Tego artykułu możesz także posłuchać!
Przed drugą wojną światową produktami z jego fabryki zajadano się i w Polsce, i za oceanem. To dzięki niemu na nasze stoły trafił kultowy już dziś ketchup. Skrupulatnie dobierał swoich doradców, otaczał niecodzienną troską pracowników i nie bał się tego, co nieznane.
Podczas gdy Europa odradzała się po pierwszej wojnie światowej, Stanisław Fenrych postanowił odkupić podupadający majątek Pudliszki pod Gostyniem. Okoliczni mieszkańcy sądzili, że szybciej wyrosną gruszki na wierzbie, niż przedsiębiorca odniesie sukces. Na przekór niesprzyjającym opiniom trzydziestosześciolatek zbudował dobrze prosperujący biznes.
Początki były skromne – pierwsze smażenie owoców z okolicznych drzew zorganizował w piwnicach majątku. Dzięki tak zarobionym pieniądzom nabrał wiatru w żagle. Konsekwentnie otaczał się ludźmi mądrzejszymi od siebie, a kluczowe decyzje biznesowe podejmował po wielu konsultacjach, analizach i lekturach. Nie bał się iść pod prąd i testować kontrowersyjne jak na tamte czasy pomysły. Jednym z nich była obora dla krów z sąsiedztwa. Dawał bydłu schronienie, opiekę weterynaryjną i paszę, a potem płacił właścicielom zwierząt za mleko. W ten sposób kontrolował jakość produktu, na bazie którego produkował znakomite sery czy masło, doceniane nawet za oceanem.
Fenrych kierował się zasadą jakości, a nie taniości. Inwestował w sprzęt do sterylizacji i zamykania warzyw w puszkach. Stale przybywało asortymentu oferowanego przez Pudliszki, a Polacy coraz chętniej zajadali się warzywami, owocami i innymi produktami z fabryki Fenrycha. Największą sławę przyniósł mu ketchup. Najpierw odkrył potencjał pomidorów, które wówczas nie cieszyły się u nas popularnością. Aby zwiększyć skalowalność produkcji i wydajność upraw, sprowadził do kraju specjalną odmianę tych warzyw. Swoich konsultantów z Uniwersytetu Poznańskiego wysłał na poszukiwania do Anglii. Ci przy okazji przywieźli stamtąd recepturę na sos pomidorowy. Fenrych postanowił ją udoskonalić i po wielu próbach wypuścił pierwszą partię ketchupu. Produkt na stałe zagościł w polskich domach.
Wraz z żoną Teresą, księgową w Pudliszkach, stanowili wspaniałe, zgodne małżeństwo. Łączyła ich wspólna misja rozwoju przedsiębiorstwa. Nie pojechali nawet w podróż poślubną, ponieważ nie chcieli rozstawać się z firmą. Dzięki konsekwencji, determinacji i otwartości na nowe Stanisław w ciągu dekady stworzył dochodowy biznes. Spektakularny sukces przypieczętowała wizyta prezydenta Mościckiego w 1929 roku, który szczerze podziwiał osiągnięcia przedsiębiorcy i chwalił jego zmysł organizacji.
A było co podziwiać również w obszarze zarządzania ludźmi. W okolicy praktycznie zniknęło bezrobocie, a w sezonie przedsiębiorstwo musiało zatrudniać przyjezdnych. Wszystkim zapewniano przyzwoite warunki noclegowe oraz firmowy dowóz autobusami. Przy zakładzie działała ochronka, przychodnia, nawet biblioteka. Dla tych, którzy mieli problemy z czytaniem, książki czytano na głos. Organizowano wiele przedsięwzięć, które zwiększały jakość życia i poziom edukacji lokalnej społeczności. Niestety, rozkwit działalności Fenrychów brutalnie przerwała kolejna wojna. Nim do majątku weszli Niemcy, Stanisław zdążył rozdać pracownikom wszystkie magazynowane produkty. Po tym ostatnim geście uprzejmości wraz z żoną opuścił Pudliszki i już nigdy do nich nie powrócił.
<a href=>W naszym cyklu prezentujemy sylwetki polskich przedsiębiorców, którzy wyprzedzali swoją epokę, dostrzegali szanse tam, gdzie nie widzieli ich inni, oraz stosowali nowatorskie metody zarządzania, nim zostały spisane w podręcznikach.