Reklama
Dołącz do liderów przyszłości i zdobądź przewagę! Sprawdź najnowszą ofertę subskrypcji
INNOWACJE

Czy twojej firmie grozi kryzys?

1 września 2004 13 min czytania
Rafał Skowroński
Artur Pielech
Czy twojej firmie grozi kryzys?

W każdej branży, niezależnie od koniunktury, są firmy, które przeżywają poważne trudności.Wiele z nich mogłoby uniknąć kryzysu, gdyby dużo wcześniej rozpoznały zbliżające się niebezpieczeństwo. Jak przebiegają kolejne fazy kryzysu i jak narasta problem? Dowiedz się, zanim będzie za późno!

Jesteśmy w Unii Europejskiej, a gospodarka weszła na ścieżkę wzrostu. To nie oznacza, że sytuacja wszystkich polskich firm się poprawi. Wręcz przeciwnie, często chwilowa poprawa koniunktury powoduje, że firmy przestają dostrzegać oznaki swojej niekonkurencyjności. Wskazują na to dane dotyczące wniosków o upadłość składanych przez polskie firmy. W 1997 roku było ich 2368, w 2000 roku – już 4442, a w 2002 roku – aż 6814 (patrz wykres Liczba wniosków o upadłość w Polsce, w latach 1990 – 2002). Ale firmy, które ogłaszają upadłość, to tylko wierzchołek góry lodowej. Upadłość jest ostatnim etapem kryzysu, który tak naprawdę rozpoczął się znacznie wcześniej. Możemy bowiem mówić o trzech fazach kryzysu:

  • kryzysie strategicznym (starzenie się i dezaktualizowanie strategii)

  • kryzysie wynikowym (pogarszanie się wyniku finansowego)

  • kryzysie płynności (brak gotówki na pokrycie bieżących wydatków).

Czy twojej firmie grozi kryzys?

Według szacunków Roland Berger Strategy Consultants, w 2002 roku kryzysy wynikowe przeszło kolejnych 20 000 firm, a kryzysy strategiczne – 40 000. Wejście do Unii Europejskiej, które oznacza nieuchronny wzrost konkurencji, zapewne jeszcze bardziej pogłębi ten niekorzystny trend.

Na szczęście symptomy kryzysu, jego różnych, coraz groźniejszych faz, można zdiagnozować jeszcze na długo zanim kryzys faktycznie zaistnieje. Z przeprowadzonych w 2002 roku badań Roland Berger Strategy Consultants wynika, że w przypadku ponad 40% kryzysów w dużych firmach zachodnioeuropejskich symptomy niebezpieczeństwa były zauważalne na około cztery lata przed właściwym kryzysem płynnościowym. Na dwa lata przed eskalacją kryzysu symptomy były widoczne już w 90% przedsiębiorstw. Jak więc widać, zarząd ma wystarczająco dużo czasu, by podjąć działania zmierzające do zażegnania niebezpieczeństwa.

Jak przebiegają kryzysy w polskich firmach

Mają one zazwyczaj zbliżony przebieg i postępują według uprzednio wymienionych faz.

1. Kryzys strategiczny. To pierwszy etap zsuwania się firmy po równi pochyłej. Oferowane produkty starzeją się, pogarsza się pozycja konkurencyjna przedsiębiorstwa. Starzeniu się podlega także model biznesowy firmy. W rezultacie traci ona rynki zbytu albo udziały w rynku. To stadium kryzysu może być zdiagnozowane niemal wyłącznie przez wyższą kadrę kierowniczą lub zewnętrznego eksperta. Otoczenie przedsiębiorstwa jeszcze nie dostrzega jego kłopotów, ponieważ kryzys strategiczny nie objawia się drastycznym pogorszeniem wyników finansowych, a przynajmniej wyniku netto.

Sygnały zbliżania się kryzysu strategicznego płyną z wielu kierunków. Analizując sytuację finansową, można dostrzec na przykład, że zapasy rosną szybciej niż sprzedaż (co oznacza niedostosowanie produkcji do wymagań rynkowych), a marże niepokojąco obniżają się. Patrząc przez pryzmat rynku, widać coraz mniejsze zadowolenie klientów, ich wzrastającą rotację, malejące udziały w wybranych segmentach rynku. Przyglądając się organizacji i procesom wewnętrznym, da się zauważyć spadającą produktywność, dużą fluktuację kadry kierowniczej, czy też coraz słabszą motywację pracowników.

Typowym objawem kryzysu strategicznego jest nieoptymalny portfel produktów oferowany przez firmę na rynku. Oto symptomy, które mogą świadczyć o kryzysie strategicznym:

  • gros produktów firmy znajduje się w schyłkowej fazie rozwoju, a właściwie się nie rozwija; choć ten czynnik sam w sobie nie musi być groźny, to staje się taki w połączeniu ze słabą pozycją firmy na rynku tych produktów, powoduje bowiem, że firma nie odnosi żadnych korzyści skali, pozwalających np. na reinwestowanie środków w rozwojowe produkty

  • firma nie posiada w swojej ofercie produktów, które w perspektywie mogą być motorem jej wzrostu; chodzi tu o wyroby, które dzisiaj nie dają jej jeszcze znaczących przychodów, ale za kilka lat mogą zastąpić dzisiejszych liderów.

Aby móc wykryć powyższe objawy kryzysu strategicznego, trzeba regularnie oceniać perspektywy rynkowe wszystkich produktów oraz analizować poczynania konkurencji. Jest to typowa analiza jakościowa, która tylko w części da się skwantyfikować.

W fazie kryzysu strategicznego można zaobserwować objawy, które dają się również określić liczbami. Widać na przykład rozdźwięk pomiędzy poziomem przychodów a rentownością. Firmy znajdujące się w fazie kryzysu strategicznego przedkładają wysokość sprzedaży ponad rentowność. W efekcie przychody firmy rosną bardzo szybko, natomiast jej rentowność nie zmienia się lub wręcz spada. Sytuacja ta może mieć następujące przyczyny:

  • firma stara się za wszelką cenę produkować jak najwięcej, w pełni wykorzystując moce produkcyjne, co samo w sobie nie jest naganne. Gorzej jest jednak, jeżeli wchodzi na rynki, które nie gwarantują cen pokrywających choćby koszty wytworzenia

  • firma chce za wszelką cenę zwiększyć sprzedaż, nie starając się optymalizować portfela produktów z punktu widzenia zysków i dążąc jedynie do sprzedaży tych, których wpływ na wzrost przychodów jest największy. W rezultacie rośnie udział mniej rentownych produktów w ofercie przedsiębiorstwa i stopniowo firma wkracza w kolejną fazę kryzysu.

2. Kryzys wynikowy. Niezdiagnozowany i „nieleczony” kryzys strategiczny prowadzi do kryzysu wynikowego, czyli systematycznego pogarszania się wyniku finansowego: firma wchodzi w drugą fazę kryzysu. Trwa to oczywiście tym dłużej, im lepsza była początkowo jej sytuacja. Raportowany wynik finansowy bywa wielokrotnie zniekształcany nie tylko poprzez zabiegi księgowe, ale i prawnie dozwolone, a ekonomicznie dwuznaczne, operacje z tzw. podmiotami powiązanymi i manipulacje rezerwami. Już uważna lektura opinii biegłego rewidenta pomaga dostrzec pewne sygnały świadczące o praktykach „retuszujących”.

Stosując powyższe zabiegi (dwuznaczne operacje, manipulowanie rezerwami itd.), zarząd „kupuje czas”. Niestety, bez zmian dostosowawczych jest to wyjątkowo źle zaplanowana inwestycja, grożąca utratą wiarygodności. Również w tej fazie kryzysu polskie zarządy nie dopuszczają zwykle do siebie myśli o nadchodzącym niebezpieczeństwie. Z drugiej jednak strony rosnące straty powinny być wystarczającym sygnałem dla udziałowców i zaangażowanych banków, by wymusić na kierownictwie firmy przedstawienie czytelnych przeglądów sytuacji i realnych planów naprawczych.

3. Kryzys płynności. Niewdrożenie programów naprawczych sprawia, że straty dalej rosną, a tym samym rośnie zapotrzebowanie na środki finansowe. Tych jednak kredytujące banki nie chcą więcej udzielać. Firmy pozbawione wsparcia banków finansują swoją działalność zobowiązaniami handlowymi. Spirala zadłużenia rośnie. Nie wszyscy dostawcy są w stanie podjąć wysiłek długoterminowego finansowania odbiorcy. Wstrzymują więc dostawy. Pojawia się ryzyko anulowania kontraktów i zleceń. Wreszcie – zostaje złożony wniosek o bankructwo.

Przykładem kryzysu strategicznego, który przerodził się w kryzys wynikowy i ostatecznie w kryzys płynności, może być historia giełdowego Mostostalu Export. W drugiej połowie lat 90. spółka ta, mająca dobrą pozycję na rynkach eksportowych, postanowiła kupić kilka polskich regionalnych firm budowlanych (oraz firm spoza branży). Brak jasnej strategii zagospodarowania tych nabytków oraz nadejście kryzysu w branży budowlanej zmusiły Mostostal Export do radykalnych posunięć „czyszczących” grupę kapitałową, by właśnie tą drogą uzyskać środki finansowe. Jak łatwo się domyślić – były to dużo mniejsze pieniądze niż w przypadku sprzedaży tych samych aktywów bez presji czasu.

Przez wszystkie wymienione wyżej fazy kryzysu przeszły także dwie inne spółki: Wawel i Universal.

Problemy Wawelu zaczęły się od utraty rynków wschodnich, w wyniku kryzysu rosyjskiego w 1998 roku. Z dnia na dzień firma straciła kontrakty warte 40 milionów złotych, rosły straty i powiększało się zadłużenie. W 1999 roku Wawel utracił płynność finansową. Zarząd rozpoczął działania naprawcze od restrukturyzacji finansowej, w ramach której zawarto ugodę z bankami i rozłożono spłaty kredytów na kilka lat. Kolejnym etapem była restrukturyzacja operacyjna. Wawel zwolnił ponad tysiąc osób, zamknął nierentowną firmę handlową na Ukrainie (Wawel Bis) oraz dwa magazyny. Dzisiaj zarząd spółki może się koncentrować na strategiach wzrostu sprzedaży.

Mostostal Export i Wawel przetrwały kryzys. Universal natomiast zbankrutował. Dlaczego?

Problemy Universalu, jednej z największych polskich firm pierwszej połowy lat 90. rozpoczęły się od braku jasnej strategii rozwoju. Nieudane inwestycje oraz rozproszona działalność spowodowały kryzys wynikowy i wkrótce potem kryzys płynności. Ponieważ spółka nie zrealizowała układu zawartego z wierzycielami, warszawski sąd ogłosił jej upadłość pod koniec maja 2003 roku.

System wczesnego ostrzegania

Ponieważ czynnikiem, który decyduje o sukcesie w operacji zwalczenia kryzysu jest czas, niepokojące symptomy muszą być zauważone odpowiednio wcześnie. Jeśli zarząd ich nie zlekceważy i w porę wdroży program naprawczy, ma szansę uratować firmę przed bankructwem lub spektakularną utratą pozycji rynkowej. Niestety, w Polsce do restrukturyzacji dochodzi często w fazie kryzysu płynności, a wtedy bywa już na nią za późno.

Cała trudność polega więc na tym, by odpowiednio wcześnie wywrzeć nacisk na zmiany i przygotować pracowników do ich wprowadzenia. Z tego względu przedsiębiorstwa powinny skonstruować system wczesnego ostrzegania, dostosowany do ich indywidualnych warunków i potrzeb.

Efektywny system wczesnego ostrzegania powinien przede wszystkim zapewniać:

  1. Równowagę między analizą ilościową (wskaźniki, parametry) a analizą jakościową (opracowanie jakościowe trendów dotyczących branży, konkurencji, opcji strategicznych, zdolności firmy do innowacji i nauki itp.).

  2. Spojrzenie zarówno z perspektywy zewnętrznej (udziałowcy, klienci, benchmarking zewnętrzny), jak i wewnętrznej (pracownicy, wewnętrzne procesy biznesowe, wewnętrzny benchmarking).

Typowy system ilościowy oparty jest na analizie wybranych parametrów i umożliwia zdecydowanie szybszą diagnozę niż analizy jakościowe. Niemal każda firma analizuje wybrane wskaźniki finansowe, takie jak: rentowność, dynamika sprzedaży, produktywność, zwrot z zaangażowanego kapitału czy rotacje składników majątku obrotowego netto. Podstawową zaletą, i jednocześnie wadą, tego podejścia, jest właśnie jego prostota. Oznacza ona relatywnie niskie koszty wdrożenia systemu (wystarczy controlling firmy), ale jednocześnie pozwala na tylko bardzo ogólną analizę. Analiza wskaźnikowa pokazuje zarządowi, że gdzieś dzwoni, ale nie pokazuje, w którym kościele. Ze względu na ogólną dostępność wskaźniki finansowe nadają się najlepiej do zewnętrznych analiz porównawczych. Sprawdzają się przede wszystkim na etapie kryzysu wynikowego, ale już nieco mniej – we wcześniejszym stadium kryzysu strategicznego.

Bardziej skomplikowane systemy wczesnego ostrzegania wbudowane są w „balanced scorecard” (strategiczną kartę wyników), która transformuje wizję i strategię firmy we wzajemnie się uzupełniający zestaw parametrów („key performance indicators”) opisujących najważniejsze procesy i działania firmy z czterech perspektyw: wyników finansowych, relacji z klientem, procesów wewnętrznych oraz zasobów ludzkich. Budowa „key performance indicators” to zadanie dużo bardziej skomplikowane niż tzw. parametryzacja ilościowa, wymagające czasu i inwestycji. Niezbędne działania, które należy wówczas podjąć, to dostosowanie i ponowne skonfigurowanie aktualnego systemu informatycznego (a w ostateczności przejście na nowy system), dostosowanie systemu kont, kompletny przegląd procesów biznesowych (rzadko możliwy siłami własnymi przedsiębiorstwa), a w skrajnych przypadkach – konieczność zmiany struktury organizacyjnej. Prawidłowo skonfigurowane „key performance indicators” to znakomity instrument do wewnętrznych analiz porównawczych. Wzajemne porównanie oddziałów, jednostek organizacyjnych czy rynków, na których obecna jest firma, pozwala na stosunkowo wczesne wykrycie symptomów kryzysu strategicznego.

Marże jako narzędzia systemu wczesnego ostrzegania

Wskaźnikami w „key performance indicators” mogą być między innymi marże na poszczególne produkty (brutto, pośrednia i netto, w zależności od definicji i przyporządkowania kosztów). Analiza ta umożliwia określenie wartości dodanej, tworzonej przez poszczególne segmenty działalności. Ma to kapitalne znaczenie dla określenia strategii firmy. Zarząd, poprzez wnikliwą analizę wyników dotyczących poszczególnych produktów, jest w stanie wykryć słabe punkty w ofercie przedsiębiorstwa i przygotować ewentualny plan poprawy rentowności danego produktu (intensyfikacja sprzedaży przy racjonalizacji kosztów).

W skutecznym funkcjonowaniu marż jako systemu ostrzegawczego przeszkadza często wysoki udział kosztów stałych (czyli, tak naprawdę, nieprecyzyjny system rozdziału kosztów stałych na produkty) oraz brak przejrzystości w strukturze organizacyjnej grupy kapitałowej (na przykład wadliwie skonstruowane ceny transferowe, centra zysków nieobejmujące wszystkich kosztów, szczególnie tych generowanych poza podmiotem dominującym).

Jak ważna jest przejrzystość struktur organizacyjnych, pokazuje przykład upadku Stoczni Szczecińskiej Porty Holding S.A. Tuż przed bankructwem spółka ta była podmiotem dominującym grupy kapitałowej obejmującej ponad 30 firm. W roku 2000 wykazywała zysk netto w wysokości 12 milionów złotych, podczas gdy cała grupa wykazywała skonsolidowaną stratę w wysokości 141 milionów złotych! W przypadku tej spółki straty mogły być „przekazywane” do podmiotów zależnych, co uniemożliwiło odpowiednio wczesne, prawidłowe zdiagnozowanie kryzysu. Skuteczny system wczesnego ostrzegania musiałby w tej sytuacji obejmować nie tylko podmiot dominujący, ale całą grupę kapitałową.

Liczba i skala kryzysów przedsiębiorstw w Polsce i w Europie potwierdzają konieczność projektowania i wdrażania efektywnych systemów wczesnego ostrzegania. Jest to inwestycja, która się szybko zwraca, jako że służy nie tylko diagnozowaniu sytuacji kryzysowej. Stanowi również pomocne narzędzie w procesie bieżącego zarządzania przedsiębiorstwem.

O autorach
Tematy

Może Cię zainteresować

Marki luksusowe pod presją geopolityki

W połowie kwietnia rynki kapitałowe zelektryzowała informacja o tym, że francuski gigant LVMH stracił tytuł najcenniejszej firmy luksusowej na świecie na rzecz mniejszego, ale bardziej ekskluzywnego Hermèsa. Czy detronizacja jednej francuskiej marki przez drugą (producenta torebek Louis Vuitton przez producenta torebek Birkin) to rzeczywiście zdarzenie, którym powinny się ekscytować europejskie rynki? I co ta zmiana oznacza dla polskich producentów marek premium?

 

Dobre relacje w firmie zaczynają się od dobrze dobranych słów

Gdy codzienna komunikacja sprowadza się do skrótów myślowych, domysłów i niejasnych sygnałów, łatwo o spadek zaangażowania, narastające napięcia i chaos informacyjny. Coraz więcej organizacji dostrzega, że to właśnie język – sposób, w jaki mówimy do siebie w pracy – buduje (lub rujnuje) atmosferę oraz relacje w zespołach. O tym, jak świadomie kształtować kulturę organizacyjną poprzez komunikację, opowiada Joanna Tracewicz, Senior Content Strategy Manager w rocketjobs.pl i justjoin.it, a także współautorka poradnika Nie mów do mnie ASAP! O spoko języku w pracy.  Rozmawia Paulina Chmiel-Antoniuk.

AI w medycynie predykcyjnej – jak wearables zmieniają opiekę Jak AI i urządzenia noszone rewolucjonizują medycynę

W ostatnich latach inteligentne urządzenia noszone (wearables) przeszły drogę od prostych krokomierzy do zaawansowanych narzędzi monitorujących stan zdrowia. Dzięki sztucznej inteligencji stają się one nie tylko rejestratorami danych, lecz także systemami predykcyjnymi, które mogą wspierać diagnostykę i profilaktykę chorób. W świecie biznesu i zarządzania zdrowiem pracowników technologia ta może odegrać kluczową rolę.
Według raportu Think Tank SGH wartość globalnego rynku AI w ochronie zdrowia wzrośnie z 32,3 miliarda dolarów w 2024 roku do 208,2 miliarda dolarów w 2030 roku, co oznacza średnioroczny wzrost na poziomie 36,4%. Ta dynamiczna ekspansja wskazuje na rosnące znaczenie technologii AI i wearables jako ważnych elementów nowoczesnej opieki medycznej.

Strategiczna samotność – klucz do autentycznego przywództwa

W dynamicznym współczesnym świecie biznesu, w którym dominują informacje dostarczane w trybie natychmiastowym, umiejętność samodzielnego, logicznego i krytycznego myślenia stała się jedną z najcenniejszych kompetencji liderów. Koncepcja ta, przedstawiona przez Williama Deresiewicza, byłego profesora Uniwersytetu Yale, zakłada, że prawdziwe przywództwo nie rodzi się wśród zgiełku opinii i impulsów zewnętrznych, lecz w przestrzeni samotności i skupienia.

Skup się na fanach marki. Oferta skierowana do wszystkich nie działa!
Multimedia
Skup się na fanach marki. Oferta do wszystkich nie działa!

W spolaryzowanej kulturze pogoń za rynkiem masowym i kierowanie oferty do wszystkich są z góry skazane na porażkę. Najlepszym sposobem na osiągnięcie sukcesu marki jest sprzymierzenie się z subkulturą, która ją pokocha.

Cła, przeceny i okazje: Jak zarobić, gdy inni panikują lub tweetują

Trump tweetuje, Wall Street reaguje nerwowo, a inwestorzy znów sprawdzają, czy gdzieś nie pozostawili Planu B. Gdy rynek wpada w histerię, pojawia się pokusa: a może jednak warto „kupić w tym dołku”? W tym tekście sprawdzamy, czy inwestowanie w kontrze do tłumu to genialna strategia na czasy ceł Trumpa, banów na Chiny i politycznych rollercoasterów — czy raczej przepis na ból głowy i portfela. Nie wystarczy chłodna kalkulacja, przyda się też stalowy żołądek.

• Jak generować wartość z AI dzięki małym transformacjom w biznesie - Webster
Premium
Jak generować wartość z AI dzięki małym transformacjom w biznesie

Liderzy skutecznie wykorzystują duże modele językowe, stopniowo minimalizując ryzyko i tworząc solidne fundamenty pod przyszłe transformacje technologiczne, dzięki czemu generują realną wartość dla swoich organizacji.

Niespełna dwa lata temu generatywna sztuczna inteligencja (GenAI) trafiła na czołówki stron gazet, zachwycając swoimi niezwykłymi możliwościami: mogła prowadzić rozmowy, analizować ogromne ilości tekstu, dźwięku i obrazów, a nawet tworzyć nowe dokumenty i dzieła sztuki. To najszybsze w historii wdrożenie technologii przyciągnęło ponad 100 mln użytkowników w ciągu pierwszych dwóch miesięcy, a firmy z różnych branż rozpoczęły eksperymenty z GenAI. Jednak pomimo dwóch lat intensywnego zainteresowania ze strony kierownictwa i licznych prób wdrożeniowych nie widać wielkoskalowych transformacji biznesowych, które początkowo przewidywano. Co się stało? Czy technologia nie spełniła oczekiwań? Czy eksperci się pomylili, wzywając do gigantycznych zmian? Czy firmy były zbyt ostrożne? Odpowiedź na te pytania brzmi: i tak, i nie. Generatywna sztuczna inteligencja już teraz jest wykorzystywana w wielu firmach, ale nie – jako lokomotywa radykalnej transformacji procesów biznesowych. Liderzy biznesu znajdują sposoby, by czerpać realną wartość z dużych modeli językowych (LLM), nie modyfikując całkowicie istniejących procesów. Dążą do małych zmian (small t) stanowiących fundament pod większe przekształcenia, które dopiero nadejdą. W tym artykule pokażemy, jak robią to dzisiaj i co możesz zrobić, aby tworzyć wartość za pomocą generatywnej sztucznej inteligencji.

Premium
Polski przemysł na rozdrożu

Stoimy przed fundamentalnym wyborem: albo dynamicznie przyspieszymy wdrażanie automatyzacji i robotyzacji, co sprawi, że staniemy się aktywnym uczestnikiem czwartej rewolucji przemysłowej, albo pogodzimy się z perspektywą erozji marż pod wpływem rosnących kosztów operacyjnych i pogłębiającego się strukturalnego niedoboru wykwalifikowanej siły roboczej.

Jak alarmują prognozy Polskiego Instytutu Ekonomicznego, do 2030 r. w samej Europie może zabraknąć nawet 2,1 mln wykwalifikowanych pracowników, co czyni automatyzację nie jedną z możliwości, lecz strategiczną koniecznością. Mimo że globalnie liczba robotów przemysłowych przekroczyła już 4,2 mln jednostek, a w Europie w 2023 r. wdrożono rekordowe 92,4 tys. nowych robotów, Polska wciąż pozostaje w tyle. Nasz wskaźnik gęstości robotyzacji, wynoszący zaledwie 78 robotów na 10 tys. pracowników przemysłowych, znacząco odbiega od europejskiego lidera – Niemiec (397 robotów na 10 tys. pracowników), czy globalnego pioniera – Korei Południowej (tysiąc robotów na 10 tys. pracowników). W Scanway – firmie, która z sukcesem łączy technologie rozwijane dla sektora kosmicznego z potrzebami przemysłu – jesteśmy przekonani, że przyszłość konkurencyjności leży w inteligentnym wykorzystaniu danych, zaawansowanej automatyzacji opartej na AI oraz strategicznej gotowości do wprowadzania zmian technologicznych. Czy jednak zaawansowana wizja maszynowa napędzana przez sztuczną inteligencję może się stać katalizatorem, który pozwoli sprostać wyzwaniom i odblokować uśpiony potencjał innowacyjny polskiej gospodarki?

Premium
Gdy projekt wymyka się spod kontroli

Polskie firmy technologiczne coraz częściej realizują złożone zlecenia dla międzynarodowych gigantów. Jednak nawet najlepiej przygotowany zespół może przy takim projekcie natknąć się na nieoczekiwane przeszkody. Przykład firmy Esysco wdrażającej szyfrowanie poczty e-mail dla jednego z największych niemieckich banków pokazuje, jak szybko może runąć precyzyjnie zaplanowany harmonogram oraz jak radzić sobie z nieprzewidywalnymi wyzwaniami.

Polskie firmy technologiczne coraz częściej zdobywają międzynarodowe kontrakty i realizują projekty, które jeszcze niedawno były zarezerwowane wyłącznie dla międzynarodowych rywali. Dzięki temu zdobywają zagraniczne rynki, osiągając imponujące wyniki eksportu usług IT, który w 2023 r. przekroczył 16 mld dolarów. W ostatniej dekadzie przychody branży wzrosły niemal czterokrotnie, a wartość eksportu – aż 7,5 razy, dzięki czemu polski sektor IT stał się motorem rodzimego eksportu. Kluczowymi kierunkami ekspansji są Stany Zjednoczone, Niemcy i Wielka Brytania, a wśród najsilniejszych obszarów znajdują się fintech, cyberbezpieczeństwo, sztuczna inteligencja, gry oraz rozwój oprogramowania.

Polska wyróżnia się w regionie Europy Środkowo-Wschodniej jako największy eksporter usług IT, przewyższając Czechy czy Węgry, a pod względem jakości specjalistów IT zajmuje trzecie miejsce na świecie. Jednak do pełnego wykorzystania tego potencjału konieczne jest pokonanie barier takich jak ograniczony dostęp do kapitału na ekspansję, rosnące koszty pracy oraz niedostateczne doświadczenie w międzynarodowej sprzedaży i marketingu. To jednak nie wszystko. Przy współpracy z międzynarodowymi gigantami trzeba również pamiętać o nieznanej polskim wdrożeniowcom skali, złożoności i nieprzewidywalności towarzyszącym tak wielkim projektom. Dobrym przykładem może być nasze wdrożenie dla jednego z największych niemieckich banków, z którym podpisaliśmy kontrakt na wprowadzenie systemu zabezpieczeń e-maili dla ponad 300 tys. użytkowników rozsianych po całym świecie. Technologicznie byliśmy gotowi, ale rzeczywistość szybko zweryfikowała nasze plany.

Premium
Praktyczny poradnik kreowania wartości z dużych modeli językowych

Gdy w 2022 r. pojawiły się powszechnie dostępne duże modele językowe (LLM), ich potężna zdolność do generowania tekstu na żądanie zapowiadała rewolucję w produktywności. Jednak mimo że te zaawansowane systemy AI potrafią tworzyć płynny tekst w języku naturalnym i komputerowym, to są one dalekie od doskonałości. Mogą halucynować, wykazywać się logiczną niespójnością oraz produkować treści nieadekwatne lub szkodliwe.

Chociaż technologia ta stała się powszechnie dostępna, wielu menedżerów nadal ma trudności z rozpoznawaniem przypadków użycia LLM-ów, w których poprawa produktywności przewyższa koszty i ryzyka związane z tymi narzędziami. Potrzebne jest bardziej systematyczne podejście do wykorzystywania modeli językowych, tak aby uefektywnić procesy biznesowe, a jednocześnie kontrolować słabe strony LLM-ów. Proponuję trzy kroki ułatwiające osiągnięcie tego celu. Po pierwsze, należy rozłożyć proces na mniejsze zadania. Po drugie, trzeba ocenić, czy każde zadanie spełnia tzw. równanie kosztów GenAI, które szczegółowo wyjaśnię w tym artykule. Jeśli ten warunek zostanie spełniony, należy uruchomić projekt pilotażowy, iteracyjnie oceniać jego wyniki oraz na bieżąco wprowadzać zmiany w celu poprawy rezultatów.

Kluczowe w tym podejściu jest pełne zrozumienie, w jaki sposób mocne i słabe strony modeli językowych odpowiadają specyfice danego zadania; jakie techniki umożliwiają ich skuteczną adaptację w celu zwiększenia wydajności; oraz jak te czynniki wpływają na bilans kosztów i korzyści – a także na ocenę ryzyka i potencjalnych zysków – związanych z wykorzystaniem modeli językowych do podnoszenia efektywności realizowanych działań.

Materiał dostępny tylko dla subskrybentów

Jeszcze nie masz subskrypcji? Dołącz do grona subskrybentów i korzystaj bez ograniczeń!

Subskrybuj

Newsletter

Otrzymuj najważniejsze artykuły biznesowe — zapisz się do newslettera!