Najlepsze pomysły w firmach wykraczają poza schematy działania, a często wręcz – poza schematy poznawcze, stosowane przez większość ludzi. Kreatywność nie musi być równoznaczna z innowacyjnością – vide Japonia po II wojnie światowej, twórczo adaptująca cudze wynalazki. W tym kontekście, rady Suttona nie są aż tak zaskakujące, a zasady – dziwaczne. To atak na nasze schematy poznawcze, na nasze przekonania, które opierają się na minimalizacji ryzyka, a nie jego zwiększaniu. Stawiamy bowiem raczej na to, co przewidywalne, w zasięgu kontroli i naszych kompetencji, nie zaś na to, co zależy od czyichś dziwacznych pomysłów. Czy rzeczywiście możemy przyjąć tak skrajnie nieracjonalne założenia z perspektywy działania całej firmy? Im odważniejsze przedsięwzięcie, tym większe ryzyko związane z nowością i nieprzewidywalnością. Zarządzający przedsięwzięciem musi zaufać własnej intuicji, albo też często obcym i pozornie nieracjonalnym pomysłom swoich pracowników. Jak na to nie spojrzeć, regułą jest tu zaufanie. Tego akurat bardzo nam w Polsce brak.
Nie deprymuj
W gruncie rzeczy łatwiej mówić jak nie zabijać innowacyjności firmy, niż jak ją podsycać. Sugerowałbym stosowanie reguły Hipokratesa „Przede wszystkim nie szkodzić”.
Podam przykład z historii naszego przedsiębiorstwa – Sanitec Koło.Wiosną 1997 roku rozpoczęliśmy proces przekształcania naszej typowej firmy produkcyjnej w elastyczną organizację rynkową. Zaczęło się od tego, że około 20 osób z kierownictwa zjechało do Szczyrku, by przez kilka dni zastanawiać się nad swoją firmą: uczestniczyli w grach symulacyjnych, dyskusjach i warsztatach. Uczyli się nowych umiejętności, jednak zasadniczym celem wyjazdu było stworzenie ram strategii rynkowej dla poszczególnych wyrobów na najbliższe lata oraz analiza słabych punktów firmy. Powstało coś w rodzaju „hipotez produktów”, które sprawdzano potem przez trzy miesiące przy udziale osób mających bezpośredni kontakt z rynkiem.
Co chcę podkreślić, to fakt, że sam prezes firmy, był obecny tylko na części spotkań. Chodziło o wyzwolenie pomysłowości podwładnych (szefów sprzedaży, marketingu, produkcji), o burzę mózgów, a istniało niebezpieczeństwo, że w tamtymmomencie mógłby ich deprymować. Wcześniej kierował przedsiębiorstwem twardą ręką i wiedział, że szczególnie menedżerowie średniego szczebla, młodzi wychowankowie firmy mogliby poczuć się zablokowani przez jego autorytet.
Sutton dotyka znacznie szerszego kręgu problemów niż tylko kreatywność i innowacyjność. Jest to rzecz o mądrości zarządzających. Ujmując rzecz górnolotnie: warto stać w tle i patrzeć, jak orły latają, dbając jedynie o to, by nie roztrzaskały się o skały. Tego także, niestety, w Polsce nie umiemy.
Poznaj sposób myślenia najlepszych liderów »
...