Wbudowanie w kulturę firmy idei zrównoważonego rozwoju (sustainability) oznacza prowadzenie organizacji w taki sposób, aby dawała społeczeństwu i środowisku więcej, niż od nich pozyskuje. Od pewnego czasu polski biznes wdraża tę filozofię, nazywaną też „net positive”, np. realizując poszczególne Cele Zrównoważonego Rozwoju (SDG). Jak zmieniło się podejście biznesu do ekologii w ciągu kilku ostatnich lat? Jak wiele firm zainteresowanych jest przejściem na zrównoważony rozwój? Jaki wpływ na sustainability przedsiębiorstw ma pojawienie się koronawirusa? Na te i inne pytania odpowiada Jan Matulewicz, dyrektor zarządzający w Cybercomie.
Jak zmieniło się podejście biznesu do ekologii w ciągu kilku ostatnich lat?

Przeszliśmy z fazy zaprzeczenia w fazę łagodnej akceptacji. Większość organizacji planuje zmianę swoich modeli biznesowych w kierunku neutralności węglowej (carbon neutral). Pozostałe, które są mocno zakorzenione w tzw. branżach tradycyjnych, próbują znaleźć dla siebie inną receptę, np. zmieniają swój model biznesowy z produkcyjnego na usługowy, co jest jednak bardzo trudne i kosztowne – nie każdą organizację na to stać.
Natomiast po projektach, w jakie jesteśmy zaangażowani jako Cybercom, zauważamy, że fala „net positive”, zapoczątkowana przez bardzo świadomych, globalnych graczy, sprawiła, że większość firm ma już ten podpunkt wpisany w swoją strategię.
Czy możemy zatem mówić już o standaryzacji metod mierzenia „net positive” w firmach?
Standaryzacja metod mierzenia stopnia „net positive” wciąż pozostaje mocno nieprecyzyjna. Obecnie nie ma jednego modelu. Przykładowo Organizacja Narodów Zjednoczonych narzuciła standard SEEA (System of integrated Environmental Economic Accounting), dzięki któremu firmy mogą zmierzyć swój wpływ na środowisko. Czyli jeśli dane przedsiębiorstwo generuje dolara zysku dla swoich akcjonariuszy, może np. przeliczyć, ile zanieczyszczeń przy tym wytwarza.
Pozostaje jednak kluczowe pytanie: czy można bilansować tak różne aspekty? Bo jeśli moja firma ma wpływ na polepszenie jakości systemu opieki zdrowotnej, ale w procesie zużywa dużo dwutlenku węgla – to czy jej wpływ na środowisko jest dodatni czy ujemny? Obecnie dobrą praktyką jest po prostu transparentne wykazywanie każdego elementu funkcjonowania firmy i jej wpływu na środowisko (zarówno pozytywnego, jak i negatywnego).
W jakich branżach jest najwięcej firm „net positive” i czym to jest podyktowane?
Wszystkie przedsiębiorstwa stawiające na wirtualizację kontaktu są jak najbardziej „net positive”, ponieważ wpływ pracy zdalnej na zużycie dwutlenku węgla jest ogromny. A współcześnie prawie każdy, za pomocą odpowiednich narzędzi, może zapewnić zatrudnionym tzw. telepracę.

Oczywiście analizując rynek pod względem „sustainability”, należy zwrócić uwagę na kilka branż, gdzie transformacja organizacji na model „net positive” przebiega szybciej niż w innych. Posłużmy się przykładem powierzchni biurowych, które generują wysokie zapotrzebowanie na energię. Jednak gdy w biurowcu zostaną wdrożone odpowiednie systemy pozwalające na jej optymalizację, okazuje się, że mamy wpływ na jej realne zużycie.
Przykładowo Cybercom stworzył aplikację umożliwiającą zarządzanie ruchem wind, dzięki czemu nie ma mowy o tzw. pustych przejazdach. A winda to przecież jedynie część ekosystemu zarządzania ruchem ludzi w budynku. Jeśli dany biurowiec jest połączony z tzw. smart parkingiem istnieje możliwość zdalnego sprawdzenia, czy są wolne miejsca parkingowe, i ich rezerwacji. Natomiast dzięki integracji systemu parkingowego z aplikacją monitorującą ruch na drogach, np. Google Maps, na podstawie danych z niej pozyskanych pracownik takiego biura może podjąć decyzję, którym środkiem komunikacji najszybciej dostanie się do miejsca swojej pracy. Co też przekłada się na ślad węglowy.
Kolejną branżą, którą należy wymienić, jest oczywiście energetyka i wszelkie rozwiązania typu smart grid (inteligentna sieć energetyczna). Idealnie obrazuje to przykład paneli słonecznych. Jeśli konsument posiada takowe na swoim budynku i wytworzą one więcej energii, niż dany odbiorca jest w stanie wykorzystać, tworzy się tzw. nadwyżka, którą może następnie sprzedać. A dzięki technologii blockchain można nią handlować w sposób zautomatyzowany.
W kontekście energii warto również wspomnieć o Amazonie, który już w 2018 r. pozyskiwał energię ze źródeł odnawialnych dla swoich centrów danych. Ponadto w ramach swojej tradycyjnej działalności (dostarczanie przesyłek) dąży do tego, aby stać się carbon neutral – i to do 2030 r. Prawdopodobnie chodzi o usprawnienia logistyczne i ograniczenie liczby pojazdów.

Jak wiele firm jest zainteresowanych przejściem na zrównoważony rozwój?
Zainteresowanie jest spore. Natomiast istnieje duży problem związany z brakiem finansów. Środki operacyjne ciężko zmienić. Firmy decydują się zatem na tworzenie nowych usług. Przykładowo przedsiębiorstwo zajmujące się produkcją krzeseł może je następnie wynajmować dużym firmom i biurowcom. Im więcej jest kapitału w danej firmie, tym łatwiej jest się jej przetransformować na trwały model sustainable. Z tym że nie ma co się łudzić, że przedsiębiorstwo produkujące miliony krzeseł, które przejdzie na model wynajmu, zarobi w ciągu pierwszych kilku lat tyle, co przy ich sprzedaży.
Jeśli natomiast mówimy o nowych usługach, najlepiej pokazać to na przykładzie branży, gdzie ta cyfrowość jest wpisana – sektorze bankowości. Teraz pozostaje tylko kwestia bezpieczeństwa. Chodzi o obsługiwanie klientów w taki sposób, aby nie musieli wychodzić z domu, by coś załatwić, czyli np. za pomocą urządzeń mobilnych. Tutaj dużą rolę mają do odegrania także GovTechy, administracja publiczna i inicjatywy na poziomie lokalnym, które faktycznie skracają ścieżkę przejścia w ten cyfrowy świat.
Obecnie jednym z palących problemów związanych ze zrównoważonym rozwojem są śmieci. Czy odpowiedzialność za utylizację opakowań po produktach będzie wkrótce leżała wyłącznie po stronie producentów?
W ciągu kilku kolejnych lat będzie rosnąć presja związana z transparentnością utylizacji opakowań. Warto zaznaczyć, że pokazanie, co się dzieje ze śmieciami, gdy od konsumenta odbierze je śmieciarka, jest możliwe chociażby poprzez zastosowanie technologii IoT (Internet of Things, internet rzeczy). Firmy, które to odkryją, będą miały znaczną przewagę nad konkurencją, bo nie da się ciągle podwyższać opłat za wywóz odpadów.
Z drugiej strony pojawiają się głosy, że jest już tak źle, że nie jesteśmy w stanie zatrzymać negatywnych skutków, tylko się dostosować. I tu niezbędna jest edukacja. Sustainability nie jest łatwym tematem, a konsumentom brakuje obecnie podstawowych informacji. My w Cybercomie zainwestowaliśmy niemałe pieniądze, by przy współpracy sztokholmskiego Królewskiego Instytutu Technologicznego przeprowadzić dla naszych pracowników kompleksowe szkolenie w tym zakresie z możliwością uzyskania certyfikatu. Dzięki szkoleniu nasz zespół m.in. dowiedział się, w jaki sposób może przyczynić się do realizacji tych siedemnastu celów zrównoważonego rozwoju. Myślę, że to droga, którą warto podążać.
Moja teza jest taka, że nie wymyślimy uniwersalnego sposobu na to, jak sobie poradzić z odpadami, w jaki sposób zmniejszyć ilość papieru wykorzystywanego w firmach czy jak powinno wyglądać przejście na pracę zdalną – każde przedsiębiorstwo musi odkryć swój. Warto przy tym zacząć od zadania sobie kilku pytań, chociażby: co dzieje się z opakowaniem mojego produktu, jak zostanie już zużyte lub czy w procesie produkcji musimy faktycznie wykorzystywać 20 różnych materiałów?
Przykładowo Ikea, do której trafia 1% światowego drewna, planuje zwiększenie swojego obrotu czterokrotnie – co nie oznacza, że wytnie cztery razy więcej drzew. Musi wymyślić, z jakich innych materiałów może wytwarzać swoje towary. Po drugie, musi znaleźć sposób na zmianę stylu życia konsumentów, tak aby zaczęli korzystać z rzeczy w sposób bardziej zrównoważony – np. poprzez kampanię mówiącą o tym, że jedzenie w domu jest bardziej ekonomiczne niż na mieście.
Mimo wszystko uważam, że wciąż brakuje nacisku ze strony konsumentów na to, aby firmy, z których usług korzystają i od których kupują produkty, były sustainable. Ale to się stanie już za chwilę – klienci zaczną zwracać uwagę na to, które firmy są neutralne węglowo.

Wiele firm jest obecnie w trakcie przeprowadzania transformacji cyfrowej. Jak firmy radzą sobie w obliczu takiej ilości zmian i kryzysu wywołanego przez COVID‑19?
Każda zmiana wymaga świadomości. Świat jest kruchy, a liderzy muszą włączyć do swoich organizacji antykruchość. Liderzy próbują sobie z tym poradzić, wprowadzając zwinność (ang. agile), która notabene wywodzi się z branży IT, jednak zauważamy, że to podejście bardzo dobrze się sprawdza także w biznesach tradycyjnych.
W jaki sposób COVID‑19 „ujawnia” kryzys związany ze zrównoważonym rozwojem?
Możemy zaryzykować stwierdzenie, że koronawirus SARS‑CoV‑2 sam odgórnie sprowadził na nas zrównoważony rozwój. To, że gospodarki dostaną zadyszki, a nawet nakręci się spirala dekoniunktury, to jest bez wątpienia realny scenariusz. I odpowiedzialne za to będzie głównie ograniczenie konsumpcji, bo jesteśmy pozamykani w domach. Część z nas pracuje na home office, część z nas już jest bezrobotna, więc nasze budżety się ograniczają, co powoduje, że kupujemy mniej. To akurat negatywne skutki, które mają jednak pozytywne konsekwencje dla planety. Nigdy wcześniej nie byliśmy tak carbon neutral, jak teraz.
Niestety, zgodzę się jednak z Natalią Hatalską, że nie są to trwałe trendy. To znaczy: kiedy kwarantanna się skończy, wrócimy do naszych starych nawyków konsumpcyjnych, ale sądzę, że niektóre rzeczy zostaną z nami na zawsze. Należy do nich choćby telepraca. Już widzimy na przykładzie naszej firmy, że praca zdalna będzie nową normą, oczywiście z możliwością przyjścia do biura, ale bez takiej konieczności. Większość firm się scyfryzuje, by nigdy już nie doświadczyć paraliżu operacyjnego. Pozostaje jednak pytanie: czy nasze nawyki jako konsumentów w jakiś sposób się zmienią?

Rozprzestrzenianie się COVID‑19 zahamowało inicjatywy firm na rzecz zrównoważonego rozwoju. Przykładowo w niektórych sklepach spożywczych zrezygnowano z opłat za tzw. reklamówki. Jaki wpływ na sustainability firm w przyszłości będzie miało pojawienie się koronawirusa (perspektywa krótko- i długoterminowa)?
Tu akurat się nie zgadzam. Zatrzymana została pewna retoryka. Do czasu pandemii najbardziej dyskutowanym problemem świata było globalne ocieplenie i wyzwanie ograniczenia go do 1,5 stopnia Celsjusza w stosunku do średniej temperatury sprzed rewolucji przemysłowej. Byliśmy jeszcze świadomi problemu plastiku czy śmieci w ogóle. Ponieważ jednak te zjawiska, prowadzące do wyniszczenia życia na Ziemi, są nieco wolniejsze niż pandemia wirusa, to nie dziwi, że narracja się zmieniła. Jesteśmy obecnie w trybie survivalowym, czyli walczymy o przeżycie w krótkim terminie.
W perspektywie długoterminowej pandemia i wynikający z niej kryzys przyniosą jedynie korzyści dla firm rozwijających się w nurcie zrównoważonego rozwoju. Po pierwsze, firmy te okazują się być antykruche, co zachęci innych do ich naśladowania. Choćby wspomniana już praca zdalna czy ucyfrowienie procesów będą klonowane. Po drugie, każde tak piętnujące wydarzenie przynosi fale środków zapobiegawczych na poziomie światowym, a tu zrównoważony rozwój jest paradygmatem. Pozostaję więc długofalowym optymistą.
Z powodu załamania gospodarczego wywołanego przez COVID‑19 na całym świecie poziom emisji dwutlenku węgla spadł. Gdy jednak pandemia minie, warto by był, aby ożywienie gospodarcze było kształtowane w taki sposób, który go nie przywróci. W jaki sposób powinny działać firmy, aby w przyszłości maksymalnie ograniczyć swój ślad węglowy?
Myślę, że doktryna szoku, której doświadczamy, zmieni kilka istotnych parametrów funkcjonowania przedsiębiorstw. Większa ilość telepracy, cyfryzowanie procesów wewnętrznych, digital marketing, zdalne prowadzenie procesów sprzedażowych – to wszystko zdecydowanie zmniejszy ślad węglowy. Poza tym świadomość konsumencka wymusi zmiany na modelach biznesowych. Powtórzę więc znów: pozostaję optymistą.