Miejsca pracy budują znaczną część kapitału społecznego, a źródłem większości z nich jest sektor prywatny, a nie państwo. Polityka zorientowana terytorialnie zachęci, miejmy nadzieję, firmy do tego, by pojawiły się, zainwestowały i wykreowały miejsca pracy w społecznościach, które zostały pozostawione w tyle za gwałtownie rozwijającym się kapitalizmem i postępem technicznym.
Żeby to zrobić, firmy będą musiały obrać wsteczny kurs. Będą musiały iść pod prąd obecnej tendencji do koncentracji – zamiast generowania z czasem coraz większej produkcji z coraz bardziej ograniczonych geograficznie obszarów zacząć rozprzestrzeniać swoją działalność.
Artykuł stanowi fragment książki Andrew McAfee’ego
Więcej za mniej. Zaskakująca historia, jak zużywając mniej zasobów osiągamy więcej!
Mądra polityka może zachęcić do takiego działania. Tak samo zadziałać może uświadomienie sobie, że nawet miejsca pozostające w tyle posiadają bardzo dużo kapitału ludzkiego. Jak to ujęła prezes organizacji społecznej Leila Janah: „Talent jest rozłożony równomiernie – możliwości nie”.
Fakt ten daje firmom ogromną szansę na to, by dobrze sobie radzić, jednocześnie czyniąc dobro – by pomogły same sobie, budując i wykorzystując kapitał ludzki obecny w wyobcowanych społecznościach.
Obecnie prowadzonych jest wiele intrygujących działań zmierzających do wykorzystania zarówno potęgi rynków, jak i wielkiego globalnego popytu na talent do tego, by wykreować możliwości jego wykorzystania w miejscach, w których ich obecnie brakuje.
W poszukiwaniu talentów
Samasource, organizacja non profit założona przez Janah w 2008 roku, zajmuje się szkoleniem ludzi w wykonywaniu podstawowych prac technologicznych (jak wprowadzanie danych i opisywanie obrazów) i kontaktuje ich z pracodawcami.
Celem firm świadczących usługi edukacyjne przez internet, takich jak Udacity, Coursera i Lambda, jest dostarczanie wysokiej jakości szkoleń online. Podobają mi się te działania, ponieważ często uczą one ludzi zawodów, które można wykonywać wszędzie, gdzie tylko istnieje dostęp do internetu.
Nie każdy programista lub data scientist chce mieszkać w wielkim mieście lub też być zmuszonym do tego, by się do niego przeprowadzić, by zdobyć nowe umiejętności. Dodaje mi otuchy fakt, że pojawiają się obecnie tego rodzaju obiecujące możliwości.
Obiecująco wygląda również fakt, że przywódcy biznesowi poważnie traktują problem wyobcowania i podejmują starania zmierzające do przywrócenia możliwości gospodarczych w społecznościach zagrożonych pozostaniem w tyle wraz z wyścigiem globalizacji i postępu technicznego.
Rozwój włączający
Współzałożyciel AOL Steve Case założył fundusz venture capital Rise of the Rest, który inwestuje w spółki technologiczne zakładane poza Kalifornią Północną, Nowym Jorkiem i Bostonem (trzema regionami, które łącznie otrzymują około 75% całego amerykańskiego dofinansowania ze strony funduszy venture capital) na wczesnym etapie ich rozwoju.
Jak piszą Case i Jamie Dimon, dyrektor generalny JPMorgan Chase: „Inwestując w niedostatecznie dotychczas obsługiwanych przedsiębiorców, możemy wykreować rozwój o charakterze włączającym, który wszystkim przyniesie korzyści i zapewni, że wszystkie społeczności będą częścią przyszłości Ameryki”.
Przywódcy biznesowi poważnie traktują problem wyobcowania i podejmują starania zmierzające do przywrócenia możliwości gospodarczych w społecznościach zagrożonych pozostaniem w tyle wraz z wyścigiem globalizacji i postępu technicznego.
Nie jestem pewien, czy ogólny trend zmierzający do koncentracji gospodarczej da się odwrócić, ale jestem pewien, że jest jeszcze za wcześnie, by stawiać krzyżyk na regionach niebędących supergwiazdami. Mam nadzieję, że będziemy świadkami dalszych wysiłków ze strony przywódców sektora prywatnego, zmierzających do tego, by pomóc utalentowanym ludziom, niezależnie od miejsca ich zamieszkania, znaleźć nowe możliwości zawodowe.
Wpływ świadomości społecznej na działania firm
Najbardziej niepokojący problem długoterminowy, przed którym stoimy, to ewidentnie globalne ocieplenie. Firmy mają, rzecz jasna, wielki udział w wykreowaniu tego problemu. Czy przyczyniają się również w sensowny sposób do poszukiwania rozwiązań?
W niektórych sektorach – owszem. Spółka informatyczna Salesforce wykupuje wystarczająco dużo tzw. offsetów węglowych, by zrównoważyć całość dwutlenku węgla generowanego przez centra danych tej firmy na całym świecie. Z tego względu wszyscy klienci usług chmurowych Salesforce mogą obecnie stwierdzić, że ich interakcje z tą firmą są neutralne węglowo. Salesforce ponadto ogłosił zamiar całkowitego odejścia do 2022 roku od źródeł energii opartych na paliwach kopalnych30. Inne duże spółki technologiczne mają podobne plany.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Czy pandemia zmieniła podejście do realizacji Celów Zrównoważonego Rozwoju? »
Pandemia a strategie CSR
Jeszcze nie wiemy, czy pandemia będzie wzmacniała trendy zrównoważonego rozwoju biznesu. Zaangażowanie na rzecz wspierania innych, poczucie wspólnoty oraz refleksje dotyczące nadmiernego konsumpcjonizmu powoli zastępuje nowa (niepewna) rzeczywistość.
W 2017 roku Google osiągnął wskaźnik 100% energii odnawialnej w całej globalnej działalności operacyjnej, włączając w to centra danych i biura, dzięki czemu stał się największym na świecie korporacyjnym nabywcą energii odnawialnej. Czemu te firmy to robią, skoro na ich największych rynkach nie wprowadzono żadnego sensownego podatku węglowego?
Rozmawiałem z niektórymi przywódcami tych firm i wierzę, że są oni szczerzy w swoim pragnieniu podjęcia walki z globalnym ociepleniem. Ale innym istotnym powodem jest świadomość społeczna i sposób, w jaki wpływa ona na działalność firm. Na całym świecie znaczna większość ludzi wierzy w realność globalnego ocieplenia i chce z nim walczyć. Jeśli zatem firmy będą postrzegane jako biorące udział w tej walce i raczej zwalczające zmiany klimatyczne, niż się do nich przyczyniające, skorzysta na tym ich reputacja i marka (a tym samym wartość).
Generowanie rozwiązań, a nie problemów
Litania przykładów z sektora transportowego pokazuje zakres i głębię starań o ograniczenie emisji gazów cieplarnianych. W związku z tym, że transport obecnie tak mocno opiera się na spalaniu paliw kopalnych, jest on głównym sprawcą globalnego ocieplenia. Wiele firm podejmuje jednak starania zmierzające do poprawy tej sytuacji.
United Airlines zobowiązały się do ograniczenia swoich emisji gazów cieplarnianych do 2050 roku o połowę.
Gigant spedycyjny A.P. Moller‑Maersk posunął się jeszcze dalej, deklarując neutralność węglową swojej floty do połowy XXI wieku. Jest to szczególnie ambitny cel, ponieważ – jak oschle stwierdza firma – „okręt przewożący tysiące [kontenerów], płynący z Panamy do Rotterdamu, [przebywa] około 8800 km. Przy krótkim czasie działania akumulatorów i braku punktów ładowania po drodze koniecznością stają się innowacyjne rozwiązania”. Maersk wezwał współpracujące z nim firmy do podjęcia wspólnych działań na rzecz stworzenia neutralnych węglowo‑transoceanicznych okrętów towarowych do 2030 roku.
Duże koncerny motoryzacyjne, w tym Toyota, Ford, BMW, General Motors i VW, poinformowały o planach zaprzestania produkcji silników spalania wewnętrznego w ciągu najbliższych kilku dziesięcioleci.
Tych producentów aut z całą pewnością zmotywowały zapowiedzi ze strony takich krajów, jak Norwegia, Francja i Wielka Brytania, informująceo zamiarze wprowadzenia zakazu stosowania silników spalania wewnętrznego do roku 2050 lub nawet wcześniej. Jakie znaczenie należy przypisać tym zapowiedziom? Trudno powiedzieć.
Przemowy dyrektorów generalnych i informacje prasowe bardzo się różnią od gwarantowanych zobowiązań. Można jednak odnieść wrażenie, jakby narastała potężna fala nastrojów społecznych zachęcających firmy do podjęcia walki z globalnym ociepleniem i być może do ograniczenia współpracy biznesowej z firmami postrzeganymi jako generujące problem, a nie rozwiązania.
Jeśli rzeczywiście tak jest, to oznacza istotną zmianę. W obliczu braku powszechnych i skutecznych podatków węglowych bądź innych nakładanych przez rząd metod zaradzenia emisjom gazów cieplarnianych musimy w większym stopniu polegać na świadomości i presji społecznej, by we właściwy sposób ograniczyć zakusy kapitalizmu. Oznaki sugerujące, że tak się właśnie dzieje, są zachęcające. Na przykład huty produkujące aluminium z wykorzystaniem wolnych od węgla źródeł energii są w stanie – jak się wydaje – naliczać premię do swoich cen, gdyż, jak to ujął „Reuters”, nawet „klienci przemysłowi [są] pod presją, by zredukować swój ślad węglowy”.
Czas naprawić świat
Co jeszcze firmy powinny robić inaczej, by poprawić stan świata i kondycję człowieka? Jakie zmiany byłyby pomocne? Firmy zanieczyszczające atmosferę, ziemię i wodę oraz zabijające zagrożone gatunki zwierząt powinny tego zaprzestać. Nie chcę poświęcić ani chwili więcej na formułowanie tak oczywistych zaleceń. Nie dlatego, że nie są ważne, lecz dlatego, że nie wyobrażam obie żadnego dyrektora generalnego, który po przeczytaniu tego fragmentu ksiązki stwierdzi: „Hej, ludzie, przekonała mnie ta książka. Przestańmy wreszcie tak źle postępować”.
Chcę przez to powiedzieć, że strofowanie firm za ich występki sprawia, że osoba strofująca czuje się cnotliwa (to forma przygany często określana mianem „sygnalizowania cnoty” (virtue signaling)), ale rzadko kiedy osiąga cokolwiek więcej. Potrzebne jest działanie innych sił. Jednym z głównych wątków mojej książki jest to, że druga para jeźdźców – świadomość społeczna i responsywny rząd – stanowi potężną i niezbędną kombinację, która pozwala zahamować złe postępowanie firm. Dlatego właśnie organizowanie bojkotów i innych protestów przeciwko złym korporacjom, rzucanie światła na ich występki (jak to ujął sędzia amerykańskiego Sądu Najwyższego Louis Brandeis: „Światło słoneczne stanowi najlepszy środek dezynfekcyjny”) i oddawanie głosów na kandydatów traktujących poważnie odpowiedzialność rządu za walkę z zanieczyszczeniem i ochronę zagrożonych gatunków są znacznie skuteczniejsze i ważniejsze niż ganienie dyrektorów generalnych tych firm.
Dyrektorzy generalni i inni członkowie społeczności biznesowej nie potrzebują zachęty do tego, by dążyć do dematerializacji. Będą to robić niezależnie od wszystkiego. Zwłaszcza że mają do dyspozycji tak wiele ekscytujących technologii, a tak wiele kapitału na całym świecie się marnuje. W tych warunkach wiele fantastycznych idei – od komercyjnej syntezy jądrowej poprzez syntetyczny pajęczy jedwab po elektryczne autonomiczne taksówki powietrzne – zyska szansę na to, by się sprawdzić. Tylko niektóre z nich zakończą się sukcesem. Nawet jednak te, które nie odniosą sukcesu, powiększą nasze zasoby wiedzy. W rezultacie jestem pewien, że dwaj pierwsi jeźdźcy – kapitalizm i postęp techniczny – będą dalej robić to, co robią już od jakiegoś czasu, czyli stopniowo dematerializować całość naszej konsumpcji.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Jak firmy zareagowały na kryzys? »
Egzamin dojrzałości z odpowiedzialności
Gdy firmy działające odpowiedzialnie realizowały długoterminowe strategie CSR, starając się uporać ze skutkami zmian klimatycznych, pojawiło się nowe wyzwanie – walka z pandemią COVID-19. Oba kryzysy – klimatyczny i koronawirusowy – są ważnym sprawdzianem dla biznesu.