Najpopularniejsze tematy:

Premium

Materiał dostępny tylko dla Subskrybentów

Nie masz subskrypcji? Dołącz do grona Subskrybentów i korzystaj bez ograniczeń!

Jesteś Subskrybentem? Zaloguj się

Premium

Subskrybenci wiedzą więcej!

Nie masz subskrypcji? Dołącz do grona Subskrybentów i korzystaj bez ograniczeń!

Wybierz wariant dopasowany do siebie!

Jesteś Subskrybentem? Zaloguj się

X
Następny artykuł dla ciebie
Wyświetl >>
Nauka na własnych błędach jest trudniejsza, niż ci się wydaje

Z natury jesteśmy zakładnikami wielu ograniczeń, które powstrzymują nas od nauki na własnych błędach, dostrzegania swoich potknięć i zapobiegania sromotnym porażkom. Na szczęście możesz się przed nimi bronić, dzięki czemu nie dopuścisz, by jakakolwiek porażka poszła na marne.

Każdy lider wie, że porażka jest ważnym i koniecznym etapem na drodze do sukcesu. Każdemu z łatwością przychodzi przytaczanie przykładów cudzych niepowodzeń, jak np. tysiące nieudanych prób Jamesa Dysona, wielokrotne próby Jacka Ma, twórcy Alibaby, by dostać się na Harvard, błędy inwestycyjne Raya Dalio, które doprowadziły jego fundusz hedgingowy Bridgewater Associates do bankructwa. Ale prawie nikt nie mówi otwarcie o swoich własnych porażkach i w wielu przypadkach, ludzie zachowują się tak, jak gdyby nie potrafili sobie przypomnieć żadnej z nich.

Czy pamiętasz swój największy błąd?

Podczas rozmów z wieloma liderami, słyszałam o tym, jak to w ich firmach toleruje się, a niekiedy wręcz celebruje porażki, bo to naturalny element rozwoju. Gdy zaczynałam drążyć temat, pytając o szczegóły, prosząc o wymienienie choćby jednej, tej najbardziej sromotnej porażki, zazwyczaj po drugiej stronie zapadała cisza. Czasami krótsza, czasami dłuższa, ale nie spotkałam się z natychmiastową odpowiedzią nigdy. Co więcej, zdarzało się, że mój rozmówca obiecał, że wróci do mnie z konkretami, bo musi się zastanowić. W większości wypadków nie wracał.

Jeden z bohaterów mojego tekstu musiał z kolei zadzwonić do wspólnika, by ten odświeżył mu pamięć, jakie błędy popełnili, wdrażając w pełni zdalny model biznesowy. Dlatego też nie zdziwiłam się podczas lektury książki prof. Amy Edmondson  z Harvard Business School pt. „Right Kind of Wrong. Why Learning to Fail Can Teach Us to Thrive”. Autorka, znana jako promotorka bezpieczeństwa psychologicznego w miejscu pracy, przedstawia długą listę mechanizmów rządzących naszą percepcją, które upośledzają naszą zdolność dostrzegania własnych błędów, wyciągania z nich wniosków i minimalizowania konsekwencji wynikających z przekonania co do własnych racji.

Jeśli wszystko wokół mówi ci, że masz rację, uważaj

Zdarzyło ci się być święcie przekonanym co do realizacji jakiegoś pomysłu, który okazał się potem wielką klapą? Być może padłeś ofiarą efektu potwierdzenia (confrimation biased). To nasza naturalna skłonność do dostrzegania w otoczeniu tego, co chcemy w nim widzieć i tego, co zgadza się z naszymi myślami. Sęk w tym, że nawet jeśli wiemy o istnieniu tego zjawiska, to wcale nie łatwo nam wydostać się spod jego wpływu.

Jak wyjaśnia prof. Edmondson nasze przekonania mogą być źródłem naszych błędów, ciągle bowiem szukamy potwierdzenia naszych racji, tego, w co wierzymy i tego do czego się przyzwyczailiśmy. „Przyciągamy to, co nam się podoba i utwierdza nas w przekonaniach, przez co łatwo nam przeoczyć różne sygnały, które kwestionują nasze interpretacje” – kwituje profesorka. Warto robić inaczej, w mniejszym stopniu koncentrować się na poszukiwaniu potwierdzenia, a w większym na szukaniu błędów.

Ekonomiści poznawczy nie widzą rys na szkle

Przyjmować porażki nie jest nam również łatwo za sprawą tego, jak funkcjonuje nasz mózg, który z natury jest leniwy i dąży do optymalizacji. Małgorzata Osowiecka‑Szczygieł, psycholożka z Wydziału Psychologii w Sopocie Uniwersytetu SWPS.

„Chcemy działać szybko, efektywnie, po linii najmniejszego oporu. Z tego powodu dochodzi często do ekonomizacji procesu poznania i zatraca się refleksję. Żeby być osobą refleksyjną, trzeba mieć świadomość swoich ograniczeń, a następnie dyscyplinować swoje myślenie. Nie tylko menedżerowie tkwią w ciągłym konflikcie między chęcią działania szybko a chęcią czerpania informacji innych osób. I nie tylko oni, jeśli brakuje im samoświadomości, wpadają w tryb szybkiego, bezrefleksyjnego, pełnego stereotypów myślenia, przez co postrzegają porażkę w czarnych barwach. Dotyczy to nas wszystkich”.

Pisał o tym noblista Daniel Kahneman w słynnych Pułapkach myślenia,  rozróżniając myślenie szybkie i wolne. Pierwszy system dominuje w naszym życiu – to myślenie intuicyjne, automatyczne, emocjonalne, stereotypowe i bazujące na podświadomości, które pozwala nam wykonywać codzienne czynności bez głębokich rozważań. Czyli dzięki niemu zawiążemy szybko buty, umyjemy zęby, zapniemy guziki w koszuli i się nie zmęczymy intelektualnie. Drugi system – jest bardziej rozważny, logiczny, wykorzystujemy go do podejmowania bardziej skomplikowanych decyzji, ale korzystanie z niego wymaga większego wysiłku i większej koncentracji.

Oba systemy działają w naszej głowie, ale gdy jesteśmy zbyt obciążeni, czujemy presję, oddziałuje na nas stres, wtedy wielce prawdopodobnie, że kontrolę przejmuje system pierwszy. Jak tłumaczył to Kahneman „Osoby zajęte poznawczo są bardziej skłonne do podejmowania samolubnych decyzji, używania seksistowskiego języka i powierzchownych osądów w sytuacjach społecznych”.

Strach się bać, wstyd się przyznać

Na naszą awersję do porażek wpływa również otoczenie. Już od dawien dawna mamy zakodowany system ostrzegania przed zagrożeniem (preapred fear), który naszym przodkom ratował życie, gdyż pozwalał szybko reagować na zagrożenia związane z pojawiającymi się w otoczeniu zwierzętami, podejrzanymi odgłosami, niespodziewanymi ruchami. Zdaniem naukowców podobny strach towarzyszył nam również w wypadku ryzyka wygnania przez plemię. Dzisiaj nie zagrażają nam już dzikie zwierzęta, ale strach przed ostracyzmem, również za sprawą mediów społecznościowych, ma się czym karmić.

Choć kiedyś ten strach pomagał nam przetrwać, dzisiaj powstrzymuje nas przez publicznym przyznaniem się do błędu czy rozmawianiem o przyczynach porażki. A jak wynika z badań Jamesa Deterta z Univeristy of Virginia oraz Amy Emdondson, strach przed oceną innych sprawia, że czasami przed podjęciem ryzyka lub sięgnięciem po nieoczekiwaną szansę, które do takiego błędu mogłyby doprowadzić. Pozbawia to nas i naszych kolegów możliwości cennej nauki.  

Jak zauważa Małgorzata Osowiecka‑Szczygieł jesteśmy zwierzętami społecznymi, a to sprawia, że boimy się oceny innych, tego, że zostaniemy wykluczeni, ale też mimochodem porównujemy się z innymi. Chcemy być lepsi, nieomylni, utożsamiani z sukcesami, a nie porażkami.

„Wiele osób obawia się nazywania czegoś błędem lub porażką, bo słowa te niosą bagaż emocjonalny, a my nie chcemy się wyróżniać negatywnie na tle innych. Mamy skłonność do porównywania się z innymi, cały czas adaptujemy się do otoczenia, a także aktualizujemy wiedzę o sobie w oczach innych. Pragniemy być akceptowani i szukamy tej akceptacji w otoczeniu. Gdy popełniamy błąd, czujemy że kogoś zawiedliśmy, a to sprawia że nasza samoocena spada, pogarsza się nastrój, pojawia się wstyd. Jest nieprzyjemnie, a wygodniej takich nieprzyjemności unikać, więc i wygodniej jest zamiatać błędy pod dywan” – wyjaśnia psycholożka.

Jak widzisz wykrycie potencjalnych błędów przed podjęciem decyzji, uznanie swojej porażki i uczenie się na jej podstawie nie jest wcale takie łatwe, jakby się mogło wydawać. A lista mechanizmów utrudniających nam konstruktywne popełnianie błędów jest o wiele dłuższa. Nie chcę cię jednak zostawiać wyłącznie z przygnębiającą wizją zniewolenia przez nie, lecz z rozwiązaniami, które pozwolą ci pokonać naturalne ograniczenia i uczynić z nauki na błędach twoją supermoc.

Zaprzyjaźnij się z porażkami, uciszając wewnętrznego sceptyka

Porażka może mieć niszczycielką moc, tylko jeśli jej na to pozwolimy, dlatego jak radzi Małgorzata Osowiecka należy za wszelką cenę bronić się przed tym, by nie zniszczyła w człowieku wiary w samego siebie.

„Jeżeli dostrzeżemy w sobie lęk przed eksploracją kolejnych innowacji, utracimy chęć do podejmowania walki. Będziemy też wracać myślami do sytuacji, ruminować kolejne niepowodzenia i katastrofizować, że już nic nam się w życiu nie uda. Budowanie takiej narracji we własnej głowie jest niekonstruktywne, mówienie w kategoriach „nic, wszystko zawsze” skutecznie nas blokuje. Dlatego o wiele lepiej spojrzeć na to z drugiej strony. Przyjąć błąd jako informację. Spojrzeć na sytuację nie tylko przez pryzmat ograniczeń, lecz predyspozycji”.

Umiejętność uciszenia w sobie wewnętrznego sceptyka może być bardzo przydatna. Do tego warto pielęgnować w sobie wrażliwość i otwartość, wykazywać się ciekawością i chęcią zrozumienia innych osób, reprezentujących odmienne zdania, bo to one mogą uchronić przed zapędzeniem się lub zespołu w kozi róg. Samo przyznanie się do porażki jest koniecznym elementem, byśmy się z niej czegoś nauczyli, ale wymaga od nas kluczowej kompetencji – samoświadomości. Sprzyja ona kontemplowaniu swoich reakcji, zarządzaniu związanymi z porażką emocjami i zrozumieniu mechanizmów stojących za potknięciem.

„Samoświadomość to taka inteligencja emocjonalna skierowana do samego siebie, która zdecydowanie ułatwia radzenie sobie z porażkami. Samoświadomy lider wie, że jest wartościowym człowiekiem i wie, że nawet po klęsce pójdzie dalej. Dostrzega swoje emocje, nazywa wstyd związany z porażką, bierze za nią odpowiedzialność, ale jednocześnie zdaje sobie sprawę, że nikt nie jest idealny, również on. Należy wyciągnąć wnioski i zatroszczyć się o siebie” – mówi Małgorzata Osowiecka‑Szczygieł, przyznając że zmienianie siebie, zwłaszcza po trzydziestce nie należy do najłatwiejszych i polega na wielu próbach i wielu potknięciach, które stanowią nieodłączny element pracy nad sobą. Również w tym wypadku bez refleksji i akceptacji błędów w tym wypadku ani rusz.

Zastosuj metodę „stop, wyzwanie, wybór”

Instyktownie nie przyznajemy się do porażek, musimy się uczyć reagować na nie z ciekawością i uodparniać się na nie. Prof. Amy Emdondson na łamach swojej książki prezentuje trzy nawyki kognitywne, które pozwalają w konstruktywny sposób zaprzyjaźniać się z własnymi błędami, co nazywa metodą „stop, wyzwanie, wybór”.

Stop. Zrób pauzę, aby uchronić się przed automatyczną emocjonalną odpowiedzią. W ten sposób dasz sobie szanse na przekierowanie spontanicznej, emocjonalnej reakcji.

Jak to zrobić? Zacznij od głębokiego wdechu, który pozwoli ci się zatrzymać i zweryfikować twój sposób myślenia oraz jego długofalowy wpływ na twoje samopoczucie. Zastanów się, jak twoja reakcja może ograniczyć lub zwiększyć liczbę  możliwych sposób rozwiązania sytuacji.

Zadaj sobie pytania:
  • Co się tak naprawdę tutaj dzieje?

  • Jaka jest szersza perspektywa?

  • Jak się czułem, nim doszło do tej sytuacji?

Wyzwanie. Zastanów się jak twoje pierwsze myśli i odczucia mogą się odbić na osiągnięciu twoich celów. Czy aby na pewno przybliżają cię do ich realizacji?

Zwerbalizuj (nie publicznie, tylko dla siebie), jakie myśli kłębią się w twojej głowie w związku z zaistniałą sytuacją, zastanów się, które z tych myśli oddają obiektywnie rzeczywistość, wspierają twoje samopoczucie i efektywność, a także sprzyjają konstruktywnej reakcji.

Zadaj sobie pytania:
  • Co sobie mówię (albo w  co wierzę) i jaki ma to wpływ na to, jak się czuje w tej sytuacji?

  • Jakie obiektywne dane potwierdzają kub negują moją interpretację?

  • Jakie inne interpretacje odnoszące się do tej sytuacji są prawdopodobne?

  • Czy bazując na wszystkich informacjach, do których mam dostęp, zinterpretowałem sytuacje tak, by wspierać swoje długofalowe cele?

Wybór. Powiedz lub zrób coś, co przybliży cię do realizacji twoich celów. Zareaguj w sposób, który będzie produktywny i przemyślany, a nie reaktywny.

Zadaj sobie pytania:
  • Czego tak naprawdę chcę?

  • Co rzeczywiście pomoże mi osiągnąć moje cele?

Długofalowe zamiatania błędów pod dywan działa na niekorzyść twoją i zespołu. Zaopiekowanie się porażką, przyznanie się do niej lub zauważanie jej u innych, porozmawianie o niej, eksploatowanie jej przyczyn, ma oczyszczającą moc. Lekceważenie tego procesu może mieć z kolei negatywne konsekwencje, ponieważ zatruwa atmosferę w zespole, prowadząc do niezadowolenia i kontrproduktywnych zachowań. Do tego wszyscy tracą szansę na naukę i ryzykują, że za jakiś czas ktoś powtórzy ten sam błąd.

Trzeba nieustannie pracować nad sobą

Aby skuteczniej dostrzegać błędy, akceptować je i wyciągać z nich naukę, trzeba włożyć wysiłek w pracę nad sobą samym, o czym mówi Małgorzata Osowiecka‑Szczygieł:

„Ludzie nie zaakceptują porażki, jeśli nie będą się szanować. Dlatego, jeśli ktoś ma problem, z braniem odpowiedzialności za swoje błędy, dostrzeganiem swoich potknięć i uczeniem się na nich, musi zacząć od podstaw. Na liście priorytetów takiej osoby powinny się znaleźć takie punkty jak budowanie pewności siebie, dbanie o relacje w miejscu pracy i w życiu osobistym, znalezieniu czasu dla siebie, zrobienie porządku w wartościach, szczere rozmowy ze sobą”.

Gdy nie potrafimy przyznać się do własnej porażki, trudniej  będzie nam znosić w przyszłości własne niepowodzenia, przez co nie będziemy ryzykować, za to będziemy działać zachowawczo i być może stracimy wiele ciekawych szans z obawy przed popełnieniem błędu. Mam nadzieję, że ty nie będziesz należeć do tego grona i nie pozwolisz, by twoje błędy poszły na marne. A teraz na dobry strat zachęcam cię do przemyślenia, jaki ty popełniłeś wielki błąd w zawodowym życiu. Coś przychodzi ci od razu do głowy? A może odpowiedź nie nadchodzi? Zachęcam cię do przemyśleń.


Najpopularniejsze tematy