Streszczenie: Polscy przedsiębiorcy planujący ekspansję na zagraniczne rynki tworzą złożony ekosystem, którego zrozumienie i wsparcie wymaga twardych danych oraz licznych spotkań z przedstawicielami biznesu. W ciągu ponad trzech lat działalności think tanku Poland, Go Global! zgromadzono cenne informacje na temat wyzwań i błędów popełnianych przez firmy wchodzące na nowe rynki. Kluczowe wnioski obejmują konieczność dogłębnej analizy rynku docelowego, uwzględnienie różnic kulturowych oraz dostosowanie strategii marketingowej do lokalnych uwarunkowań. Ponadto, istotne jest budowanie relacji z lokalnymi partnerami i ekspertami, którzy mogą pomóc w nawigacji po specyfice danego rynku. Unikanie typowych błędów, takich jak niedocenianie konkurencji czy brak elastyczności w podejściu do klienta, zwiększa szanse na sukces w międzynarodowej ekspansji.
Polscy przedsiębiorcy, którzy planują wyjście na zagraniczne rynki, tworzą złożony ekosystem. By go zrozumieć i wspierać, konieczne są twarde dane i mnóstwo spotkań z biznesem. Czego dowiedzieliśmy się w ciągu ponad trzech lat działalności think tanku Poland, Go Global! na temat motywacji, szans i wyzwań stojących przed polskimi firmami dokonującymi ekspansji zagranicznej?
Każda rozwijająca się firma prędzej czy później musi zadać sobie fundamentalne pytanie: „Czy wychodzić na zagraniczne rynki, a jeśli tak, to po co?”. Powody zmieniają się w zależności od sytuacji rynkowej i stosowanego przez firmę modelu biznesowego. Impulsem do podjęcia takiej decyzji może być wzrost konkurencyjności lub zmiana koniunktury na rynku, na którym prowadziliśmy działalność, lub pojawienie się kontrahenta zainteresowanego naszymi produktami. Z kolei firmy określane mianem start‑upów zazwyczaj mają globalizację wpisaną w swoje DNA już na etapie projektu. Rozumieją bowiem, jakie pozytywne efekty można uzyskać dzięki prowadzeniu międzynarodowej działalności. Przedsiębiorcy, z którymi rozmawiamy, wymieniają wiele korzyści, które przynosi wyjście na rynki zagraniczne. Od najbardziej oczywistych, jak zwiększenie liczby klientów i poszerzenie oferty, po dostęp do nowych technologii, które pozyskują na drodze fuzji i przejęć. Prezes Lionbridge, Jacek Stryczyński, podaje jeszcze jedną: „Działalność na nowym rynku może być świetną okazją do wypróbowania nowego modelu biznesowego oraz innych rozwiązań i ich późniejszego przeniesienia na lokalny rynek”. Bez względu na intencje, po podjęciu decyzji o umiędzynarodowieniu przed firmą pojawia się lista wyzwań i szans, które można podzielić na kilka najważniejszych obszarów. Omówimy je zgodnie z obrazem, jaki wyłania się z naszych doświadczeń.
Jak wybieramy kierunek ekspansji
Podobnie jak w turystyce, tak i w gospodarce o popularności danego obszaru geograficznego, a nawet konkretnego kraju, często decyduje moda. Zazwyczaj zainteresowanie przedsiębiorców podsycają duże zagraniczne inwestycje. Tak było w przypadku Chile, a szerzej – Ameryki Południowej, której popularność znacznie wzrosła po dokonaniu w 2012 roku zakupu kanadyjskiej Quadry przez KGHM Polska Miedź. Szacowana na 9,1 miliarda złotych transakcja otworzyła surowcowemu czempionowi drogę do ekspansji w Chile, a przedsiębiorcom dała impuls do zainteresowania się tym regionem. Blisko 90% przedsiębiorców wciąż wybiera początkowo kraje Europy Zachodniej, jednak coraz więcej z nich dostrzega ich silną konkurencyjność i rozważa rynki rozwijające się. Podobnie było po uzyskaniu w 2013 roku przez Grupę Azoty dostępu do złóż fosforytów w Senegalu. Przyczółek zdobyty w Afryce, który umożliwił dalsze działanie na tym kontynencie, stał się inspiracją do zwrócenia się ku prężnie rozwijającym się rynkom afrykańskim. W tym i kolejnym roku dostaliśmy wiele zapytań i propozycji ze strony firm pośredniczących w zawieraniu kontaktów biznesowych w tym regionie. Udane wejście kolejnego gracza, firmy Ursus, tylko wzmocniło te tendencje. Rok 2015 należał z kolei do Chin. Uruchomienie stałego połączenia kolejowego pomiędzy Łodzią a Czengdu, w prowincji Syczuan, otworzyło zupełnie nowe możliwości przed polskimi eksporterami. Chłonność rynku chińskiego i wysoka pozycja polskich i europejskich produktów były silnym magnesem. Na przeszkodzie stanął jednak relatywnie długi proces związany z wypełnieniem procedur i spełnieniem norm fitosanitarnych.
Który kierunek okaże się przebojem nadchodzącego roku? Coraz częściej mówi się o Iranie, który po zniesieniu sankcji i w kontekście silnych ambicji prorozwojowych może okazać się bardzo perspektywicznym i opłacalnym rynkiem. Zwłaszcza że pojawiły się nowe możliwości transportu towarów do tego 80‑milionowego państwa, co prowadzi nas do kolejnego zagadnienia.
Jak dostarczyć nasze towary
Zmiany geopolityczne na wschodzie Europy w pewien sposób wymusiły zainteresowanie bardziej odległymi kierunkami. Co prawda, nie wydaje się, by Niemcy, Wielka Brytania czy Francja nagle znalazły się poza pierwszą piątką krajów najczęściej wybieranych jako kierunki rozwoju, ale awans takich krajów, jak: Australia, Stany Zjednoczone oraz państwa Afryki Środkowej, jest pewnym novum. Wiąże się z tym ważna kwestia, która nie występuje w takiej formie w przypadku naszych zachodnich sąsiadów – logistyka. Andrzej Kozłowski, członek zarządu Rohlig Suus, twierdzi: „W Europie także podejmujemy temat rozwoju frachtu intermodalnego. Proponujemy alternatywę dla transportu drogowego w postaci o wiele tańszego frachtu morskiego w usłudze zwanej short sea, do takich krajów, jak: Portugalia, Hiszpania, a nawet regionów północnej Afryki”. Mimo to im dalej znajduje się kraj docelowy dla naszych usług lub produktów, tym trudniej zbudować efektywny i sprawny łańcuch dostaw. Konstruując rozwiązania określane jako transport intermodalny, specjaliści muszą wykazać się dużą pomysłowością i finezją. Co to oznacza w praktyce? Łączenie kilku rodzajów transportu, od frachtu poprzez transport drogowy i kolejowy, a także otwarcie na nowe możliwości rynkowe. W bieżącym roku została podpisana pierwsza umowa z irańskim partnerem z branży. Jak tłumaczy Andrzej Kozłowski, członek zarządu Rohlig Suus: „Korytarze transportowe, które będą wykorzystywane za sprawą otwarcia irańskich granic, pozwolą również skrócić czas przewozu na przykład w kierunku z Indii do Europy czy z Chin do krajów leżących w rejonie Kaukazu”.
Firmy określane mianem start‑upów zazwyczaj mają globalizację wpisaną w DNA. Rozumieją, jakie pozytywne efekty można uzyskać dzięki prowadzeniu międzynarodowej działalności.
O tym, jak ważnym elementem budowania strategii ekspansji jest transport, świadczy chociażby to, że wiąże się on także z kwestiami czysto finansowymi. Wielu przedsiębiorców, z którymi rozmawialiśmy, podkreślało znaczenie wydłużonych terminów płatności, zamrożonych w towarze środków oraz problemy z likwidacją ewentualnych szkód. Jak wynika z badania think tanku „Polskie firmy na globalnej scenie 2015”, odsetek firm, które prowadzą działalność poprzez biuro w Polsce, wynosi już 78% i z roku na rok jest większy. To sprawia, że część działań, które prowadzone są z dala od naszej siedziby, musi być prowadzona przez zaufanych partnerów, którzy działają w naszym imieniu. Ale to nie jedyne wyzwanie, na jakie się natkniemy. Równie istotne jest zrozumienie otoczenia, w jakim przyjdzie nam prowadzić działalność, złożoność kodów kulturowych i obyczajów. Świadomość wagi różnic kulturowych na szczęście rośnie, choć tyko 57% badanych wskazuje ten aspekt jako ważny czynnik sukcesu, który pozwoli im wygrać z lokalną konkurencją.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Jak prowadzić ekspansję? »
Jak polskie firmy podbijają nowe rynki
Krzysztof Rybiński , Andrzej Wodecki , Mariusz Smoliński , Paweł Kubisiak PL
Żeglowanie po nieznanych wodach
Większość przedsiębiorców pytana o znaczenie barier kulturowych w budowaniu strategii ekspansji twierdzi, że jest w stanie samodzielnie poradzić sobie z tym wyzwaniem. Tylko 33% postrzega społeczno‑kulturowe uwarunkowania za problem wymagający pomocy ekspertów. Tymczasem przekaz marketingowy to nie tylko przetłumaczona na język danego kraju strona internetowa i wykupienie reklamy w lokalnych mediach. O tym, jak ważne jest dokładne przygotowanie spójnego komunikatu marketingowego, świadczą przykłady firm, które tego zaniedbały, i to bynajmniej nie z powodu braku środków finansowych. Firma KFC, wchodząc na rynek chiński, błędnie przetłumaczyła swój slogan: „Palce lizać”. W wyniku czego w przekazie marketingowym pojawiło się hasło: „Odgryziemy ci palce”, które z pewnością nie wywoływało oczekiwanych emocji wśród potencjalnych klientów. Z kolei kampania znanego operatora telekomunikacyjnego w Irlandii – „The future is ORANGE” – spotkała się z wieloma kontrowersjami, ponieważ pomarańczowy jest silnie utożsamiany z protestantami, przez co kampania niezamierzenie wpisała się w lokalny konflikt polityczny i społeczny. Przygotowanie przekazu marketingowego, choć często wymaga namysłu i konsultacji z ekspertami, może znacznie ułatwić ekspansję zagraniczną.
Firma Lionbridge Poland, specjalizująca się w tej tematyce, podaje liczne przykłady wykorzystania dobrze skrojonego przekazu marketingowego jako przewagi konkurencyjnej. Firma Ziaja zdecydowała się na przykład na zmianę pozycjonowania produktów na rynku koreańskim. Popularna marka masowa z Polski jest tam produktem premium, oferowanym po odpowiednio wyższych cenach. Z naszych doświadczeń jednoznacznie wynika, że postrzeganie polskich produktów za granicą jest coraz lepsze. Na wielu rynkach, zwłaszcza azjatyckich, napis „Made in Poland” jest kojarzony z wysoką jakością i produktami ekologicznymi. Natomiast w Afryce cieszymy się uznaniem ze względu na korzystną proporcję ceny do jakości i niezawodność. Budowanie takiej pozycji jest czasochłonne, ale przynosi bardzo pożądane efekty, choć z początku może być trudne, jeśli weźmiemy pod uwagę lokalną konkurencję. Na początku ma ona nad nami przewagę, której nie można bagatelizować. Jak mówi Jacek Stryczyński, prezes Lionbridge Poland: „Konkurencja ma już zbudowaną markę oraz zna rynek, a kluczem do sukcesu jest właśnie dobre rozpoznanie uwarunkowań lokalnych i rzeczywistych potrzeb klientów. W tym wypadku wsparcie partnera znającego lokalne uwarunkowania staje się niezbędne, a ryzyko porażki zminimalizowane”. Czasem jednak sama jakość nie wystarczy, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę, że nawet najlepsze rozwiązania i produkty mogą zostać wprost skopiowane. Na szczęście i na tym polu nie jesteśmy bezbronni.
Jak uniknąć błędów na zagranicznych rynkach

Jak korzystać z ochrony prawnej
Podczas rozmów z przedsiębiorcami często pojawia się temat ochrony własności intelektualnej. Są rynki, które bronią się przed konkurencją, wykorzystując narzędzia prawne, zwłaszcza jeśli chodzi o pozwy patentowe. Wielu przedsiębiorców przekonało się o tym, wchodząc na rynek Stanów Zjednoczonych. Firma Selena FM, oferująca asortyment z segmentu chemii budowlanej, po rozpoczęciu ekspansji w Stanach Zjednoczonych została zasypana pozwami patentowymi, co uwikłało ją w długotrwałe procesy (wygrywała je często dopiero po złożeniu w sądzie kontrpozwów). Weronika Achramowicz, radca prawny z kancelarii Baker & McKenzie, dodaje: „Należy być przygotowanym na pozorne spory wywoływane przez trolle patentowe wyłącznie w celu wyłudzenia opłaty licencyjnej”. Kolejne niebezpieczeństwo wiąże się z samą konstrukcją umowy. Specjaliści z dziedziny prawa zwracają uwagę, że bardzo niewielki odsetek przedsiębiorców przywiązuje wagę do miejsca rozstrzygania ewentualnych sporów. Weronika Achramowicz, radca prawny z kancelarii Baker & McKenzie, dodaje: „W krajach odległych geograficznie i kulturowo może mieć to znaczenie fundamentalne. Sądy w Chinach zazwyczaj orzekają na korzyść miejscowych przedsiębiorców, chroniąc w ten sposób swój rynek wewnętrzny. Konstrukcja prawna jest sprawą, którą trzeba traktować bardzo poważnie już na etapie tworzenia strategii internacjonalizacji”. Bardzo duża część przedsiębiorców zaczyna interesować się interpretacją poszczególnych zapisów umowy dopiero w momencie wystąpienia problemów. Może to oznaczać bardzo kosztowne zaniedbanie i często długotrwałe spory sądowe, zwłaszcza że w systemie prawnym danego kraju często zupełnie inaczej interpretuje się te same zapisy. Różna może być ponadto wykładnia sądów oraz tryb wnoszenia ewentualnych roszczeń. Zdaniem Weroniki Achramowicz, radcy prawnego z kancelarii Baker & McKenzie, „w sytuacji idealnej zespół pracujący nad umową powinien składać się z przedstawicieli prawników polskich oraz kraju, w którym planujemy prowadzić działalność. Pozwala to uniknąć nieporozumień i późniejszych problemów, ale w opinii inwestorów oznacza znaczne zwiększenie wydatków na strategię, choć – jak wynika z naszych doświadczeń – są to wydatki, które później przekładają się na spore oszczędności. W Polsce spraw o naruszenie własności intelektualnej jest niewiele, natomiast w Stanach Zjednoczonych czy krajach Europy Zachodniej często dochodzi do konfliktów, w których stawką są miliony dolarów”. Zagrożenia coraz częściej dostrzegane i świadomie brane pod uwagę przez polskich przedsiębiorców wiążą się również ściśle ze sferą finansową. Jak podkreśla Robert Zmiejko, dyrektor Biura Strategii i Relacji Międzynarodowych PKO Banku Polskiego: „Z powodu rosnącej zmienności otoczenia rynkowego na znaczeniu zyskuje zabezpieczanie przed ryzykiem. Z tego powodu dziś jeszcze ważniejsze stają się relacje pomiędzy firmami a bankami, które mają nie tylko odpowiednią siłę finansową oraz skalę działalności, ale także dysponują bogatym doświadczeniem w konstrukcji optymalnego finansowania i doborze właściwych instrumentów zabezpieczających przed najistotniejszymi rodzajami ryzyka”.
Jak znaleźć odpowiednie finansowanie
Każdy przedsiębiorca, który podjął decyzję o wejściu na zagraniczny rynek, powinien zadać sobie pytanie: „Skąd więc wziąć środki na ekspansję?”. Inwestorzy, z którymi rozmawiamy podczas spotkań i konferencji, nie podają braku środków finansowych jako ważnego czynnika blokującego ich plany ekspansji międzynarodowej. Tylko co piąty z nich wskazuje tę barierę. O tym, że pieniądze są dostępne, możemy się przekonać, analizując oferty banków. Ostatnio dla przedsiębiorców z innowacyjnym projektem, ale niemających jeszcze finansowania, został powołany Fundusz Ekspansji Zagranicznej obsługiwany przez Bank Gospodarstwa Krajowego. Aktywa funduszu, które mają sięgnąć 1,5 miliarda złotych, będą udostępniane przedsiębiorcom nie jako kredyt, ale wspólna inwestycja, zabezpieczona tylko na aktywach projektu, a nie – jak to tradycyjnie bywało – na posiadanym majątku. Jest to produkt, który ma wesprzeć śmiałe projekty inwestycyjne poza granicami Polski, często już na etapie start‑upu.
Tradycyjne formy wsparcia nie odchodzą jednak do lamusa. PKO Bank Polski kontynuuje rozwój w krajach, w których inwestują polscy przedsiębiorcy. W latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku banki z Francji czy Niemiec podążały za firmami ze swojego kraju, obecnie tą samą drogą idzie polski bank. Otwarcie oddziału we Frankfurcie w grudniu zeszłego roku jest takim przykładem skierowanym do przedsiębiorców. Główną zaletą takiego rozwiązania jest to, że przedsiębiorcy łatwiej jest negocjować warunki z bankiem polskim, zwłaszcza gdy jest już jego klientem. Do tego dochodzi ważny aspekt, który od lat wskazują badani – problemy z weryfikacją zagranicznych partnerów. Pomimo zaawansowanych możliwości sprawdzenia kontrahenta, jakie dają Internet, państwowe rejestry i wywiadownie gospodarcze, prawie 6 na 10 ankietowanych przyznaje, że prowadzenie działalności za granicą jest obarczone ryzykiem nierzetelności klienta lub partnera. Polski bank obecny na zagranicznym rynku pozwala w części zminimalizować ryzyko, a z drugiej strony uwiarygodnić polskiego inwestora w oczach zagranicznych partnerów. O dodatkowych zaletach wspomina Robert Zmiejko, dyrektor Biura Strategii i Relacji Międzynarodowych PKO Banku Polskiego: „Polski bank lepiej rozumie potrzeby krajowych firm i zna specyfikę poszczególnych przedsiębiorstw, dlatego może lepiej dopasować ofertę do ich potrzeb. Dzięki znajomości dotychczasowej historii finansowej klienta może z kolei trafniej wycenić ryzyko i zaoferować korzystniejsze warunki. Z punktu widzenia firmy posiadanie rachunku za granicą w tym samym banku co w Polsce znacznie ułatwia przebieg operacji finansowych i przepływ środków pieniężnych”.
Budowa międzynarodowego zespołu
Jedną z ostatnich kwestii, nad którymi zastanawiają się inwestorzy planujący międzynarodową ekspansję, jest budowa globalnego zespołu. W rozmowach z inwestorami to wyzwanie jest często bagatelizowane. Istnieje popularne przekonanie, że do obsługi działalności zagranicznej wystarczy oddelegować część polskiego teamu. Na krótką metę takie rozwiązanie może okazać się skuteczne, ale – o czym przekonali się partnerzy think tanku – zasady dotyczące tworzenia globalnego zespołu należy ustalić na etapie tworzenia planu internacjonalizacji. Z doświadczeń Grupy Azoty wynika, że w oddziale zagranicznym powinno pracować około 20% menedżerów średniego szczebla, rekrutowanych spośród lokalnych specjalistów. Taki udział obeznanych z docelowym rynkiem pracowników pozwala uniknąć nieporozumień i konieczności uczenia się na błędach podczas konstruowania chociażby strategii marketingowej.
Jak uniknąć błędów na zagranicznych rynkach

Kiedy firma Tryumf, produkująca medale, odznaczenia i nagrody, wchodziła na rynek włoski, była zaskoczona tym, że lokalni szefowie sprzedaży zwracali uwagę na konieczność zakupu faksów. Okazało się, że z powodu przyzwyczajeń klientów ponad ą⁄5 zamówień jest realizowana właśnie za pomocą tego urządzenia. Gdyby firma skupiła się tylko na e‑fakturach i zamówieniach online, straciłaby duży odsetek potencjalnych klientów.
Przedsiębiorstwo KGHM Polska Miedź na kolejne wyzwanie związane z budowaniem zespołu trafiło podczas ekspansji w Chile. Praca w kopalni zlokalizowanej na pustyni Atacama wymaga zakoszarowania pracowników z Polski i ustalenia grafików ich pracy w systemie rotacyjnym, co jest dużym wyzwaniem wynikającym z umiejscowienia projektu. Pomimo sporego zainteresowania dobrze płatną pracą w Chile dla wielu pracowników rozłąka z rodziną oraz konieczność życia z dala od cywilizacji okazały się zbyt dużym problemem. Dlatego firma musiała uzupełnić skład załogi chilijskimi pracownikami. Ci jednak podchodzili do projektu nieco sceptycznie. Polscy menedżerowie starali się zmienić sposób, w jaki Chilijczycy postrzegają nasz kraj. Dopiero przywołanie Ignacego Domeyki – zasłużonego dla Chile geologa oraz inżyniera górnictwa – pozwoliło na skruszenie lodów i zdobycie zaufania niezbędnego do stworzenia sprawnego zespołu.
Zmiany w podejściu do ekspansji
Trzy lata to zbyt mało, by zdiagnozować wszystkie czynniki, które pozwolą na wyznaczenie jednoznacznych trendów lub prognoz na przyszłość. Z drugiej strony jest to wystarczająco długi okres, by można było dostrzec pewne wyraźne zmiany w polskiej ekspansji międzynarodowej. Ewoluuje forma prowadzenia działalności za granicą. Od podstawowych i najłatwiejszych sposobów wejścia na nowy rynek – takich jak znalezienie partnera, który jest zainteresowany kupnem naszych towarów lub usług – przedsiębiorcy przechodzą do konstruowania modeli ściśle spełniających ich wymagania i cele. Weronika Achramowicz, radca prawny z kancelarii Baker & McKenzie, dodaje: „Coraz częściej przedsiębiorcy pytają nas o formę ekspansji, która sprawdzi się w konkretnym przypadku. O tym, czy warto zastanowić się nad fuzją, przejęciem czy też rozwojem organicznym, decyduje wiele czynników. Naszym zadaniem jest przedstawienie wad i zalet każdego rozwiązania, najlepiej na przykładzie firm, które zastosowały je w praktyce. Wskazujemy też na pewne zagrożenia, których można uniknąć na tym etapie. Sugerujemy sprawdzenie, czy wprowadzenie określnego produktu na rynek zagraniczny nie doprowadzi do naruszenia cudzego prawa własności intelektualnej. Skutki naruszenia bywają groźne, poczynając od zakazu sprzedaży i obowiązku ściągnięcia z rynku spornego produktu, po bardzo wysokie odszkodowania i koszty prawników. Firmy, które dobrze się do tego przygotują, zwielokrotniają swoje szanse na odniesienie sukcesu”. Przykłady takich przedsiębiorstw powoli, ale skutecznie, ośmielają inwestorów do podjęcia decyzji o ekspansji. Ambasadorzy takiej ekspansji, jak choćby producent naczep Wielton, bydgoska Pesa czy CD Projekt RED, są punktem odniesienia, ale i przykładem na to, że kompleksy dotyczące jakości naszych produktów są często tylko barierą mentalną. W pokonaniu tej przeszkody pomaga prezentowanie rodzimych firm, które udowadniają, że mogą konkurować nie tylko w Polsce, ale i na świecie. Można również dostrzec, że część organizacji, zwłaszcza start‑upów, już na etapie powstawania ma plany internacjonalizacji swoich produktów i usług. Nie onieśmiela ich fakt, że ekspansja zawsze wiąże się z ryzykiem porażki, co udowadniają statystyki – tylko 56% prób wyjścia na zagraniczne rynki kończy się sukcesem. Zdaniem ekspertów think tanku Poland, Go Global!, odsetek ten może być znacznie wyższy, jeśli firmy poświęcą wystarczająco dużo uwagi przy budowaniu strategii ekspansji oraz skorzystają z doświadczeń, którymi planujemy dzielić się przez kolejne lata.
Pomimo zaawansowanych możliwości sprawdzenia kontrahenta sześciu na dziesięciu ankietowanych przyznaje, że prowadzenie działalności za granicą jest obarczone ryzykiem nierzetelności klienta lub partnera.
Bardzo ważnym elementem wsparcia jest przedstawianie przedsiębiorcom firm spoza pierwszych stron gazet, które odnoszą międzynarodowe sukcesy. Już trzeci raz Poland, Go Global! organizuje konkurs „Globalni Liderzy Przyszłości”, którego celem jest znalezienie przedsiębiorstw z największym potencjałem do odniesienia sukcesów na międzynarodowych rynkach. Dotychczasowe edycje pozwoliły odnaleźć wiele organizacji, które budują rozpoznawalność marki „Made in Poland” w świadomości światowych odbiorców. Robert Zmiejko mówi: „Dotychczasowi laureaci to firmy bardzo innowacyjne, które inwestują przede wszystkim w kapitał ludzki i bez kompleksów konkurują swoimi produktami na arenie międzynarodowej. Zauważalną cechą wspólną firm o największych szansach na sukces w globalnej ekspansji jest rozważne podejście do ekspansji na rynki zagraniczne. Dzięki starannemu przygotowaniu firmy mogą lepiej zareagować na pojawiające się wyzwania, co finalnie zwiększa ich szanse na osiągnięcie zamierzonych celów”. Obserwujemy, że przedsiębiorcy zaczynają wybierać coraz bardziej odległe i perspektywiczne destynacje do prowadzenia ekspansji. Zmiany te skutkują również zwróceniem baczniejszej uwagi na znaczenie rozwiązań logistycznych w strategii firmy. Jak mówi Andrzej Kozłowski z Rohlig Suus: „Patrząc z perspektywy krajowej, klienci domagają się coraz szybszej dostawy na najwyższym poziomie z pakietem usług dodatkowych. Jest to szczególnie widoczne na rynku e‑commerce, który rozwijając się bardzo dynamicznie, może w najbliższej przyszłości wytyczać trendy rozwoju krajowych usług logistycznych”. Natomiast Jacek Stryczyński dodaje: „Myślę, że dobrym podsumowaniem trzyletniej działalności Poland, Go Global! jest fakt, że właśnie ekspansja zagraniczna polskich firm stała się głównym filarem tzw. planu ministra Morawieckiego. Okazuje się, że idee think tanku w jakimś sensie wyprzedziły czy utorowały prorozwojową myśl gospodarczą, że polskie firmy i polscy przedsiębiorcy mają szansę na wybór własnej, niezależnej drogi rozwoju”. Wspieranie tych dążeń to nie tylko wskazywanie przedsiębiorcom najlepszych praktyk i rozwiązań, ale także umożliwienie im nawiązywania kontaktów. Jeden z najbardziej budujących wniosków z trzech lat działalności think tanku Poland, Go Global! mówi, że przedsiębiorcy coraz częściej są skłonni dzielić się swoimi doświadczeniami, dostrzegając zalety płynące ze wspólnego działania na konkurencyjnych rynkach.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Ekspansja polskich firm »
Polski kapitał wychodzi poza Europę
|
,
Michał Andrejczuk PL, Paweł Kubisiak PL, Mariusz Smoliński
Z badań wynika, że choć coraz więcej firm z polskim kapitałem przejawia aktywność na rynkach Azji i Ameryki Północnej, a nawet Afryki, to głównym kierunkiem ekspansji pozostaje Europa.