Koniec starego roku i początek nowego skłaniają do refleksji nad właściwością podejmowanych działań i wyborów życiowych. Skłaniają do oceny tego, co było i do określenia tego, co być powinno. Do głosu dochodzą wówczas argumentyi wartości, które na co dzień spychane są na drugi plan. Jednym z dylematów, z którymi stykają się w takich chwilach menedżerowie, jest to, czy dążąc do zysku, muszą przekraczać granice etyczne i jak daleko mogą je jeszcze przesuwać. Czy powinni mieć poczucie winy za decyzje biznesowe, które uderzają w innych ludzi? A może zwolnienia lub łapówki za nieopóźnianie procesu urzędowego są po prostu częścią biznesu?
W powszechnej opinii, w tym wśród menedżerów, przeważa pogląd, że biznes i etyka z definicji się wykluczają i że w biznesie trzeba zdecydowanie postawić na to pierwsze. Tymczasem ojciec Maciej Zięba z zakonu dominikanów przekonuje, że traktowanie biznesu i etyki jako przeciwieństw jest pułapką kulturową, w którą wpadają teologowie, intelektualiści i zwyczajni ludzie od 2000 lat. Pojęcia te nie stały bowiem nigdy wobec siebie w faktycznym konflikcie, a ich przeciwstawianie wynika z nieporozumień, jakie nagromadziły się w relacjach między światem biznesu a światem duchownym na przestrzeni 20 wieków. Ojciec Zięba wskazuje, skąd wzięły się i jak ewaluowały te wzajemne uprzedzenia i nieporozumienia, i jak te dwa światy mogą ze sobą współistnieć. Opowiada przy tym o zysku i pieniądzach bez dogmatu, podsuwając menedżerom proste i praktyczne rady.