Firma z branży spożywczej musi ograniczyć produkcję z powodu pandemii. Zarząd zastanawia się, w jaki sposób dzięki robotyzacji i automatyzacji wyjść z sytuacji kryzysowej i zabezpieczyć się na przyszłość.
Jak co dzień od ostatnich kilku tygodni prezes Waldemar Cierpiński rozpoczął poranek od kawy na tarasie. Usiadł wygodnie w wiklinowym fotelu i na chwilę przymknął oczy. Czerwcowe poranne słońce przyjemnie rozgrzewało policzki. W związku z pandemią COVID‑19 i wprowadzeniem zasad społecznej izolacji Cierpiński rzadziej bywał w biurze. Najczęściej pracował w domu, dzięki czemu rano nie musiał pędzić do samochodu, by potem stać w korkach i wpadać do biura z opóźnieniem. Mógł sobie pozwolić na kawę i poranną lekturę serwisów informacyjnych na tablecie. Fakt, że siedział na tarasie i popijał przyjemnie rozgrzewające macchiato, nie oznaczał jednak, że był odprężony. Z niepokojem przeglądał dane na temat liczby chorych, mając nadzieję, że krzywe wykresów w końcu zaczną się wypłaszczać. Analizował prognozy na temat nadchodzących miesięcy nie tylko w popularnych serwisach informacyjnych, ale też w mediach branżowych. Szukał webinariów i szkoleń dających pewne wskazówki, jak radzić sobie w kryzysie. W wielu z nich już uczestniczył, ale wciąż nie był pewien, jak działać...