Choć każda rewolucja przemysłowa powodowała głębokie zmiany społeczne, wciąż nie jesteśmy gotowi na to, co dopiero przed nami. Czeka nas prawdziwy huragan zmian, który może zmieść z powierzchni wiele znanych nam zawodów. Kto powinien bać się o swoją pracę?
Pierwowzór turbiny parowej został stworzony około 60 roku naszej ery przez Herona z Aleksandrii. Legenda głosi, że gdy wynalazca opisywał możliwe jej zastosowania swojemu władcy, ten odpowiedział: „dobrze, ale co my zrobimy z całą naszą siłą roboczą?”.
Nie możemy zakładać, że władca wiedział, czym jest rewolucja technologiczna, którą właśnie zdusił w zarodku, jego intuicja była jednak słuszna. To samo pytanie powtarzają wielcy naukowcy i przywódcy dziś – w dobie spektakularnego rozwoju sztucznej inteligencji, big data i wielu innych zaawansowanych technologii cyfrowych.
Wielka niespełniona obietnica
Czy naprawdę jednak musimy się przejmować? W końcu nowe rozwiązania tworzone są po to, aby ułatwiać nam życie, prawda?
Dwaj profesorowie z MIT, Erik Brynjolfsson i Andrew McAfee, argumentują jednak, że podobnie jak pierwsza rewolucja przemysłowa rodziła skutki uboczne w postaci zanieczyszczenia środowiska czy wyzysku dzieci, tak rewolucja cyfrowa doprowadzi do redukcji płac i bezrobocia. Upraszczając: im większą moc obliczeniową mają komputery, tym mniej firmy potrzebują pracowników.
Gdy spojrzymy na skutki postępu w Stanach Zjednoczonych, dostrzeżemy, że do lat 80. XX wieku wskaźnik wydajności pracy i PKB na jednego mieszkańca rosły wraz z poziomem zatrudnienia w sektorze prywatnym. Ale później, wraz z rewolucją na rynku komputerów osobistych, nastąpiło coś, co nazwać można „wielkim rozdźwiękiem” pomiędzy wciąż rosnącymi zyskami firm a malejącymi dochodami gospodarstw domowych i malejącemu zatrudnieniu.
W ciągu minionych 200 lat panowało przekonanie o dobrodziejstwie płynącym z rozwoju techniki. Maszyny przejmowały od ludzi te najniebezpieczniejsze i najbardziej monotonne zajęcia. Teraz nawet pracownicy mający dyplomy uczelni wyższych i wykonujący skomplikowane zadania nie mogą spać spokojnie.
Zagrożone zawody
Badania przeprowadzone na Uniwersytecie Oksfordzkim wykazują, że w samych Stanach Zjednoczonych w ciągu najbliższych dwóch dekad około połowy obecnych miejsc pracy przestanie istnieć. Powód? Te same czynności, które obecnie wykonywane są przez ludzi, zostaną zautomatyzowane dzięki wykorzystaniu na przykład sztucznej inteligencji, analiz opartych na dużych zbiorach danych i niezwykle precyzyjnych, samouczących się maszyn. Kraje rozwinięte czeka kryzys bezrobocia na niespotykaną skalę. Przedstawiciele jakich zawodów powinni bać się o swoją pracę?
Pracownicy magazynów i fabryk
Najbardziej zagrożone są wciąż niskopłatne zawody niewymagające wysokich kwalifikacji. W nieodległej przyszłości magazyny będą obsługiwane przez roboty takie jak Kiva. Flota tych pracujących bez wytchnienia maszyn potrafi zrealizować nawet cztery razy więcej zamówień niż ekipa składająca się z ludzi. Roboty Kiva pozwalają na efektywniejsze zarządzanie przestrzenią: magazyn firmy Amazon w mieście Tracy w Kalifornii jest dzięki nim pomieścić aż o 50% więcej produktów, generując oszczędność powierzchni równą 59 boisk do footballu amerykańskiego. Średni czas potrzebny na przeprocesowanie zamówienia skrócił się natomiast o 20%.
Rewolucja w przemyśle jest zresztą bliżej, niż może nam się wydawać. W tym roku firma Adidas otworzyła w Niemczech swoją pierwszą inteligentną fabrykę będącą w stanie wyprodukować około 500 tys. par butów rocznie. Dotychczas cały proces produkcyjny – od projektowania, przez pozyskanie niezbędnych materiałów, aż do dystrybucji produktu – trwał nawet 18 miesięcy. Największą bolączką było tworzenie i testowanie nowych modeli, jednak ten etap, dzięki wykorzystaniu najnowszych technologii ma zostać skrócony z kilku miesięcy do zaledwie kilku dni.
Górnicy
Zagrożenie dla tego zawodu związane jest z dwoma trendami. Pierwszym jest robotyzacja. Nie będziemy już zmuszeni narażać zdrowia i życia ludzi pracujących w kopalniach. Ich pracę będą wykonywały roboty zdolne do pracy na okrągło. Będą one uzbrojone w specjalne czujniki mierzące rozłożenie sił kinetycznych w szybie oraz zawartość niebezpiecznego gazu w powietrzu.
Oczywiście, jeżeli w ogóle będziemy korzystać z paliw kopalnych. Coraz więcej krajów zaczyna inwestować w energię odnawialną. W rozwoju i wdrażaniu tych technologii przoduje Japonia. Po katastrofie elektrowni jądrowej Fukushima I w 2011 roku tamtejszy rząd ogłosił strategię, której celem jest, by do roku 2050 cała energia wykorzystywana przez Japonię pochodziła z ekologicznych źródeł.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Jesteś gotowy na rewolucję? »
Czwarta rewolucja przemysłowa: zmiana już tu jest (1/2)
W jaki sposób czwarta rewolucja przemysłowa coraz silniej wpływa na nasze codzienne domowe i zawodowe życie?
Kierowcy
Już w ciągu kolejnych 5–10 lat na masową skalę wykorzystywane będą samochody bez kierowców. Pierwsze z nich najprawdopodobniej będą ciężarówkami wiozącymi towary na długich trasach – w końcu firmy spedycyjne w Europie pracowały już nad technologią pozwalającą na angażowanie mniejszej liczby kierowców. Pojazdy pobierające niezbędne dane z otoczenia mogą na przykład jechać w kolumnach za pojazdem kierowanym przez człowieka.
Dla firm spedycyjnych oznacza to duże oszczędności, ale ta technologia jest zaledwie krokiem w kierunku prawdziwie samodzielnych pojazdów. Pracę stracą jednak również kierowcy taksówek, limuzyn i autobusów. Nawet mniejsze samochody dostawcze nie będą potrzebowały już ludzkiej ingerencji. Autonomiczne pojazdy są uważane za znacznie bezpieczniejsze i efektywniejsze, dlatego nie potrwa długo, zanim organy ustawodawcze dopuszczą je do powszechnego użytku.
Rolnicy, hodowcy i rybacy
Grupa zawodów odpowiedzialnych za to, że na naszych stołach ląduje jedzenie. Do ich obowiązków należy planowanie, realizacja prac sezonowych, obsługa farm, szklarń, a w przypadku rybaków – połów ryb. Ogromny postęp związany z uprawą roślin już sprawił, że jesteśmy w stanie produkować więcej żywności przy stosunkowo niewielkim nakładzie pracy. Jednak prawdziwe zagrożenie nadciąga z innej strony. Wszystkie powyższe obowiązki już w ciągu kolejnych paru lat będą w stanie przejąć roboty, które już zdolne są wykonywać większość zadań, poruszając się po niemal każdej powierzchni. Przykładem już działającego projektu jest BigDog lub inne bardziej zaawansowane robozwierzęta stworzone przez Boston Dynamics.
Lekarze
Sześć lat studiów i prawie drugie tyle specjalizacji, nie licząc wielu miesięcy praktyk w szpitalu – tyle czasu i pracy wymaga wyszkolenie jednego lekarza biegłego w wybranej przez siebie dziedzinie. A gdyby pacjenci z całego świata potrzebowali tylko jednego „lekarza”, który ma stały dostęp do najnowszej wiedzy i wyników badań?
Parę lat temu firma IBM Research stworzyła komputer o nazwie Watson, który zyskał sławę, zwyciężając w teleturnieju „Jeopardy!” w 2011 roku, pokonując swoich ludzkich przeciwników. Jego system oparty jest na przetwarzaniu dużych zbiorów informacji, sztucznej inteligencji i formułowaniu odpowiedzi w języku naturalnym. Już teraz trwają testy pod kątem wykorzystania Watsona w diagnostyce. Możliwość błyskawicznej analizy całej dostępnej wiedzy medycznej pozwoli mu skutecznie badać pacjentów i formułować zalecenia, proponować terapie i wypisywać recepty.
Już dziś platforma Watson wykorzystywana jest w ponad 30 szpitalach na całym świecie jako narzędzie diagnostyczne wspierające pracę onkologów. Testy wykazały jej ogromną skuteczność: rekomendacje Watsona były aż w 90% zgodne z wystosowanymi przez zespoły specjalistów.
To tylko niektóre z zawodów, które mogą przestać istnieć – na tej liście mogli się znaleźć także m.in. dziennikarze, prawnicy czy nauczyciele. Skala tego zjawiska jest nieproporcjonalna z niczym, czego nasza cywilizacja doświadczyła do tej pory, i na pewno doprowadzi do zmiany naszego myślenia o społeczeństwie. Minimalizacja strat spowodowanych huraganem zmian wymaga zdecydowanych rozwiązań ze strony rządów oraz biznesu. O pomysłach na to, jak sobie z tym wyzwaniem poradzić, napiszemy już wkrótce.