48‑godzinny tydzień pracy, płatne urlopy i wczasy pod gruszą – właściciel firmy Beiersdorf rozumiał znaczenie motywowania pracowników.
Różanoliliowa substancja zapachowa z delikatną nutą cytryny – tak właśnie pachnie krem Nivea. Śnieżnobiały, mocno tłusty, a jednocześnie nawilżający. Kosmetyk wszech czasów produkowany od 110 lat. A dokładnie od 1911 roku, kiedy Oskar Troplowitz, wówczas już właściciel firmy P. Beiersdorf & Co., zorientował się, jakim cudownym wynalazkiem jest euceryt, emulgator uzyskiwany z tłuszczu gromadzącego się na owczej wełnie. Wynalazcą eucerytu był chemik dr Isaac Lifschütz. Oskar Troplowitz, z wykształcenia farmaceuta, patent odkupił i współpracując z dermatologiem prof. Paulem Gersonem Unną, opracował krem Nivea. Krem na absolutnie każdą okazję. Do tańca i do różańca.
Sama nazwa nivea – pochodząca od łacińskiego słowa nix (liczba mn. nives), oznaczającego śnieg – pojawiła się już wcześniej, w 1906 roku. Tak nazywało się mydło dla dzieci. Ale w 1911 roku Oskar Troplowitz uznał, że takiego kremu nie ma nikt, a nazwa doskonale oddaje jego właściwości. Mydło poszło w odstawkę. Karierę zaczął robić krem. Podobno co sekundę na całym świecie sprzedaje się jego jedno opakowanie.
Nie byłoby jednak kremu Nivea, gdyby w 1890 roku młodziutki, zaledwie 27‑letni, Oskar nie zdecydował się na odkupienie laboratorium dermatologiczno‑terapeutycznego od Carla Paula Beiersdorfa. Laboratorium Beiersdorfa zostało wystawione na sprzedaż za 60 tys. marek niemieckich. Suma ogromna. Młodego Oskara finansowo wsparła rodzina. A dokładnie jego wuj, poznaniak, Gustaw Mankiewicz. Pochodzący z Gliwic Oskar Troplowitz, przebijając konkurentów, odkupił laboratorium za 70 tys. marek, stając się 1 października 1890 roku właścicielem działającej w Altonie (obecnie dzielnica Hamburga) firmy P. Beiersdorf & Co. I od początku zakładał, że jego produkty będą sprzedawane na całym świecie. Konieczna więc była rozbudowa zakładu.
Nowe obiekty, czyli trzypiętrowa fabryka oraz budynek mieszkalny, zostały usytuowane bezpośrednio w Hamburgu. Nowy zakład to efekt jasnej wizji właściciela. Po pierwsze, Oskar Troplowitz od początku zabiegał o rynki międzynarodowe. Kontrakt na wyłączność z przedstawicielami ze St. Zjednoczonych podpisał w 1893 roku, czyli zaledwie trzy lata po przejęciu firmy. Sieć międzynarodowej dystrybucji działała tak prężnie, że do 1913 roku aż 42% zysku pochodziło z działalności za granicą. A trzy lata po debiucie Nivei specyfik ten był sprzedawany w 34 krajach. Po drugie, doskonale wiedział, że jeśli jego pracownicy mają produkować najlepsze na świecie produkty (a z takim założeniem pracował on sam), muszą być zadowoleni z pracy. Dlatego wprowadził 48‑godzinny tydzień pracy (ówczesną normą było 60 godzin), zapewniał płatne urlopy, opiekował się pracownicami w ciąży, a w nowych zakładach zadbał o pomieszczenia socjalne. Ustanowił fundusz socjalny i wypłacał nagrody z okazji świąt, a w swoim majątku w Holsztynie zorganizował wczasy pracownicze. Nic dziwnego, że praca w Beiersdorf & Co. była marzeniem wielu osób.
<a href=>
prezentujemy sylwetki polskich przedsiębiorców, którzy wyprzedzali swoją epokę**, dostrzegali szanse tam, gdzie nie widzieli ich inni, oraz stosowali nowatorskie metody zarządzania, nim zostały spisane w podręcznikach.