Według koncepcji motywacji stworzonej przez Edwarda Deciego jedną z najważniejszych ludzkich potrzeb jest budowanie bliskich relacji z ludźmi. Inni psychologowie zwracają również uwagę na potrzebę przynależności do określonej społeczności lub działania razem z innymi na rzecz ważnej sprawy. Nie ma nic dziwnego w tym, że pomaganie współpracownikom, którzy proszą o pomoc, pozwala realizować nasze najgłębsze potrzeby i jest dla nas tak istotne. Problem pojawia się wtedy, gdy postępując w ten sposób, zapominasz o sobie.
Jako trener z wieloletnim doświadczeniem podczas pracy z polskimi menedżerami często spotykam się z sytuacją, w której ludzie proszeni o pomoc nie są w stanie udzielić odmownej odpowiedzi. Przyjmują postawę, która sprawia, że bezrefleksyjnie, automatycznie zaspokajają cudze potrzeby – bez względu na to, ile zasobów pochłonie taka pomoc.
Przyczyny tak rozumianego zautomatyzowanego pomagania tkwią zwykle w nas samych. Najczęściej chodzi o nieuświadomione przekonanie wpojone nam w domu rodzinnym albo wyniesione z relacji z ludźmi dla nas ważnymi. Przybiera ono różne formy. Możemy na przykład głęboko wierzyć, że trzeba pomagać, żeby zasłużyć na miano dobrego człowieka, żeby później otrzymać pomoc od innych lub aby uniknąć ewentualnej odmowy w przypadku, gdy sami pomocy odmówimy. Niektórzy z nas żyją z przekonaniem, że bezwarunkowe pomaganie jest po prostu honorowe lub że dzięki niemu zasłużymy na szacunek.