Styl żurawia, modliszki albo kota – który stosujesz na co dzień? Jesteś mistrzem kung‑fu w rynkowej walce? A może wierzysz jedynie w niezmienne prawa popytu i podaży?
Bruce’a Lee nie trzeba chyba nikomu przedstawiać był chińskim mistrzem sztuk walki, który spopularyzował kung‑fu i stał się gwiazdą, zaś później zyskał status ikony popkultury. Jest również inspiracją dla marketerów, jednak nie ze względu na iście hollywoodzki charakter jego historii zakończonej tragiczną śmiercią. Dlaczego więc?
Marketing to w gruncie rzeczy sztuka walki o klienta. Niestety wielokrotnie postrzega się go jako dział firmy odpowiedzialny wyłącznie za reklamę. Kung‑fu z kolei często sprowadza się do skojarzeń z prostą, fizyczną siłą. W obu przypadkach padamy ofiarą stereotypów, ale z drugiej strony zyskujemy okazję do spojrzenia na obie dziedziny z innej perspektywy.
Marketingowa walka
Reklama jest tylko jednym z wielu elementów składających się na obszar odpowiedzialności marketingu. Z kolei jeśli chodzi o kung‑fu, samo słowo oznacza po chińsku osiągnięcie wysokiego poziomu umiejętności w jakiejś dziedzinie, wykonywanie zadania lub pracy w bardzo dokładny sposób. Wiąże się z precyzją i starannością w dbaniu o szczegóły (sama sztuka walki to po chińsku wushu).
Marketing i kung‑fu, a w zasadzie wushu, łączy wiele istotnych cech. Jedno i drugie, jako sztuki walki, wymaga nie tylko sprawności operacyjnej, ale przede wszystkim wiedzy i dobrego przygotowania, czyli w gruncie rzeczy orientacji strategicznej. Dlatego, aby odnieść sukces na rynku, kluczowe okazuje się dążenie do celów przy pomocy dostępnych zasobów i narzędzi, w tym przypadku: zaawansowanej analityki, scenariuszy i symulacji działania oraz umiejętności korzystania z różnych modeli konkurowania. W wushu odpowiednikiem powyższych jest znajomość praw anatomii, fizjologii i biomechaniki ruchu, czyli w gruncie rzeczy big data żywego organizmu.
Kung‑fu to nie tylko siła, ale rozwój w różnych dziedzinach
Zmierz się z mistrzem
Obie dyscypliny jako sztuki walki wykorzystują atak, unik, obronę oraz słabości przeciwnika. W obu dyscyplinach, jeśli umiejętnie stosuje się technikę i umiejętności przewidywania, mniejszy przeciwnik może pokonać większego od siebie. Obie dyscypliny potrzebują też nieustannego ćwiczenia i doskonalenia, bo co chwila pojawia się ktoś, kto chce zmierzyć się z aktualnym Bruce’em Lee. Czytelnikom HBRP życzę, aby jak najczęściej mieli okazję stanąć naprzeciw mistrza.
PS Michałowi Derlickiemu dziękuję za konsultacje merytoryczne w dziedzinie wushu.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Jak zainteresować klienta? »