Związku Radzieckiego, gdy militarna użyteczność kosmicznych urządzeń zmalała – po prostu szukano sposobu, jak je wykorzystać. I wtedy pomocną dłoń wyciągnął wielki biznes.
Nowe otwarcie Doliny Krzemowej
Z drugiej strony związek prywatnych firm z instytucjami publicznymi może wyhamować co bardziej ekscentryczne pomysły i skierować projekt w stronę większej użyteczności publicznej. Dolina Krzemowa od wielu lat żyje w bańce. Niedawno David Rotman w głośno komentowanym tekście dla „MIT Technology Review” Covid‑9 has blown apart the myth of Silicon Valley innovation napisał wprost o wielkiej indolencji cyfrowych gigantów i start‑upów, „które miały zmienić świat”. Rotman przekonywał, że rozwój technologiczny stał się wyścigiem ambitnych inżynierów, a nie motywowanym społecznymi potrzebami procesem. Współpraca wiodących firm technologicznych z najważniejszymi agencjami rządowymi przy dużych, przełomowych projektach może sprawić, że Dolina Krzemowa wyjdzie ze swojej bańki.
Przez ostatnią dekadę rozwoju technologii Dolina Krzemowa osiągnęła ogromny sukces w zakresie uczenia maszynowego, badania customer experience i tworzenia rozwiązań VR i AG. Jednak wiele mniej udało się osiągnąć w opiece zdrowotnej, nowoczesnej edukacji, zwiększaniu wydajności produkcji i dystrybucji żywności oraz, ogólnie rzecz biorąc, uwalnianiu wiedzy technicznej do największych sektorów gospodarki.
Partnerstwo publiczno‑prywatne może być więc szansą na nowy sposób tworzenia innowacji, nowy model zarządzania nimi, dywersyfikację wyzwań i potrzeb. Precedens związany z misją NASA i SpaceX otwiera nowe perspektywy pracy nad innowacjami. Możemy słusznie oczekiwać, że kolejne projekty, np. Hyperloopa, też mogą powstać w partnerstwie. Prywatne firmy mogą dostarczyć technologie, innowacje, zaś państwo – „zasoby narodowe” (np. grunty) i odpowiednie prawodawstwo.
W ciągu kilku dni dowiemy się, czy wspólna misja NASA i SpaceX zakończy się pełnym sukcesem (powrotem astronautów i ponownym wykorzystaniem rakiety). Dziś już wiemy, że wskazano ciekawy kierunek rozwoju innowacji. Gdy hermetyczne światy – znacjonalizowanych lotów kosmicznych i zamkniętych w bańce inżynierów z Doliny Krzemowej – spotkały się, by wspólnie działać, to słusznie można mieć nadzieję na nowy etap innowacyjnych biznesów i technologii.