Streszczenie: Tradycyjne podejście do rozwiązywania problemów, polegające na sięganiu po sprawdzone, „pudełkowe” rozwiązania, przestaje być skuteczne w obliczu współczesnych wyzwań. Organizacje coraz częściej stają przed problemami, które są złożone, niejednoznaczne i dynamiczne – wymagają one innego myślenia, eksperymentowania oraz odwagi do podejmowania ryzyka. W takich warunkach istotne staje się tworzenie rozwiązań szytych na miarę, opartych na głębokim zrozumieniu kontekstu i współpracy między różnorodnymi zespołami. Nowe podejście zakłada iteracyjne testowanie, wyciąganie wniosków z porażek i ciągłe dostosowywanie działań. Kluczowe stają się zdolności poznawcze, umiejętność patrzenia z różnych perspektyw oraz gotowość do przekraczania utartych schematów. Liderzy i organizacje, które potrafią funkcjonować w takiej rzeczywistości, zyskują przewagę konkurencyjną i lepiej odnajdują się w świecie nieustannej zmiany.
** Co trzecia duża firma i korporacja uważa, że jest dobrze zinformatyzowana, co trzecia też twierdzi, że wciąż ma w tym obszarze wiele do zrobienia – wynika z badań HBRP ICAN Institute. Reszta przedsiębiorstw od pewnego czasu już się uzbraja w cyfrowe narzędzia, ale nie zakończyła tego procesu. Według przedstawicieli ankietowanych firm, zintegrowane systemy zarządcze budują przewagę konkurencyjną, ale ich powszechność sprawia, że poza oczywistymi korzyściami – na przykład optymalizacją procesów, mniejszą liczbą zatrudnionych, szybkim dostępem do danych – znika powoli efekt „WOW”. O tym, jak będą się dalej rozwijać systemy ERP, jakie oczekiwania mają wobec nich przedsiębiorcy i czy producenci są w stanie je zaspokajać, rozmawiali goście redakcji „Harvard Business Review Polska”.**
Mariusz Smoliński: Prezesi firm, z którymi rozmawiamy na temat zarządzania, bardzo często mówią o elastyczności, podkreślając wagę tego zagadnienia. Twierdzą, że elastyczność pozwala wykorzystywać szanse rynkowe, wyprzedzać konkurencję, dostosowywać biznes do zmieniających się warunków rynkowych i procesów. Jak producenci zintegrowanych systemów zarządczych radzą sobie z tą kwestią? Czy dzisiejsze ERP są wystarczająco elastyczne, aby reagować tak szybko jak biznes na wewnętrzne i zewnętrzne zmiany?
Marta Osiak: Biznes wymaga od IT ciągłych zmian, ponieważ często to właśnie technologia jest podstawą sukcesu. Nie inaczej jest w przypadku ERP, które stanowią kręgosłup zinformatyzowanego przedsiębiorstwa. To właśnie elastyczność i otwartość systemu NAV pozwalają na budowanie przewagi konkurencyjnej. Modyfikujemy system tak, aby zmieniał się razem z procesami i wyprzedzał potrzeby organizacji. Wymaga to oczywiście bardzo dobrej znajomości firmy. Dlatego budujemy dedykowane zespoły projektowe dla konkretnych organizacji, aby szybko przemodelować te rozwiązania, które trzeba dostosować do zmian w organizacji, dzięki czemu IT łączy biznes w spójną całość.
Bartłomiej Kołodziejski: Elastyczność musi objawiać się na wielu płaszczyznach. Sam system musi dostosowywać się do wymagań klienta, czy to poprzez standardowe ustawienia, czy też rozbudowę pod konkretne oczekiwania. Powinien móc ewoluować wraz ze zmianą jego biznesu. Elastyczność to również sposób udostępniania oprogramowania klientowi: standardowa licencja lub subskrypcja, w przypadku gdy klient nie chce albo nie może angażować środków finansowych, albo gdy chce dopasowywać użytkowanie oprogramowania do potrzeb w danej chwili, reagując na sezonowość czy aktualną sytuację wewnętrzną.
Sam system musi dostosowywać się do wymagań klienta, czy to poprzez standardowe ustawienia, czy też rozbudowę pod konkretne oczekiwania.
Skończyła się era rozwiązań z pudełka
Ireneusz Czapski: Dawniej systemy były sztywne i przypominały dzisiejsze pudełkowe oprogramowanie – cała organizacja musiała się do nich dostosować, a nie na odwrót. Ta sytuacja zmieniała się jednak z roku na rok. Teraz firmy chcą, aby systemy dostosowywały się do nich. Nasza firma jest integratorem SAP, na którym pracuje wiele organizacji w różnych krajach. Choćby z tego powodu system musi się dać dostosowywać do różnych warunków. Zakres modyfikacji jest duży, ale moim zdaniem na elastyczność większy wpływ mają zespół wdrożeniowy oraz sam klient. W tym przypadku elastyczność jest bardzo mocno powiązana z kreatywnością i zdolnościami do wykorzystania możliwości platformy. Jeżeli dodamy do tego relatywnie płaską strukturę organizacji integratora, która przyspiesza przepływ informacji, pomysłów i nowych idei, otrzymamy odpowiedni mechanizm, który może sprostać postawionym zadaniom.
Andrzej Irzycki: Elastyczność rozumiemy jako podążanie krok w krok za klientem, rozpoczynając od pierwszego kontaktu, kończąc na faktycznej realizacji konkretnego wdrożenia. Chodzi o rozpoznawanie potrzeb klienta we wszystkich fazach realizacji projektu i niezwłoczne prezentowanie, jak te potrzeby mogą zostać zaspokojone. Czasami jest też przydatne wyprzedzanie jego oczekiwań, aby pokazać, że rozumiemy ten biznes i potrzeby, co wpływa pozytywnie na losy kontraktu. Ponieważ organizacje ewoluują, ich potrzeby się zmieniają. Jako producent oprogramowania mamy możliwość dostosowywania systemu do bieżących potrzeb użytkowników, przy czym nie chodzi tylko o dodawanie funkcjonalności czy zmianę jednej wersji na drugą. Wdrożenie systemu ERP to inwestycja na długie lata, warto wdrożyć takie rozwiązanie, które będzie zmieniało się w miarę możliwości firmy i pozwalało jej wyprzedzać konkurencję.
Mariusz Smoliński: Zakup systemu ERP jest sporym wydatkiem, dlatego przedsiębiorcy spodziewają się, że wdrożenie przyniesie znaczące korzyści. Z jednej strony faktycznie zyskają relatywnie duże oszczędności wynikające z likwidacji zbędnych stanowisk pracy, szybszego tempa realizowanych zadań, pełniejszej wiedzy zarządczej czy możliwości podejmowania bardziej wyważonych decyzji. Z drugiej – zbudują na tej inwestycji przewagę konkurencyjną. Jednak dyrektorzy IT twierdzą, że współpraca między ich działem a biznesem nie układa się dobrze, bo menedżerowie biznesowi nie potrafią precyzyjnie formułować swoich potrzeb, żeby w konsekwencji cała firmy odnosiła realne korzyści. Druga strona narzeka z kolei na IT. Jak w tej rzeczywistości odnajdują się producenci? W jaki sposób tworzą wartość dla klientów?
Marta Osiak: Microsoft na bazie swoich doświadczeń poleca metodykę wdrożeniową SureStep, która ułatwia implementację. My, jako partner wdrożeniowy, w pierwszym etapie rozszerzyliśmy ją o dodatkowe pytania i podpowiedzi, pomagające lepiej zdefiniować potrzeby kontrahenta i przełożyć je na konfigurację systemu. Tworzenie wartości zaczyna się więc na etapie analizy potrzeb, która jest wstępem do opracowania projektu wdrożenia. Spojrzenie zewnętrznego konsultanta – który jak dziecko pyta, jak to działa i dlaczego tak, a nie inaczej – często prowadzi do niebywałych odkryć. Bywa, że klienci sami nie wiedzą, dlaczego dany proces jest w określony sposób zorganizowany. Zmiany, jakie przy tej okazji proponujemy bądź wypracowujemy wspólnie z klientem, są nie do przecenienia i mają realny wpływ na procesy biznesowe. Drugim obszarem wartości jest optymalizacja kosztów utrzymania infrastruktury IT. Firma nie musi być jej właścicielem, może być tylko dzierżawcą. Poza tym jesteśmy otwarci na pomysły wszystkich pracowników. Ten system działa na podobnej zasadzie jak zgłaszanie innowacji i świetnie się sprawdza – wymiana wiedzy buduje zwarty zespół, składający się z przedstawicieli biznesu i IT, który napędza rozwój organizacji.
Bartłomiej Kołodziejski: Biznes nie musi rozumieć IT, a IT nie musi rozumieć biznesu, ważne, by pomiędzy nimi był ktoś, kto zna oba języki. Przecież obecnie to nie sam system buduje przewagę, a sposób, w jaki firma z niego korzysta i co potrafi „wyjąć” ze zgromadzonej w nim wiedzy. Nasze wsparcie i pomoc w budowaniu wartości polega więc na pokazaniu możliwości, jakie otwiera ERP. Olbrzymie ilości danych, które są w nim zapisane, mogą być sporym benefitem dla przedsiębiorstwa. W 2014 roku realizowaliśmy badania wśród średnich i dużych firm w Europie Zachodniej i Ameryce Północnej, chcąc sprawdzić, czy sposób, w jaki firmy wykorzystują informację zarządczą, ma wpływ na ich działalność i osiągane przez nie wyniki. Okazało się, że firmy, które korzystają z informacji zarządczej, zwiększają efektywność o 10%, rozwijają się szybciej niż konkurencja, która tego nie robi, oraz mogą liczyć na dodatkowy wzrost przychodu rok do roku o 2,8%.
Ireneusz Czapski: Od zarania był rozdźwięk między IT a biznesem, bo to są dwa zupełnie różne światy. Próbujemy niwelować tę barierę poprzez właściwe prowadzenie projektów, angażowanie od samego początku menedżerów linii biznesowych klienta. Zapraszamy ich do zespołów projektowych, aby mogli testować aplikacje, zwracać uwagę na mankamenty. Organizujemy też serwis powdrożeniowy, który ułatwia kontakty między tymi światami. Inną wartością ERP jest centralizacja danych, przez co łatwiej zarządzać organizacją, bowiem można szybciej procesować zadania i podejmować trafniej decyzje. Poza tym modułowa budowa większości profesjonalnych systemów ERP pozwala implementować tyko te najbardziej potrzebne. Później, w miarę możliwości finansowych, uzupełniać o kolejne. Dodawanie modułów nie wymaga więc przebudowy całego systemu.
Andrzej Irzycki: Szukanie zysku z wdrożenia systemu w oszczędnościach ze zlikwidowanych stanowisk to bardzo zła droga. Nie do tego dążymy w ramach prowadzonych przez nas projektów. Wartość dodana i zysk dla organizacji z wdrożonego systemu to przede wszystkim to, co system oferuje w kontekście lepszego przepływu informacji, większej dostępności precyzyjnych i natychmiastowych sprawozdań zarządczych czy też możliwości reagowania w czasie rzeczywistym na podstawie powiadomień lub wskaźników, które system potrafi tworzyć i monitować online. Oczywiście wdrożenie systemu SIMPLE to też rzeczywiste i mierzalne oszczędności. Weźmy pod uwagę najbardziej spektakularny przypadek, czyli firmy produkcyjne. Dzięki wdrożeniu rozbudowanego systemu ERP, pozwalającego planować produkcję, nadzorować sam proces wytwarzania, możliwe są bardzo daleko idące oszczędności przede wszystkim w materiałach i surowcach. Dzięki wdrożeniu modułu SIMPLE.PROD organizacja może produkować wg metodologii lean czy just‑in‑time, minimalizując stany magazynowe. Dzięki lepszemu planowaniu możliwe jest oszczędzanie czasu potrzebnego na przezbrojenia czy inteligentne zarządzanie niezbędnymi serwisami maszyn, tak aby nie kolidowały z planem produkcyjnym. System pozwala też bardzo dokładnie wyliczyć koszty wytworzenia, dzięki czemu już na poziomie handlowym posiadamy informację pozwalającą poprawnie zwymiarować zamówienie klienta i uniknąć kosztownych modyfikacji po jego przyjęciu. Podsumowując zyski z wdrożenia zaawansowanego systemu ERP, to nie trywialne oszczędzanie przez redukowanie, to potencjał informacyjny związany z samym narzędziem, pozwalający upraszczać procesy, minimalizować ryzyko przez dokładne planowanie wraz z badaniem scenariuszy „co – jeżeli” czy reagować z wyprzedzeniem na zbliżające się zdarzenia.
Mariusz Smoliński: W przypadku jakiejkolwiek inwestycji pierwsze pytanie z reguły dotyczy kosztu i stopy zwrotu. W jaki sposób korzyści z wdrożenia ERP, o których państwo mówią, można policzyć? Za pomocą jakich mierników można wskazać klientowi korzyści finansowe, do czego przecież wszystko się sprowadza?
Marta Osiak: Rzadko zdarza się pytanie wprost o korzyści finansowe i konkretne liczby. Staramy się je oszacować na etapie analizy procesów klienta. Wtedy można precyzyjnie wyliczyć na przykład czas dostarczenia towarów do klienta, skrócić czas obsługi poprzez szereg automatyzacji i integracji zewnętrznych aplikacji. Jednak każde wdrożenie ERP, niezależnie czy kosztuje kilkadziesiąt tysięcy złotych czy kilka milionów, wiąże się ze zmianami w sposobie funkcjonowania organizacji, inaczej prowadzenie działalności po wdrożeniu według takich samych zasad jak przed zmianą przekreśla sens całej inwestycji. Dopiero przeorganizowanie procesów oraz zaangażowanie użytkowników mogą dawać podstawę do osiągnięcia zakładanych efektów. Stopa zwrotu z inwestycji w ERP jest pochodną usprawnień biznesowych, możliwych dzięki posiadaniu zintegrowanego narzędzia informatycznego.
Każde wdrożenie wiąże się ze zmianami w sposobie funkcjonowania organizacji. Prowadzenie działalności po wdrożeniu według takich samych zasad jak przed zmianą przekreśla sens całej inwestycji.
Skończyła się era rozwiązań z pudełka
Bartłomiej Kołodziejski: Nadal przeważają słowa nad liczbami. Formułując oczekiwania, klienci mówią o optymalizacji procesów, zwiększeniu efektywności czy po prostu utrzymaniu możliwości operacyjnego działania. Bardzo rzadko za tymi oczekiwaniami stoją konkretne kwoty. Warto jednak wesprzeć klienta w wyliczeniach ROI, by mógł w pełni świadomy zaangażować się w inwestycję, jaką jest wdrożenie nowego systemu ERP.
Andrzej Irzycki: Klienci bardzo rzadko mówią wprost, że oczekują od tej inwestycji określonych korzyści. W ponad 20‑letniej karierze spotkałem tylko 3, 4 firmy, które na wstępie powiedziały, że oczekują po wdrożeniu systemu konkretnych efektów biznesowych, na przykład że w pół roku po zakończeniu wdrożenia systemu wartość zapasów w magazynie zmniejszy się z 3 do 1 miliona złotych.
Ireneusz Czapski: Firmy przede wszystkim oczekują od ERP uporządkowania, a nawet zmiany, procesów, ich standaryzacji, unifikacji, wyeliminowania błędów lub przynajmniej ich istotnego ograniczenia. Liczą też na lepszą komunikację między działami, koordynację działań oraz poprawę jakości obsługi klientów. Integratorzy oferują im w formie bonusu tzw. dobre praktyki, czyli standardy będące efektem poprzednich wdrożeń ERP w danej branży.
Mariusz Smoliński: Jednym z głównych trendów, jakie obserwujemy w IT, jest integracja aplikacji danej firmy z aplikacjami jej klientów. Wygląda na to, że powstanie jeden system operacyjny, który połączy wszystkich ze wszystkimi. Czy producenci są gotowi zmierzyć się z taką rzeczywistością? Jak na potrzebę integracji systemów różnych firm mają zamiar odpowiedzieć, skoro przedsiębiorcy widzą w tym wartość dla siebie?
Ireneusz Czapski: W pewnym sensie branża jest na to gotowa, przynajmniej jeśli chodzi o środowisko SAP. Powszechne systemy wymuszają na producentach tworzenie oprogramowania integrującego. Dodatkowo dojrzałe ERP mają odpowiednie narzędzia, które umożliwiają integrację z innym systemem, przy czym taka integracja jest nierzadko elementem wdrożenia. Wydaje się, że jest to samonapędzający się mechanizm, pod warunkiem że system jest odpowiednio powszechny. Coraz częściej dostawcy innych systemów traktują fakt, że ich oprogramowanie może się wymieniać danymi z innym, jako atut.
Czy powstanie jeden wielki, obejmujący cały świat, ERP? Nie sądzę, aby w najbliższym czasie coś takiego powstało w jego aktualnym rozumieniu. Myślę, że jeszcze bardziej wzrośnie integracja pomiędzy systemami, ale będzie się to odbywało raczej na zasadzie „chmurowej”. Istniejące systemy ERP będą z kolei tracić tożsamość na rzecz tej chmury.
Marta Osiak: W EIP nie tylko możemy się zmierzyć z integracją. Z tym tematem spotykamy się na co dzień i nie stanowi już dla nas wyzwania. Często firmy wymagają, abyśmy zapewnili stałą możliwość komunikacji przez integratora, który wybrane informacje automatycznie pobiera i przesyła pomiędzy dedykowanymi aplikacjami i systemem Dynamics NAV. Integracje B2B, B2C są już standardem; firmy dystrybucyjne czy usługowe działające przez Internet muszą z nich korzystać. ERP‑y, które nie są systemami otwartymi, mogą budować bariery, dlatego najważniejszy teraz jest model usługowy, tzw. SOA (Service Oriented Architecture). Pozwala na dowolnych zasadach udostępniać i dostosowywać wszystkie procesy. Taka komunikacja to najlepsza droga do rozwoju poprawnej informatyzacji biznesu i analityki.
Andrzej Irzycki: Są dwa aspekty stojące za coraz częściej pojawiającymi się wymaganiami związanymi z potrzebą integracji systemów klientów. Po pierwsze, są to na pewno dynamiczne zmiany na rynku, wymagające od organizacji błyskawicznego czasu reakcji i natychmiastowego podejmowania, często kluczowych, decyzji. Po drugie, nowoczesny system ERP to rozwiązanie, które powinno prezentować przekrojowe i bardzo dokładne spojrzenie na całą organizację, wiele potrzeb związanych z analizami czy wskaźnikami potrzebnymi do prawidłowego podejmowania decyzji pochodzi często z odległych od siebie miejsc czy systemów. Takie podejście do wdrożenia nie jest możliwe bez kompleksowego zintegrowania wszystkich źródeł informacji występujących w organizacji, dlatego w zasadzie każde wdrożenie SIMPLE wiąże się ze stworzeniem jednego lub kilku interfejsów do rozwiązań wykorzystywanych obecnie w organizacji. Od kilku już lat wykorzystujemy do integracji uniwersalny mechanizm szyny danych i web‑services, pozwalający na znormalizowanie komunikacji między wieloma, często bardzo różniącymi się technologicznie, programami i systemami. Rekordowym pod kątem poziomu zaawansowania i ilości działających w ramach jednego rozwiązania systemów, pracujących na rozwiązaniu SIMPLE, jest jeden ze szpitali, w którym za pomocą naszej szyny danych komunikuje się ze sobą trzynaście różnych systemów.
Wymiana informacji pomiędzy urządzeniami, a tak rozumie się Internet Rzeczy, nie jest głównym celem wdrożenia systemu informatycznego klasy ERP.
Skończyła się era rozwiązań z pudełka
Bartłomiej Kołodziejski: Integracja systemów różnych firm jest codziennością. Początkowo ERP miał zapewnić optymalizację procesów i procedur wewnątrz przedsiębiorstwa, później naturalną kontynuacją było wyjście na zewnątrz. Platformy wymiany informacji zamówień czy faktur elektronicznych istnieją już od lat i od lat dają możliwość łatwiejszej oraz tańszej obsługi np. procesów sprzedaży.
Mariusz Smoliński: Silnym trendem, według firmy analitycznej Gartner, co potwierdzają też nasze badania, jest Internet Rzeczy. Coraz więcej urządzeń będzie pośrednio albo bezpośrednio gromadzić, przetwarzać lub wymieniać dane za pośrednictwem sieci komputerowej. W jaki sposób ERP poradzi sobie z tym wyzwaniem? Może już potrafi zbierać i przetwarzać informacje z różnych urządzeń zewnętrznych?
Ireneusz Czapski: ERP z definicji nie są systemami do przetwarzania strumieni danych o charakterze ciągłym, działają bowiem na dyskretnych danych. I nie chodzi o możliwości sprzętowe gromadzenia informacji, ale sposób ich przetwarzania i analizy. Typowy system ERP bardzo dobrze poradzi sobie ze skanerem kodów kreskowych, ale na przykład ciągły monitoring urządzenia może sprawić mu problemy. Innymi słowy, część środowiska IoT jest zagospodarowana lub będzie przez dostawców ERP, jednak nadal pozostanie duży obszar, którego zagospodarować się raczej nie da bez zmiany podejścia do przechowywania i analizy danych.
Bartłomiej Kołodziejski: Internet Rzeczy dla większości klientów jest na razie ciekawostką, z której jeszcze nie korzystają, choć faktycznie trend jest silny. Popularyzacja Internetu Rzeczy pozwoli działać w zupełnie inny niż dotychczas sposób, dostarczać nowych rodzajów usług w niespotykanym wcześniej modelu biznesowym. To tutaj czeka nas największa zmiana i wyzwanie, niemniej jestem przekonany, że technologia, w tym technologia stojąca za ERP, będzie sobie umiała z tym poradzić.
Andrzej Irzycki: Wymiana informacji pomiędzy urządzeniami, a tak rozumie się Internet Rzeczy, nie jest głównym celem wdrożenia systemu informatycznego klasy ERP. Taki system zawiera wiele zdefiniowanych algorytmów przetwarzania określonych danych wejściowych, tak aby użytkownik uzyskał oczekiwane informacje, pomagające w jego działalności biznesowej. Dane wejściowe mogą dostarczać różne urządzenia. Obecnie realizujemy coraz więcej wdrożeń, gdzie nie wprowadza ich użytkownik, ale właśnie urządzenie (licznik, czytnik, skaner). Dzięki temu można uzyskać większy strumień informacji, niż mógłby to zrobić użytkownik, i są one bardziej wiarygodne. System ERP jest pośrednikiem w wymianie informacji pomiędzy urządzeniami oraz użytkownikiem. Odbiorcą mogą być też sterowniki dla różnych urządzeń i maszyn sprzężonych z systemem.
Marta Osiak: W systemie Microsoft Dynamics NAV dane wymieniane są np. poprzez czytniki magazynowe i technologię RFID (działa na zasadzie fal radiowych). Jednak nie jest to do końca Internet Rzeczy, nie są to też strumienie danych, z którymi w krótkim czasie musiałby poradzić sobie system ERP. Myślę, że Internet Rzeczy nie będzie miał bezpośredniego zastosowania w ERP, raczej w wyspecjalizowanych systemach big data. Natomiast do ERP będzie trafiał ostateczny efekt w postaci przetworzonych, zanalizowanych danych.
Mariusz Smoliński: Nie możemy zapomnieć o hurtowniach danych. Jak radzą sobie systemy z ogromną ilością zmiennych i różnorodnych zbiorów informacji, których analiza ma bardzo duże znaczenie dla organizacji?
Andrzej Irzycki: Najczęściej użytkownicy nie zdają sobie sprawy z tego, że dane co chwila zmieniają się. Według nich, te sprzed godziny i bieżące powinny być identyczne. Kiedy widzą różnice, denerwują się, że system popełnia błędy. Myślę, że firmy powinny zatrudniać osoby, które wiedzą, jakich informacji szukać, jak je interpretować, aby przekazać właściwej osobie. Wtedy cała firma będzie mogła korzystać z big data. Inaczej biznes nigdy nie będzie „wyciągał” z systemu wszystkich korzyści. Nic nie wynika z faktu, że potrafi wyprodukować raporty zarządcze na różne tematy, skoro każdy z potencjalnych użytkowników widzi tylko fragment.
Ireneusz Czapski: Dostawcy niektórych systemów ERP (na przykład SAP) bardzo mocno przygotowują się na nadejście ery big data, tworząc środowisko umożliwiające przetwarzanie tera-, a nawet petabajtowych ilości danych. Jednak według mnie, ERP realizują inną koncepcję przechowywania i analizy danych niż ta, jaką ma do zaoferowania big data. Generalnie rzecz ujmując, w ERP informacja jest na wstępie ustrukturalizowana (w formie tabel) i tam poszukiwane są ewentualne dalsze korelacje, natomiast big data takiej wstępnej struktury nie ma (informacja w formie drzewa), a ewentualna korelacja napływających danych może się pojawiać i znikać. Drugim elementem różniącym dane ERP i BD jest to, że w ERP relacje budowane są na zasadzie zegarmistrzowskiej dokładności (wartości), natomiast w BD mają postać bardziej stochastyczną (losową). Dlatego sądzę, że prędzej idea big data będzie powoli przenikać do świata ERP, niż nastąpi gwałtowna zmiana podejścia do przetwarzania danych. Informacje księgowe zawsze nimi pozostaną i nie będą mogły być zastąpione żadną „logiką rozmytą”. Taki proces obserwuję w naszej firmie, w zespole, który pracował wcześniej w standardowej hurtowni danych, a teraz z powodzeniem przejmuje idee big data, łącząc oba światy.
ERP realizują inną koncepcję przechowywania i analizy danych niż ta, jaką ma do zaoferowania big data. Nie przewiduję tu gwałtownej zmiany podejścia do przetwarzania danych.
Skończyła się era rozwiązań z pudełka
Bartłomiej Kołodziejski: Rynek SME w Polsce to obecnie rynek „standardowych” hurtowni danych i narzędzi typu BI. Big data to kolejny krok w rozwoju. Na pewno będzie wyzwaniem nie tylko od strony infrastruktury, która musi umożliwić szybką analizę niewyobrażalnej liczby informacji, ale również od strony merytorycznej, wymagając zupełnie odmiennego podejścia do ich analizy.
Marta Osiak: ERP nie jest przygotowany do tego, żeby przetwarzać tak ogromne ilości danych jak big data. Będą raczej budowane rozwiązania dedykowane, w pełni kompatybilne, które najlepiej sprostają wymaganiom do zarządzania i analizy dużych zbiorów danych. W systemie Dynamics NAV wykorzystujemy oprogramowanie Power BI, które jest właśnie dedykowane, ale stanowi odrębną aplikację. Dzięki temu system może w czasie rzeczywistym analizować informacje nie tylko z ERP, ale i z innych źródeł, np. z bazy SQL lub hurtowni danych, zapewniając najwyższą wydajność. To również rekomendowane rozwiązanie z punktu widzenia polityki bezpieczeństwa. Uważam, że to właśnie najlepszy model rozwoju także dla aplikacji big data.
Mariusz Smoliński: Podsumowując – obraz systemów ERP, który państwo przedstawili, wygląda bardzo zachęcająco od strony porządkowania procesów, gromadzenia danych i na tej podstawie generowania różnego rodzaju informacji zarządczej. Trochę gorzej, jeśli chodzi o sprostanie nadchodzącym trendom w zakresie Internetu Rzeczy i big data. ERP‑y nie wchłoną narzędzi do analizy big data czy Internetu Rzeczy. Zawsze pozostaną w integracji z systemami zewnętrznymi, które mają odmienne zadania i schemat działania. Największym wyzwaniem dla projektantów ERP w przyszłości będzie opracowanie wskaźników transformujących informację „miękką” big data w użyteczną „twardą” informację zarządczą.


