Najpopularniejsze tematy:

Premium

Materiał dostępny tylko dla Subskrybentów

Nie masz subskrypcji? Dołącz do grona Subskrybentów i korzystaj bez ograniczeń!

Jesteś Subskrybentem? Zaloguj się

Premium

Subskrybenci wiedzą więcej!

Nie masz subskrypcji? Dołącz do grona Subskrybentów i korzystaj bez ograniczeń!

Wybierz wariant dopasowany do siebie!

Jesteś Subskrybentem? Zaloguj się

X
Następny artykuł dla ciebie
Wyświetl >>
Aleksander Doba: realizacja ambitnych zadań przynosi autentyczną satysfakcję

Mając ponad 60 lat, dwukrotnie samotnie przepłynął kajakiem Ocean Atlantycki – najpierw w najwęższym, potem w najszerszym miejscu. Za pokonanie 12 tysięcy kilometrów oceanu pomiędzy wybrzeżami Europy i Ameryki Północnej otrzymał tytuł Podróżnika Roku 2015 National Geographic. Jak wyjaśnia, dokonał tego, by ludzie nie bali się marzyć. Jego zdaniem, realizacja tylko naprawdę ambitnych zadań przynosi autentyczną satysfakcję. Rozmawiał Mateusz Żurawik.

Aleksander Doba zmarł 22 lutego 2021 r. Cześć Jego pamięci!

Skąd wziął się pomysł na przepłynięcie oceanu?

Zawsze określam siebie jako kajakarza turystę. Staram się pływać po nowych, nieznanych dotąd trasach i w Polsce powoli zaczyna mi ich brakować. W pewnym momencie zacząłem pływać po morzu, coraz dalej i dalej, stale podnosząc poprzeczkę. Wreszcie postawiłem sobie znacznie ambitniejsze zadanie – przepłynięcie Atlantyku. Przede mną udało się to zaledwie trzem kajakarzom, choć trzeba zauważyć, że startowali z wysp i lądowali na wyspach, a więc faktycznie nie pokonali pełnego dystansu. Tymczasem ja postanowiłem przepłynąć z kontynentu na kontynent. Udało mi się i dzięki temu można uznać, że jestem pierwszym człowiekiem w historii, który samotnie przepłynął kajakiem cały Ocean Atlantycki.

Ale to nie był koniec marzeń o większych dystansach?

Kiedy po raz pierwszy wymyśliłem ambitny cel przepłynięcia Atlantyku, wydawało mi się to sporym przedsięwzięciem. Ale po ukończeniu wyprawy doszedłem do wniosku, że mógłbym dokonać czegoś większego, bo przecież przepłynąłem ocean tylko w jego najwęższym miejscu. Uznałem więc, że trzeba znów podnieść poprzeczkę, po czym przepłynąłem Atlantyk w najszerszym miejscu.

Jak radził pan sobie z trudnymi sytuacjami, jakich z pewnością nie zabrakło na tak odległej trasie?

W trasie zdarzały się trudne sytuacje, ale ani razu nie miałem chwili zwątpienia. Śledząc przebieg mojej pierwszej wyprawy, można zauważyć, że w pewnym momencie musiałem zrobić pętlę, bo prądy spychały mnie z powrotem w kierunku Europy. To było wyjątkowo trudne wyzwanie, bo przecież nie mogłem wiosłować przez całą dobę i cały wysiłek, jaki wkładałem w ciągu dnia, prądy niweczyły w nocy. Wtedy najważniejsze było, aby nie dopuścić do siebie negatywnych myśli. Na szczęście udało się, bo zwyciężyła moja determinacja.

W jakim stopniu doświadczenie w innych dziedzinach życia pomogło panu w osiągnięciu celu?

Z wykształcenia jestem inżynierem mechanikiem i w swojej pracy zajmowałem się projektowaniem rozmaitych rozwiązań. Ponadto wyznaję zasadę, że trudności i niewygody w życiu działają pobudzająco na ludzką kreatywność, nie pozwalając nam spocząć na laurach. Połączenie odpowiedniego nastawienia do życia z doświadczeniem i umiejętnościami technicznymi z pewnością przełożyło się na zdolność rozwiązywania problemów, jakie pojawiały się podczas rejsów.


Najpopularniejsze tematy