Optymalizując działania pod względem liczby kliknięć bądź polubień ze strony użytkowników, firmy popełniają strategiczny błąd. Powód jest dość prosty większość osób, która decyduje się na zakup reklamowanego produktu, nie klika w jego reklamy.
Gdy internet stał się narzędziem masowej komunikacji oraz globalną platformą handlową, naturalnym miernikiem sukcesu działań online stały się kliknięcia, a później lajki na Facebooku. Im więcej kliknięć, tym szerszy miał być strumień pieniędzy płynących do firm. Branża reklamowa zliczała więc pieczołowicie polubienia, udostępnienia, kliknięcia i w ten sposób oceniała efektywność działań w sieci. **Od czasu do czasu można było usłyszeć głosy ekspertów kwestionujących wartość kliknięcia jako sposobu mierzenia efektywności.**ojawiały się opinie, że kliknięcia nie mają bezpośredniego przełożenia na prawdziwy biznes. Na szczęście pomiar oparty na kliknięciach, lajkach, udostępnieniach lub liczbie komentarzy odszedł do lamusa. Takie pojedyncze wskaźniki mogą służyć ocenie wybranych elementów działań, na przykład kreacji publikowanych na platformie, ale nie całych kampanii, a w szczególności ich wartości biznesowej.
Facebook, wspólnie z firmą badawczą Nielsen, przeprowadził badania nad współzależnościami pomiędzy kliknięciami a markami i wynikami sprzedaży. Okazuje się, że kliknięcia i współczynnik CTR (click through rate), czyli stosunek liczby kliknięć do wyświetleń reklamy, nie przekładają się na sprzedaż, wzmocnienie marki i poszerzenie grona odbiorców. Wyniki innych badań także wskazują, że klikalność nie ma wpływu na wizerunek marki. Powód jest dosyć prosty 90% osób, które kupują reklamowany produkt, nie klika w jego reklamy. Optymalizując działania „pod kliknięcia”, reklamodawcy popełniają strategiczny błąd. Skupiając się na wskaźnikach klikalności takich jak CTR i klikających użytkownikach, de facto koncentrują się na 10% rynku, ignorując 90% nieklikających odbiorców.