Stefan Symotiuk przekonuje w Kulturze, cywilizacji, barbarzyństwie: Polifonia nie zakłada i nie implikuje „komunikacyjności”. Choć mawia się o muzyce, iż jest „rozmową instrumentów”, to w istocie jest ona równie dobrze zgromadzeniem solowych popisów. Łatwo o polifonię – niełatwo o „dialog”. Współistnienie – istnienie obok siebie i po sobie – nie wystarczy do określenia związku.
Blogosfera jest zjawiskiem wciąż względnie nowym i młodym, ale można chyba uznać, że to jeden z najciekawszych i najbardziej wpływowych fenomenów medialnych ostatnich dwóch dekad. Trudno jednoznacznie stwierdzić, komu przysługuje miano pierwszego blogera (czy jest nim John Berger, czy może Dave Winer?) albo ustalić, ile faktycznie blogów prowadzonych jest dziś na całym świecie (liczba ta oscyluje pomiędzy 150 a 200 milionami). Trudność ta wynika przede wszystkim z braku jednej, powszechnie przyjmowanej definicji. Zaś spory na temat tego, co jeszcze jest blogiem, a co już nim nie jest, zaostrzają się wraz z rozwojem technologii i pojawiających się wciąż nowych form internetowej komunikacji (mikroblogi, fotoblogi, wideoblogi).
Czym jest blogosfera?
Blogosfera w kontekście podziału na komunikację masową i indywidualną wydaje się być zupełnie nową jakością – hybrydą łączącą możliwości mediów mainstreamowych (zasięg, potencjał dotarcia do szerokich grup odbiorców, siła wpływu, popularność wybranych tematów) z intymnością i szczerością (w tym również subiektywnością czy stronniczością) głosu osobistego. I to właśnie ta umasowiona subiektywność wydaje się tu najciekawsza.
Zgodnie z wynikami badań publikowanych jakiś czas temu przez Technorati.com w strukturze blogosfery wyodrębnić można kilka głównych segmentów ze względu na intencje twórców i charakter prezentowanych treści:
Ponad 60% prowadzonych blogów to działalność czysto hobbystyczna prowadzona bezinteresownie w ramach pasji i osobistych… zainteresowań.
Niecałe 20% blogosfery to tak zwani profesjonaliści – blogi tworzone głównie w celach zarobkowych (choć kwestia realnych wynagrodzeń czy wpływów z reklamy pozostawia według ich twórców wiele do życzenia).
Pozostałe, mniej znaczące liczebnie grupy to blogi korporacyjne – pisane w ramach obowiązków zawodowych oraz blogi przedsiębiorców czy właścicieli firm promujących w ten sposób swoje produkty i usługi.
Przede wszystkim pasja
To właśnie charakter hobbystyczny czy wręcz pasjonacki stanowi jednocześnie o charakterze i sile blogosfery, a blogi zakładane i prowadzone w sposób spontaniczny, przypadkowy czy nieregularny stanowią najliczniejszą reprezentację. Osobiste i amatorskie – prowadzone bez intencji monetyzacji treści – pozwalają ich autorom w sposób nieskrępowany dzielić się własnymi opiniami, wiedzą czy osobistym doświadczeniem. Jak przyznają sami blogerzy, samo prowadzenie blogu staje się dla nich również swoistym narzędziem samodyscypliny – zmusza do większego zaangażowania, pogłębiania wiedzy czy poszukiwania nowych informacji w danym obszarze zainteresowań.
Komunikacja i autorefleksja
Inną funkcją blogu jest komunikacja i budowanie relacji. Blogerzy przyznają też, że ważną motywacją do pisania (poza osobistą satysfakcją) jest możliwość pozostawania w kontakcie lub poznawania ludzi myślących podobnie jak oni sami czy też podzielających podobne zainteresowania.
Blog prowadzony przez dłuższy czas staje się więc niejako przy okazji narzędziem autorefleksji. Podobnie jak dziennik czy diariusz pozwala śledzić zmianę lub progres, nabierać dystansu do własnych opinii, postaw czy przekonań – utwierdzać się w nich lub zmieniać je, rewidować lub krystalizować poglądy. Nic też dziwnego, że zapytani o najbliższą przyszłość blogerzy przyznają, że przede wszystkim zamierzają: blogować częściej, rozwijać wybrane wątki, o których piszą lub… wydać książkę.
Tematyka prowadzonych blogów jest mocno zróżnicowana i wśród najczęściej używanych tagów znaleźć można zarówno tematy bardzo ogólne (komentarze do aktualnych wydarzeń i newsów medialnych, biznesu, polityki, świata mody, rozrywki, technologii), jak i bardzo konkretne i szczegółowe (Apple, iPhone, Android, Google, software itp.).
Blogerzy pełnią przy tym najróżniejsze role i funkcje społeczne – występują z pozycji literatów, kronikarzy wydarzeń, dziennikarzy, reporterów czy redaktorów treści. Dla swoich odbiorców mogą być nauczycielami, mentorami, buntownikami, błaznami albo terapeutami. W kontekście urynkowienia stają się ekspertami, doradcami, pośrednikami czy akwizytorami – w tym ostatnim przypadku stają się nimi nawet zupełnie nieświadomie, spontanicznie zachwalając konkretne firmy, marki i produkty.
Karnawalizacja
Zarówno pod względem różnorodności treści, samej ich formy czy mnogości pełnionych ról blogosfera konsekwentnie realizuje swój niepisany postulat wolności wypowiedzi. To właśnie bogactwo i różnorodność głosów, swoboda w ich wyrażaniu, polemice czy komentarzu stanowią główną wartość tętniącego życiem szerokiego nurtu blogosfery. Wolność ta staje się mocno niewygodna dla polityki jednogłosu. O tym, że może być niebezpieczną siłą, którą za wszelką cenę należy stłumić i zdusić, przekonało się już wielu dysydentów. Poważne kłopoty ściągnął kiedyś na siebie np. birmański aktywista Nay Phone Latt, którego blog okazał się narzędziem wywoływania publicznego niepokoju, a nie tak dawno głośna była sprawa autora jednego z najpopularniejszych w Rosji blogów – Aleksieja Nawalnego.
Blogosfera konsekwentnie realizuje swój niepisany postulat wolności wypowiedzi
Blogosfera kwestionuje zastany status quo i to nie tylko w wymiarze politycznym. Blogerzy bezustannie tworzą alternatywę do głosu głównych, dominujących mediów masowych, oferując własne wersje różnych prawd. Nie uznają przy tym oficjalnych autorytetów i hierarchii, a w ich miejsce proponują własne. Odrzucają oficjalny dyskurs, kpiąc na przykład z dominującego języka, używanych kodów czy bezlitośnie obnażając ukryte intencje. Kwestionują zastany porządek, ład i nakazy, wprowadzając własne (zmienne i płynne) reguły i zasady. Omijają rygory panujące w ustanowionych formach wypowiedzi, żonglując konwencjami i stylami. Wszystko to przypomina Bachtinowską karnawalizację – wywracanie świata do góry nogami w sytuacji, gdy stary porządek odszedł już w niebyt, a nowy jeszcze nie zdążył zaistnieć.
Karnawalizacja blogosfery przejawia się praktycznie w każdym jej twórczym aspekcie. Jest tu więc miejsce na wielostylowość i wymieszanie gatunków, sąsiadujące ze sobą wulgarność i wzniosłość. Często pojawia się celowe zaprzeczenie powagi, elementy parodii, komizmu, profanacji czy wręcz degradacji. Podział na widzów i wykonawców zostaje zupełnie zniesiony. Do tego zaś dochodzi przerysowanie i ekstrawagancja. Maski tworzone i zakładane przez uczestników blogowego karnawału są przesadnie wyraziste, jaskrawe, krzykliwe i pstrokate. Pełnią przy tym różne role – zwracając uwagę publiczności, mogą jednocześnie zakrywać pierwotne intencje.
Wielogłos blogosfery
Z blogosferą kojarzy się również inne pojęcie analizowane przez Bachtina – jest nim polifoniczność. Złożona, niejednorodna i często podzielona zbiorowość blogosfery nie ma w zasadzie żadnego wspólnego mianownika, a relacja dialogu jest tu sytuacją wyjątkową. Wielogłos blogosfery, nadrzędna tolerancja dla równoprawności wypowiedzi reprezentujących wielość ścierających się tu motywacji, opinii, ideologii i światopoglądów idzie w parze z akceptacją hałaśliwości, wielowątkowości i przypadkowości. Sytuacja taka tworzy warunki dla szczególnej formuły komunikacji, w której celem nadrzędnym staje się często (i paradoksalnie) samo nie‑porozumienie oraz sposób dążenia w tym kierunku i osiągania takiego stanu.
Blogosfera z jednej więc strony zachęca do otwartości na cudze słowo, do którego można nawiązać, zacytować je, odnieść się do niego we własnej wypowiedzi, po swojemu zinterpretować czy przetworzyć. Z drugiej strony wymusza i premiuje dialektyczność, kiedy zajęcie odmiennego stanowiska, skrajnej pozycji albo reakcja krytyczna wydają się cenniejsze niż sam dialog…
Polskie podwórko
Obserwując rozwój rodzimej blogosfery i zachodzące w niej zmiany, zauważyć można coraz więcej podejmowanych prób jej standaryzowania czy profesjonalizowania. Jest to w dużej mierze ruch oddolny – podejmowany przez część samych twórców, którzy starają się wówczas występować w roli reprezentantów całej społeczności. Na spontaniczny, nieformalny, amatorski i hobbystyczny charakter prowadzonych działań nakładane są więc na przykład klisze zapożyczone ze sposobów funkcjonowania komercyjnych mediów masowych (statystyki czytelnictwa lub oglądalności, skuteczność dotarcia do określonych odbiorców, potencjał reklamowy itp.).
Próby regulacji czy wprowadzania miękkiej kontroli, standardów opisujących sposoby publikowania treści (włącznie z próbami określania czegoś w rodzaju etosu) mogą też świadczyć o tym, że blogosfera wchodzi w fazę instytucjonalizacji. Konferencje, rankingi, konkursy czy nawet poradniki kierowane są już nie tylko do osób od dawna publikujących samodzielnie własne treści, ale też do tych, którzy dopiero zamierzają zająć się tym specyficznym rodzajem działalności.Nabywane w ten sposób kompetencje miałyby zawczasu pozwalać na redukcję ryzyka i równoważenie bilansu potencjalnych zysków i kosztów.
Korzyści z bycia blogerem
Możliwe do osiągnięcia korzyści (na przykład materialne czy te w postaci popularności albo prestiżu) mogą być tu zestawione z kosztami w postaci podejmowanego wysiłku (oczekiwana produktywność, poświęcony czas) czy kosztami społecznymi, np. tymi w postaci symbolicznych sankcji (braku aprobaty lub nadmiernej krytyki). Samorealizacja, autentyczność czy pasja schodzą wówczas na drugi plan.
Podejmowany w sposób świadomy wybór realizacji pewnej profesji wiąże się z akceptacją i przyjęciem określonego zespołu zachowań i praktyk uznawanych przez środowisko. Unifikacja i konformizm – będące konsekwencjami działania mechanizmów instytucjonalizujących – wywołują z kolei dezaprobatę i niechęć wśród tych, którzy chcą wyrażać swoje opinie i publikować treści w sposób dowolny, odformalizowany czy nieskrępowany narzucanymi z zewnątrz konwencjami. Dostępne dla nich strategie to rezygnacja, dystansowanie się wobec blogosfery jako takiej wraz z całą jej normalizacją i etykietyzacją, poszukiwanie innych, własnych przestrzeni, nisz i form wyrazu albo też próba forsowania norm alternatywnych w stosunku do tych dominujących.
Blogosfera to zatem wielość i bogactwo równoprawnych głosów indywidualnych. I nawet jeśli ta mnogość i różnorodność sprowadza się często do nieznośnej kakofonii, to właśnie w tym pełnym improwizacji jazgocie i dysharmonii zawiera się cała siła i żywotność blogosfery.
Bez sensu? Być może. Ale kto powiedział, że blogowanie powinno mieć jakiś sens?
Wolność i… biznes?
Dlaczego piszę o tym w tym miejscu? Cóż, Blogi Liderów Biznesu HBRP są chyba naturalnym wyborem i punktem styku obu światów. W blogosferze faktycznie jest wiele miejsca dla biznesu, a biznes może korzystać z bogactwa komunikacyjnego blogosfery. Otwartość blogosfery to wręcz zaproszenie dla firm, by korzystały z tego potencjału – zarówno z perspektywy komunikacji z klientami, współpracy z nimi przy tworzeniu wartości, jak i poszukiwania poprzez blogi nowego sposobu docierania do nich.
Jednak kiedy przyjrzymy się temu bliżej, okazuje się, że obecnie blogosfera reprezentuje wartości zupełnie przeciwstawne do tych, które wciąż żądzą organizacjami Organizacje dążą do efektywności, policzalności, kontroli, koordynacji, standaryzacji, konkurencyjności, monitoringu itp. Konflikt jest tu naturalnym skutkiem. Przeszedł on już dawno z fazy nieufności, podejrzliwości i „zimniej wojny” w fazę wyboru: frontalna konfrontacja lub pokojowa koegzystencja. Czy jednak ktoś tu wygrywa? Czy ktoś w ogóle może wygrać? Tak, jedni i drudzy, kiedy zaczynają współpracować, zaczynają też rozumieć, a także po części przyjmować swoje odmienne punkty widzenia. To właśnie różnorodność jest siłą blogosfery, ale i biznesu, i to właśnie na tym mogą budować. Wspólnie.