Na frasunek wyłącznie Baczewski
Historia tej firmy zaczyna się w zasadzie całkiem typowo, czyli od niewielkiej gorzelni założonej w małej wsi Wybranówek leżącej 50 km od Lwowa. Gorzelnię założył w 1782 roku Lejb Baczeles. Po jego śmierci interes przejął Mayer Baczeles, prawdopodobnie wnuk, znany później jako Leopold Maksymilian Baczewski. Ale wytwórnia rozkwitła dopiero po tym, gdy zajął się nią Józef Adam Baczewski. To dzięki niemu zwykła wódka zyskała wizerunek trunku wyborowego, goszczącego na stołach w wielu europejskich domach.
Józef Adam Baczewski, prawnuk założyciela, firmę odziedziczył już w 1856 roku, ale wedle wielu źródeł faktyczne nią zarządzanie przejął dopiero w roku 1882 roku. Miał wówczas 53 lata. Do tego czasu zdążył skończyć Politechnikę Lwowską, wziąć udział w Powstaniu Styczniowym i pełnić różne funkcje w lwowskich urzędach. Przez 32 lata był na przykład członkiem lwowskiej Rady Miejskiej Lwowa.
Nasz bohater:
Józef Adam Baczewski – polski przedsiębiorca i handlowiec, mistrz marketingu, prekursor trendu customer experience, a przy okazji powstaniec styczniowy i zaangażowany społecznik.
Firma Baczewski nie była jedyną w okolicy destylarnią wysokoprocentowego alkoholu. Konkurencja była silna. Ale kolejni prowadzący destylarnię nie zasypiali gruszek w popiele. Dlatego, gdy w 1830 roku Eneasz Coffey opracował podwójną kolumnę rektyfikacyjną, to już dwa lata później ta nowinka znalazła się w rafinerii Baczewskiego (wówczas jeszcze była ona zarządzana przez wdowę po Leopoldzie Maksymilianie). Kolumna Coffeya (notabene od 1818 roku generalnego inspektora ds. akcyzy dla całej Irlandii, z całą zaciętością zwalczającego przemytników alkoholu i bimbrowników) pozwalała uzyskać destylat o niezwykłej czystości i jeszcze większej mocy. Produkcja alkoholu za pomocą kolumny Coffeya jest też szybsza i tańsza.
Józef Baczewski wiedział jednak, że potrzeba jeszcze czegoś więcej, by przebić się na rynku nomen omen zalanym przez produkty konkurencji. Na przykład… niezwykłych opakowań. Wódkę wyprodukować może każdy, sprzedać – w zasadzie też, dlatego by trafić do konsumenta, i to raczej bardziej niż mniej zamożnego, należy przekonać go do właściwego wyboru. Na przykład za sprawą niezwykłego opakowania. Alkohole firmy Baczewski rozlewane są więc do pięknych butelek i kryształowych karafek. Dość wspomnieć, że do dzisiaj są one przedmiotem kolekcjonerskiego pożądania. Na polskich portalach aukcyjnych cena takiej butelki po alkoholu marki Baczewski, na dodatek bez kropli zawartości, zaczyna się od ok. 200 zł, a są i takie za ok. 500 zł.
Butelki, karafki, pudełka i tuby na alkohol świetnie prezentowały się na pańskich stołach i na stoiskach targów krajowych i międzynarodowych. Na przykład podczas Powszechnej Wystawy Krajowej we Lwowie zorganizowanej w 1894 zwiedzający zachwycali się ogromną wieżą, przypominającą kształtem karafkę marki Baczewski, zbudowaną oczywiście z butelek firmowego alkoholu.
Józefowi Baczewskiemu udała się sztuka niezwykła – ze zwykłej gorzałki uczynił produkt wyrafinowany. A nabywcy tak bardzo identyfikowali produkt z marką, że w przedwojennej Polsce nie kupowało się wódki. Kupowało się Baczewskiego.
Po śmierci Józefa Adama Baczewskiego w 1911 roku rodzinny biznes przejęli synowie: Leopold i Henryk, a następnie wnukowie, czyli Stefan (syn Leopolda) i Adam (syn Henryka). Było to już piątek pokolenie. Wyjątkowo utalentowanym zarządcą okazał się Stefan Baczewski, prywatnie przyjaźniący się z… Piotrem Smirnowem (Smirnoffem). Efektem tej przyjaźni była zapewne pierwsza w historii kampanię co‑brandingowa. W jej ramach na butelkach Baczewskiego widniało hasło: Jedyną wódką dorównującą Baczewskiemu jest rosyjska wódka Piotra Smirnowa z Moskwy. Na alkoholach produkowanych przez Piotra Smirnowa pojawił się napis podobny.
Po II wojnie światowej firma wznowiła działalność w Austrii, a w 2011 roku na dobre powróciła do Polski. Inicjały założyciela J.A. widnieją na każdej butelce. Pamiętajcie, na frasunek dobry Baczewski.