Inwestowanie w start‑upy wydaje się atrakcyjne, szczególnie w dobie przyśpieszenia technologicznego. Jednak, by inwestować z sensem, poza kapitałem potrzebne są i znajomości w branży. O tym, jak robić to dobrze, opowiada Robert Ługowski, Managing Partner w Cobin Angels, Poland Board Member, European Business Angels Network (EBAN). Rozmawia Rafał Pikuła.
Indeks górny Na zdjęciu powyżej zespół Cobin Angels. Nasz rozmówca, Robert Ługowski, pierwszy od prawej. Indeks górny koniecNa zdjęciu powyżej zespół Cobin Angels. Nasz rozmówca, Robert Ługowski, pierwszy od prawej.
Rafał Pikuła: Z danych raportu State of European Tech 2019 wynika, że aż 5% europejskich talentów technologicznych mieszka w Polsce, a jednocześnie przyciągamy zaledwie 0,5% europejskiego kapitału wysokiego ryzyka. Skąd taka dysproporcja?
Robert Ługowski: Tak naprawdę dopiero uczymy się inwestować w technologie i jesteśmy na początku drogi. W Polsce inwestowanie w start‑upy wygląd inaczej niż na Zachodzie. W naszym kraju bardzo często start‑upy pozyskują finansowanie z kapitału państwowego albo unijnego, a kapitał pozyskany od Aniołów biznesu jest niewielki i wynosi około pięciu procent inwestycji. Jednocześnie mamy w kraju dużą grupę ludzi, mających świetne pomysł, uruchamiających start‑upy, którym jednak brak pieniędzy. Nie zawsze bowiem udaje się pozyskać unijne czy państwowe dotacje, a prywatnych inwestorów brak.
A bez odpowiedniego kapitału nie ma szans na rozwój i z tego oto powodu ciągle jesteśmy w technologicznej drugiej lidze.
Tak, i niestety polskie talenty są marnowane. Mając tylu wykształconych programistów, inżynierów, start‑upowców, ludzi z pomysłami i charakterem, powinniśmy być liderem technologicznym w regionie.
Mamy zatem wiele ciekawych pomysłów i niewiele kapitału. To hamuje rozwój.
Oczywiście. Inna rzecz, że bardzo często, nawet gdy pojawią się prywatni inwestorzy, to inwestują bardzo nieporadnie, brakuje im wiedzy i rozeznania. Przez co nierzadko tracą kapitał, zapał i energię, a start‑up ostatecznie zostaje z niczym. Znałem byłego prezesa dużego banku, który postanowił zostać Aniołem biznesu. Miał kapitał, miał chęci, ale brakowało mu doświadczenia i wsparcia, więc jako inwestor poległ. W Polsce wciąż uczymy się inwestować, brakuje doświadczonych Aniołów biznesu, którzy mogą stanowić inspirację.
Jak wygląda takie niedojrzałe inwestowanie?
Bardzo często mówimy o tzw. kapitale pasywnym, czyli takiej sytuacji, gdy Anioł biznesu inwestuje konkretne pieniądze, ale nie oferuje wiedzy. Tymczasem równie ważne jest, by taka osoba pokazała, jak rozwinąć pomysł, a potem skalować biznes.
Waszym zadaniem jest przyciąganie takich Aniołów?
Cobin Angels – klub inwestorów prywatnych – jest członkiem Europejskiej Sieci Aniołów Biznesu European Business Angels Network. Naszym zadaniem jest przyciąganie zagranicznych inwestorów do Polski. Jednak nasze działanie nie ogranicza się tylko do łączenia start‑upów z inwestorami. Drugim naszym celem jest zachęcanie polskich inwestorów, by stawali się takimi Aniołami biznesu. W Polsce jest wielu menedżerów, którzy kończyli studia w latach 90., zajmują wysokie stanowiska w korporacjach, mają zgromadzony kapitał, mają wiedzę i doświadczenie. Często chcą inwestować, ale nie wiedzą, jak to zrobić. My im w tym pomagamy. Pokazujemy, co jest ważne. Uczymy, jak skutecznie, nie tylko finansowo, wspierać rozwój startującej firmy. Tak, by zyskały obydwie strony.
Inwestowanie w start‑upy wydaje się łatwe, a przecież wcale takie nie jest.
Inwestowanie w start‑upy, szczególnie te zajmujące się technicznymi innowacjami, jest trudne, a bywa ryzykowne. Wprawdzie jesteśmy w trakcie rewolucji cyfrowej, ale to nie znaczy, że każda inwestycja w spółkę technologiczną przyniesie korzyść. Jako Cobin Angels chcemy pokazać, jak wyglądają poszczególne etapy inwestycji, jakie są szanse i zagrożenia. Staramy się motywować inwestorów, a jednym z narzędzi do tego służących, jest nagroda Business Angel of the Year. Doceniamy tych, którzy wprowadzają zmiany na polskim rynku.
Takie działania pozwalają budować społeczność.
To jest naszym długofalowym celem. Sieci Aniołów biznesu bardzo aktywnie działają w Stanach Zjednoczonych, rozwijają się także w Europie. My wspieramy takie sieci na poziomie regionalnym, jak i lokalnym. Łączymy różnych Aniołów biznesu, zarówno tych, którzy są nimi na pełen etat, jak i tych, dla których jest to przygoda, dodatkowe zajęcie. Mamy program wsparcia zarówno dla jednych, jak i dla drugich. Ci ostatni bardzo często potrzebują pomocy w analizie rynku – sami nie mają czasu na to – i my jako Cobin Angels pomagamy w tym.
Działacie podobnie jak The Heart Warsaw?
The Heart Warsaw łączy młode firmy z korporacjami, my z prywatnymi inwestorami. Dla tej firmy ważniejsze są start‑upy, które już okrzepły na rynku, mają pierwsze doświadczenia. My skupiamy się też na mniejszych, początkujących podmiotach. Działania korporacji są bardzo często rozciągnięte w czasie. Aniołowie biznesu podejmują decyzje dużo szybciej. Inna jest dynamika, inna jest skala, ale bardzo często to oni, a nie wielkie korporacje, są kołem zamachowym rozwoju.
Nawet najlepszy pomysł nie ma szans bez odpowiedniego wsparcia.
Jest takie powiedzenie: aby wychować dziecko, potrzebna jest cała wioska. Aniołowie biznesu są więc niczym taka pomocna wioska. Założenie start‑upu to bowiem jedno, a doprowadzenie do tego, żeby odniósł sukces, to drugie, znacznie większe wyzwanie. Od pomysłu do sprzedaży start‑upu wiedzie długa droga. W inwestowaniu nie można iść na skróty, bo prowadzi to do patologii czy bankructwa.
Kluczowym momentem jest skalowanie biznesu. Bardzo często na etapie wejścia na rynki zagraniczne trzeba dokonać poważnych zmian modelu biznesowego, produktu, obsługi. Trzeba być na to gotowym, bo w trakcie skalowania biznesu nie można się zatrzymywać. Konkurencja nie śpi i szybko wykorzysta każdy najmniejszy błąd młodej firmy.
Fizyczną przestrzenią spotkań inwestorów i start‑upów ma być ta, którą wraz z Cambridge Innovation Center (CIC Warsaw) stworzyliście w Kampusie Innowacji?
Ponad półtora roku temu spotkaliśmy się z kolegami, którzy byli założycielami Cambridge Innovation Center i po kilku rozmowach zrozumieliśmy, że myślimy w podobny sposób o rozwoju tego rynku i o budowaniu wartości. Do Kampusu Innowacji w budynku Varso zapraszamy nie tylko Aniołów biznesu, ale także fundusze Venture Capital. Chcemy budować siatkę kontaktów polskich Aniołów biznesu i łączyć ich z tymi w Europie, Stanach Zjednoczonych i Japonii. My, jako Cobin Angels będziemy operatorem i promotorem tych spotkań.
Cabin Angels będzie więc takim aniołem stróżem, by osoba dysponująca kapitałem nie pobłądziła w procesie inwestycji?
Tak, żeby nikt już nie zszedł na manowce, ryzykując przecież swoje pieniądze. Choć są różni inwestorzy. Jedni wolą działać samodzielnie i potrzebują tylko wsparcia, rady. Inni mają kapitał, ale nie wiedzą, jak zacząć i wtedy też trzeba ich poprowadzić. Są też i tacy, którzy chcą zawiązać spółkę i wspólnie zainwestować.
Czy Anioł biznesu musi być „grubą rybą”?
Właśnie obalamy ten mit. Wcale nie trzeba mieć wielkiego kapitału, aby zainwestować. Możliwości jest naprawdę sporo. Tak naprawdę można zostać Aniołem biznesu, dysponując kapitałem 50 tys. czy 100 tys. złotych. My pomagamy drobnym inwestorom łączyć się i zdobywać doświadczenie. Myślę, że jest wiele osób, które na co dzień pracują w korporacjach, ale nie chcą porzucać stabilnego miejsca pracy, jednak nie boją się ponieść ryzyka zainwestowania własnych środków. One też mogą wiele zyskać. Tylko muszą wiedzieć jak. Warto pamiętać o tym, że łatwo jest wysłać pieniądze, ale sprawić, by wróciły z zyskiem, to już większa sztuka.