Firmy muszą uporać się z kwestią dostępu do technologii oraz nierówności technologicznych w czasie kryzysu związanego z COVID‑19.
Pandemia COVID‑19 przyniosła raptowne zmiany w zakresie tego, jak pracujemy, praktykę zachowania dystansu społecznego oraz potrzebę gromadzenia ogromnych ilości danych, a jednocześnie obnażyła przeraźliwy rozdźwięk między tymi, którzy mają odpowiednie technologie, a tymi, którzy ich nie mają.
Bez wątpienia technologia cyfrowa sprawiła, że zasada utrzymania dystansu społecznego podczas pandemii COVID‑19 stała się bardziej strawna dla wielu grup ludzi. Pozwoliła nam pozostać w domu i zamawiać produkty spożywcze poprzez internet, oglądać Netfliksa i pracować dzięki spotkaniom organizowanym poprzez Zoom. Ale nie każdy może zostać w domu przez cały okres trwania pandemii i sporo wiadomości z ostatnich tygodni i miesięcy koncentrowało się na kwestii równości i sprawiedliwości. W niedawnym artykule dowodziliśmy, że chociaż wiele serwisów informacyjnych skupiało się na tym, jak kwestia równości i sprawiedliwości społecznej odzwierciedla różnice w dochodach, ta dyskusja pomija rolę rozpowszechnienia usług szybkiego internetu. Wykazaliśmy, że osoby dobrze zarabiające są w stanie lepiej dotrzymać zasad zachowania dystansu społecznego, jeśli mają dostęp do szybkiego internetu.
Nierówności technologiczne
Jednakże stanowi to odzwierciedlenie faktu, że większość rozmów o tym, jak wykorzystywać technologię dla poprawy naszej zdolności do zwalczania pandemii, pomija istnienie przepaści technologicznej pomiędzy różnymi grupami społecznymi. Kiedy myślimy o szerokopasmowym internecie i innych technologiach odgrywających ważną rolę podczas obecnego kryzysu, nie myślmy jedynie o tym, czy istnieje dostateczna infrastruktura i dyfuzja technologii, ale również o tym, czy ludzie z różnych grup mają dostęp do tych technologii oraz czy stać ich na zapłacenie za korzystanie z nich.
Nigdzie nie widać tego wyraźniej niż w niedawnej dyskusji na temat wykorzystania smartfonów do śledzenia kontaktów między ludźmi. Idea stojąca za tą technologią jest taka, że smartfon danej osoby może rejestrować, jak blisko znajduje się smartfona innej osoby przy użyciu łączności Bluetooth. Tym samym, kiedy ktoś dowie się, że jest zakażony COVID‑19, telefon takie osoby może wysyłać powiadomienia do innych telefonów, których bliskość została ostatnio zarejestrowana, ostrzegając ich właścicieli o możliwości zakażenia i zachęcić ich do poddania się kwarantannie.
Smartfon dla seniora
Większość politycznych dyskusji dotyczących śledzenia kontaktów koncentruje się na prywatności, nadzorze oraz dostępie do danych. Bardzo niewiele podnosi kwestię tego, co się dzieje z ludźmi, którzy nie mają dostępu do smartfona.
Na szczęście Amerykańskie Środowiskowe Badanie Społeczne, przeprowadzone przez Biuro Spisu Ludności Stanów Zjednoczonych, dostarcza danych pozwalających lepiej poznać wzorce korzystania ze smartfonów i lepiej zrozumieć, jakie grupy ludzi są pomijane przez politykę śledzenia kontaktów.
Niezwykle ważnym czynnikiem jest wiek. Dane dotyczące wykorzystania smartfonów według grup wiekowych pokazują, że ponad połowa osób w wieku 80 lat lub więcej nie ma smartfona. (Zobacz: „Rozkład stanu posiadania smartfonów według wieku”). Wiemy także, iż starsi ludzie są bardziej narażeni na zgon spowodowany przez COVID‑19.
Rozkład stanu posiadania smartfonów według wieku
Dane* z Amerykańskiego Środowiskowego Badania Społecznego pokazują znaczny spadek udziału osób posiadających smartfony w populacji powyżej 80 roku życia.
Wiek 11‑20 lat 90%
Wiek 21‑30 lat 92%
Wiek 31‑40 lat 93%
Wiek 41‑50 lat 93%
Wiek 51‑60 lat 88%
Wiek 61‑70 lat 80%
Wiek 71‑80 lat 66%
Wiek 81‑90 lat 45%
Wiek 91 lat 34%
*2018 Amerykańskie Środowiskowe Badanie Społeczne
Śledzenie kontaktów może być ważnym narzędziem do wykrywania możliwości rozprzestrzeniania się wirusa i zapobiegania dalszym zakażeniom. Ta polityka przyniosła sukces w takich krajach jak Korea Południowa, gdzie rząd łączy powszechne śledzenie z zaawansowanym technologicznie nadzorem. Jednakże jeśli wybierzemy śledzenie kontaktów jako sposób na przyspieszenie wyjścia z kryzysu i powrót do normalnej działalności gospodarczej w Stanach Zjednoczonych, wówczas pozostawimy bez ochrony tę połowę ludności, która jest najbardziej narażona na chorobę. I to przede wszystkim powinni mieć na względzie decydenci podejmujący decyzję nie tylko co do metod śledzenia, ale i co do tego, kiedy i jak na nowo otworzyć gospodarkę.
Kim są technologiczni maruderzy?
Pytanie to firm brzmi następująco: co mogą zrobić, aby pomóc uporać się z kwestią dostępu do technologii i nierówności technologicznych w czasie obecnego kryzysu?. Pierwsze działanie, jakie mogą podjąć, polega na przemyśleniu na nowo jednego z podstawowych dogmatów marketingu: idei, że nie można być wszystkim dla wszystkich. Nawet najbardziej udane biznesy maja segment konsumentów, do którego nigdy nie dotrą. I w istocie firmom się mówi, że wdrażając nowe technologie na rynku, powinny skupić się na pionierskich użytkownikach (early adopters).
Jednakże prawie nie ma wskazówek, co robić z przeciwną kategorią ludzi, których dość pejoratywnie nazywa się technologicznymi maruderami (technology laggards). Jeśli chcemy wdrożyć technologie cyfrowe jako przydatne narzędzia dla zwalczania pandemii, segment maruderów staje się niewiarygodnie istotny. Zrozumienie, kim oni są i czy mogą być szczególnie narażeni, jest nawet jeszcze istotniejszy.
Problem „jajka i kury”
Firmy dołączające do walki z pandemią muszą rozumieć, że sukces ich wysiłków na rzecz łączenia ze sobą ludzi poprzez potencjalnie ratujące życie technologie będzie zależeć od zdolności do zarządzania efektami sieci. Efekty sieci wskazują, że pewne usługi cyfrowe stają się cenniejsze wraz z tym, jak coraz więcej ludzi z nich korzysta.
Na przykład jeśli jesteś w swoim miejscu pracy jedyną osobą korzystającą ze Slacka, ta platforma nie jest specjalnie przydatna. Zazwyczaj wykorzystując efekty sieci dla stworzenia odpowiednich warunków dla wprowadzenia cyfrowego biznesu, skupiamy się na pozyskaniu wystarczającej liczby właściwego rodzaju użytkowników, którzy przyciągną kolejnych użytkowników, pozwalając obejść problem „jajka i kury”. Jednakże nacisk jest zawsze na wystarczającą liczbę, a nigdy idea nie polega na tym, że powinieneś pozyskać wszystkich użytkowników albo że pozyskanie wszystkich jest wykonalne lub atrakcyjne. Twierdzimy, że gdy rozważane są cyfrowe rozwiązania w kwestii pandemii, przyciągnięcie wystarczającej liczby użytkowników dla wykorzystania efektów sieci nie wystarczy.
Lekcje z pandemii
Tak, oparta na telefonie aplikacja śledząca kontakty zadziała, jeśli wystarczająca liczba ludzi ją pobierze. A jeśli większość ludzi ją pobierze, będzie to przydatne. Ale jako rozwiązanie polityczne znaczniej bardziej atrakcyjna będzie sytuacja, w której wszyscy ludzie będą mogli ją pobrać. W przeciwnym razie pozyskiwane dane będą pomijać ważne segmenty populacji i dadzą fałszywie poczucie bezpieczeństwa. Jeśli, a nasze badania pokazują, że jest to dość prawdopodobne, mieszkaniec domu opieki nie ma urządzenia mobilnego, to odwiedzająca go osoba nie zostanie powiadomiona w przypadku, gdy taki mieszkaniec zostanie zakażony. Podobnie mieszkaniec domu opieki nie zostanie powiadomiony, gdy to odwiedzający zostanie zakażony. To niepokojące, zważywszy na to, jak ogromną rolę odgrywają domy opieki w szerzeniu się i śmiertelności pandemii w Stanach Zjednoczonych. Gdy przyjmiemy problem do wiadomości, łatwiej będzie znaleźć rozwiązania. Technologia komórkowa jest względnie tania i łatwo byłoby ją wdrożyć w środowisku domu opieki. Jednakże kluczową sprawą jest wyraźne określenie potencjalnych rozwiązań w każdym z tworzonych planów.
Dokumenty ostatnio opublikowane przez Google’a na temat anonimowego śledzenia kontaktów przy wykorzystaniu urządzeń mobilnych wychwalały wiele korzyści, włączywszy w to prywatność i anonimowość wynikającą z tego, że nie gromadzone są żadne informacje osobiste czy dane lokalizacyjne. Google podkreślał także to, że rodzaj smartfona nie stanowi żadnego problemu w śledzeniu, ponieważ można je prowadzić zarówno na platformach Android, jak i iOS. Jednakże zarówno Google, jak i inni uczestnicy tej dyskusji jak dotąd nie zajęli się tym, co będzie z osobami, które nie mają dostępu do żadnego smartfona. Twierdzimy, że ten segment społeczeństwa – ludzie, którzy zazwyczaj są pomijani i uznawani za niezdolnych lub niechętnych do przyjęcia technologii cyfrowej – teraz staje się niezwykle ważny i musi zostać uwzględniony w każdym planie wykorzystującym cyfrowe technologie dla powstrzymania pandemii.