Spółka Unimo wydaje dużo pieniędzy na rozwój kosztem bieżących zysków. Jak długo powinna czekać, zanim inicjatywy rozwojowe przyniosą pierwsze efekty?
Jestem otoczony ludźmi bez wyobraźni! – pomyślał Piotr Bodecki, dyrektor naczelny firmy Unimo. – Przecież nie można stać w miejscu; albo idziesz do przodu, albo się cofasz. Dlaczego tylko ja to widzę? – Piotr był rozbity. W takich chwilach zwykle wpadał w nastrój refleksyjny.
W gospodarce właśnie o to chodzi: o wzrost – mówił w myślach do siebie. Mnie także o to chodzi. Zostałem dyrektorem naczelnym Unimo (wówczas małego producenta obrabiarek) pięć lat temu, ponieważ dostrzegłem ogromny potencjał tej firmy. Oby tak myśleli wszyscy w firmie.Dokąd prowadzi cięcie kosztów i odchudzanie? Na pewno nie do wielkości.
No dobrze, może trochę za bardzo mnie to wszystko denerwuje. Może staram się jedynie przezwyciężyć własne wątpliwości dotyczące planów rozwojowych naszej firmy. Wiem, że nie chodzi o sam rozwój: chodzi o rentowny rozwój, o czym chętnie mi przypomina mój dyrektor finansowy Adam Matraszek. „Ludzie zawsze mówią o tym, jak się znaleźć na górze, kiedy powinni skupiać się na tym, co jest na dole – to znaczy na dole sprawozdania z zysków i strat” – powtarza. Dowcipniś z tego Matraszka. I chociaż ten akurat dowcip jest kiepski, to jednak dużo mówi o nim samym i o jego ograniczonym, moim zdaniem, spojrzeniu na firmę. Niekiedy trzeba zrezygnować z natychmiastowych zysków po to, by osiągnąć prawdziwe zyski w dalszej przyszłości.