Reklama
Dołącz do liderów przyszłości i zdobądź przewagę! Sprawdź najnowszą ofertę subskrypcji
Łańcuchy dostaw i logistyka

Jak odbudować trwałe łańcuchy dostaw

30 lipca 2020 15 min czytania
Grzegorz Urban
Jak odbudować trwałe łańcuchy dostaw

Globalizacja sprawiła, że korporacje umiejscowiły centra produkcyjne w krajach, w których siła robocza jest tania, przepisy środowiskowe niezbyt ostre, a do tego rządy biednych państw oferują systemy preferencyjne, aby tylko ściągnąć do siebie kapitał zagraniczny. Efekt? Mocno wydłużyły się i skomplikowały łańcuchy dostaw. Może nie byłoby z tym problemu, gdyby nie jeden drobiazg – niespodziewane zakłócenia powodują gigantyczne perturbacje logistyczne w całym biznesowym ekosystemie, co najlepiej pokazuje pandemia COVID‑19.

Metody doskonalenia dostaw do momentu wybuchu pandemii skupiały się zarówno w Polsce, jak i na świecie na dwóch elementach: optymalizacji czasu i optymalizacji ceny. Właśnie takie zadanie stawiały firmy przed menedżerami, którzy odpowiadali za zarządzanie łańcuchami dostaw w swoich organizacjach. Od pewnego czasu w ograniczonym zakresie doszedł jeszcze jeden czynnik – wpływ na środowisko.

Natomiast kwestie bezpieczeństwa z reguły były pomijane. Przynajmniej w Polsce mówiło się o nich niewiele albo wcale, mimo że nasz rynek logistyczno‑transportowy zalicza się do dobrze rozwiniętych. Wybuch pandemii tę sytuację zmienił diametralnie.

Koronawirus unieruchomił niektóre ogniwa logistyczne. Z dnia na dzień pozrywały się łańcuchy dostaw. Towary przestały docierać na czas do odbiorców, w wielu firmach stanęły taśmy produkcyjne, bo brakowało czasem drobnych komponentów wchodzących w skład określonych produktów albo po prostu nie było ludzi. Drastycznie obniżył się też popyt. Szczególnie dotknięta została branża automotive. Małe zainteresowanie nowymi samochodami odbiło się nie tylko na dealerach, bo ucierpieli też sami producenci. Na kilka tygodni stanęła na przykład produkcja w wielu zakładach Volkswagena. Przerwa dotyczyła fabryk w Wolfsburgu, Emden, Dreźnie, Osnabrück i Zwickau (Niemcy), a także w Bratysławie (Słowacja), Pampelunie (Hiszpania), Palmeli (Portugalia) oraz zakładów produkujących komponenty – w Brunszwiku, Chemnitz, Hanowerze, Kassel i w Salzgitter, a także SITECH (spółka należąca do koncernu).

Brak popytu sprawił, że kiedy dostawy z Dalekiego Wschodu zaczęły w końcu docierać do portów docelowych w Europie czy Ameryce Północnej, nie miał ich kto odbierać. W efekcie zatkała się ich przepustowość. Powstałe kłopoty trzeba było rozwiązać.

Łatanie dziur

Strategiczną decyzją po stronie producentów było i nadal jest przeorganizowanie ścieżek przepływu towarów. Są one co prawda droższe i dłuższe, ale w ogóle funkcjonują. Towary do tej pory przerzucane drogą morską są dostarczane do punktów docelowych transportem powietrznym lub koleją i transportem kołowym. Takie rozwiązanie pozwala szybciej i bezpieczniej dostarczać je odbiorcom, choć trzeba się liczyć ze zwiększonymi kosztami. Drugą kwestią jest dostępność towarów: tego czym handlujemy albo z czego produkujemy. Problem sprowadza się do tego, czy nasi dostawcy są w stanie w ogóle zapewnić produkty, które zamawiamy, czy mogą to zrobić w wymaganym przez nas czasie. Może przecież być tak, że wydłużenie terminu oczekiwania na dostawę staje się zwyczajnie nieopłacalne, wręcz niemożliwe z uwagi na własne zobowiązania (możemy być bowiem poddostawcą części innego producenta i ich brak uniemożliwia mu wywiązanie się z umowy). Poszukiwanie alternatywnych źródeł dostawy potrzebnych produktów jest więc nieodzowne.

Trzeba przy tym śledzić bieżącą sytuację w krajach dostawców, ponieważ przebieg epidemii jest trudny do przewidzenia – jedne kraje się zamykają, inne otwierają. To, że dziś nasz dostawca może realizować zlecenie, nie gwarantuje, że za tydzień czy miesiąc również będzie mógł dostarczyć zamówiony towar. Nieodzowne jest trzymanie ręki na pulsie i bliski kontakt z dostawcami, a przede wszystkim zrozumienie ich sytuacji.

Głębokość tych relacji i ich jakość zależą też od rodzaju prowadzonej przez nas działalności, ale bez względu na wszystko takie postępowanie jest istotne, ponieważ dostarcza informacji o kontrahentach i gospodarkach w ich krajach: na przykład o tym, czy programy pomocowe uruchamiane przez rządy faktycznie wesprą w trudnej sytuacji dostawców, czy kłopoty finansowe nie doprowadzą do bankructw. Zazwyczaj też jest tak, że krąg kolejnych dostawców jest bardziej narażony na problemy związane z kryzysem, bo mniejsze firmy są słabiej zaawansowane pod względem technicznym, technologicznym, zarządczym czy kompetencyjnym. Dysponują też często słabszymi rezerwami finansowymi, a to wszystko może spowodować, że nie wytrzymają drastycznego i długotrwałego spadku popytu.

Strategiczną decyzją po stronie producentów było i nadal jest przeorganizowanie ścieżek przepływu towarów

Inne kanały sprzedaży

Kolejną sprawą jest zmiana kanałów dystrybucyjnych. Spadkowi sprzedaży w kanałach tradycyjnych towarzyszy gwałtowny wzrost w kanałach online. Wymagają one jednak zupełnie innego przygotowania łańcucha dostaw pod kątem obsługi e‑commerce. Często operacje konfekcjonowania, pakowania i wysyłki firmy robiły w tych samych magazynach co podstawową działalność logistyczną – ze względu na małą skalę. Teraz okazuje się, że przy wzroście zamówień nagle należy uruchomić specjalistyczne magazyny przystosowane do handlu elektronicznego.

Tak więc problemy z ciągłością dostaw wynikały i nadal wynikają z trzech podstawowych kwestii: skoków popytu, braku podaży oraz zmiany kanałów dystrybucyjnych. Organizacje, które na bieżąco je rozwiązują, powinny jednak pamiętać nie tylko o własnym bezpieczeństwie, ale o bezpieczeństwie swoich kontrahentów – podwykonawców, dostawców, odbiorców. Chodzi zresztą nie tylko o bezpieczeństwo samych dostaw, ale również ludzi zaangażowanych w te procesy. Ten temat będzie prawdopodobnie jednym z głównych w najbliższych miesiącach i latach.

Wsparcie producentów

Decyzje operacyjne związane z łańcuchem dostaw są trudne nie tylko dla dostawców. Producenci też muszą przeprowadzać ciągłe analizy, szczególnie jeżeli łańcuch jest rozciągnięty globalnie i składa się z wielu operatorów. Do tego sami notują ogólne obniżenie popytu albo też obniżenie popytu w jednym kanale sprzedaży, a wzrost w innym, co powoduje zmiany w zapotrzebowaniu na powierzchnię magazynową.

Prawidłowy przepływ informacji w całym łańcuchu dostaw (i w ogóle w firmie) umożliwia większą elastyczność i daje lepszą koordynację procesu, przez co zmniejszają się koszty i lepiej zarządzane są zapasy. Rozwiązaniem o charakterze długoterminowym, o którym warto zawczasu pomyśleć i które sami wdrażamy u klientów, jest wieża kontroli (Control Tower) – jednostka do zarządzania łańcuchem dostaw. Po co tworzyć do tego celu wydzieloną jednostkę? Jest wiele procesów wpływających na łańcuch dostaw, które nie są pod kontrolą działu logistyki lub osób związanych z zarządzaniem dostawami, a są umiejscowione w sprzedaży lub produkcji.

Aby mieć lepszą koordynację działań i lepiej panować nad logistyką, poczynając od zamówień, przez produkcję, wysokość zapasów magazynowych, aż do dystrybucji, trzeba pozbierać wszystkie te procesy lub końcówki procesów i przekazać zarządzanie w jedne ręce. Wieża kontroli przejmuje te działania, staje się mózgiem kierującym łańcuchem dostaw, dzięki czemu część decyzji, podejmowanych wcześniej niezależnie, zaczyna być skoordynowana z resztą. Taki poziom koordynacji jest możliwy, dopiero kiedy firma poradzi sobie z kontrolą przepływu informacji i danych pomiędzy swoimi jednostkami, a także dostawcami i odbiorcami. Potrzebne są do tego odpowiednie narzędzia IT.

Kontrola dostaw w praktyce

Na zlecenie pewnego koncernu prowadziliśmy projekt Control Tower w kilku firmach, które zajmowały się dystrybucją produktów FMCG. Obsługiwała je ta sama jednostka logistyczna wydzielona w postaci odrębnej organizacji, ale w ramach tej samej grupy kapitałowej. Wszyscy byli bardzo zadowoleni z jakości usługi logistycznej, ale narzekali na koszty. Podobnie jak klienci zewnętrzni. Właściciel grupy musiał rozwiązać następujący problem: w jaki sposób, utrzymując poziom serwisu, obniżyć koszty.

Podjęliśmy się tego zadania. Najpierw zbadaliśmy przebieg wszystkich procesów w ramach łańcucha dostaw. Okazało się, że wewnętrzna firma logistyczna wykonuje usługi dla zewnętrznych i wewnętrznych klientów, przyjmując i realizując otrzymywane zlecenia bez żadnej koordynacji pomiędzy wewnętrznymi klientami i wykonawcą, co pozwalałoby na optymalizację kosztów. Ustalony poziom świadczenia usług nie dawał szans na działania 0ptymalizacyjne, na przykład odpowiednie wypełnienie samochodów transportowych i takie koordynowanie dostaw, by obciążyć odpowiednio pracą magazyny i zaplanować zasoby. Firma logistyczna, chcąc wypełnić wszystkie wymagania, musiała trzymać w gotowości znacznie więcej zasobów, niż było to konieczne. Jak wspomniałem, każda usługa była wykonywana na bardzo wysokim poziomie, natomiast brakowało wymiany informacji między działami sprzedaży, zakupów czy dystrybucją odpowiadającą za dostępność towaru w poszczególnych częściach kraju.

Kiedy przeanalizowaliśmy wszystkie procesy i zdiagnozowaliśmy problem, stworzyliśmy zewnętrzną jednostkę, właśnie Control Tower. Jej zadaniem była koordynacja części procesów. Dział sprzedaż nadal odpowiadał za generowanie prognoz sprzedażowych w poszczególnych częściach kraju, ale to wieża kontroli odpowiadała za koordynację dystrybucji z logistyką. Zadaniem firmy logistycznej było zorganizowanie na czas ludzi, samochodów, miejsca w magazynach i opakowań do konfekcjonowania towaru, aby na czas, perfekcyjnie wykonać usługę logistyczną. Nowa jednostka tak koordynowała te zadania, aby maksymalnie wykorzystać powierzchnię załadunkową w samochodach wybrać dla nich optymalne trasy, ustawić grafiki czasu pracy ludzi itp.

Osiągnięcie takiego poziomu koordynacji wewnętrznej, a następnie zewnętrznej idealnie sprawdza się w czasie kryzysu – gdy trzeba kontrolować cały łańcuch dostaw, a tym samym szybko reagować na zmiany. Na przykład informacja o spadku zamówień automatycznie uruchamia w systemie ograniczenie dostaw i dostosowanie logistyki i odwrotnie – informacja o wzroście zamówień od razu trafia do dostawców. Przeprowadzone przez PwC Badanie cyfrowego łańcucha dostaw 2020 pokazuje, że firmy, które najszybciej adaptują się do zmian w funkcjonowaniu w świecie cyfrowym (Digital Champions), mają swoje łańcuchy dostaw zintegrowane nie tylko wewnętrznie, ale również zewnętrznie z klientami i dostawcami (zobacz ramkę Jak wiodące firmy wykraczają poza efektywność funkcjonalną w kierunku kompleksowego ekosystemu łańcucha dostaw).

Przygotowanie na nieoczekiwane

Drugi przykład nie jest związany z pandemią, lecz dotyczy firmy, którą czekała duża zmiana regulacyjna. Wpływ tej zmiany na rynek można przyrównać właśnie do sytuacji z COVID‑19. Przez zmianę regulacyjną firma nie wiedziała, kiedy pojawi się popyt na jej produkty ani jak duży on będzie. Olbrzymia niepewność w tym obszarze, czyli sytuacja taka sama, z jaką mamy do czynienia teraz, zrozumienie własnych możliwości oraz ewentualnych możliwości dostawcy zewnętrznego było istotne, aby w przypadku bardzo wysokiego skoku popytu zabezpieczyć podaż i zdobyć dużą część rynku. Klient chciał się przygotować na olbrzymie wahnięcie rynku, nie wiedząc, kiedy pojawi się zapotrzebowanie na jego produkty i jak się ono rozłoży w czasie, a także jak w tym kontekście wyglądają jego możliwości organizacyjne i techniczne w procesie od przyjęcia zamówienia do dostarczenia produktu końcowego. Co w tej sprawie zrobiliśmy? Zmapowaliśmy cały łańcuch dostaw, od zamówień po dostarczenie produktów klientom końcowym. Następnie przeprowadziliśmy symulacje biznesowe, wprowadzając do nich wszystkie ograniczenia, jakie mogły się w tym łańcuchu zdarzyć: niedostateczna wydajność kanałów sprzedaży (tradycyjny i elektroniczny) oraz słaba komunikacja między działami sprzedaży i logistyki.

Nasze działanie ujawniło kilka istotnych wyzwań. Okazało się, że dział sprzedaży wiedział, ile ma zamówień i w jakich terminach muszą one być zrealizowane, ale nie informował o tym logistyki, tylko wysyłał zbiorcze zamówienia na usługi. Na cały proces magazynowy i dystrybucyjny wpływała wydajność systemów informatycznych, takich jak WMS (zarządzanie stanami magazynowymi) czy systemem zleceń. Wiedzieliśmy, że systemy IT, zwłaszcza magazynowe, mają pewien limit operacji, po przekroczeniu którego po prostu się zawieszały. Nasze symulacje biznesowe przewidywały dziesiątki zmiennych, a program robił dziesiątki tysięcy scenariuszy różnego rozłożenia popytu – plus scenariusze skrajne, w których wyłączaliśmy jedno oprogramowanie, które zawieszało działanie drugiego. Po określonym czasie przywracaliśmy funkcjonalność systemu zamówień i sprzedaży w magazynach. Zorientowaliśmy się, że jeżeli jeden system się „wyłoży”, bo zostanie przekroczony limit obróbki danych, firma nie zdoła wywiązać się z zamówień. Dzięki dziesiątkom tysięcy symulacji potrafiliśmy określić takie scenariusze i marginesy bezpieczeństwa, które firma była w stanie w danym czasie obsłużyć, oraz obszary, które powinna potencjalnie przekazać współpracującym firmom zewnętrznym, jeśli chciałaby zaspokoić rosnący popyt. Ostatecznie przeprowadzony test dostarczył wystarczająco dużo informacji, aby świadomie podjąć decyzję biznesową o zamówieniu usługi logistycznej u zewnętrznego dostawcy, a także o zasobach, których firma potrzebowała wewnątrz do obsłużenia określonego poziomu zamówień, tak aby bezpiecznie je przyjmować, wykonywać usługi, planować wykorzystanie pracowników i powierzchni magazynowej.

Obecnie również działamy w warunkach dużej niepewności popytu i taka dynamiczna symulacja, którą wykonaliśmy, pozwala na określenie granic ryzyka. Control Tower uelastycznia łańcuch dostaw, zwiększa jego dostępność oraz pozwala oszczędzać koszty. To rozwiązanie średnio- i długookresowe, o którym warto myśleć teraz, aby ograniczyć ryzyko braku ciągłości dostaw w przyszłości. Zapowiedź kolejnej fali epidemii powinna być impulsem do stworzenia i testowania rożnych scenariuszy logistycznych. Badania pokazują, że inwestycje w zawansowane systemy zarządzania IT zwracają się średnio po 1,8 roku. Korzyści, jakie odnoszą firmy, mogą być zarówno po stronie cięcia zbędnych kosztów, jak i polepszenia świadczonych usług, a przez to osiągnięcie wzrostu przychodów. Firmy będące liderami zmian osiągają dużo większe wzrosty przychodów z inwestycji w rozwiązania IT łańcucha dostaw (7,7%) i większe korzyści związane z redukcją kosztów (6,8%) niż ich mniej zaawansowani konkurenci (zobacz ramkę Inwestowanie w zaawansowane możliwości łańcucha naprawdę się opłaca).

Kolejnym rozwiązaniem, które może uelastycznić łańcuch dostaw i przestać uzależniać produkcję od (często błędnych) prognoz sprzedaży, jest Demand Driven MRP, czyli planowanie swojego łańcucha dostaw poprzez realne zlecenia. Pozwala ono na obniżenie zapasów o 15–30%, a także obniżenie kosztów funkcjonowania procesu zamówień i zwiększenie szybkości reakcji na zlecenia klientów. Na czym polega to rozwiązanie? Tradycyjnie produkcja jest uzależniona od planów sprzedażowych, więc firmy zamawiają zapasy, produkują i utrzymują stany magazynowe zgodnie z tym, co zaprognozował dział handlowy. A co się dzieje, kiedy jego prognozy są dalekie od rzeczywistych zleceń klientów? Firma ma albo za dużo zapasów, co jest równoznaczne z zamrożeniem środków finansowych w gotowych produktach, albo nie może zaspokoić potrzeb swoich klientów, przez co traci ich zaufanie. Zarządzanie poprzez reakcję na zlecenia zrywa z tą przestarzałą zasadą. Odtąd można uzupełniać zapasy dopiero wtedy, gdy przychodzi zlecenie od klienta. Jednak aby niezbędne komponenty były dostępne od razu do produkcji w całym łańcuchu dostaw, tworzy się strategiczne bufory półproduktów, które są dostępne znacznie szybciej niż przy poprzednich sposobach zarządzania łańcuchem dostaw.

Jedno zastrzeżenie – bez integracji wewnętrznej i zewnętrznej przepływu danych i towarów w łańcuchu dostaw taka metoda nie byłaby możliwa do zastosowania. Prawdziwi cyfrowi liderzy nie tylko są zintegrowani wewnętrznie (działy firmy) i zewnętrznie (z klientami i dostawcami), ale również na bieżąco synchronizują przepływ informacji pomiędzy wszystkimi uczestnikami łańcucha dostaw, niezbędnych do wdrożenia takich rozwiązań jak Demand Driven MRP.

Rekomendacje na dziś i na przyszłość

W czasach „nowej normalności” czeka nas zdecydowanie większa digitalizacja procesów zarządzania. Będzie ona miała miejsce zarówno na poziomie podejmowania strategicznych decyzji, jak i bieżącego zarządzania zmiennością popytu i podaży. Przy podejmowaniu decyzji strategicznych firmy będą korzystały z rozwiązań symulujących cały łańcuch dostaw wraz z oceną sposobu jego wpływu na przychody i koszty. Natomiast do bieżącego zarządzania używać będą oprogramowania, które koordynuje przepływ informacji wewnątrz i na zewnątrz firmy, od i do klientów oraz dostawców. Do tego potrzebne są nie tylko odpowiednie narzędzia IT, ale też nastawienie na efektywność w całym systemie i centralne zarządzanie łańcuchem dostaw, np. w postaci Control Tower czy też Demand Driven MRP. or Urban

O autorach
Tematy

Może Cię zainteresować

Multimedia
Jak zaplanować swoją karierę. Rozmowa z Sergiuszem Trzeciakiem

Każda kariera jest drogą indywidualną i nikt nie zna uniwersalnego przepisu na sukces. Nie można skopiować czyjejś kariery i nałożyć na własne życie. Ale jedno jest pewne: większe szanse na sukces mają te osoby, które przemyślą i dobrze zaplanują swoją drogę zawodową.

Multimedia
LIMITY AI: Czy AI naprawdę odbiera pracę programistom?

W szóstym odcinku „Limitów AI” Iwo Zmyślony rozmawia z Wiktorem Żołnowskim (Co-CEO i Co-Founder Pragmatic Coders) o transformacji rynku IT i roli, jaką odgrywa w niej sztuczna inteligencja. Dlaczego polskie firmy zwalniają programistów? Czy ten trend się utrzyma? Czy mamy już do czynienia z krachem, czy jedynie z korektą? Z czego to się bierze i na czym właściwie polega? Do jakiego stopnia to zasługa AI, a do jakiego tańszej siły roboczej z Wietnamu, Meksyku, Egiptu, Argentyny czy Indii? Jak te zmiany wpływają na pracę programisty? Ile jest warta ta praca? Jakiej pracy biznes przestaje potrzebować, a jakiej poszukuje i nie może znaleźć? Odpowiedzi na te pytania znajdziesz w załączonym podcaście.

Cyberbezpieczeństwo w epoce AI: Polska na cyfrowej krawędzi

Tylko 3% firm w Polsce osiągnęło pełną gotowość na cyberzagrożenia – alarmuje najnowszy raport Cisco. Sztuczna inteligencja staje się nie tylko narzędziem wzrostu, ale też źródłem coraz bardziej wyrafinowanych zagrożeń, polski sektor biznesu balansuje na granicy cyfrowej odporności. Czy liderzy są gotowi spojrzeć prawdzie w oczy?

Zielone wskaźniki mogą być powodem do niepokoju. Dlaczego liderzy powinni się martwić, gdy widzą tylko pozytywne wyniki?

Czy rosnące wskaźniki na prezentacji wyników firmy rzeczywiście zawsze są powodem do radości? Niekoniecznie. Jeśli pojawiają się zbyt często, mogą świadczyć nie o wyjątkowo korzystnej passie, ale o presji dostarczania pozytywnych wiadomości przełożonym. Zamiecione pod dywan problemy jednak prędzej czy później wyjdą na jaw.

Pozytywne wyniki napawają optymizmem. Jeśli jednak pojawiają się zbyt często, powinny stanowić sygnał alarmowy. Czy koniunktura może być bowiem nieprzerwanie korzystna? Jeśli zbyt długo wszystkie wewnętrzne wskaźniki rosną, warto się nad nimi pochylić. Z doświadczeń renomowanej firmy consultingowej Bain & Company wynika, że aż 70% programów transformacji organizacyjnej kończy się fiaskiem. Bardzo często zdarza się tak, że wszystkie założone cele pozornie są realizowane, a dopiero pod koniec projektu wychodzą na jaw mankamenty. Aby uniknąć takich sytuacji, trzeba dokładnie zbadać źródło błędów.

Multimedia
ZDROWIE LIDERA: Zarządzasz firmą. Ale czy zarządzasz swoim zdrowiem?

Codzienność Szpitalnego Oddziału Ratunkowego potrafi być brutalnym lustrem stylu życia liderów. Klaudia Knapik rozmawia z dr Anną Słowikowską – kardiolożką, która zderza mity o zdrowiu z faktami i opowiada o pacjentach, którzy nie zdążyli… wysłać ostatniego maila. To rozmowa o sercu – dosłownie i w przenośni. Dla każdego, kto żyje intensywnie i chce żyć długo.

płaska struktura organizacyjna Ludzie podążają za strukturą: jak mniejsza hierarchia zmienia miejsce pracy

Przejście na samoorganizujące się zespoły i danie większej autonomii pracownikom skutkuje większym zaangażowaniem i lepszymi wynikami. Jednak nie każdemu pracownikowi odpowiada taka zmiana. Menedżerowie coraz częściej dostrzegają, że sposób organizacji firmy wpływa na jej wyniki, dlatego regularnie modyfikują strukturę, licząc na poprawę efektów. Znacznie mniej uwagi poświęca się jednak temu, jak takie zmiany oddziałują na samych pracowników.

Abstrakcyjna ilustracja symbolizująca przywództwo w erze AI: po lewej – chłodne, geometryczne wzory przypominające dane i algorytmy; po prawej – ciepłe, organiczne formy nawiązujące do ludzkiej intuicji. Centralny punkt styku sugeruje integrację logiki i emocji w kontekście sztucznej inteligencji. Lider w erze AI: jak zachować ludzką przewagę w świecie algorytmów

Między AI a ludzką kreatywnością

Kreatywność, wyobraźnia, humor – dotąd uznawane za wyłącznie ludzkie – dziś są imitowane przez sztuczną inteligencję, stawiając fundamentalne pytania o przywództwo w erze AI. Sztuczna inteligencja generuje teksty, obrazy, muzykę, a nawet żarty. Czy oznacza to, że maszyny dorównały człowiekowi także w jego najbardziej subtelnych umiejętnościach?

Bob Mankoff, rysownik magazynu „The New Yorker”, uważa, że nie. Jego zdaniem humor nie rodzi się z danych, lecz z emocji, świadomości własnej niedoskonałości i wrażliwości na kontekst. AI może symulować humor, lecz nie rozumie jego źródła.

To właśnie napięcie – pomiędzy potęgą obliczeniową a nieuchwytną ludzką intuicją – stawia liderów przed istotnymi pytaniami: gdzie kończy się autentyczna twórczość człowieka, a zaczyna jej algorytmiczna symulacja? Jak zarządzać w rzeczywistości, w której inteligencja staje się sztuczna, ale autentyczne przywództwo nadal wymaga człowieka?

Ludzka przewaga: humor, empatia, kreatywność

<!– wp:paragraph –>

W czasach postępującej automatyzacji, paradoksalnie to właśnie cechy głęboko ludzkie – humor, empatia i kreatywność – stają się zasobami o kluczowym znaczeniu dla liderów.

Zdolności metapoznawcze w budowaniu przewagi konkurencyjnej Od tych kompetencji zależy wygrana w dobie AI

Temat rozwoju generatywnej sztucznej inteligencji nie traci na popularności. Rewolucja AI wciąż postępuje. Choć GenAI zyskało zarówno zwolenników, jak i sceptyków, korzystanie z niej nie jest już kwestią wyboru. Stało się koniecznością. Jak uzyskać przewagę w tym obszarze? Kluczem do sukcesu okazuje się nie sam dostęp do technologii, lecz umiejętność właściwego jej wykorzystywania. Na jakie kompetencje zatem postawić?

Wiele organizacji popełnia ten sam błąd. Wdraża narzędzia oparte na AI z przekonaniem, że sam fakt ich wprowadzenia nie wystarczy, by zwiększyć efektywność pracy. Tymczasem problem nie leży w samej technologii, lecz w tym, jak ludzie potrafią ją wykorzystywać. Jest to podobna sytuacja do tej z początku epoki cyfrowej. Obsługa komputera, która była wtedy kluczową kompetencją, wkrótce stała się podstawą. Podobnie dziś samo sprawne posługiwanie się narzędziem AI to dopiero początek. Rzeczywista przewaga wynika ze zdolności łączenia technologii z głębokim rozumieniem potrzeb biznesowych i otoczenia. Zdaniem czołowych ekspertów, przewagę konkurencyjną osiągną organizacje, które zainwestują nie tylko w technologię, lecz także w umiejętności metapoznawcze. Chodzi o zdolność do analizy, interpretacji, krytycznego osądu i dynamicznej współpracy z AI.

Trzeba zmienić sposób myślenia o AI, stawiając w centrum umiejętności metapoznawcze

Osiągnięcie sukcesu w dobie generatywnej AI wymaga zmiany sposobu myślenia o tej technologii. Nie wystarczy wiedzieć, jak używać nowego narzędzia. Trzeba też rozumieć, po co to robić, kiedy i czy w ogóle warto. Ta transformacja musi się zacząć od liderów, którzy wytyczą drogę dla reszty organizacji. Prezesi i członkowie zarządów muszą zdać sobie sprawę, że w większości zadań AI nie zastępuje ludzkiej pracy, lecz ją uzupełnia. Przykładowo, przy sprzedaży skomplikowanych usług, takich jak ubezpieczenia bądź rozwiązania finansowe, ważne są relacje międzyludzkie i wzajemne zaufanie. AI nie powinna wypierać tych kompetencji, lecz wzmacniać je, by ułatwić komunikację.

Trzy kluczowe wnioski na temat postaw pracowników wobec elastyczności w pracy

Potrzeby pracowników są zróżnicowane, podobnie jak ich preferencje dotyczące miejsca i czasu wykonywania obowiązków zawodowych. Pięć lat po masowym przejściu na pracę zdalną – i w obliczu rosnącej liczby nakazów powrotu do biur – jakie są obecne nastroje pracowników wobec elastycznych form zatrudnienia? Wyniki naszych badań rzucają światło na to, jak bardzo pracownicy w różnym wieku cenią sobie elastyczność.

nowe spojrzenie na wzrost gospodarczy Nowe spojrzenie na wzrost gospodarczy

Kwestionowanie przekonania, że przedsiębiorstwa muszą nieustannie się rozwijać, odsłania nowe ścieżki prowadzące do odporności i zrównoważonego rozwoju.

Karl-Johan Perrson, prezes zarządu i były dyrektor generalny H&M, zadał kiedyś pytanie: „Co by się stało, gdybyśmy wszyscy konsumowali o 20% mniej? Uważam, że oznaczałoby to katastrofę. 20% mniej miejsc pracy, 20% mniej wpływów podatkowych, 20% mniej pieniędzy przeznaczanych na szkoły, opiekę zdrowotną czy drogi. Światowa gospodarka uległaby załamaniu. Jestem głęboko przekonany, że to właśnie wzrost gospodarczy sprawił, iż świat jest dzisiaj lepszym miejscem niż dwie dekady temu. A za kolejne 20 lat będzie jeszcze lepszym”.

Czy rzeczywiście tak jest? Jeśli tak, to stoimy przed problemem, który J.B. MacKinnon określa mianem „dylematu konsumenta”. W swojej książce The Day the World Stops Shopping [Dzień, w którym świat przestanie kupować] stwierdza: „Stan planety jasno pokazuje, że konsumujemy zbyt wiele. W samej Ameryce Północnej zużywamy zasoby Ziemi pięciokrotnie szybciej, niż są one w stanie się odnowić. Pomimo naszych wysiłków podejmowanych w celu »zazielenienia« konsumpcji – poprzez recykling, poprawę efektywności energetycznej czy wykorzystanie energii słonecznej – globalna emisja dwutlenku węgla wciąż nie maleje. Ekonomia nakazuje nam jednak nieustannie zwiększać konsumpcję. Wiek XXI uwypuklił ten kluczowy wniosek: musimy przestać kupować”.

Problem polega na założeniu, lansowanym w edukacji biznesowej, że gospodarka może i musi stale rosnąć – założeniu, które przenika strategie korporacyjne, nakazując firmom nieustanny rozwój pod groźbą utraty znaczenia na rynku. Jednak ciągły wzrost gospodarczy jest niemożliwy, a rozpowszechniony dogmat, że wzrost jest warunkiem koniecznym dla ludzkiego dobrobytu, tworzy pułapkę, z której wielu nie dostrzega drogi wyjścia. Jak pisze Paul Farrell w „The Wall Street Journal”: „Jesteśmy uzależnieni od mitu nieustającego wzrostu gospodarczego – mitu, który zabija Amerykę”. Dlatego edukacja biznesowa powinna zacząć uwzględniać ograniczenia wzrostu oraz pokazywać różne jego modele.

Materiał dostępny tylko dla subskrybentów

Jeszcze nie masz subskrypcji? Dołącz do grona subskrybentów i korzystaj bez ograniczeń!

Subskrybuj

Newsletter

Otrzymuj najważniejsze artykuły biznesowe — zapisz się do newslettera!