Najpopularniejsze tematy:

Premium

Materiał dostępny tylko dla Subskrybentów

Nie masz subskrypcji? Dołącz do grona Subskrybentów i korzystaj bez ograniczeń!

Jesteś Subskrybentem? Zaloguj się

Premium

Subskrybenci wiedzą więcej!

Nie masz subskrypcji? Dołącz do grona Subskrybentów i korzystaj bez ograniczeń!

Wybierz wariant dopasowany do siebie!

Jesteś Subskrybentem? Zaloguj się

X
Następny artykuł dla ciebie
Wyświetl >>
Gdzie żyje się najlepiej i komu?

Pewnie każdy z nas potrafiłby zdefiniować idealne miejsce do życia, kierując się subiektywnymi czynnikami, które są dla nas najistotniejsze. Najprościej byłoby wskazać najzamożniejsze gospodarki, jednak badania wskazują, że nie w tym rzecz…

Jeśli o zamożności społeczeństw świadczy wartość produktu krajowego brutto, to czy państwa, które mogą się pochwalić najwyższym PKB, są jednocześnie najlepszym miejscem do życia? Tak, jeśli założyć, że bogactwo jest miarą sukcesu społeczeństwa, które na tę zamożność pracuje. Załóżmy też, że dystrybucja dóbr – wykorzystując jakieś sprawdzone mechanizmy - sprawia, że każdy z nas doświadcza na co dzień prosperity państwa.

Odkrywaj jeszcze więcej i częściej. Kupując prenumeratę, gwarantujesz sobie dostęp do solidnej dawki harvardzkiej wiedzy. Miej pewność, że nic cię nie ominie.

Z prenumeratą możesz więcej!

Jest tylko jeden problem. Kiedy zestawimy rankingi państw o najwyższym wskaźniku PKB z listą tych, w których ludzie są szczęśliwi – za nic w świecie nie będą się one pokrywać. Czy to oznacza, że wcale nie bogactwo uszczęśliwia ludzi, albo – innymi słowy – sprawdza się powiedzenie, że pieniądze szczęścia nie dają? A jeśli nie zamożność, to co?

PKB szczęścia nie daje

Powiedzieć, że wskaźnik PKB nie jest idealny, że ma wiele wad, nie będzie niczym nowym. Że warto poszukiwać innych miarodajnych danych – również. Ale zacznijmy od początku. W rankingu państw o najwyższym PKB pierwszą dziesiątkę tworzą: USA (przeszło 17 mld dolarów; wg IMF World Economic Outlook, październik 2014), Chiny (ponad 10 mld dol.), Japonia (4,7 mld), Niemcy (3,8 mld), Francja (2,9 mld), Wielka Brytania (2,8 mld), Brazylia (2,2 mld), Włochy (2,1 mld), Rosja i Indie (po 2 mld). Holandia w tym rankingu jest na 16. miejscu, a Szwecja na 22. Mimo to, w ciemno wybrałbym do życia jedno z nich, rezygnując z dużo zamożniejszych – wedle rankingu PKB – Chin albo Rosji. Zdaje się, że kierowanie się demokratyzacją danego państwa też nie wyczerpie problemu.

W rankingu World Happiness Report (przygotowywanego corocznie z inicjatywy ONZ), najszczęśliwsze narody to Duńczycy, Norwegowie, Szwajcarzy, Holendrzy i Szwedzi. USA znalazły się na 11., a Niemcy na 14. miejscu listy. O lokacie decyduje szereg czynników mających sprawiać, że w danym kraju żyje się szczęśliwie. Inne rankingi o podobnym profilu są zbliżone – wskazują te same państwa.

Zatem to nie zamożność decyduje o zadowoleniu z życia poszczególnych społeczeństw. Tu pojawia się intrygujące pytanie: co zatem jest najważniejsze? A z perspektywy państwa: jak uszczęśliwiać ludzi? To pewnie w olbrzymiej mierze kwestia indywidualna. Ale gdy się wgryziemy w szczegóły – można wyodrębnić choćby kilka czynników, które zdają się w tym kontekście bardzo istotne. Budują bowiem zaufanie do państwa, wzmacniają relacje międzyludzkie, każdemu z nas ułatwiają życie w sprawach codziennych i wyjątkowych.

Niektóre z tych czynników, które przytaczam poniżej, należy potraktować jako punkt wyjścia do dyskusji. Zwłaszcza że nie tylko o szczęśliwość narodów tu chodzi, lecz ich zdolność do przedsiębiorczości, o warunki do tworzenia kreatywnych rozwiązań i innowacji. Łącznie – z wysokim PKB – przynieść mogą, jak się zdaje, wymierne efekty.

Zostań mistrzem zarządzania sobą »

Co tak naprawdę jest ważne?

Kultura

Już dawno przestała być czym ekskluzywnym, dodatkowym, stanowiąc w dojrzałych państwach Zachodu jedną z kluczowych przestrzeni, w których w ogóle możliwa jest debata na temat najbardziej istotnych kwestii społecznych. Sztuka zaangażowana bywała zwykle spychana na margines, tworząc alternatywę – symboliczny „off”. Dziś się to mocno zmienia i najważniejsze zjawiska w kulturze i sztuce stają się głównym nurtem – sztuką krytyczną wobec zastanych relacji społecznych, zjawisk w przestrzeni publicznej. Mający niedawno premierę nowy spektakl Krystiana Lupy (Teatr Polski we Wrocławiu) jest znakomitym tego przykładem – uderza w relacje między twórcą a instytucją (reżyser/aktor a teatr/urząd finansujący). Przywołać tu warto również olbrzymi dorobek Christopha Schlingensiefa, który dokonał niebywałej rewolucji w pojmowaniu i znaczeniu kultury. A głośna dyskusja zaczęła się, zanim doszło do premiery. Doświadczenia społeczeństw Zachodu, a także – co istotne – poszczególnych miast, zwłaszcza europejskich – dowodzi, że to kultura determinuje kreatywność całych społeczeństw.

Miejscy aktywiści

Rośnie znaczenie oddolnych ruchów, powstających w największych aglomeracjach miejskich (bądź ich dzielnicach), przeważnie specjalizujących się w wąskich dziedzinach (np. ochrony zabytków bądź „zielonych” enklaw) albo działających na rzecz aktywizacji mieszkańców. Jedną z dobrych praktyk w Polsce stały się budżety partycypacyjne (których wartość, choć wciąż niewielka, z roku na rok rośnie).

Rozwarstwienie społeczne

Bogactwo narodu wcale nie musi sprzyjać sprawiedliwej dystrybucji dóbr. Wiele zależy od modelu państwa, doświadczeń lokalnych, trwałości więzów międzyludzkich oraz kondycji społecznej oraz ekonomicznej państwa. Indeks Giniego (czyli wskaźnik nierówności społecznych) może zaskakiwać; blado w skali globalnej wypadną bowiem Stany Zjednoczone, w Europie zaś Portugalia, ale i w wielu innych krajach (również z czołówki rankingu PKB) różnice między zamożnymi a biednymi są znaczące. W 2012 roku 1% najbogatszych Amerykanów było w posiadaniu przeszło 19% PKB w USA. Poprzednio taka sytuacja miała w Stanach miejsce w 1928 roku. W kontekście sytuacji w Polsce – warto zajrzeć do Diagnozy Społecznej .

Opieka państwa

Kryzys z 2008 roku wstrząsnął całym światem i sprowokował na nowo dyskusję o modelowym przykładzie gospodarki i państwa oraz relacjach między obu sferami. Na nowo odżył duch Johna Maynarda Keynesa. Na ile państwo może/powinno ingerować w rynek bądź go regulować? W jakim stopniu zarządzać redystrybucją dóbr? To pytania, które wciąż padają i tematy, na które żywo się dyskutuje. Warto w tym kontekście przywołać niezwykle ważną publikację „Nowa normalność. Jak wygrywać w zmiennym i złożonym otoczeniu biznesowym” (HBRP nr 113‑114, lipiec‑sierpień 2012). A także wykłady i publikacje profesora Uniwersytetu Harvarda, Michaela Sandela, na temat granic urynkowienia usług i etyce w biznesie oraz pojęcia sprawiedliwości we współczesnym świecie. Rafał Woś – autor książki „Dziecięca choroba liberalizmu”) - z kolei rozprawia się z praktyką liberalnej gospodarki w Polsce ostatniego ćwierćwiecza.

Partnerstwo

Coraz istotniejszą rolę odgrywa partnerstwo między instytucjami naukowymi i szkolnictwem a biznesem. W Polsce od pewnego czasu mamy do czynienia ze strategicznym działaniem uczelni wyższej z przedsiębiorstwem, które poszukuje innowacyjnych rozwiązań, przeznacza środki na badania i rozwój, i zleca te zadania przygotowanym do tego placówkom. Coś, co na Zachodzie działa na dużo większą skalę i w polskich warunkach wymaga nadrobienia. Z tego typu kooperacji rodzą się unikalne projekty i produkty, naukowcy mogą wykorzystywać swój potencjał w praktyce, a studenci – otrzymują możliwość rozwoju i zatrudnienia w biznesie, który stawia na innowacje.

To subiektywny wykaz, zarys zaledwie czynników, które w mojej opinii mogą budować trwałe relacje społeczne (w niektórych wypadkach odbudowywać je od podstaw), wskrzeszać kreatywność, zwiększać zadowolenie z życia. Z zastrzeżeniem, że uszczęśliwiać ludzi wbrew ich woli – na siłę – to również nic przyjemnego.

Krzysztof Ratnicyn

Redaktor naczelny StrategiaLean.pl. Wcześniej redaktor "Harvard Business Review Polska", magazynów "Brief" i "Marketing&More" oraz dziennikarz Polskapresse.

Polecane artykuły


Najpopularniejsze tematy