Sławomir Idziak, autor zdjęć do filmów „Helikopter w ogniu”, „Harry Potter i Zakon Feniksa”, „Król Arthur” i „Gattaca” mówi o wpływie powszechnej cyfryzacji na przyszłość produkcji filmowej.
MIT: Hollywood od lat pozostaje synonimem superprodukcji filmowych, a Ameryka miejscem, w którym spełniają się marzenia o aktorstwie i sławie. Czy powszechność nowych technologii może wkrótce zmienić ów stan rzeczy?
Sławomir Idziak: Wpływ kultury amerykańskiej na inne narody jest widoczny od lat, m.in. za sprawą hollywoodzkich produkcji filmowych, które każdy z nas ogląda od dziecka. Ta indoktrynacja jest tak mocno zakorzeniona, że sam, będąc już dorosłym, z nie lada zdziwieniem dowiedziałem się, że w polskim systemie sądowniczym nie istnieje instytucja ławy przysięgłych. We wciąż trwającej amerykanizacji pomaga również fakt, że angielski urósł do rangi języka międzynarodowego. Co więcej, współczesna edukacja młodych filmowców również jest zwrócona w stronę USA. Ich celem nie jest Paryż czy Londyn – a <a href=>Hollywood.