Współpraca dla samej współpracy nie ma sensu. Ale jest nieoceniona, gdy trzeba się uporać ze złożonymi problemami o nieoczywistych rozwiązaniach. Jak zespołowo stawiać czoła trudnym wyzwaniom, a także dlaczego należy skończyć z udawaniem współpracy i „zgadywatonami”, opowiada Gretchen Anderson, doświadczona konsultantka, autorka książki Sztuka współpracy. Rozmawia Joanna Koprowska.
Motto Sztuki współpracy brzmi: Jeśli chcecie iść szybko, idźcie sami. Jeśli chcecie dojść daleko, idźcie z kimś. Czy mogłaby pani rozwinąć tę myśl?
Zawsze mówię, że jest wiele powodów, by współpracować. Jednak jeśli umiesz coś zrobić samodzielnie, nie wahaj się ani chwili. Współpraca dla samej współpracy nie ma sensu. Jeśli jednak chcesz dojść daleko, dotrzeć do mniej oczywistych miejsc, będziesz potrzebować zespołu. Tak jak na pustyni potrzebujesz ekipy, aby przetrwać, tak i w biznesie warto otaczać się ludźmi, którzy cię wesprą. Dzięki temu osiągniesz coś nowego, trudnego lub innego niż dotychczas.
Jednak dziś często chcemy iść szybko i dojść daleko. Da się to pogodzić?
Kto idzie sam, w dodatku szybko, może nie trafić do celu. Wtedy trzeba zawrócić i zacząć od początku. Ludzie często myślą, że osiągną coś szybko już za pierwszym razem. Zajmuję się zarządzaniem od dawna i mogę przestrzec, że dzieje się tak niezmiernie rzadko.
Pani zdaniem współpraca pomaga szczególnie w czterech kwestiach: oswajaniu złożoności, walce z niejasnością, osiąganiu zgody i angażowaniu pracowników. Wszyscy potrzebujemy współpracować z innymi, ale często nie zdajemy sobie sprawy, jak wiele przeszkód trzeba przy tym pokonać. Co przede wszystkim utrudnia nam współpracę?
Po pierwsze, w wielu korporacjach mamy do czynienia z silosami talentów. Ciężko jest współpracować w takim systemie. Cele przydziela się nam oddzielnie, jesteśmy indywidualnie wynagradzani i oceniani. Wielu menedżerów zastanawia się, jak rozdzielić zasługi za sukces pomiędzy członków zespołu...