O ile 2021 rok był okresem, kiedy to koncepcja ESG (skrót od angielskiego wyrażenia environmental, social, and governance; ład środowiskowy, społeczny i korporacyjny) na dobre rozgościła się w świecie finansów, o tyle rok 2022 przyniósł pewne zawirowania. I wszystko wskazuje na to, że 2023 rok będzie dla ESG jeszcze trudniejszy.
Zanim zaczniemy zastanawiać się, dlaczego tak się dzieje, doprecyzujmy terminologię. ESG to nie to samo co zrównoważony rozwój i zrównoważone gospodarowanie zasobami (sustainability). ESG, czyli ład środowiskowy, społeczny i korporacyjny, to podejście do selekcji spółek pod kątem inwestycyjnym oceniające wpływ, jaki mają na nie czynniki środowiskowe i społeczne (a także weryfikujące jakość mechanizmów ładu korporacyjnego, dzięki którym przedsiębiorstwo może skutecznie zarządzać ryzykiem i wymaganiami w tych dwóch obszarach). Tymczasem koncepcja zrównoważonego rozwoju jest znacznie szersza i koncentruje się na roli, jaką firma odgrywa w społeczeństwie, na kreowaniu wartości poprzez zarządzanie wpływem (zarówno pozytywnym, jak i negatywnym) jej działalności na ludzi i środowisko, a także na konsekwencjach działań tej firmy dla szerokiego kręgu interesariuszy.
Idei inwestowania zgodnie z kryteriami ESG przeciwstawiają się obecnie dwa trendy. Pierwszym z nich, głównie w Stanach Zjednoczonych, jest ruch „anti‑woke” występujący przeciwko woke culture, czyli kulturze przebudzonych, oświeconych w kontekście sprawiedliwości środowiskowej i społecznej. Pewni prawicowi gubernatorzy i prokuratorzy generalni wyrażają swoje niezadowolenie z zachowania inwestorów, którzy, na przykład, postawili sobie za cel zbudowanie zeroemisyjnego portfela. Mówią o nich, że są „postępowcami” i że „kierując się pobudkami politycznymi, godzą w wolny rynek i rodzinę”. Niektóre stany w USA z hukiem wycofują swoje pieniądze z nawet największych firm inwestycyjnych, między innymi BlackRock (chociaż strata miliardów raczej nieszczególnie zaniepokoi graczy mających w zarządzaniu aktywa warte biliony).
Nazywanie inwestorów wiernych koncepcji ESG „postępowcami” jest absurdem i nadaje się na odrębną, dłuższą dyskusję. Ale pozwolę sobie zacytować wypowiedź prezesa BlackRock, Larry’ego Finka, na ten temat: „Kapitalizm interesariuszy nie ma nic wspólnego z polityką. To nie jest program ideologiczny ani ruch społeczny. To nie są żadni przebudzeni. To jest kapitalizm motywowany wzajemnymi korzyściami w relacjach między firmą, jej pracownikami, klientami, dostawcami i społecznościami, które zapewniają tej firmie rozwój”. Niestety Fink jest teraz atakowany ze wszystkich stron, a nawet oskarżany o greenwashing. Ale w jednej fundamentalnej kwestii akurat się nie myli: zadowalanie interesariuszy i dbanie o wspólne interesy, w tym o naszą planetę, jest obecnie receptą na kreowanie wartości. To się po prostu opłaca. Nie wolno lekceważyć wpływu motywowanych politycznie ataków na zachowanie spółek. Przykładowo, firma inwestycyjna Vanguard, niedawno w obliczu takich nacisków wycofała się z globalnego porozumienia w sprawie inwestowania w aktywa neutralne węglowo. Jak donosi agencja Reuters, był to efekt „presji ze strony amerykańskich republikańskich senatorów”. A im bliżej kolejnych wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych (pomocy!), tym bardziej atmosfera będzie się podgrzewać. Jednak ruch na rzecz zrównoważonego rozwoju nie zostanie całkowicie zatrzymany, bo ma już zbyt silne fundamenty.
Zadowalanie interesariuszy i dbanie o wspólne interesy, w tym o naszą planetę, jest obecnie receptą na kreowanie wartości. To się po prostu opłaca.
Mamy też do czynienia z drugą siłą. Coraz głośniej w świecie inwestowania słychać głosy sceptyków. Kwestionują oni stosowanie wskaźników ESG i zastanawiają się, czy fundusze ESG faktycznie będą osiągać lepsze wyniki niż „zwykłe” fundusze. Przez kilka lat poprzedzających pandemię oraz w czasie jej trwania fundusze ESG faktycznie radziły sobie lepiej. Ale w 2022 roku już tak nie było. Głównym czynnikiem determinującym obie wspomniane tendencje jest duży udział spółek technologicznych w tych funduszach, a na początku pandemii sektor technologiczny doświadczył wielkiego boomu, po którym nastąpiły spadki.
Zważywszy na brak racjonalności i przewidywalności nierozerwalnie związany z rynkiem akcji, pytanie, czy coś „osiąga lepsze wyniki”, jest nieadekwatne, zwłaszcza kiedy analizujemy krótki okres. A w dodatku tego samego pytania nie zadaje się wcale w odniesieniu do innych strategii inwestycyjnych. Żaden nowy fundusz skoncentrowany na spółkach z sektora technologii lub ochrony zdrowia nie musi udowadniać, że będzie zawsze osiągał lepsze wyniki niż reszta. Jedyne, co z dużą dozą pewności i konsekwentnie radzi sobie lepiej niż fundusze indeksowe podążające za rynkiem, to… No cóż, niczego takiego nie ma.
Ale pytania i wątpliwości dotyczące ESG nie ucichną, między innymi dlatego, że duża część społeczności inwestorskiej nadal tej koncepcji nie rozumie. W zeszłym roku pewien menedżer z banku HSBC oznajmił, że „całe to ESG to jakaś ściema”, a co ciekawe był w tej organizacji dyrektorem do spraw zrównoważonych inwestycji. Niedługo potem już nie zajmował tego stanowiska. Niedawno w „Financial Times” ukazał się artykuł odzwierciedlający pewien głęboko zakorzeniony w świecie finansów pogląd. Autorzy stwierdzili, że „w 2023 roku altruizm inwestorów… ustąpi miejsca twardym zyskom”.
Panuje przekonanie, że kryteria ESG w inwestowaniu są li tylko przejawem filantropii. Ale tam naprawdę nie ma mowy o żadnym altruizmie. Świadomi inwestorzy wiedzą, że oceniając aktywa przez pryzmat ESG, zyskują krytyczne spojrzenie na ryzyko w danym biznesie i są w stanie lepiej ocenić, czy analizowana spółka jest „odporna” bądź gotowa na niskowęglową przyszłość. Autorzy wspomnianego artykułu w „Financial Times” przytaczają także mocno już wyświechtany argument Miltona Friedmana, jakoby podstawowym celem przedsiębiorstwa było służenie interesom udziałowców. Gdyby ruch na rzecz ESG nagle zniknął, wielu inwestorów, spore grono członków zarządów spółek, a także, jak się okazuje, niektórzy dziennikarze finansowi – wszyscy oni odetchnęliby z ulgą. Uznaliby, że wreszcie wszystko wróciło do normy i można znowu zająć się robieniem biznesu.
W tym tkwi fundamentalna sprzeczność. Zrównoważony rozwój to właśnie jest biznes. I to dobry. A siły stojące u jego podstaw nie cofną się. Realne działania na rzecz tej idei – a nie tylko wypełnianie niekończących się kwestionariuszy ESG – nie ustaną. Firmy obierające strategię zgodną z priorytetami zrównoważonego rozwoju będą nieustannie dążyły do neutralności węglowej, poszanowania praw człowieka w całym swoim łańcuchu dostaw, innowacyjnych produktów i usług, by zadowolić klientów dokonujących bardziej zrównoważonych wyborów. Będą też zabiegać o zaangażowanie pracowników oraz innych interesariuszy w realizację misji i celu, współpracę z partnerami nad rozwiązywaniem wspólnych problemów i o wiele, wiele więcej.
Zrównoważony rozwój to jest biznes, i to dobry, a siły stojące u jego podstaw nie cofną się.
Patrząc na to wszystko z perspektywy czasu, widzimy bez cienia wątpliwości, że poparcie dla zrównoważonego rozwoju rośnie. Przykładowo, w 2022 roku odsetek spółek z indeksu S&P 500, które uwzględniają parametry ESG w swoich planach wynagrodzeń, wzrósł do 70% z poziomu 57% w roku poprzednim. Z kolei najszybszy wzrost popularności odnotowały wskaźniki związane ze śladem węglowym oraz różnorodnością i włączaniem.
Ten skok nie jest chwilową modą i nie stoi za nim medialny szum. Fundamentalne czynniki leżące u podstaw tych zmian — potężne, wszechogarniające trendy — są jak najbardziej realne, nieuchronne i przybierają na sile. Po pierwsze, obecność ludzi na ziemi jest zagrożona, zwłaszcza przez zmiany klimatyczne i nierówności, a w dodatku te problemy pociągają za sobą realne koszty zarówno dla przedsiębiorstw, jak i społeczeństw. Za bezczynność będziemy zresztą płacić coraz więcej. Po drugie, koszt podjęcia działań bardzo mocno się obniżył, zwłaszcza w sektorach czystej energii i transportu. Po trzecie, być może najważniejsze, zmieniają się normy. Interesariusze, w szczególności młode pokolenia konsumentów i pracowników coraz częściej oczekują, że biznes zacznie coś robić. To są gigatrendy, które owocują zwiększonym zainteresowaniem tematyką sustainability. Kiedy do głosu dochodzą nowe normy i wartości społeczne, trudno je uciszyć.
Od dwudziestu lat pracuję na styku świata biznesu i społeczeństwa. Byłem świadkiem wzlotów i upadków zainteresowania kwestiami środowiskowymi oraz społecznymi. Ale wyzwania, przed jakimi stoimy teraz, nie są już teorią, na temat której możemy się spierać. One są rzeczywistością, a młode pokolenia, coraz bardziej aktywne na rynku pracy, są tego świadome. Idea ESG będzie głośno ośmieszana dla korzyści politycznych i lekceważona przez sfrustrowanych nią inwestorów, ale wysiłki na rzecz lepszej przyszłości nie przestaną się intensyfikować.