Zachowanie konsumentów zmieniło się pod wpływem pandemii niemal z dnia na dzień, wymuszając na handlowcach dostosowanie się do ich potrzeb w czasie izolacji. Na polu bitwy pozostali ci, którzy potrafili się wsłuchać w potrzeby klientów i dali im szansę na bezpieczne zakupy.
W krajach, w których wykryto występowanie najnowszego szczepu koronawirusa, wprowadzono środki izolujące społeczeństwo. Z tego względu zamknięte zostały m.in. centra handlowe. W wyniku tych działań w sektorze retail wręcz natychmiastowo mogliśmy zaobserwować trzy wyraźne trendy: gwałtowny wzrost sprzedaży online, przejście na sprzedaż wielokanałową oraz zmiany zachowań konsumentów.
Warto jednak zaznaczyć, że globalny kryzys, prócz szeregu wyzwań operacyjnych, logistycznych czy zarządczych, stworzył przed firmami na całym świecie wiele nowych możliwości. A także – co istotne – poszerzył też przestrzeń do popełniania błędów. Klienci co prawda z jednej strony złoszczą się, że nie otrzymują na czas zakupów z ich ulubionego e‑sklepu, który często zapewniał dostawę już na drugi dzień. Z drugiej jednak wykazują się dużą dozą zrozumienia wobec tych firm, które dopiero co wkraczają do świata online (mowa w szczególności o sektorze e‑grocery) i przymykają oko na ich niedociągnięcia czy opóźnienia. Kiedy zatem przejść do online, jak właśnie nie teraz?
Według WTO w następstwie pandemii handel światowy ma obniżyć się o 13–32% w 2020 roku.
To trend, za którym warto podążyć, tym bardziej że – na co wskazują eksperci – klienci będą spędzać w hipermarketach coraz mniej czasu. Jest to spowodowane utrzymującym się niepokojem Polaków, że przebywając przez dłuższy czas w dużych skupiskach ludzi, łatwiej jest zarazić się wirusem, tym bardziej że aż 64% respondentów analizy Elektronicznej Izby Gospodarczej jest zdania, że COVID‑19 nie przestanie być aktywny na terenie naszego kraju. Na dodatek klienci coraz chętniej korzystają z rozwiązań typu clik & collect, dzięki którym możliwy jest odbiór zamówienia złożonego przez internet w sklepie stacjonarnym.