Reklama
Dołącz do liderów przyszłości i zdobądź przewagę! Sprawdź najnowszą ofertę subskrypcji
Przełomowe innowacje

Pracownicy chcą założyć związek zawodowy… – komentarz 1

1 kwietnia 2006 10 min czytania
Henryk Orfinger

Sytuacja, w jakiej znaleźli się szefowie i menedżerowie firmy Rentier International, jest nie do pozazdroszczenia. Wprawdzie w polskich przedsiębiorstwach państwowych lub z udziałem skarbu państwa związki zawodowe nie są niczym wyjątkowym, to jednak w firmach prywatnych należą do rzadkości, a ich pojawienie się zazwyczaj nie wróży nic dobrego. Zdaniem wielu przedsiębiorców, może być zapowiedzią przyszłych konfliktów wynikających z eskalacji nieracjonalnych żądań, co zwykle destrukcyjnie wpływa na działalność biznesową.

Z wielką uwagą analizowałem ten przypadek, mając świadomość i zarazem obawę, że podobna sytuacja mogłaby zaistnieć także w mojej firmie.

Od początku tworzenia firmy starałem się budować takie relacje między ludźmi, aby zarząd jak najlepiej współpracował z załogą. Podobnie jak Paweł Rudzki – sam zatrudniałem większość pracowników, gdy firma była jeszcze mała. Z większością osób byłem po imieniu, znałem ich możliwości zawodowe, jak również sytuację rodzinną. Budowanie takich bliskich relacji z pracownikami jest oczywiście łatwiejsze w małej firmie. My – podobnie jak Rentier International – przekroczyliśmy już ten próg.

W miarę rozwoju firmy (mamy dwa hotele i zakład produkcyjny) rosła też liczba pracowników. Dziś zatrudniam prawie 500 osób, a poza tym współpracuję z 11 niezależnymi dystrybutorami zatrudniającymi ponad 300 osób. Siłą rzeczy nie znam ich wszystkich osobiście, bo proces rekrutacji prowadzą już za mnie specjaliści. Poza tym wycofałem się z bezpośredniego zarządzania firmą i opiniuję co najwyżej kandydatury na wysokie stanowiska menedżerskie, no i oczywiście współdecyduję o obsadzeniu stanowiska prezesa.

Staram się jednak nie tracić bezpośredniego kontaktu z pracownikami. Nadal często chodzę na produkcję, rozmawiam z załogą, dystrybutorami czy sprzątaczkami. Zawsze pytam ich o sprawy związane z pracą, sytuacją w firmie. Barometr ich nastrojów jest pochodną tego, co dzieje się w firmie. Nie staram się za każdym razem zmieniać tego, co im nie odpowiada, ale chcę wiedzieć, czy coś nie szwankuje w organizacji firmy.

To, co na pewno szwankuje w Rentier International, to przepływ informacji wewnątrz przedsiębiorstwa. Z takim problemem zmaga się wiele małych firm, które wchodzą w fazę dynamicznego rozwoju. Szefom – przyzwyczajonym do tego, że sami podejmowali wszystkie decyzje i dokładnie znali sytuację w firmie – trudno jest ogarnąć wszystkie aspekty funkcjonowania większego organizmu. Nie wszyscy mają też świadomość, że wiele procesów odbywa się poza nimi i bez ich udziału. Jeśli w porę nie zmienią zasad postępowania i nie usprawnią obiegu informacji w swojej firmie, przestaną już nie tylko kontrolować, ale nawet ogarniać to, co się tam dzieje. A wtedy szybko znajdą się w sytuacji Rentier International, gdzie grupa pracowników chce oddolnych zmian i planuje utworzenie związku zawodowego.

Powstanie związku zawodowego w towarzystwie ubezpieczeniowym Rentier International nie jest jeszcze sprawą przesądzoną. Jednak Paweł Rudzki, prezes i właściciel firmy,powinien jak najszybciej porozmawiać z przedstawicielami pracowników, by poznać powody ich decyzji. Być może dojdą do porozumienia i znajdą zadowalające obie strony wyjście z sytuacji, którym nie musi być utworzenie organizacji związkowej.

Zdaję sobie sprawę, że i ja mam obecnie mniej informacji o tym, co dzieje się w poszczególnych jednostkach firmy. Zawsze z jakiegoś powodu pracownicy mogą być niezadowoleni i mogą pojawić się punkty zapalne. Bardzo trudno przewidzieć takie sytuacje. Dowodem – Rentier International, gdzie menedżerowie i prezes firmy byli przekonani, że ich firma może być wzorem dla innych, a szeregowi pracownicy mieli inne odczucia. Bo przecież gdyby nawet firma chciała dostosować swoje systemy socjalne do potrzeb różnych grup zawodowych czy wiekowych, to trudno jest spełnić jednocześnie wszystkie oczekiwania. Zresztą rozbudowany system socjalny też nie daje gwarancji, że ludzie zawsze będą zadowoleni ze swojej pracy. Pracownicy bardzo szybko przyzwyczajają się do tego, co dostają od firmy, i uważają, że im się to należy. Nie doceniają tych warunków pracy, które już mają. Dlatego wyprzedzanie ich oczekiwań jest w praktyce niemożliwe. Szefowie firm muszą jednak trzymać rękę na pulsie, by w porę reagować na ewentualne punkty zapalne.

Dla Pawła Rudzkiego informacja o utworzeniu związku zawodowego powinna być jasnym sygnałem, że w Rentier International dzieje się coś złego, co wymaga jego natychmiastowej reakcji. Gdybym – podobnie jak Rudzki – dowiedział się, że grupa pracowników chce zorganizować związek zawodowy w mojej firmie, jak najszybciej chciałbym z tymi ludźmi porozmawiać.

Rudzki powinien więc poprosić Annę Gądek o zorganizowanie spotkania z przedstawicielami pracowników, by dowiedzieć się, dlaczego chcą utworzyć związek zawodowy. Czego tak naprawdę oczekują od tej organizacji i co ona może im zagwarantować. Czy zapewni szacunek, na brak którego narzekają pracownicy biurowi? Wątpię.

Moim zdaniem, obecność w firmie organizacji związkowej wcale nie poprawi relacji ani komunikacji między pracownikami a zarządem. Umożliwi wprawdzie prowadzenie w sposób sformalizowany i oficjalny dialogu wewnątrz przedsiębiorstwa, ale nie zapewni lepszej współpracy między ludźmi. Może nawet doprowadzić do pogorszenia wzajemnych relacji.

Paweł Rudzki nie może jednak się poddawać i rezygnować z rozmowy z pracownikami, zanim jeszcze dojdzie do utworzenia związków. Oczywiście, rozmowa nie rozwiąże tych problemów, na jakie zwracają uwagę pracownicy biurowi i część agentów. Ale takie spotkanie może być pierwszym krokiem do poprawy wzajemnych kontaktów.

Rudzki na nowo musi zbudować zaufanie ludzi do firmy, co wcale nie będzie łatwe, ale nie jest też niemożliwe. Na początek powinien przeanalizować – z pomocą zewnętrznych specjalistów – obowiązujący w firmie system socjalny i motywacyjny. W efekcie tych analiz mogłoby się okazać, że istnieje możliwość stworzenia pomijanym grupom pracowników szans na przykład na wewnętrzny awans czy dodatkowe szkolenia. Równolegle powinien zorganizować spotkanie integracyjne dla wszystkich osób związanych z firmą, na którym poinformowałby o planowanych zmianach w systemie szkoleń i budowaniu indywidualnych ścieżek kariery. Nie chodzi o to, aby z każdej sekretarki zrobić agenta ubezpieczeniowego czy menedżera, ale żeby dać szansę tym, którzy chcą się dalej uczyć. Towarzystwo Rentier International ma przecież takie możliwości. System działał, ale obejmował zbyt wąską grupę osób. Dlatego pozostali pracownicy czuli się dyskryminowani.

Nie zawsze jednak nowe procedury, systemy i zasady współpracy czy komunikacji rozwiążą pojawiające się w firmie problemy. One regulują funkcjonowanie firmy, ale nie utrzymają pod kontrolą emocji. W firmie musi być lider, który umie budować dobre relacje z pracownikami. Tworzenie systemów to jak rozmieszczanie czujek przeciwpożarowych: one ostrzegają, że gdzieś wybuchnie pożar, ale mu nie zapobiegają. Można go ugasić, ale straty i tak będą. Niemniej wiele firm pokłada nadzieję we wprowadzaniu do swoich systemów zarządczych różnych procedur, które w przypadku powołania związków zawodowych mogą być nieprzydatne.

Jeśli więc mimo proponowanych zmian grupa pracowników Rentier lnternational będzie tworzyła związek zawodowy, prezes Rudzki powinien wykazać zrozumienie dla ich inicjatywy. Pracownicy mają do tego konstytucyjne prawo.

Wyrzucenie z pracy inicjatorów związku lub osób niezadowolonych – jak sugeruje Jerzy Plutecki – jest najgorszym możliwym rozwiązaniem. Jeśli coś źle działa w firmie, jeśli ludzie są z czegoś niezadowoleni, to wyrzucenie kogokolwiek z pracy jeszcze tę złą atmosferę podsyci, a wówczas na wyjaśnienie różnych spornych kwestii w cywilizowany sposób – bez złośliwości i agresji – może być już za późno.

Jedynym rozwiązaniem jest gotowość do współpracy i otwarcie się na nią. Co oczywiście nie oznacza uległości i zgody na wszystkie żądania.

Mnie samemu trudno jest sobie wyobrazić, że w mojej firmie któryś z pracowników chciałby założyć związki zawodowe. Nie widzę bowiem powodów i sensu ich powstania. Warunki pracy są bardzo dobre. Firma ma renomę i uznanie na rynku. Od 10 lat korzystamy z badań i analiz wynagrodzenia przy konkretnych stanowiskach pracy. Nikt nikogo nie oszukuje, wynagrodzenie jest wyższe od średniej krajowej i wypłacane w terminie.

Gdyby zatem związki powstały, odebrałbym to jako dowód ludzkiej złośliwości i zawiści. Uważam bowiem, że związki zawodowe powstają po to, by realizować cele bardzo wąskiej grupy pracowników. Kilka lat temu doszła do mnie informacja, że związkowiec spoza mojej firmy chce zbudować u nas organizację. Nie ingerowałem w tę sytuację, nie chcąc narzucać pracownikom swojego stanowiska. Wiem, że związkowiec rozmawiał z pracownikami, ale wówczas na rozmowach się skończyło.

Na pewno utworzenie związku odczułbym – podobnie jak Piotr Rudzki – jako zawodową porażkę.

Jednak sprawa związków zawodowych to jedno, a projekt wdrożenia przepisów europejskich o utworzeniu rad pracowniczych we wszystkich firmach zatrudniających powyżej 20 lub 50 osób (w zależności od projektu ustawy) – to drugie. Te zmiany dopiero czekają polskich pracodawców. Czy ta nowa instytucja przyjmie się w polskich warunkach? Czy okaże się skuteczną alternatywą dla  związków zawodowych w firmach prywatnych? Aby tak się stało, rady pracownicze muszą ściśle współpracować z pracodawcą, dbać o przepływ informacji i lepszą komunikację, utożsamiać się z celami firmy i tłumaczyć te cele pracownikom. Muszą także być pasem transmisyjnym nastrojów i poglądów pracowników, bez ambicji wpływania na decyzje pracodawcy.

Nie wiadomo jeszcze, jakie uprawnienia będą miały rady, ale ja już teraz niechętnie patrzę na pomysły dostępu pracowników do informacji o finansach firmy i jej planach strategicznych. Przecież i tak nie wezmą oni na siebie nawet części ryzyka i odpowiedzialności, jakie codziennie ponosi pracodawca.

Ponad 23 lata temu podjąłem ryzyko rozpoczęcia działalności biznesowej i chcę nadal ponosić odpowiedzialność za całą firmę – w tym także za jej pracowników i ich szanse na stabilne zatrudnienie. Doceniam jednak znaczenie dobrego zarządzania i systemu komunikacji, które powinny chronić firmę przed wstrząsami wewnętrznymi, w dużym stopniu osłabiającymi jej pozycję i w efekcie niekorzystnie wpływającymi na sytuację samych pracowników.

O autorach
Tematy

Może Cię zainteresować

Marki luksusowe pod presją geopolityki

W połowie kwietnia rynki kapitałowe zelektryzowała informacja o tym, że francuski gigant LVMH stracił tytuł najcenniejszej firmy luksusowej na świecie na rzecz mniejszego, ale bardziej ekskluzywnego Hermèsa. Czy detronizacja jednej francuskiej marki przez drugą (producenta torebek Louis Vuitton przez producenta torebek Birkin) to rzeczywiście zdarzenie, którym powinny się ekscytować europejskie rynki? I co ta zmiana oznacza dla polskich producentów marek premium?

 

Dobre relacje w firmie zaczynają się od dobrze dobranych słów

Gdy codzienna komunikacja sprowadza się do skrótów myślowych, domysłów i niejasnych sygnałów, łatwo o spadek zaangażowania, narastające napięcia i chaos informacyjny. Coraz więcej organizacji dostrzega, że to właśnie język – sposób, w jaki mówimy do siebie w pracy – buduje (lub rujnuje) atmosferę oraz relacje w zespołach. O tym, jak świadomie kształtować kulturę organizacyjną poprzez komunikację, opowiada Joanna Tracewicz, Senior Content Strategy Manager w rocketjobs.pl i justjoin.it, a także współautorka poradnika Nie mów do mnie ASAP! O spoko języku w pracy.  Rozmawia Paulina Chmiel-Antoniuk.

AI w medycynie predykcyjnej – jak wearables zmieniają opiekę Jak AI i urządzenia noszone rewolucjonizują medycynę

W ostatnich latach inteligentne urządzenia noszone (wearables) przeszły drogę od prostych krokomierzy do zaawansowanych narzędzi monitorujących stan zdrowia. Dzięki sztucznej inteligencji stają się one nie tylko rejestratorami danych, lecz także systemami predykcyjnymi, które mogą wspierać diagnostykę i profilaktykę chorób. W świecie biznesu i zarządzania zdrowiem pracowników technologia ta może odegrać kluczową rolę.
Według raportu Think Tank SGH wartość globalnego rynku AI w ochronie zdrowia wzrośnie z 32,3 miliarda dolarów w 2024 roku do 208,2 miliarda dolarów w 2030 roku, co oznacza średnioroczny wzrost na poziomie 36,4%. Ta dynamiczna ekspansja wskazuje na rosnące znaczenie technologii AI i wearables jako ważnych elementów nowoczesnej opieki medycznej.

Strategiczna samotność – klucz do autentycznego przywództwa

W dynamicznym współczesnym świecie biznesu, w którym dominują informacje dostarczane w trybie natychmiastowym, umiejętność samodzielnego, logicznego i krytycznego myślenia stała się jedną z najcenniejszych kompetencji liderów. Koncepcja ta, przedstawiona przez Williama Deresiewicza, byłego profesora Uniwersytetu Yale, zakłada, że prawdziwe przywództwo nie rodzi się wśród zgiełku opinii i impulsów zewnętrznych, lecz w przestrzeni samotności i skupienia.

Skup się na fanach marki. Oferta skierowana do wszystkich nie działa!
Multimedia
Skup się na fanach marki. Oferta do wszystkich nie działa!

W spolaryzowanej kulturze pogoń za rynkiem masowym i kierowanie oferty do wszystkich są z góry skazane na porażkę. Najlepszym sposobem na osiągnięcie sukcesu marki jest sprzymierzenie się z subkulturą, która ją pokocha.

Cła, przeceny i okazje: Jak zarobić, gdy inni panikują lub tweetują

Trump tweetuje, Wall Street reaguje nerwowo, a inwestorzy znów sprawdzają, czy gdzieś nie pozostawili Planu B. Gdy rynek wpada w histerię, pojawia się pokusa: a może jednak warto „kupić w tym dołku”? W tym tekście sprawdzamy, czy inwestowanie w kontrze do tłumu to genialna strategia na czasy ceł Trumpa, banów na Chiny i politycznych rollercoasterów — czy raczej przepis na ból głowy i portfela. Nie wystarczy chłodna kalkulacja, przyda się też stalowy żołądek.

• Jak generować wartość z AI dzięki małym transformacjom w biznesie - Webster
Premium
Jak generować wartość z AI dzięki małym transformacjom w biznesie

Liderzy skutecznie wykorzystują duże modele językowe, stopniowo minimalizując ryzyko i tworząc solidne fundamenty pod przyszłe transformacje technologiczne, dzięki czemu generują realną wartość dla swoich organizacji.

Niespełna dwa lata temu generatywna sztuczna inteligencja (GenAI) trafiła na czołówki stron gazet, zachwycając swoimi niezwykłymi możliwościami: mogła prowadzić rozmowy, analizować ogromne ilości tekstu, dźwięku i obrazów, a nawet tworzyć nowe dokumenty i dzieła sztuki. To najszybsze w historii wdrożenie technologii przyciągnęło ponad 100 mln użytkowników w ciągu pierwszych dwóch miesięcy, a firmy z różnych branż rozpoczęły eksperymenty z GenAI. Jednak pomimo dwóch lat intensywnego zainteresowania ze strony kierownictwa i licznych prób wdrożeniowych nie widać wielkoskalowych transformacji biznesowych, które początkowo przewidywano. Co się stało? Czy technologia nie spełniła oczekiwań? Czy eksperci się pomylili, wzywając do gigantycznych zmian? Czy firmy były zbyt ostrożne? Odpowiedź na te pytania brzmi: i tak, i nie. Generatywna sztuczna inteligencja już teraz jest wykorzystywana w wielu firmach, ale nie – jako lokomotywa radykalnej transformacji procesów biznesowych. Liderzy biznesu znajdują sposoby, by czerpać realną wartość z dużych modeli językowych (LLM), nie modyfikując całkowicie istniejących procesów. Dążą do małych zmian (small t) stanowiących fundament pod większe przekształcenia, które dopiero nadejdą. W tym artykule pokażemy, jak robią to dzisiaj i co możesz zrobić, aby tworzyć wartość za pomocą generatywnej sztucznej inteligencji.

Premium
Polski przemysł na rozdrożu

Stoimy przed fundamentalnym wyborem: albo dynamicznie przyspieszymy wdrażanie automatyzacji i robotyzacji, co sprawi, że staniemy się aktywnym uczestnikiem czwartej rewolucji przemysłowej, albo pogodzimy się z perspektywą erozji marż pod wpływem rosnących kosztów operacyjnych i pogłębiającego się strukturalnego niedoboru wykwalifikowanej siły roboczej.

Jak alarmują prognozy Polskiego Instytutu Ekonomicznego, do 2030 r. w samej Europie może zabraknąć nawet 2,1 mln wykwalifikowanych pracowników, co czyni automatyzację nie jedną z możliwości, lecz strategiczną koniecznością. Mimo że globalnie liczba robotów przemysłowych przekroczyła już 4,2 mln jednostek, a w Europie w 2023 r. wdrożono rekordowe 92,4 tys. nowych robotów, Polska wciąż pozostaje w tyle. Nasz wskaźnik gęstości robotyzacji, wynoszący zaledwie 78 robotów na 10 tys. pracowników przemysłowych, znacząco odbiega od europejskiego lidera – Niemiec (397 robotów na 10 tys. pracowników), czy globalnego pioniera – Korei Południowej (tysiąc robotów na 10 tys. pracowników). W Scanway – firmie, która z sukcesem łączy technologie rozwijane dla sektora kosmicznego z potrzebami przemysłu – jesteśmy przekonani, że przyszłość konkurencyjności leży w inteligentnym wykorzystaniu danych, zaawansowanej automatyzacji opartej na AI oraz strategicznej gotowości do wprowadzania zmian technologicznych. Czy jednak zaawansowana wizja maszynowa napędzana przez sztuczną inteligencję może się stać katalizatorem, który pozwoli sprostać wyzwaniom i odblokować uśpiony potencjał innowacyjny polskiej gospodarki?

Premium
Gdy projekt wymyka się spod kontroli

Polskie firmy technologiczne coraz częściej realizują złożone zlecenia dla międzynarodowych gigantów. Jednak nawet najlepiej przygotowany zespół może przy takim projekcie natknąć się na nieoczekiwane przeszkody. Przykład firmy Esysco wdrażającej szyfrowanie poczty e-mail dla jednego z największych niemieckich banków pokazuje, jak szybko może runąć precyzyjnie zaplanowany harmonogram oraz jak radzić sobie z nieprzewidywalnymi wyzwaniami.

Polskie firmy technologiczne coraz częściej zdobywają międzynarodowe kontrakty i realizują projekty, które jeszcze niedawno były zarezerwowane wyłącznie dla międzynarodowych rywali. Dzięki temu zdobywają zagraniczne rynki, osiągając imponujące wyniki eksportu usług IT, który w 2023 r. przekroczył 16 mld dolarów. W ostatniej dekadzie przychody branży wzrosły niemal czterokrotnie, a wartość eksportu – aż 7,5 razy, dzięki czemu polski sektor IT stał się motorem rodzimego eksportu. Kluczowymi kierunkami ekspansji są Stany Zjednoczone, Niemcy i Wielka Brytania, a wśród najsilniejszych obszarów znajdują się fintech, cyberbezpieczeństwo, sztuczna inteligencja, gry oraz rozwój oprogramowania.

Polska wyróżnia się w regionie Europy Środkowo-Wschodniej jako największy eksporter usług IT, przewyższając Czechy czy Węgry, a pod względem jakości specjalistów IT zajmuje trzecie miejsce na świecie. Jednak do pełnego wykorzystania tego potencjału konieczne jest pokonanie barier takich jak ograniczony dostęp do kapitału na ekspansję, rosnące koszty pracy oraz niedostateczne doświadczenie w międzynarodowej sprzedaży i marketingu. To jednak nie wszystko. Przy współpracy z międzynarodowymi gigantami trzeba również pamiętać o nieznanej polskim wdrożeniowcom skali, złożoności i nieprzewidywalności towarzyszącym tak wielkim projektom. Dobrym przykładem może być nasze wdrożenie dla jednego z największych niemieckich banków, z którym podpisaliśmy kontrakt na wprowadzenie systemu zabezpieczeń e-maili dla ponad 300 tys. użytkowników rozsianych po całym świecie. Technologicznie byliśmy gotowi, ale rzeczywistość szybko zweryfikowała nasze plany.

Premium
Praktyczny poradnik kreowania wartości z dużych modeli językowych

Gdy w 2022 r. pojawiły się powszechnie dostępne duże modele językowe (LLM), ich potężna zdolność do generowania tekstu na żądanie zapowiadała rewolucję w produktywności. Jednak mimo że te zaawansowane systemy AI potrafią tworzyć płynny tekst w języku naturalnym i komputerowym, to są one dalekie od doskonałości. Mogą halucynować, wykazywać się logiczną niespójnością oraz produkować treści nieadekwatne lub szkodliwe.

Chociaż technologia ta stała się powszechnie dostępna, wielu menedżerów nadal ma trudności z rozpoznawaniem przypadków użycia LLM-ów, w których poprawa produktywności przewyższa koszty i ryzyka związane z tymi narzędziami. Potrzebne jest bardziej systematyczne podejście do wykorzystywania modeli językowych, tak aby uefektywnić procesy biznesowe, a jednocześnie kontrolować słabe strony LLM-ów. Proponuję trzy kroki ułatwiające osiągnięcie tego celu. Po pierwsze, należy rozłożyć proces na mniejsze zadania. Po drugie, trzeba ocenić, czy każde zadanie spełnia tzw. równanie kosztów GenAI, które szczegółowo wyjaśnię w tym artykule. Jeśli ten warunek zostanie spełniony, należy uruchomić projekt pilotażowy, iteracyjnie oceniać jego wyniki oraz na bieżąco wprowadzać zmiany w celu poprawy rezultatów.

Kluczowe w tym podejściu jest pełne zrozumienie, w jaki sposób mocne i słabe strony modeli językowych odpowiadają specyfice danego zadania; jakie techniki umożliwiają ich skuteczną adaptację w celu zwiększenia wydajności; oraz jak te czynniki wpływają na bilans kosztów i korzyści – a także na ocenę ryzyka i potencjalnych zysków – związanych z wykorzystaniem modeli językowych do podnoszenia efektywności realizowanych działań.

Materiał dostępny tylko dla subskrybentów

Jeszcze nie masz subskrypcji? Dołącz do grona subskrybentów i korzystaj bez ograniczeń!

Subskrybuj

Newsletter

Otrzymuj najważniejsze artykuły biznesowe — zapisz się do newslettera!