Pozycja wielkich miast została poważnie osłabiona w czasie obecnej pandemii, choć nie jest to jeszcze zjawisko wyraźnie widoczne dla każdego. Metropolie umierają powoli, ale nawet jeśli jeszcze sobie tego nie uświadomiliśmy, jesteśmy świadkami początku końca betonowo‑szklanych stolic biznesu.
Ponad połowa, bo 55% ludności świata żyje obecnie w miastach. Co ważniejsze, jeszcze w 2018 roku raport przygotowany przez ONZ przewidywał, że w 2050 roku metropolie staną się miejscem zamieszkania aż 68% ludzi. Trend migracji do miast jest zatem doskonale widoczny, a raczej… był, ponieważ epidemia COVID‑19 może zmienić tę tendencję w sposób radykalny. I trwały.
Co ciekawe, w Ameryce Północnej i w Europie – w tym w Polsce – sytuacja wygląda nieco inaczej, ze względu na osiągnięty już obecnie wysoki poziom urbanizacji (odpowiednio 81% i 74% w 2018 roku). Tak naprawdę już od 2000 roku GUS obserwuje w Polsce powolny odpływ ludności miast, a raczej przewagę migracji wewnętrznej z miasta do wsi (w tym terenów podmiejskich) nad nadal wyraźną migracją ze wsi do miast. Przewagę na tyle delikatną, że do tej pory niemal niezauważalną (zwłaszcza w Warszawie, bo ta jest wyjątkiem – ma dodatnie saldo migracyjne) i nie znajdującą swojego odzwierciedlenia chociażby w cenach nieruchomości użytkowych i mieszkalnych w polskich miastach. W ostatnich latach rosły one bardzo dynamicznie i trzeba było mocnego wstrząsu, aby to zjawisko – noszące pewne znamiona bańki spekulacyjnej – zatrzymać. I wtedy pojawiła się pandemia COVID‑19…
Oczywiście ceny nieruchomości – spadające od kilku miesięcy (np. raport Evaluer Index 2020 przewiduje, że koszt zakupu mieszkania spadnie o 15‑20% do końca 2022 roku) – to tylko jeden z wielu czynników, które warto wziąć pod uwagę, myśląc o lokalizacji biura, głównej siedziby czy oddziałów firmy, a w szerszym kontekście – planując jej transformację i przyszły model biznesowy. Kontekst, w jakim należy rozpatrywać tę kwestię, jest znacznie szerszy, lecz mimo to w zaskakująco wielu aspektach związany z przyszłą kondycją dużych miast.
Wielkie miasta umierają stojąc – 6 przyczyn
PRZYCZYNA 1. Wyższe niebezpieczeństwo zarażenia i restrykcji związanych z pandemią
Fakty: Niemal jedna czwarta (23%, dane z kwietnia 2020 r.) zgonów spowodowanych przez COVID‑19 na terenie Stanów Zjednoczonych miała miejsce w jednym mieście – Nowym Jorku. Naukowcy tłumaczą wprawdzie, że nie jest to spowodowane wyłącznie zagęszczeniem ludności (zresztą śmiertelność na najbardziej zatłoczonym Manhattanie była niższa niż w dzielnicach murzyńskich i latynoskich), ale także miejscowym systemem opieki społecznej i zdrowotnej czy strukturą rynku pracy. Fakt jednak pozostaje faktem – wielkie miasto okazało się dla wielu osób śmiertelną pułapką – i taki komunikat odebrało społeczeństwo amerykańskie. I nie tylko amerykańskie.
Interpretacja: Świat oswoił się już z pandemią COVID‑19 i możemy już mówić – nawet w obliczu wzrastającej w wielu miejscach liczby zakażeń i zgonów – o „nowej normalności” albo „normalności 2.0”. Również w biznesie. Wiele osób śmielej (często zbyt śmiało) podchodzi do kwestii spotkań z innymi ludźmi, czy to w postaci wyjazdów wakacyjnych, czy też powrotu do pracy w siedzibie firmy. Groza związana z pandemią zdecydowanie zmalała, ale nie na tyle, by ludzie zapomnieli o restrykcjach związanych z pandemią, szczególnie wyraźnych i najbardziej dotkliwych właśnie w dużych miastach (np. zamknięte centra handlowe, problemy z komunikacją miejską).