Mariusz Krawiec, właściciel firmy konsultingowej Proxima, zaczyna balansować na krawędzi swoich możliwości. Noce spędzone na pracy, brak snu i zaniedbane relacje osobiste przekształcają jego życie w nieustanną walkę o sukces. Gdy kolejny atak paniki zaskakuje go w trakcie rutynowego spotkania z klientem, Mariusz uświadamia sobie, że jego ambicje mogą zaprowadzić go wprost do katastrofy. Gdzie przebiegają granice między poświęceniem się dla pracy a utratą zdrowia i bliskich relacji? Jak znaleźć równowagę, by nie skończyć w karetce?
Właśnie minęła północ. W biurze panuje cisza, choć Mariusz Krawiec, właściciel firmy konsultingowej Proxima, nie jest tu sam. Na kanapie drzemie jego wspólnik Paweł Drewicki, który za chwilę się obudzi, by przejąć od Mariusza pracę nad ofertą, którą właśnie finalizują. Obaj są po trzydziestce, ich znajomość sięga czasów studenckich, kiedy wspólnie snuli plany o założeniu własnego biznesu. Przez lata zbudowali nie tylko firmę, ale i solidną przyjaźń, która przetrwała niejeden kryzys. Mimo to każdy dzień stawiał przed nimi coraz większe wyzwania, a nocne maratony pracy zaczynały być normą. Krótkimi drzemkami próbowali ratować resztki koncentracji, niezbędne do dokładnego sprawdzania po sobie materiału – w takich sytuacjach nie ma miejsca na błędy. W końcu, po godzinach walki z czasem, wysyłają gotowy dokument. Uff... Na dziś to koniec.
Mariusz wraca do domu późną nocą. Chciałby od razu zasnąć, ale jego myśli krążą wokół pracy i zadań, które czekają na realizację. Coraz bardziej frustruje go bezsenność, co tylko potęguje problem. To błędne koło stresu i zmęczenia. Za kilka godzin musi wstać, by zdążyć na pociąg do Warszawy o 6.52. Budzi się przed piątą, nawet bez budzika. Mimo wyczerpania stres automatycznie stawia go na nogi. Nie ma czasu na śniadanie, zresztą od dłuższego czasu nie ma apetytu. Szybko wypija shake’a proteinowego, bo tylko to jest w stanie przełknąć przez ściśnięte gardło, i pędzi na pociąg. Mariusz ma nadzieję, że dzisiejsze spotkanie okaże się tego warte...
Spoiler – nie było.
O 18.17 wraca pociągiem do Wrocławia, zmarnowawszy większość dnia. Przed nim wciąż długa lista zadań i zaległych maili. Znowu ratuje się kolejną kawą, a wieczorem – jak zwykle – nie może zasnąć. Wpada w ten sam niekończący się cykl.
Zobacz, jak ciężko pracujesz
Mariusz Krawiec to człowiek, całym sercem identyfikuje się ze swoją firmą. Każdy jej sukces to jego osobisty triumf, każda porażka dotyka go osobiście.
Uważa, że poświęcenie jest wpisane w życie przedsiębiorcy. Dla niego droga do sukcesu wiedzie przez niekończące się godziny pracy, rezygnację z własnych potrzeb i niezliczone wyrzeczenia. Postrzega siebie jako tytana pracy, spędzającego po kilkanaście godzin dziennie na walce z konkurencją, wyprzedzaniu rynku i budowaniu firmy, którą inni będą podziwiać.
Mariusz jest dumny z tego, że poświęca tak wiele. Uważa, że nieprzespane noce, pominięte posiłki i zaniedbane relacje definiują go jako przedsiębiorcę. „Zobacz, jak ciężko pracujesz – dla firmy, dla rodziny”, powtarza sobie, wierząc, że to właśnie jest kluczem do sukcesu. Nie dostrzega jednak, że w tej ciągłej gonitwie traci coś cenniejszego niż czas – traci siebie, swoje zdrowie i bliskich, których coraz bardziej marginalizuje.
W głębi duszy Mariusz obawia się, że jeśli nie da z siebie wszystkiego, jego firma i praca nie będą miały wartości. Mimo to dostrzega, że efekty, których tak usilnie poszukuje, coraz bardziej mu umykają. Z każdym kolejnym dniem stres i zmęczenie narastają, a zadania, które kiedyś wykonywał z łatwością, stają się dla niego przytłaczające. Nawet odpowiadanie na maile, które kiedyś zajmowało mu kilka minut, ciągnie się bez końca – każdą wiadomość czyta kilkakrotnie, poprawia, a mimo to nigdy nie jest w pełni zadowolony z efektu.
Zaniedbane relacje z rodziną i przyjaciółmi stają się coraz bardziej widoczne, ale Mariusz nie potrafi zwolnić tempa. Jego myśli nieustannie krążą wokół pracy, a każda próba odpoczynku kończy się frustracją. Czuje, że musi działać be przerwy i nieustannie być produktywny, bo jeśli choć na chwilę przestanie, wszystko, co zbudował, może się rozsypać. Gdzieś w głębi zaczyna jednak kiełkować wątpliwość: czy ta nieustanna pogoń za sukcesem naprawdę jest tego warta? Czy w tym szaleńczym wyścigu nie zniszczy czegoś, czego nie będzie mógł odbudować?
Mariusz jeszcze nie zdaje sobie sprawy, że świat nie ocenia go przez pryzmat jego wysiłku i oddaniu się pracy. Liczą się tylko efekty, a ciągłe poświęcanie zdrowia i życia prywatnego może prowadzić donikąd. Choć jego ciało zaczyna wysyłać sygnały ostrzegawcze – bóle głowy, bezsenność, chroniczne zmęczenie – Mariusz je ignoruje, przekonany, że to naturalna część drogi do sukcesu. W jego świecie praca jest jedynym narzędziem do osiągania celów, nie zdaje sobie sprawy jednak, że z każdym dniem coraz bardziej oddala się od tego, co naprawdę ważne.