Rozmawiałam dziś z redaktorem naczelnym znanego dziennika i kolegą odpowiedzialnym za komunikację w dużej korporacji, o odpowiedzialności za publikowane wypowiedzi i influencerach w mediach i blogosferze. Potem dyskutowaliśmy o ludziach w biznesie, którzy komunikują się ze sobą profesjonalnie lub koszarowo, pracują w jakimś celu lub bez celu, budują dobre środowisko pracy lub tworzą sobie codzienne piekło…
Z równym zainteresowaniem co dziennikarzom i blogerom, przyglądam się profesjonalnej kadrze menedżerskiej oraz „skutecznym inaczej” korpokapralom, analizując w jaki sposób próbują budować swój autorytet u ludzi. W końcu, w kręgu moich zainteresowań są HR‑owcy, z którymi spędziłam kilkanaście lat, tworząc sieci kontaktów, stowarzyszenie i zawierając przyjaźnie. Często byłam dumna z ich mądrości i zaangażowania, choć bywało, że nie rozumiałam stylu pracy branżowych kolegów i marki bezduszny biurokrata, którą budowali z uporem godnym raczej dobrej sprawy.
Tacy, co mogą, są nieliczni – większość nie może
Obserwuję biznes w poszukiwaniu influencerów, bo z takimi zawsze chciałam pracować. Takich chciałam mieć szefów i liderów zespołów. Takich szukam partnerów do biznesu. Z takimi klientami chcę pracować, bo pracuję z tymi, którzy mają ważny powód, żeby się rozwijać i wprowadzać pożądane zmiany w sobie i otoczeniu. Wnioski z moich obserwacji – poniżej.
Nie mam już siły, jestem wypalony
Poziom przywództwa i wiedzy z zakresu zarządzania w oparciu o dobrze sformułowaną i zakomunikowaną strategię, cele i wartości jest w Polsce nadal niski. Wielu, którzy próbują działać według profesjonalnych standardów, napotyka na mur w głowach zarządu, szefów z nadania i pracowników często ukształtowanych w kulturze wojskowej fali.
To spory kłopot, skoro dziś jednym z głównych zadań menedżerów jest motywowanie ludzi, angażowanie, zarażanie pasją, energią i tworzenie pracownikom powodu, żeby pracowali na najwyższych obrotach, zgodnie z firmowymi zasadami i wartościami, których powinni doświadczać klienci w kontaktach z nimi.
Nie zbudujesz swojej marki influencera, wartościowego, ważnego i wpływowego (samo „wpływowy” i „ważny” nie wystarczy!) lidera w firmie lub branży, działając na niskiej energii, pozbawiony pasji w codziennej pracy, wypalony i rozczarowany lub wykorzystujący swój wpływ w niewłaściwy, szkodliwy dla innych sposób. To nie tylko nie jest wzór influencera, ale i marny profil lidera.
Szkoda wysiłku -- i tak się nie uda
To mantra powtarzana regularnie w gabinetach i na firmowych korytarzach. Łatwo pani mówić, pani Joasiu. Zmiana, profesjonalizm, wartości… Ale my jesteśmy specyficzni, rynek jest ciężki, strategia nierealna, zarząd nie komunikuje priorytetów… No, jak się nie uda, to się nie uda. Z takim nastawieniem – z pewnością. Czasem warto podjąć ryzyko działania pod prąd, jakby wszystko było możliwe. Nie raz daje to zdumiewające efekty.
Influencer podejmuje wysiłek, bo wierzy, że zmiany, które zamierza wprowadzić, są dobre i ważne dla niego i dla innych – jest gotów zaklinać, komunikować korzyści i lobbować uparcie na ich rzecz, pozyskiwać sojuszników i robić swoje, nawet gdy otoczenie jest na początku sceptyczne lub wręcz oporne.
Tak, tak, to bardzo ważne, ale… ja nie mam czasu
Tym, co odróżnia osobę o prawdziwym wpływie od pozostałych ludzi, jest wpływ na siebie, poczynając od własnego czasu i kalendarza. Influencera rozpoznamy m.in. po tym, że to on rządzi własnym kalendarzem, a nie kalendarz nim. Znam rozchwytywanych CEO wielkich korporacji, którzy zawsze gdy się umówią, są obecni, przygotowani i na czas. I licznych menedżerów, którzy zawsze odwołają spotkanie w ostatniej chwili, ewentualnie wpadną z obłędem w oczach, zaś jakość tego, z czym przyszli, świadczy o zdjęciu z półki w biegu, a nie szyciu treści czy prezentacji na potrzeby konkretnego audytorium.
Prywatnie nie popieram, ale… wszyscy tak robią
Prawdziwy influencer aspiruje do podnoszenia obowiązujących standardów, a nie do ich obniżania w imię „kultu zera”, masowości i popularności. Profesjonalnie i przyzwoicie jest w jego świecie dobrze zdefiniowane, i nie podlega nieustannemu odmienianiu przez okoliczności i wyjątki od reguły.
Influencer doskonale rozumie, parafrazując słowa Władysława Bartoszewskiego, że „warto być wiernym sobie, choć nie zawsze się to opłaca. Opłaca się być wiernym niskim standardom większości, ale nie warto”.
Nie mam wpływu
Wygłoszenie takiego zdania w obecności pracowników jest strzałem w kolano i sabotowaniem własnych celów menedżerskich. Zakres organizacyjnego wpływu odróżnia menedżera od specjalisty.
Influencer nie skupia się na swojej strefie troski, tylko na dobrym zdefiniowaniu i poszerzaniu zakresu wpływu – rozumianego także jako możliwość przekazania problemu w ręce kogoś, kto wpływ ma.
Inna, związana z powyższą mantra menedżerska brzmi…
Bo zarząd nam nie powiedział, jaka jest strategia
Jasne, bo zarząd zakłada, że menedżer, który nie zna strategii, a odpowiada za jej zakomunikowanie swoim ludziom, zrobi wszystko, żeby się dowiedzieć. Najprostszym rozwiązaniem jest zapytać kogoś w zarządzie, w HR, w komunikacji.
Influencer wypracuje sobie skuteczne sposoby pozyskiwania etycznymi metodami strategicznej wiedzy w swojej firmie lub otoczeniu biznesowym.
I tak nie doceniają mojej pracy
Drugi wariant brzmi robię nikomu niepotrzebną robotę. Znam ludzi w różnych, nawet najmniej atrakcyjnych częściach biznesów, którzy zawsze robią strategiczną robotę, nawet jeśli nikt w firmie jeszcze tego nie wie. Zakasują rękawy i komunikują wszem i wobec, dlaczego ich praca jest kluczowa i jakie niesie korzyści.
Influencer ma zbudowane odpowiednio wysokie poczucie wartości siebie i wykonywanej pracy. Wierzy, że to, co robi, jest ważne i słuszne, trzyma się swoich wartości i uważa, że dobra robota na koniec sama się obroni, bez względu na ruch oporu lub zbowid broniący status quo w firmie lub otoczeniu.
Influencer – profil poszukiwany – gatunek chroniony
Biznes, gospodarka, kultura, polityka, edukacja – wszyscy potrzebują influencerów. Osób, które wytrwale poszerzają zakres wpływu osobistego, chcąc rozwijać i zmieniać swoje otoczenie na lepsze. Ten ostatni element różni ich od wpływowych marketerów, znanych z logo swojego nazwiska oraz sprawnych „sprzedawców rozmaitych idei”, zainteresowanych zwiększaniem swojego wpływu w imię dobrze skalkulowanych zysków.
Bycie prawdziwym influencerem to, jak powiedział wspomniany redaktor naczelny, stan umysłu. Tym samym -- ważna misja zawodowa połączona z elastycznością myślenia, działania, szybkością reagowania, chwytaniem dobrych okazji, ciekawością, kwestionowaniem „prawd” powszechnych, zadawaniem ważnych pytań, ustawianiem granic, dbałością o strategię i wartości, koncentrowaniem się na możliwościach, a nie przeszkodach. Poznasz influencera po determinacji, odwadze w działaniu, wyrazistości i czasem płynięciu pod prąd, gdy inni płyną z nurtem, choć nie zawsze są z tym szczęśliwi.
Influencerzy – to bliskość z innymi i dystans do siebie – nie odwrotnie. Jak osiągnąć to w praktyce?
Przyszłość
Media pełne są newsów na temat problemów, patologii, sensacji najniższej jakości, a wyłuskanie influncera w biznesie nadal stanowi wyzwanie. Dlatego powołaliśmy i rozwijamy think tank – społeczność HR Influencers, składającej się z grona 50 najbardziej wpływowych i wartościowych dyrektorów personalnych w Polsce oraz grupy 150 HiPo Influencers, ambitnych menedżerów HR aspirujących do tej roli. HR Influencers już wkrótce dołączą do autorów blogosfery liderów biznesu HBRP.
Ciekawa jestem, co Tobie pomaga wyłuskać prawdziwego influencera z tłumu menedżerów, ekspertów i „ekspertów” w Twoim otoczeniu. Zapraszam do dyskusji.