Najpopularniejsze tematy:

Premium

Materiał dostępny tylko dla Subskrybentów

Nie masz subskrypcji? Dołącz do grona Subskrybentów i korzystaj bez ograniczeń!

Jesteś Subskrybentem? Zaloguj się

Premium

Subskrybenci wiedzą więcej!

Nie masz subskrypcji? Dołącz do grona Subskrybentów i korzystaj bez ograniczeń!

Wybierz wariant dopasowany do siebie!

Jesteś Subskrybentem? Zaloguj się

X
Następny artykuł dla ciebie
Wyświetl >>
Nie wiesz, gdzie inwestować? Spróbuj na obrzeżach

Prowadzenie działalności w regionach uważanych za mniej stabilne lub słabo rozwinięte może przynosić korzyści firmom. Jednak muszą one inwestować we współpracę z lokalnymi społecznościami.

Filipiny nie są nowym kierunkiem dla zagranicznych inwestorów. Od dawna są uważane uważane za jedną z potencjalnie prężnie rozwijających się gospodarek azjatyckich „młodych tygrysów”, a ich tętniące życiem porty i wielkie miasta wydawały się zapewniać atrakcyjne możliwości inwestycyjne dla takich firm jak General Electric, KKR i Cargill. Jednak pomimo strategicznego położenia, młodej anglojęzycznej siły roboczej i znacznych zasobów naturalnych Filipiny pozostają w tyle za swoimi partnerami ze Stowarzyszenia Narodów Azji Południowo‑Wschodniej (ASEAN). Przez zagraniczne firmy szukające kolejnej wielkiej okazji inwestycyjnej Filipiny mogą być postrzegane jako „wyeksploatowane i skończone”.

Ale co, jeśli powiemy, że niemal jedna trzecia powierzchni kraju oraz znaczna część wartego bilony dolarów bogactwa mineralnego pozostaje niewykorzystana na Mindanao – odizolowanej, zniszczonej wojną wyspie na południu kraju? Siedząc w lśniących biurach GE w Manili, zapytaliśmy grupę menedżerów, głównie Filipińczyków, jak wykorzystać tę szansę. Patrzyli zszokowani. Jeden z nich zapytał: „Dlaczego ktoś miałby tam w ogóle jechać?”.

W wyścigu o podbój rynków wschodzących większość bardziej rozwiniętych gospodarek została już nasycona inwestycjami zagranicznymi. Lśniące drapacze chmur w Nairobi są dowodem na szeroki zasięg globalizacji. W ciągu ostatnich 20 lat biliony dolarów zostały zainwestowane w rynki wschodzące, znacznie wykraczając poza oczywiste cele, takie jak Indie, Chiny czy Brazylia. Nawet Rwanda, która jeszcze 25 lat temu była postrzegana jako kraj niedostępny dla inwestorów, dziś notuje wzrost gospodarczy na poziomie 8%. San Pedro Sula w Hondurasie, które wielokrotnie pojawiało się na listach najniebezpieczniejszych miast świata, obecnie obsługuje dziennie dziewięć bezpośrednich lotów ze Stanów Zjednoczonych.

W obliczu nieustannych wymagań dotyczących wzrostu i obaw o potencjalne malejące korzyści krańcowe liderzy biznesu przeszukują mapę, na której jest coraz mniej dziewiczych terenów inwestycyjnych. Zaczęli zadawać pytanie: „Co dalej?”. Witajcie na obrzeżach!

Peryferia to obszary, które nie od razu kojarzą się z inwestycjami biznesowymi. Znajdują się w spornych zakątkach krajów, których plaże i dżungle często zdobią turystyczne broszury. Jednak obrzeża leżą daleko od luksusowych miejsc wybieranych na wakacje. Ich oddalenie od głównych miast powoduje, że w dużej mierze są odłączone od większości krajowej infrastruktury. Rządy nie zapewniają w tych miejscach podstawowych usług, takich jak elektryczność czy kanalizacja. Nawet przestrzeganie prawa i podstawowe bezpieczeństwo często zależą od lokalnych nieformalnych grup zbrojnych lub karteli kryminalnych. Te obszary często balansują na cienkiej granicy między stabilnością a przemocą, gdzie każda decyzja, wydarzenie czy inwestycja może oznaczać różnicę między skierowaniem społeczeństwa ku możliwościom a ponownym wprowadzeniem go w konflikt. Nie dziwi więc, że zagraniczne inwestycje w dużej mierze pomijają te rejony. Jednak są one pełne możliwości. Ich ogromny, niewykorzystany potencjał przejawia się w postaci obfitych zasobów naturalnych oraz młodych, rosnących populacji, które z zapałem pracują na lepszą przyszłość.

Dla firm pragnących poszerzyć swoją ekspansję zagraniczną te zaniedbane obszary stanowią jedne z ostatnich niezagospodarowanych miejsc na Ziemi. Nie są jednak jedynie ostatecznym rozwiązaniem. Na peryferiach można zarobić prawdziwe pieniądze. Jednak wymaga to od organizacji gotowości do wyjścia poza miejskie enklawy i opanowania zupełnie innego zestawu umiejętności oraz wypracowania nowych strategii sukcesu. To nie jest zwykły biznes.

Przeczytaj artykuł i poznaj, jakie możliwości oferują obrzeża?

VIVA ONA BARTKUS

emerytowana profesor w Mendoza College of Business na Uniwersytecie Notre Dame oraz założycielka programu Business on the Frontlines

EMILY S. BLOCK

zajmuje stanowisko George M. Cormie Chair of Management w Alberta School of Business na Uniwersytecie Alberty

Polecane artykuły


Najpopularniejsze tematy