Guziczanka nie była przygotowana na wzrost podatku od nieruchomości, a dobre relacje prezesa firmy z wójtem mogły uśpić czujność firmy. Teraz, póki nie zapadła ostateczna decyzja, spółka powinna w toku merytorycznej dyskusji próbować odeprzeć argumenty wójta, a ponadto przejrzeć swój majątek w celu odnalezienia ewentualnych „rezerw podatkowych”, czyli nadpłat podatku, którymi mogłaby zneutralizować zapędy władz gminy.
Guziczanka znalazła się w trudnej sytuacji. Reakcja prezesa spółki świadczy o tym, że nie dotarły do niego wcześniej sygnały o czynnikach ryzyka podatkowego, które mogą uszczuplić finanse firmy. Jednak w praktyce zdarza się to często, zwłaszcza w przypadku podatku od nieruchomości. Wiele firm rozlicza go w pewnym sensie z rozpędu, powielając z roku na rok ten sam sposób rozliczeń. Innymi słowy, ktoś kiedyś podjął w księgowości decyzję, by deklarować na potrzeby podatku od nieruchomości określony zakres obiektów i taka praktyka była bezrefleksyjnie powielana w kolejnych latach. Kto i kiedy podjął taką decyzję, a przede wszystkim dlaczego – na te pytania zazwyczaj trudno znaleźć odpowiedź.
Tymczasem w czasach, w których gminy łatają lokalne budżety, pracownicy urzędów starają się szukać każdej możliwej okazji, by zwiększyć wpływy podatkowe. W związku z tym edukują się, a nawet wymieniają się informacjami na temat potencjalnych źródeł dodatkowego przychodu. W efekcie w drzwiach firmy pojawiają się nagle lokalni urzędnicy, trzymając w ręku postanowienie o wszczęciu postępowania podatkowego. Zaskoczenie jest duże. Co w takiej sytuacji robić?
...