Po ponad trzech latach obowiązywania zakazu handlu w niedzielę widać, że ograniczenie nie działa. Kolejne placówki kombinują jak obejść ustawę, a opinia publiczna sprzyja tego typu działaniom. Co dalej?
Pandemia zmieniła drastycznie nasze życie. Nie dziwi więc fakt, że wymusiła także zmianę nawyków zakupowych Polaków. Częściej kupowaliśmy online, częściej też wybieraliśmy się na duże zakupy. Zmniejszyło się także zjawisko window shoppingu, czyli impulsywnego wydawania pieniędzy pod wpływem oglądanych wystaw.
W przeciągu ostatnich lat coraz bardziej tęsknimy jednak za handlowymi niedzielami. Obecnie aż 55% pytanych Polaków chciałoby robić zakupy w niedzielę, w tym co trzeci optuje zdecydowanie za tym rozwiązaniem – wynika z badania zleconego przez CBRE. W poprzedniej edycji, czyli rok temu, za otwarciem sklepów w niedzielę opowiadało się 51% osób. Tendencja jest zatem wzrostowa.
Na niedzielne zakupy chętniej wybraliby się mieszkańcy miast. W największych miastach (powyżej 500 tysięcy mieszkańców) aż 64% ankietowanych jest za przywróceniem handlu w niedzielę. W mniejszych miastach ten odsetek wynosi 56%, zaś w na wsiach chęć dokonywania niedzielnych zakupów zgłasza 48% badanych.
Co ciekawe, zarówno najmłodsi, jak i najstarsi, tak samo mocno chcą powrotu niedziel handlowych. 62% osób w wieku 18‑24 lat i taki sam odsetek osób powyżej 55 roku życia chciałoby móc dokonywać zakupów przez cały tydzień. Powrotu niedziel handlowych chce również ponad połowa 25‑34‑latków oraz 45‑54‑latków. Natomiast w przypadku 35‑44‑latków jedynie ponad 40% pytanych osób opowiada się za powrotem niedziel handlowych.
Nie zaobserwowano istotnych różnic pomiędzy opiniami kobiet i mężczyzn. Powrotu handlu w niedzielę chce 54% kobiet i 55% mężczyzn.
– W marcu 2018 roku Polacy po raz pierwszy nie poszli na zakupy w każdą niedzielę. Podnoszono wtedy argument, że to zły pomysł, bo dla wielu osób niedziela to jeden z nielicznych dni, kiedy mogą wybrać się na zakupy. Potem pojawiła się pandemia i argumentów za tym, żeby przywrócić niedziele handlowe, zrobiło się więcej. Jednym z istotniejszych jest to, że rozłożenie ruchu na siedem, zamiast sześciu dni, pozwala sprawniej dopasować się do wytycznych związanych m.in. z dystansem społecznym. Aktualnie pomysł, by zakazać handlu w niedzielę ma więcej przeciwników niż zwolenników. Ponad połowa osób chce robić zakupy w dowolnym dniu tygodnia, więcej niż rok temu – mówi Magdalena Frątczak, szefowa sektora handlowego w CBRE.
Trzy lata zakazu. Kto zyskał?
W marcu bieżącego roku minęły trzy lata od wprowadzenia zakazu handlu. Ograniczenie handlu uderzyło w duże sieci sklepów i centra handlowe, ale pomogło małym sklepom (chociaż ich liczba i tak nadal maleje). Według danych Nielsena między końcem 2017 roku a końcem 2019 z polskiego rynku zniknęło 5 tysięcy małych sklepów. Zyskały za to stacje benzynowe. Dziś posiadają bardzo często dobrze zaopatrzone sklepiki, w których można kupić produkty nie kojarzone do niedawna z tym miejscem dokonywania zakupów, takie jak nabiał. Badania firmy Nielsen wskazują także, że sprzedaż produktów FMCG wzrosła tam o 23,8%. Nie do końca ustawa zadziałała tak, jak chcieli pomysłodawcy. Zakaz handlu miał wesprzeć małe sklepy i pomóc im w walce z dużymi dyskontami. Jednak to właśnie duże sieci najbardziej zyskują na niehandlowych niedzielach. Dyskonty przygotowały się do wolnych niedziel, wydłużając godziny pracy na dzień przed i proponując klientowi liczne promocje.
– Zakaz handlu nie spełnił zakładanych celów. Małe sklepy wciąż upadają, rosną w siłę duże sieci. W ubiegłym roku zniknęło kilkanaście tysięcy małych podmiotów. Tej reszcie, która została obroty maleją. Ograniczenia, jak można było przypuszczać, nie uderzyły tak mocno w wielki biznes, który szukał sposobów ucieczki do przodu – zaznacza Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców, który od samego początku popiera powrót do starych zasad handlowych.
Dla kogo ponowne otwarcie może być szansą?
Nie wiadomo jeszcze, czy handlowe niedziele wrócą do polskiej rzeczywistości, ale widać coraz wyraźniej, że szanse na realizacje takiego scenariusza są obecnie bardzo wysokie. Nie tylko klienci są chętni do zmiany obecnej sytuacji (na otwarciu skorzystałyby osoby, dla których niedziela jest jednym z niewielu możliwych dni na zrobienie zakupów), ale przede wszystkim sami przedsiębiorcy i restauratorzy, prowadzący lokale w galeriach handlowych.
Duże sieci i centra handlowe dodatkowo mocno straciły z powodu pandemii COVID‑19. Ponowne otwarcie handlu w niedzielę może być dla nich formą pomocy i rekompensaty. Na początku 2019 roku Centrum Analiz PKO BP wyliczyło, że jedna niedziela niehandlowa ogranicza miesięczny wolumen sprzedaży detalicznej o 1,1%.
Warto wspomnieć, że zaletą handlowej niedzieli jest także większe rozproszenie ruchu. Jest to niezwykle istotne w przypadku wciąż czyhającego widma powrotu kolejnych fal pandemii. Wszystkie sklepy i centra handlowe funkcjonują w reżimie sanitarnym i niewiele wskazuje na to, żeby miało się to w najbliższym czasie zmienić. W tym kontekście powrót niedziel handlowych to większe bezpieczeństwo dla klientów. To również dodatkowy dzień dla przedsiębiorców, którzy bardzo boleśnie odczuli skutki kolejnych lockdownów.
– Ponowne otwarcie sklepów w niedziele przysłuży się przede wszystkim dużym graczom, czyli galeriom handlowym, hipermarketom i dyskontom. Co prawda spory odsetek Polaków przyzwyczaił się do robienia zakupów w sobotę, jednak wciąż wiele osób chętniej robiłaby to właśnie w niedzielę – i ta grupa będzie z przywrócenia handlu w niedzielę szczególnie zadowolona. Podobnie jak osoby, które przymierzają odzież czy oglądają elektronikę w sklepach, ale kupują ją taniej w Internecie, a także właściciele działających w galeriach handlowych restauracji, kawiarni, kin – otwarte sklepy przysporzą im ruchu. Zadowoleni mogą być także ludzie, którzy dorabiali w handlu weekendami, czyli np. studenci. Otwarcie handlu w niedziele pozwoli im podwoić liczbę dni, w których mogą reperować swoje finanse – wyjaśnia Jarosław Wasilewski, Digital Marketing Specialist w ExpertSender.
Czy przywrócenie handlu w niedzielę uderzy w e‑commerce?
Pisałem już na tych łamach o niesamowitym przyśpieszeniu branży e‑commerce w dobie pandemii. Rok 2020 był rekordowy pod względem liczby nowo otwieranych sklepów internetowych, często w efekcie zamykania lub ograniczenia działania placówek stacjonarnych. Przede wszystkim jednak to klienci sami przekonali się do robienia zakupów w sieci. Opublikowany w połowie 2020 r. raport Bisnode na temat e‑commerce wskazywał, że od początku 2020 roku powstało w Polsce 5,5 tysiąca sklepów internetowych. Dane zebrane pod koniec roku dowodzą, że ten trend się utrzymał – w sieci działało już o 10 tysięcy lub, według innych badań, nawet 12 tysięcy więcej polskich sprzedawców, niż rok wcześniej. Co ważniejsze, zainteresowanie kupujących sklepami internetowymi nie okazało się chwilowe.
Analitycy PWC wskazują jednak, że w porównaniu do krajów zachodnioeuropejskich liczba e‑sklepów w Polsce nadal jest relatywnie mała, dlatego rynek wciąż ma ogromny potencjał wzrostu. Szacuje się, że w 2026 roku wartość brutto polskiego rynku e‑commerce wyniesie już 162 miliardów złotych, przy średniorocznym wzroście na poziomie 12%. Najszybciej zaś będzie rosnąć sprzedaż produktów spożywczych oraz z kategorii zdrowie i uroda.
Z badań PwC wynika, że 85% Polaków nawet po zakończeniu pandemii nie zamierza zmniejszyć częstotliwości zakupów dokonywanych online. Ponad 74% deklaruje, że utrzyma ją na obecnym poziomie, a 10% planuje kupować w sieci nawet częściej. Co istotne, Polacy planują też zwiększenie wydatków online. 82% badanych twierdzi, że w tym roku wyda w sklepach internetowych tyle samo, co w ubiegłym, a ponad 23% zamierza zostawić online nawet większe sumy pieniędzy.
– Ponowne otwarcie handlu w niedzielę nie będzie miało znaczącego wpływu na e‑commerce. Związane z pandemią koronawirusa okresowe zamknięcia sklepów przyspieszyły proces przechodzenia handlu z offline do online, więc spora liczba Polaków już się do tej formy robienia zakupów przyzwyczaiła – zwłaszcza jeśli chodzi o towary wolnozbywalne, których asortyment i ceny są z reguły atrakcyjniejsze w internecie. Tego trendu nie da się już odwrócić, branża e‑commerce będzie się rozwijać w niezmienionym tempie – tłumaczy Jarosław Wasilewski, Digital Marketing Specialist w ExpertSender.
Kreatywność branży prowadzi do zniesienia zakazu?
Dziś zakaz handlu w niedzielę jest coraz sprawniej omijany. Coraz więcej sieci otwiera swoje sklepy w niedziele niehandlowe, działając jako placówki pocztowe. Prekursorem tego typu „innowacji” jest sieć placówek Żabki, a ostatnio podobną drogą idzie Biedronka, która otworzyła – na razie w ramach testu – kilkadziesiąt sklepów z usługą pocztową. Sieci handlowe obchodzą zakaz, korzystając m.in. ze współpracy z firmami państwowymi: Pocztą Polską i Orlenem.
Zarówno Poczta Polska, jak i Orlen nie idą w tym przypadku po linii rządowej narracji.
Liczy się biznes, a współpraca z sieciami handlowymi to oczywisty zysk. Orlen chce zdobyć pozycję na rynku przesyłania paczek, natomiast placówki pocztowe chcą zostać czymś więcej niż miejscem realizacji awizo.
Niedzielne zakupy można zrobić również we franczyzowych sklepach Carrefour Express i Carrefour Market, placówkach Stokrotka Express czy sklepach lokalnych sieci Top Market, Topaz, Chata Polska czy Prim Market. Niedawno znaczną część swoich placówek w niedziele niehandlowe otworzyła też sieć supermarketów Intermarche oraz sieć dyskontów Polomarket. Lawina ruszyła. Zabronione, ale faktycznie funkcjonujące niedziele handlowe rozpędzają wielkie sieci, które stać na „kombinowanie”.
Dochodzą nas głosy, że w rządzie trwają rozmowy na temat powrotu do handlu w niedziele, ale wciąż brakuje pewnych informacji. Mimo to zakaz handlu z miesiąca na miesiąc staje się coraz bardziej dziurawy, coraz chętniej nieprzestrzegany. Widzą to sprzedawcy i widzą klienci, więc zapewne zauważy to też ustawodawca.
Przeczytaj także:
Marketing. Bardziej czucie i wiara czy raczej szkiełko i oko?
Czy piłka nożna może nauczyć zarządzania?
Praca zdalna według nowego Kodeksu pracy: jakie zmiany są najważniejsze