Każdy kryzys czegoś nas uczy. Liderzy wiedzą, że szczególnie teraz trzeba jeszcze bardziej zwrócić uwagę na swoje podejście do zarządzania zarówno firmą, jak i ludźmi.
Grace Hopper, kobieta‑kontradmirał, amerykańska pionierka informatyki powiedziała kiedyś, że stojący w porcie statek jest bezpieczny, ale statków nie buduje się po to, by stały w portach. Ostatnimi czasy wszyscy byliśmy zmuszeni, by wypłynąć na nieznane wody. Na liderach spoczywał obowiązek nawigowania zespołami w sytuacji rosnącej niepewności, zmiany warunków pracy, jak również naszej codzienności.
Pandemia zmieniła wiele, ale nie zmieniła fundamentów zarządzania. Z pewnością wyostrzyła jednak rolę liderów jako strażników dobrostanu pracowników. W PZU poświęciliśmy naprawdę dużo czasu, aby dostarczyć naszym pracownikom wiele inspiracji i przepisów na dbanie o kondycję fizyczną i psychiczną w tym okresie. Zorganizowaliśmy liczne panele dyskusyjne o dobrostanie, ćwiczeniach (również z dziećmi) i motywacji, serię spotkań #Tytworzyszprzyszłość oraz webinaria nt. tego, jak się zorganizować na nowo. Nazywam to organizacją życia na nowo, ponieważ sfery zawodowe i prywatne przenikają się jak nigdy dotąd. W naszych zdalnych szkoleniach wzięło udział kilka tysięcy pracowników, co pokazuje jak ważne dla nich jest wypracowanie optymalnej formuły pracy.
Miło zaskoczyła mnie aktywność pracowników, którzy mimo trudnej sytuacji znajdują czas na samodoskonalenie. Ich apetyt na wiedzę jest motywujący – nie widziałam jeszcze tylu ukończonych szkoleń wewnętrznych jak podczas pandemii. Z przyjemnością obserwuję koleżanki i kolegów chwalących się certyfikatami ukończonych kursów na portalu LinkedIn.
Paradoksalnie, mimo że pracujemy na odległość, często stajemy się sobie coraz bliżsi w zespołach. Widzimy się w zupełnie innym otoczeniu, dotychczas zarezerwowanym dla rodzin i przyjaciół, dzięki czemu lepiej się poznajemy. Wszyscy mamy inne środowisko pracy niezależnie od tego, czy mamy dzieci czy nie. Każdy z nas mierzy się na swój sposób z nową bezprecedensową sytuacją. Sama jestem nie tylko prezeską, ale też matką i żoną. Wizerunek zawodowy coraz trudniej odseparować od tego, jakie role pełnimy w życiu, zwłaszcza jeśli pracujemy z domu. Mimo rosnącej świadomości w tym zakresie, wiele osób ma bariery, by zaakceptować taki stan rzeczy.
Podczas jednego spotkania mój dwuletni syn usiadł mi na kolanach i uśmiechnięty machał do uczestników. To rozładowało atmosferę i dodało wszystkim otuchy. Okazało się, że wiele osób stresowało się tym, że takie sytuacje mogą się im przytrafić, przez co wypadną nieprofesjonalnie. A ja pokazałam, że to jest sytuacja normalna, która dotyczy nas wszystkich i na którą nie zawsze mamy wpływ.
Sytuacja wymaga od nas nie tyle tworzenia korporacyjnych obostrzeń, które są ważne, bo pozwalają wiele kwestii uporządkować, ale przede wszystkim zachowania ludzkiej twarzy. Rola lidera polega na umiejętnym łączeniu tych dwóch wymiarów zarządzania. Nie możemy odejść od pewnych regulacji, ale możemy do nich podejść po ludzku. Kryzys covidowy to dla wszystkich sprawdzian z człowieczeństwa. Jeszcze nigdy chyba definicja bycia liderem nie była tak blisko definicji bycia człowiekiem.