Reklama
Dołącz do liderów przyszłości i zdobądź przewagę! Sprawdź najnowszą ofertę subskrypcji
BIZNES I TECHNOLOGIE

Sztuka inwestowania w sztukę

9 stycznia 2018 7 min czytania
Maciej Gajewski
Paweł Bernaś
Sztuka inwestowania w sztukę

Inwestowanie w dzieła sztuki i inne przedmioty kolekcjonerskie staje się coraz bardziej popularne, i to nie tylko wśród najzamożniejszych. Może być bardzo zyskowną formą lokaty kapitału, często przynoszącą większy profit niż klasyczne inwestycje.

Idei samego inwestowania nie trzeba uzasadniać. Chęć pomnożenia kapitału lub jego zabezpieczenia jest najzupełniej naturalną motywacją. Zbyt często jednak wartość inwestycji i korzyści z niej płynące postrzegane są wyłącznie w kategoriach finansowych. Tymczasem w przypadku tzw. inwestycji emocjonalnych, a więc w dzieła sztuki, wina, stare samochody i inne rzadkie przedmioty, z których można zbudować kolekcję, inwestowany jest nie tylko kapitał, ale także czas i zaangażowanie. Korzyści z takich inwestycji często okazują się większe, a zawsze nieporównywalnie bardziej różnorodne niż w przypadku klasycznych lokat.

Do podjęcia inwestycji emocjonalnej potrzebne są nie tylko pieniądze i chęci. Każdy inwestor musi przejść wielostopniową edukację, zanim osiągnie wyższy stopień świadomości inwestycyjnej i wiedzy o rynku. Wiele wskazuje na to, że wspomniana nauka była w ostatnich latach, naznaczonych przez kryzys finansowy, nauką na błędach.

Od kilku lat kolejne raporty na temat portfeli najbogatszych inwestorów na świecie wskazują na coraz większy udział szeroko pojętych inwestycji alternatywnych. Pięć lat temu co dwudziesty dolar z portfela osoby bogatej był inwestowany alternatywnie. Do 2014 roku odsetek ten niemalże potroił się i wniósł 13,5%. Inwestycje w akcje pozostały na niezmienionym poziomie, jednak w gotówce oraz w nieruchomościach najbogatsi trzymają coraz mniejszą część kapitału.

Nowy obraz sukcesu

Spośród szerokiej gamy dostępnych inwestycji alternatywnych najciekawszą grupę pod wieloma względami stanowią inwestycje emocjonalne. Choć nie jest prawdą, że bez nich świat inwestowania pozbawiony byłby emocji, z pewnością inwestycje te budzą emocje w stopniu najwyższym.

Niedawno eksperci z Capgemini i RBC Wealth Management uznali chęć inwestowania na tych nowych obszarach za przejaw całkowicie nowego sposobu postrzegania sukcesu. Wzrost czy też zabezpieczenie kapitału przestały być jedynymi powodami dokonania takiego, a nie innego wyboru przedmiotu inwestycji. Na znaczeniu zyskały głębsze cele czy też poczucie misji. Pamiętać trzeba przy tym, że jedną z przyczyn takiego przewartościowania może być kryzys finansowy.

Inwestycja w sztukę czy przedmioty kolekcjonerskie to sposób na ucieczkę od niepewności dzisiejszego świata. Bez względu na fazę cyklu koniunkturalnego i decyzje instytucji finansowych okazuje się skuteczna.

Inwestycja w sztukę to sposób na ucieczkę od niepewności dzisiejszego świata #sztuka #inwestycje

Emocjonalno‑filantropijne nastawienie jest jednocześnie potężnym nośnikiem prestiżu. Posiadanie przedmiotów kolekcjonerskich uznawane jest powszechnie za symbol sukcesu, i to w znacznie większym stopniu niż dobra luksusowe takie jak nieruchomości czy drogie samochody.

Przejście od demonstrowania statusu materialnego do realizacji pasji słusznie postrzegane jest jako wejście na nowy, wyższy poziom. Z jednej strony jest wyłączeniem się poza „wyścig gadżetowych zbrojeń”, a więc wersję wyścigu szczurów w świecie bogactwa. Z drugiej strony nowy status przynosi powszechnie cenione niezależność i indywidualizm. Również aspekty takie jak zwolnienie tempa życia i rozwój osobowy zaczynają być kojarzone z sukcesem.

Inwestowanie budzi emocje

Goethe twierdził wręcz, że „szczęśliwy, kto jest kolekcjonerem”. Z perspektywy drugiej dekady XXI wieku śmiało można powiedzieć, że grono szczęśliwców rośnie, tak samo jak liczba kategorii przedmiotów, które są kolekcjonowane. Zbierane jest już prawie wszystko. Znane, podziwiane i wartościowe kolekcje mogą zawierać nie tylko wspaniałe dzieła sztuki, ale również dość zaskakujące przedmioty, jak: długopisy, młynki do kawy i zabawki.

Błędem jest przypuszczać, że można kolekcjonować tylko to, co stare. Owszem, wartość kolekcji rośnie z czasem, ale dzieje się to nieraz nadspodziewanie szybko. Któż bowiem przypuszczał, że pierwsze wydanie Harry’ego Pottera będzie upragnionym trofeum kolekcjonerskim, dostępnym na rynku w cenie… 150 tysięcy funtów. Podobnym inwestycyjnym diamentem mogą okazać się prace młodego malarza, autograf, komiks, a nawet stary komputer. Niektórzy doradzają, by inwestować w przedmioty codziennego użytku i przechowywanie ich w opakowaniu przez 10–15 lat.

Jedną z klasyfikacji, która pomaga objąć różnorodność przedmiotów kolekcjonerskich, jest ta zaproponowana w cytowanym już raporcie o światowym bogactwie. Obok kategorii „Inne przedmioty kolekcjonerskie” znajdują się tam: sztuka, inwestycje w sport, przedmioty luksusowe, a także biżuterię i kamienie szlachetne. Powiedzmy od razu, że analogicznych kategorii może być wiele więcej: rzadkie książki, numizmatyka, filatelistyka, medale i odznaczenia czy trunki kolekcjonerskie.

Dużą i ważną grupę obiektów kolekcjonerskich stanowią pamiątki dotyczące świata filmu, muzyki, rodziny królewskiej, sportu, a także lotnictwa i lotów kosmicznych. To tylko najważniejsze dziedziny, wokół których powstały znaczące rynki, infrastruktura i które posiadają własny indeks rynkowy.

Warto inwestować w sztukę

  • sztuka stanowi zabezpieczenie przed inflacją i dewaluacją

  • nie jest wymagana minimalna inwestycja – próg kwotowy ?

  • inwestycje w sztukę są korzystne na gruncie podatkowym, w okresie powyżej 6 miesięcy w przypadku sprzedaży nie ma obowiązku opłaty podatku od zysku kapitałowego ?

  • ryzyko zmniejsza się ze względu na niską korelację z innymi aktywami finansowymi ?

  • istnieje możliwość osiągania dodatkowych zysków (dywidendy) poprzez wypożyczanie prac na wystawy, spotkania specjalistów i inne ?

  • dzieła sztuki nie są związane z rynkiem geograficznym i nie podlegają ograniczeniom pod względem przemieszczania ?

  • dzieła sztuki podlegają ubezpieczeniu katastroficznemu

Dzieła sztuki jako inwestycja

Dobra wiadomość jest taka, że zyskując emocje, piękno, a nawet sławę kolekcjonera, nie rezygnujemy z wysokich stóp zwrotu i niskiego poziomu ryzyka. Ten fakt jest jeszcze stosunkowo słabo przyswojony przez inwestorów, dzięki czemu na wielu rynkach (np. w Polsce) ceny przedmiotów kolekcjonerskich są relatywnie niskie. To z kolei stanowi dużą pokusę dla inwestorów szukających optymalnego miejsca i czasu wejścia w inwestycję. Efekty widać w doskonałych wynikach polskiego rynku aukcyjnego w ostatnim pięcioleciu.

Podejście do tematyki stóp zwrotu na rynku przedmiotów kolekcjonerskich powinno być szerokie, uwzględniające pełen zestaw korzyści. Przede wszystkim niepowtarzalną szansę na bezpośredni, codzienny kontakt ze sztuką i unikatowymi przedmiotami. Zupełne pominięcie tego aspektu i ograniczenie się do czystej rocznej stopy zwrotu zniekształca rzeczywistość. Wahania wartości dzieł sztuki nabytych w Polsce po 1989 roku są znaczne, choć trzeba wspomnieć, że globalnie zmienność stóp zwrotu, czyli ryzyko inwestycyjne, jest dla sztuki znacząco niższa niż dla rynku papierów wartościowych, przy nieznacznie wyższym poziomie stóp zwrotu. Trudno przecenić też inną właściwość tej klasy aktywów, jaką są dzisiaj dzieła sztuki, a mianowicie niskiej lub zerowej korelacji z rynkiem finansowym. W tym właśnie należy upatrywać głównej przyczyny boomu na rynku sztuki w ostatnich latach, widocznego już po pierwszych doniesieniach w sprawie upadku banku Lehman Brothers, gdy na targach sztuki i aukcjach, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, zaczęli pojawiać się milionerzy nigdy wcześniej tam niewidziani.

Wielomiliardowy rynek sztuki jest złożony z wielu niezależnych segmentów. Najszerzej komentuje się wzrost wartości na rynku sztuki powojennej i współczesnej, gdzie indeksy przewyższają indeksy akcji, ale i rynek sztuki dawnej (Old Masters) oferuje inwestorom coś, czego dziś poszukują, a więc stabilność i bezpieczeństwo. Najmłodsze segmenty rynku – nazywane rozmaicie, sztuką najnowszą czy młodą sztuką – przemawiają przede wszystkim ogromnym potencjałem wzrostu wartości, ale dla ograniczenia ryzyka wymagają zazwyczaj wsparcia wyspecjalizowanych podmiotów i ekspertów. Obok stóp zwrotu i ryzyka wymieńmy jeszcze stosunkowo niską płynność, długi horyzont inwestycyjny i trudności z wyceną.

Aby inwestycja była bezpieczna i opłacalna, inwestor musi zatroszczyć się o zdobycie pełnego pakietu informacji rynkowych. Obecnie na świecie funkcjonują wyspecjalizowane firmy oferujące bazy danych transakcji, wycenę i pakiety analiz. Nowością w ich ofercie są kalkulacje parametrów inwestycyjnych. Mogą one otworzyć rynek na inwestorów przyzwyczajonych do wysokich standardów obsługi z rynku finansowego.

O autorach
Tematy

Może Cię zainteresować

Multimedia
Jak zaplanować swoją karierę. Rozmowa z Sergiuszem Trzeciakiem

Każda kariera jest drogą indywidualną i nikt nie zna uniwersalnego przepisu na sukces. Nie można skopiować czyjejś kariery i nałożyć na własne życie. Ale jedno jest pewne: większe szanse na sukces mają te osoby, które przemyślą i dobrze zaplanują swoją drogę zawodową.

Multimedia
LIMITY AI: Czy AI naprawdę odbiera pracę programistom?

W szóstym odcinku „Limitów AI” Iwo Zmyślony rozmawia z Wiktorem Żołnowskim (Co-CEO i Co-Founder Pragmatic Coders) o transformacji rynku IT i roli, jaką odgrywa w niej sztuczna inteligencja. Dlaczego polskie firmy zwalniają programistów? Czy ten trend się utrzyma? Czy mamy już do czynienia z krachem, czy jedynie z korektą? Z czego to się bierze i na czym właściwie polega? Do jakiego stopnia to zasługa AI, a do jakiego tańszej siły roboczej z Wietnamu, Meksyku, Egiptu, Argentyny czy Indii? Jak te zmiany wpływają na pracę programisty? Ile jest warta ta praca? Jakiej pracy biznes przestaje potrzebować, a jakiej poszukuje i nie może znaleźć? Odpowiedzi na te pytania znajdziesz w załączonym podcaście.

Cyberbezpieczeństwo w epoce AI: Polska na cyfrowej krawędzi

Tylko 3% firm w Polsce osiągnęło pełną gotowość na cyberzagrożenia – alarmuje najnowszy raport Cisco. Sztuczna inteligencja staje się nie tylko narzędziem wzrostu, ale też źródłem coraz bardziej wyrafinowanych zagrożeń, polski sektor biznesu balansuje na granicy cyfrowej odporności. Czy liderzy są gotowi spojrzeć prawdzie w oczy?

Zielone wskaźniki mogą być powodem do niepokoju. Dlaczego liderzy powinni się martwić, gdy widzą tylko pozytywne wyniki?

Czy rosnące wskaźniki na prezentacji wyników firmy rzeczywiście zawsze są powodem do radości? Niekoniecznie. Jeśli pojawiają się zbyt często, mogą świadczyć nie o wyjątkowo korzystnej passie, ale o presji dostarczania pozytywnych wiadomości przełożonym. Zamiecione pod dywan problemy jednak prędzej czy później wyjdą na jaw.

Pozytywne wyniki napawają optymizmem. Jeśli jednak pojawiają się zbyt często, powinny stanowić sygnał alarmowy. Czy koniunktura może być bowiem nieprzerwanie korzystna? Jeśli zbyt długo wszystkie wewnętrzne wskaźniki rosną, warto się nad nimi pochylić. Z doświadczeń renomowanej firmy consultingowej Bain & Company wynika, że aż 70% programów transformacji organizacyjnej kończy się fiaskiem. Bardzo często zdarza się tak, że wszystkie założone cele pozornie są realizowane, a dopiero pod koniec projektu wychodzą na jaw mankamenty. Aby uniknąć takich sytuacji, trzeba dokładnie zbadać źródło błędów.

Multimedia
ZDROWIE LIDERA: Zarządzasz firmą. Ale czy zarządzasz swoim zdrowiem?

Codzienność Szpitalnego Oddziału Ratunkowego potrafi być brutalnym lustrem stylu życia liderów. Klaudia Knapik rozmawia z dr Anną Słowikowską – kardiolożką, która zderza mity o zdrowiu z faktami i opowiada o pacjentach, którzy nie zdążyli… wysłać ostatniego maila. To rozmowa o sercu – dosłownie i w przenośni. Dla każdego, kto żyje intensywnie i chce żyć długo.

płaska struktura organizacyjna Ludzie podążają za strukturą: jak mniejsza hierarchia zmienia miejsce pracy

Przejście na samoorganizujące się zespoły i danie większej autonomii pracownikom skutkuje większym zaangażowaniem i lepszymi wynikami. Jednak nie każdemu pracownikowi odpowiada taka zmiana. Menedżerowie coraz częściej dostrzegają, że sposób organizacji firmy wpływa na jej wyniki, dlatego regularnie modyfikują strukturę, licząc na poprawę efektów. Znacznie mniej uwagi poświęca się jednak temu, jak takie zmiany oddziałują na samych pracowników.

Abstrakcyjna ilustracja symbolizująca przywództwo w erze AI: po lewej – chłodne, geometryczne wzory przypominające dane i algorytmy; po prawej – ciepłe, organiczne formy nawiązujące do ludzkiej intuicji. Centralny punkt styku sugeruje integrację logiki i emocji w kontekście sztucznej inteligencji. Lider w erze AI: jak zachować ludzką przewagę w świecie algorytmów

Między AI a ludzką kreatywnością

Kreatywność, wyobraźnia, humor – dotąd uznawane za wyłącznie ludzkie – dziś są imitowane przez sztuczną inteligencję, stawiając fundamentalne pytania o przywództwo w erze AI. Sztuczna inteligencja generuje teksty, obrazy, muzykę, a nawet żarty. Czy oznacza to, że maszyny dorównały człowiekowi także w jego najbardziej subtelnych umiejętnościach?

Bob Mankoff, rysownik magazynu „The New Yorker”, uważa, że nie. Jego zdaniem humor nie rodzi się z danych, lecz z emocji, świadomości własnej niedoskonałości i wrażliwości na kontekst. AI może symulować humor, lecz nie rozumie jego źródła.

To właśnie napięcie – pomiędzy potęgą obliczeniową a nieuchwytną ludzką intuicją – stawia liderów przed istotnymi pytaniami: gdzie kończy się autentyczna twórczość człowieka, a zaczyna jej algorytmiczna symulacja? Jak zarządzać w rzeczywistości, w której inteligencja staje się sztuczna, ale autentyczne przywództwo nadal wymaga człowieka?

Ludzka przewaga: humor, empatia, kreatywność

<!– wp:paragraph –>

W czasach postępującej automatyzacji, paradoksalnie to właśnie cechy głęboko ludzkie – humor, empatia i kreatywność – stają się zasobami o kluczowym znaczeniu dla liderów.

Zdolności metapoznawcze w budowaniu przewagi konkurencyjnej Od tych kompetencji zależy wygrana w dobie AI

Temat rozwoju generatywnej sztucznej inteligencji nie traci na popularności. Rewolucja AI wciąż postępuje. Choć GenAI zyskało zarówno zwolenników, jak i sceptyków, korzystanie z niej nie jest już kwestią wyboru. Stało się koniecznością. Jak uzyskać przewagę w tym obszarze? Kluczem do sukcesu okazuje się nie sam dostęp do technologii, lecz umiejętność właściwego jej wykorzystywania. Na jakie kompetencje zatem postawić?

Wiele organizacji popełnia ten sam błąd. Wdraża narzędzia oparte na AI z przekonaniem, że sam fakt ich wprowadzenia nie wystarczy, by zwiększyć efektywność pracy. Tymczasem problem nie leży w samej technologii, lecz w tym, jak ludzie potrafią ją wykorzystywać. Jest to podobna sytuacja do tej z początku epoki cyfrowej. Obsługa komputera, która była wtedy kluczową kompetencją, wkrótce stała się podstawą. Podobnie dziś samo sprawne posługiwanie się narzędziem AI to dopiero początek. Rzeczywista przewaga wynika ze zdolności łączenia technologii z głębokim rozumieniem potrzeb biznesowych i otoczenia. Zdaniem czołowych ekspertów, przewagę konkurencyjną osiągną organizacje, które zainwestują nie tylko w technologię, lecz także w umiejętności metapoznawcze. Chodzi o zdolność do analizy, interpretacji, krytycznego osądu i dynamicznej współpracy z AI.

Trzeba zmienić sposób myślenia o AI, stawiając w centrum umiejętności metapoznawcze

Osiągnięcie sukcesu w dobie generatywnej AI wymaga zmiany sposobu myślenia o tej technologii. Nie wystarczy wiedzieć, jak używać nowego narzędzia. Trzeba też rozumieć, po co to robić, kiedy i czy w ogóle warto. Ta transformacja musi się zacząć od liderów, którzy wytyczą drogę dla reszty organizacji. Prezesi i członkowie zarządów muszą zdać sobie sprawę, że w większości zadań AI nie zastępuje ludzkiej pracy, lecz ją uzupełnia. Przykładowo, przy sprzedaży skomplikowanych usług, takich jak ubezpieczenia bądź rozwiązania finansowe, ważne są relacje międzyludzkie i wzajemne zaufanie. AI nie powinna wypierać tych kompetencji, lecz wzmacniać je, by ułatwić komunikację.

Trzy kluczowe wnioski na temat postaw pracowników wobec elastyczności w pracy

Potrzeby pracowników są zróżnicowane, podobnie jak ich preferencje dotyczące miejsca i czasu wykonywania obowiązków zawodowych. Pięć lat po masowym przejściu na pracę zdalną – i w obliczu rosnącej liczby nakazów powrotu do biur – jakie są obecne nastroje pracowników wobec elastycznych form zatrudnienia? Wyniki naszych badań rzucają światło na to, jak bardzo pracownicy w różnym wieku cenią sobie elastyczność.

nowe spojrzenie na wzrost gospodarczy Nowe spojrzenie na wzrost gospodarczy

Kwestionowanie przekonania, że przedsiębiorstwa muszą nieustannie się rozwijać, odsłania nowe ścieżki prowadzące do odporności i zrównoważonego rozwoju.

Karl-Johan Perrson, prezes zarządu i były dyrektor generalny H&M, zadał kiedyś pytanie: „Co by się stało, gdybyśmy wszyscy konsumowali o 20% mniej? Uważam, że oznaczałoby to katastrofę. 20% mniej miejsc pracy, 20% mniej wpływów podatkowych, 20% mniej pieniędzy przeznaczanych na szkoły, opiekę zdrowotną czy drogi. Światowa gospodarka uległaby załamaniu. Jestem głęboko przekonany, że to właśnie wzrost gospodarczy sprawił, iż świat jest dzisiaj lepszym miejscem niż dwie dekady temu. A za kolejne 20 lat będzie jeszcze lepszym”.

Czy rzeczywiście tak jest? Jeśli tak, to stoimy przed problemem, który J.B. MacKinnon określa mianem „dylematu konsumenta”. W swojej książce The Day the World Stops Shopping [Dzień, w którym świat przestanie kupować] stwierdza: „Stan planety jasno pokazuje, że konsumujemy zbyt wiele. W samej Ameryce Północnej zużywamy zasoby Ziemi pięciokrotnie szybciej, niż są one w stanie się odnowić. Pomimo naszych wysiłków podejmowanych w celu »zazielenienia« konsumpcji – poprzez recykling, poprawę efektywności energetycznej czy wykorzystanie energii słonecznej – globalna emisja dwutlenku węgla wciąż nie maleje. Ekonomia nakazuje nam jednak nieustannie zwiększać konsumpcję. Wiek XXI uwypuklił ten kluczowy wniosek: musimy przestać kupować”.

Problem polega na założeniu, lansowanym w edukacji biznesowej, że gospodarka może i musi stale rosnąć – założeniu, które przenika strategie korporacyjne, nakazując firmom nieustanny rozwój pod groźbą utraty znaczenia na rynku. Jednak ciągły wzrost gospodarczy jest niemożliwy, a rozpowszechniony dogmat, że wzrost jest warunkiem koniecznym dla ludzkiego dobrobytu, tworzy pułapkę, z której wielu nie dostrzega drogi wyjścia. Jak pisze Paul Farrell w „The Wall Street Journal”: „Jesteśmy uzależnieni od mitu nieustającego wzrostu gospodarczego – mitu, który zabija Amerykę”. Dlatego edukacja biznesowa powinna zacząć uwzględniać ograniczenia wzrostu oraz pokazywać różne jego modele.

Materiał dostępny tylko dla subskrybentów

Jeszcze nie masz subskrypcji? Dołącz do grona subskrybentów i korzystaj bez ograniczeń!

Subskrybuj

Newsletter

Otrzymuj najważniejsze artykuły biznesowe — zapisz się do newslettera!