Jeszcze przed końcem tego roku 50% ruchu w polskim internecie będzie pochodziło z urządzeń mobilnych. Tymczasem większość firm (jeśli chodzi o instytucje, sytuacja jest jeszcze bardziej dramatyczna) nie ma mobilnych wersji swoich stron.
Przyznam szczerze, że jako konsument często czuję się rozczarowany rozwiązaniami mobilnymi, jakie firmy starają się oferować. Ale nie jestem typowym konsumentem. Do końca roku zostało jeszcze trochę czasu, warto więc wykorzystać wiedzę o brakach w tej kwestii i zacząć zarządzać swoją obecnością w cyfrowej części świata. Najlepiej zacząć od przyzwyczajenia się to tego, że w internecie nic nie jest raz na zawsze.
Zarządzanie obszarem digital nie jest oczywiście łatwe. A na liście spektakularnych porażek swoje miejsce znalazły także znane firmy. Samsung po spektakularnych wzrostach notuje spadki przychodów – po raz pierwszy od 3 lat. Podobnie kurs akcji Twittera, który spadł w ubiegłym roku pomiędzy lutym a majem niemal o 40%. Klasycznym już przykładem spółki internetowej, która zatraciła swoją innowacyjność, jest Yahoo. Jak zwrócił uwagę Nicolas Carlson z NYT: While Yahoo was busy enlarging its portfolio, a new generation of start‑ups was focusing on perfecting one single product.
Źródło: Yahoo Finance
Rynek digitalowy jest niezwykle wymagający, konkurencyjny i, co najważniejsze, niezwykle dynamiczny. A to wymusza na firmach i organizacjach nie tylko tworzenie wersji mobilnych, lecz także wdrażanie dedykowanych rozwiązań produktowych. Niepewność, szybkość wdrożeń i zmieniające się z prędkością światła trendy konsumenckie sprawiają, że porażki produktowe stały się naturalną częścią biznesu. I dobrze.
Nie mamy już innego wyjścia
Chcąc osiągnąć więcej, musimy zaryzykować. Zdolność do permanentnego godzenia się z porażką jest najważniejszą cechą współczesnego biznesu. To wynik modelu pracy nastawionego na nieustanne eksperymentowanie – podejścia adaptacyjnego, podejścia testów A/B – mówiąc językiem IT. Po co mamy zgadywać, skoro możemy sprawdzić? Jednak sprawdzanie wiąże się z ryzykiem – i chyba tego właśnie brakuje najbardziej tradycyjnym organizacjom. Niepewność jest – obok szybkości – jednym z kluczowych składników współczesnego biznesu. Przeciętny czas, przez jaki największe firmy notowane są na liście S&P 500 wynosił w połowie XX wieku 60 lat, a dzisiaj − zaledwie 10. Samsung rósł przez 3 lata, a teraz do łask wraca znowu Apple.
Polski konsument spędza w sieci prawie 50 godzin miesięcznie
Myślicie, że to dużo? Wcale nie – na rozwiniętych rynkach ten czas jest znacznie dłuższy. Podobnie rynek e‑commerce szacowany jest obecnie na zaledwie kilka procent wartości sprzedaży detalicznej w Polsce. Rewolucja dopiero nadchodzi. To duża szansa, ale i duże wyzwanie. Szybkość jest kluczem. Jeśli masz pomysł, nie zwlekaj. Dzisiaj jedynie rynek jest w stanie zweryfikować Twoje pomysły: „Rewolucja mobilna” sprawiła, że okno czasowe, jakie otwiera się przed firmą w sieci na zdobycie uwagi konsumenta, wynosi dzisiaj 7 sekund (dowiedz się więcej).
Tymczasem serwisy korporacyjne przypominają Encyklopedię Britannica, w której opisy produktów aktualizowane są raz – w chwili dodawania artykułu do strony. Dlatego znacząca część rozwiązań internetowych nie obniża kosztów firmom, np. za sprawą samoobsługi, ale je generuje. Konsument, nie mogąc odnaleźć się na stronie, dzwoni do działu obsługi klienta, rezygnuje z zakupu lub dzieli się swoją frustracją w mediach społecznościowych. Serwisy, które analizuję, mają często nawet milion użytkowników miesięcznie, a odpowiada za nie jedna osoba. Zwykle jeden junior… Ostatnio uświadamiałem jednemu z zarządów, ile Stadionów Narodowych mogą każdego miesiąca wypełnić osoby odwiedzające ich serwis internetowy – to wasz największy salon sprzedaży i obsługi! – chyba podziałało.
http://blogi.hbrp.pl/wp-content/uploads/sites/2/2015/02/mashable_apple-tree-infographics.png
Drzewo produktowe Apple. Ilustrację wykorzystałem we wpisie o tym, dlaczego duże organizacje mają problem z innowacyjnością, jest to też mój komentarz do artykułu The New York Times na temat problemów Yahoo.
Źródło: Mashable.
Obsesja produktowa
W żadnej z typowych organizacji nie spotkałem się z sytuacją, w której marketing nie narzekałby na IT, a IT na biznes. O współpracy już nie wspomnę. A tym bardziej o współdziałaniu. To niestety nawyk, który wszyscy dziedziczymy po tradycyjnym podejściu do biznesu. Często zapominamy, że sukcesy technologicznych start‑upów nie są tylko wynikiem innowacyjnego modelu biznesowego, ale przede wszystkim – innowacyjnego podejścia do pracy. Dopóki będziemy więzić ludzi w silosach, nie spodziewajmy się niczego nadzwyczajnego. Co ciekawe, moja rola w dużej części projektów sprowadza się do bycia interfejsem, tłumaczem czy middleware’em pomiędzy działami biznesowymi a działami technologicznymi.
Największe sukcesy odnoszą nie programiści czy ludzie od rozwoju biznesu – ale kreatywne zespoły, które nie ignorują przewag inżynierów w zakresie urzeczywistniania innowacyjnych idei. Wizja i realizacja. Niestety efektów wspólnego wysiłku Wozniaka i Jobsa nie da się powtórzyć za pomocą współpracy przez e‑mail. To, co łączyło tych dwóch, można określić jako obsesję produktową: To nie modele biznesowe odnoszą sukces, ale organizacje.
Około 30% polskich firm piszących blogi odpowiada na pytania klientów zadawane w komentarzach najpóźniej w ciągu 3 godzin. 7% robi to natychmiast. Imponujące. Warto zadać sobie pytanie, czy nasza organizacja jest do tego zdolna (procesy, procedury, kultura organizacyjna, poczucie ownership itp.).
http://blogi.hbrp.pl/wp-content/uploads/sites/2/2015/02/blogi_2014.png
Źródło: Badanie polskiej blogosfery firmowej 2014, blogifirmowe.com - Slideshare.
Ostatnio usłyszałem, że dział IT jest głównym hamulcowym zmian. Jest to bardzo często powtarzana opinia. Podobnie jak w moich rozmowach sam na sam z developerami, programistami czy analitykami zwykle konkluzją jest: biznes nic nie rozumie (to najbardziej cenzuralna wersja). Przy czym oczywiście obie strony uwielbiają podkreślać innowacyjność rozwiązań, jakie samodzielnie stosują. Jak widać − niekoniecznie w zakresie kooperacji. Innowacja to nie narzędzia, ale sposób myślenia, który prowadzi do urzeczywistnienia określonego rozwiązania.
Firmy zaciągają nie tylko dług technologiczny, ale także dług kompetencyjny
Pracownicy uczą się coraz częściej tego, co przydatne w pracy – poza pracą. Firma staje się powoli zamrażarką kompetencji – głównie w zakresie nowych sposobów kooperacji i organizacji pracy (podziału, odpowiedzialności, zaangażowania, źródeł motywacji).
Pracuję w branży online od 1998 roku i zawsze mi powtarzano, że w biznesie internetowym najważniejsi są ludzie. Biurka i komputery można kupić na każdym rogu (dzisiaj już w sklepie internetowym). Podczas rozmowy z funduszami venture capital tak samo ważne jak pomysł jest to, kto będzie ten biznes budował – nazwiska.
Brak kompetencji to dosyć istotny problem z punktu widzenia integralności organizacji, w tym zagadnienia komunikacji wewnętrznej. Coraz częściej mam do czynienia z sytuacją, w której pracownicy odczuwają dysonans pomiędzy tym, co organizacja mówi sama o sobie (np. jesteśmy innowacyjni), a tym, co oni obserwują na co dzień (np. zbędne procedury, których nikt nie ma odwagi kwestionować).
Digital to już coś znacznie więcej
Nie da się go zepchnąć do działu marketingu czy IT. Usieciowienie to automatyzacja procesów, skokowy przyrost ilości danych i bunty konsumenckie (np. Anty nc+, Nabici w mBank itd.). To nowa rzeczywistość, wymagająca zaadresowania – np. powołania Chief Digital Officerów, Community Managerów czy − znanych z firm technologicznych – ewangelistów. To świat, w którym nie da się już oddzielić IT od biznesu. Dlatego – warto zacząć już dzisiaj.