„Tanie jak barszcz Strójwąsa” – dokładnie tak brzmiało powiedzenie, które teraz znamy w skróconej formie. Jego historia prawdopodobnie zainspirowała autora Lalki.
Stanisław Strójwąs jest nieco zapomnianą postacią w historii polskiego przemysłu. A przecież za każdym razem, gdy sięgamy po zupę instant lub budyń w proszku, korzystamy z jego wynalazku – sproszkowanych koncentratów spożywczych. Tymczasem informacji o Stanisławie Strójwąsie jest jak na lekarstwo, a jedyne jego zdjęcie można znaleźć w poświęconym genealogii serwisie My Heritage. Fotografia przedstawia szczupłego pana z klasycznym wąsem i gładko zaczesanymi włosami – być może to właśnie ów pan był pierwowzorem Stanisława Wokulskiego, bohatera Lalki. Kim w takim razie był człowiek, którego historia poniekąd zainspirowała Bolesława Prusa?
Bohater naszego tekstu urodził się w mazowieckiej wsi Ślepowrony, w 1870 roku. Zmarł tuż przed II wojną światową, w roku 1939, w Warszawie. Pochodził ze znanego warszawskiego rodu, którego historia sięga co najmniej XVII w. Firmę założył Strójwąs senior (również Stanisław), który po powstaniu styczniowym musiał opuścić Polskę. Osiadł wówczas w Holandii i zajął się handlem przyprawami. Gdy mógł już wrócić do kraju, wykorzystał fakt znajomości języka niderlandzkiego i skupił się przede wszystkim na imporcie przypraw. Gdy jego syn dorósł, zatrudnił się w firmie ojca, wprowadzając w niej liczne modernizacje, które znacząco usprawniły sprzedaż przypraw. Jedną z nich było konfekcjonowanie przypraw. Wcześniej kupowało się je na wagę (choć cukier często sprzedawany był w formie zbrylonej, w tzw. głowach, z których odłupywało się kawałki i stąd inne powiedzenie – „tępy jak siekiera do cukru”). Tymczasem Strójwąs junior jako pierwszy we wschodniej Europie rozpoczął paczkowanie sprowadzanego z zagranicy pieprzu. Torebki miały ustaloną gramaturę – każda zawierała 1 łut, czyli 13 gramów, pieprzu. Interes szedł tak dobrze, że rodzinna firma „Stanisław Strójwąs Synowie” (w późniejszych latach po prostu Strójwąs) była przez wiele lata największym na ziemiach polskich importerem pieprzu, cynamonu i imbiru. Ale to nie przyprawy spowodowały, że nazwisko Strójwąs pojawiło się w popularnym powiedzeniu, a barszcz. Gwoli ścisłości – był to barszcz biały. Otóż w 1910 roku Stanisław Strójwąs założył w Warszawie, przy ulicy Hożej 57, niewielką fabrykę, która rozpoczęła produkcję barszczu w proszku. Sam opracował metodę suszenia i pakowania oraz zaprojektował niektóre niezbędne do tego maszyny. Efektem jego starań był barszcz w proszku tak tani, że taniej się już nie dało. Cenę zawdzięczał nie tylko faktowi, że był mechanicznie suszony i pakowany, ale także temu, że jego transport w takiej formie był wielokrotnie tańszy niż jego płynna, butelkowana wersja. Po barszczu przyszła pora na sproszkowane galaretki, kisiele i budynie. Ale nie tylko. W ofercie była także oranżada, proszek do pieczenia, a nawet proszek wybielający do prania bielizny. Jedynie przyprawa do zup „Maggie” zachowała płynną formę. Dziś, sięgając właśnie po nią lub po kubek gorącego barszczu, warto pamiętać, że zawdzięczamy je Stanisławowi Strójwąsowi – prekursorowi kuchni instant.
<a href=>
prezentujemy sylwetki polskich przedsiębiorców, którzy wyprzedzali swoją epokę**, dostrzegali szanse tam, gdzie nie widzieli ich inni, oraz stosowali nowatorskie metody zarządzania, nim zostały spisane w podręcznikach.