Zafascynowany amerykańskimi rozwiązaniami Arnold Balicki decyduje się na wdrożenie w swojej firmie doradczej tzw. whistleblowingu. Jest przekonany, że dzięki funkcjonowaniu systemu zgłaszania naruszeń będzie w stanie zapobiegać pojawiającym się w firmie problemom. Ma też nadzieję, że z uwagi na możliwość zachowania w tajemnicy tożsamości, pracownicy będą chętniej raportowali wszelkie naruszenia, jakich dopuszczają się ich koledzy.
Anna Nowacka, ceniona specjalistka od optymalizacji podatkowej, pracowała w założonej przez Arnolda Balickiego firmie AB Consulting od czasu ukończenia renomowanej warszawskiej uczelni. Jednak mimo olbrzymiej wiedzy i prawie dziesięcioletniego doświadczenia wciąż zajmowała jedno z niższych stanowisk. W ten poniedziałek wpadła do biura nieco spóźniona.
– Cześć Gabrysiu – rzuciła na powitanie swojej koleżance z pokoju. Gabriela Trzmiel, podobnie jak Anna, specjalizowała się w podatkach i ukończyła tę samą uczelnię. Ale oprócz tego, już w trakcie pracy ukończyła także prawo, co okazało się dla szefa wystarczającym powodem, by ją awansować.
– Jak tam początek dnia? – spytała wesoło Anna, szamocząc się przy zdejmowaniu płaszcza.
– A dziękuję, całkiem miło – odpowiedziała jej Gabriela i dodała: – Byłabym zapomniała, był tu Balicki, powiedział, że w południe macie spotkanie z nowym klientem.
Anna była zaskoczona.
– Dzięki za info. Szef sam się pofatygował, żeby mi o tym powiedzieć? Niewiarygodne…
– No cóż – powiedziała Gabrysia –
najwyraźniej jesteś jego ulubionym pracownikiem.
– Chyba nie takim ulubionym. Zauważ, Gabrysiu, że od kilku ładnych lat pracuję na tym samym stanowisku, mimo że naprawdę znam się na swoim fachu, sama zresztą wiesz… – W głosie Anny dało się usłyszeć rozgoryczenie. Gabriela usiłowała pocieszyć koleżankę, mówiąc:
– Może szef czeka z twoim awansem, aż uzyskasz tytuł doktora nauk ekonomicznych? Nie zdziwiłabym się, gdyby tuż po obronie uczynił cię swoim zastępcą.
Ale Anna nie była przekonana.
– Gabrysiu, nie żartuj, kiedy ja mam to zrobić? Na studiach doktoranckich zbliżają się egzaminy, a rozprawa wciąż wymaga doszlifowania. A przecież sama wiesz, ile czasu spędzamy w pracy.
Gabrysia chwilę się zastanowiła, ale podjęła temat:
– Może mam dla ciebie rozwiązanie? Moja kuzynka znaczną część ciąży przesiedziała na zwolnieniu i w tym czasie napisała świetną magisterkę.
Annę zdziwiła trochę ta sugestia, tym bardziej że Gabrysia wiedziała, że Anna nie tylko nie jest w ciąży, ale też jej nie planuje.
– Zawsze też możesz dostać depresji – ciągnęła wątek Gabriela. – A tak na poważnie, mój znajomy z liceum jest obecnie znanym psychiatrą, w razie potrzeby może wystawić ci zwolnienie – zaoferowała się koleżanka.
– Sama nie wiem, czy to dobry pomysł, zastanowię się. Ale w każdym razie dzięki – odpowiedziała Anna, gdy w końcu wymotała się z płaszcza. Obydwie panie zajęły się swoimi sprawami.
Szef i jego dziwne pomysły
Arnold Balicki lubił mieć wszystko pod kontrolą. Właśnie wracał od swojego przyjaciela, mecenasa Kornela Małeckiego, który utwierdził go w przekonaniu, że wprowadzenie whistleblowingu w firmie jest dopuszczalnym i całkowicie legalnym działaniem, co bardzo go ucieszyło. W opinii Małeckiego zapewnienie pracownikom możliwości sygnalizowania pojawiających się w firmie problemów czy różnego rodzaju pracowniczych naruszeń jest dobrą i pożądaną praktyką. Ponieważ Balicki od zawsze lubił proste i konkretne rozwiązania, taki też system whistleblowingu został przygotowany przez prawników kancelarii Małecki i Wspólnicy.
Zaproponowane Balickiemu rozwiązanie zakładało postawienie w biurze specjalnej skrzynki, do której pracownicy mogliby wrzucać listy o, ich zdaniem, niepokojących zjawiskach. Balicki był przekonany o powodzeniu tego przedsięwzięcia. Był pewny, że dzięki niemu będzie miał lepszy wgląd w to, co dzieje się w firmie, i będzie mógł lepiej zarządzać zespołem. Opracował nawet regulamin zgłoszeń, który przewidywał także element premiowania sygnalisty, jeśli ten zdecyduje się na podpisanie pod informacją, z pełnym zachowaniem jego tożsamości w tajemnicy. Przeświadczony o słuszności podjętej decyzji Balicki raźnym krokiem zmierzał do biura. Wprawdzie miał obawy co do tego, czy jego nowy pomysł zostanie entuzjastycznie przyjęty przez załogę, lecz postanowił wziąć byka za rogi i bez zwłoki poinformować o nim przy najbliższej możliwej okazji.
– Widziałaś? Balicki zdecydował się wprowadzić system zgłaszania nieprawidłowości w firmie. Właśnie czytam regulamin, który wszystkim przesłał – powiedziała Anna do koleżanki z pokoju.
Gabrysia też wydawała się zdumiona tym pomysłem:
– Co mu przyszło do głowy, przecież to chyba najbardziej nudna firma pod słońcem, żadnych wyjazdów integracyjnych, imprez, skandali. Nic tylko praca, praca, praca. Nie wiem, co on chce w tej skrzynce znaleźć…
Gabrysię w zasadzie ten pomysł rozśmieszył, ale też poczuła rozczarowanie. Ze złości prawie krzyknęła:
– Nie widzisz, co tu się dzieje? Coraz nowsze i bardziej durne pomysły, pensje nie rosną, a siedzimy tu po 12 godzin dziennie, a czasem nawet i w weekendy. Nie zauważyłaś, że kiedy prosimy o dzień urlopu, to nasz pan i władca zawsze marudzi. Za każdym razem jest problem. Ja momentami wymiękam – narzekała Gabriela i dodała: – Jeszcze trochę tu popracuję, ale już myślę, żeby założyć swój biznes, przecież klienci mnie znają, a ofertę mogę dać lepszą niż Balicki…