Reklama
Dołącz do liderów przyszłości i zdobądź przewagę! Sprawdź najnowszą ofertę subskrypcji
Ekspansja zagraniczna

Ekspansja czy ekologia

1 września 2019 17 min czytania
Lidia Zakrzewska
Agnieszka Wasilewska-Semail
Ekspansja czy ekologia

Producent kotłów węglowych traci rynek. Ograniczają go restrykcyjne regulacje unijne oraz trendy proekologiczne. Prezes zastanawia się, czy wyjść z obecnym produktem poza UE, czy całkowicie zmienić ofertę. Niestety, opinie kluczowych menedżerów nie ułatwiają mu decyzji.

Prezes Marian Lasota uchodził w firmie za niechętnego zmianom konserwatystę, podejmującego bardzo wyważone decyzje. Dlatego kiedy powiedział: „Wygląda na to, że musimy diametralnie przeorientować naszą strategię”, Jan Malanowski, wiceprezes zarządu odpowiedzialny za zarządzanie operacyjne i prywatnie dobry kolega prezesa, zdębiał.

To był kolejny gorący, letni dzień. Pomimo wieczornej pory powietrze było mocno nagrzane, ale lekki wietrzyk pozwalał zainteresowanym rozkoszować się scenerią warszawskiego ogrodu botanicznego i dźwiękami płynącymi z tarasu restauracji Flora Cafe. Obaj panowie byli miłośnikami jazzu. Wybrali się na jam session ze Zbigniewem Namysłowskim, licząc na dużą porcję fantastycznej muzyki i niezapomnianych wrażeń. Obecność muzycznej sławy w otoczeniu kilku młodych adeptów dawała gwarancję świetnej zabawy. I faktycznie folkowe nuty jazzowej improwizacji Namysłowskiego z lirycznym brzmieniem skrzypiec sprawiały, że słowa prezesa Lasoty zabrzmiały wręcz absurdalnie, wydawały się być kompletnie nie na miejscu.

Harvard Business Review Polska to prestiżowy magazyn dla tych, którzy są głodni sukcesu. Inwestując w wiedzę harvardzką, robisz krok w dobrym kierunku. Sprawdź teraz!

– Żartujesz? – Jan pytająco uniósł brwi.

– Nie, później ci wyjaśnię – wzruszył ramionami Marian.

To „później” wcale nie nastąpiło po koncercie, bo Lasota odebrał SMS‑a z alarmującym wpisem żony: „Przyjeżdżaj natychmiast”. Jan wracał więc do domu sam i musiał przetrawić słowa prezesa i największego udziałowca firmy: „przeorientować strategię”.

Czas na zmiany

„Co się dzieje? Co Marian miał na myśli” – zastanawiał się. Przypomniał sobie ubiegłoroczną rozmowę jednego z dyrektorów linii produktowych z dyrektor finansową na temat rocznego budżetu. Wynikało z niej, że co prawda przychody ze sprzedaży utrzymywały się na prawie niezmienionym poziomie, ale mocno spadły zyski oraz rosła dysproporcja kosztów walutowych w stosunku do przychodów. Te z kolei głównie pochodziły ze sprzedaży krajowej, mimo że firma rozwinęła sieć przedstawicieli w krajach Kaukazu Południowego. Do tej pory umowy z zagranicznymi dystrybutorami pieców węglowych nie przyniosły spodziewanych rezultatów sprzedażowych.

Firma Lasota & Co została założona w 1926 roku. Na początku był to typowy na tamte czasy rodzinny zakład rzemieślniczy, który zajmował się budową i naprawą pieców pokojowych, kuchennych i chlebowych oraz pieco‑kominków. Pod koniec lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku, kiedy instalacje centralnego ogrzewania stawały się głównym źródłem ogrzewania lokali mieszkalnych, firma przestawiła się na kotły przystosowane do potrzeb ogrzewania centralnego dla domów jednorodzinnych i szklarni. Produkcja pieców kuchennych trwała, ale w mniejszym zakresie i asortymencie. Z czasem, kiedy do łask wróciły kominki opalane drewnem, firma również włączyła je do oferty. Wprowadziła też nowoczesne materiały, technologie i automatykę. Mimo to sprzedaż kotłów c.o. była podstawowym i stabilnym źródłem przychodów. Jednak ekologiczne trendy w Unii Europejskiej skłoniły prezesa do poszukiwania rynków zbytu za granicą, gdzie węgiel nadal jest głównym paliwem. Firma postawiła na rynek rosyjskojęzyczny, zaczęła też analizować potencjał rynku chińskiego. Niestety, symulacja kosztów transportu kazała menedżerom zrezygnować z tego kierunku.

„Jeżeli Marian zdecydował się na zmianę założeń strategicznych, musiał dowiedzieć się czegoś niepokojącego. Pewnie znowu zmienią się przepisy. Bez konkretnych danych o zagrożeniu nic jednak nie wymyślę” – Jan zrezygnował z dalszych dociekań i zdecydowanie pomaszerował do domu.

Przez kilka następnych dni panowie tylko się mijali. W końcu Jan wysłał maila do Lasoty z pytaniem: „Co się dzieje?”. Ponieważ należał do nielicznego grona zaufanych ludzi szefa, mógł sobie pozwolić na wiele więcej niż pozostali menedżerowie. Odpowiedź przyszła prawie natychmiast. „Przepraszam, że się zaniepokoiłeś. Nie jestem jeszcze gotowy do rozmowy. Muszę sporo przemyśleć. Domyślasz się, że chodzi o przyszłość firmy. Ekolodzy i Unia nieodwołalnie zmieniają rynek. Dożyliśmy czasów, kiedy węgiel staje się passé. Ale to na razie tylko do twojej wiadomości. Nie mów nic nikomu”.

Jan doskonale znał globalne i lokalne trendy, spodziewał się więc takiej odpowiedzi. Nadal jednak był niespokojny. Jego emocje podgrzała jeszcze Katarzyna Swoboda, CFO spółki, która zadała mu mnóstwo pytań dotyczących kosztów przestawienia produkcji na inne paliwa. Co prawda Jan przygotował pakiet informacji, ale postanowił nie wysyłać ich mailem, tylko spotkać się z koleżanką osobiście.

– Mów, co wiesz – napadł od drzwi na Katarzynę. – Dlaczego zbierasz takie dane?

– Szef kazał mi przygotować analizę. Wspominał coś o zmianie strategii – odpowiedziała.

– No, tyle to i ja wiem – odparł Jan z grymasem na ustach.

– Nie mów, że nic więcej ci nie powiedział? Tobie, wiceprezesowi odpowiedzialnemu za sprawy operacyjne?! – zdumienie w głosie Katarzyny było bardzo wyczuwalne.

– Nie powiedział. Stwierdził tylko, że będziemy zmieniać strategię. A ty skąd to wiesz?

– Przecież powiedziałam. Zlecił nam zbadanie rynku kotłów niskoemisyjnych na ekopaliwo i kosztów wprowadzenia nowej linii produktowej.

– Coś ogólnie wspomniał, ale bez żadnych szczegółów – powiedział niechętnie Malanowski.

– Jezu, ty naprawdę nic nie wiesz – jęknęła z niedowierzaniem.

– Musimy poczekać, aż szef zechce podzielić się swoimi planami – Jan zakończył tę niezręczną dla niego rozmowę.

Strategiczne dyskusje

„Zapraszam na spotkanie w sprawie nowej strategii” – maila o takim nagłówku dostali kluczowi menedżerowie w firmie, główny technolog i główny inżynier. Rozdzwoniły się telefony i zaczęła gorączkowa wymiana maili. „Wiecie, o co chodzi? Co jest grane? Przyjęliśmy trzyletnią strategię w ubiegłym roku i znowu mamy zmieniać!? Dlaczego mamy się spotkać poza firmą, przecież mamy własną salę konferencyjną?” – pytali się nawzajem zdezorientowani dyrektorzy.

Jan i Katarzyna milczeli. Zgadywali, w jakim kierunku będą się toczyły rozmowy, ale nie czuli się upoważnieni, aby z kimkolwiek rozmawiać. Uznali, że kadra zarządzająca o takich sprawach powinna dowiadywać się najpierw od prezesa. Nie powstaje wtedy chaos komunikacyjny i ludzie nie plotkują na korytarzach.

Z powodów czysto taktycznych prezes Lasota spóźnił się. Kiedy wszedł do sali konferencyjnej, wrzało w niej jak w klasie podstawówki, zanim pojawi się nauczyciel.

– Mam nadzieję, że jesteśmy w komplecie – zaczął od drzwi. – Dajcie mi się napić wody i zabieramy się do pracy. W przerwie zamówimy sobie jedzenie.

Zmienia się otoczenie prawne producentów ogrzewania węglowego. Jeżeli firma Lasota & Co chce nadal kontynuować działalność, musi zmienić portfolio produktowe.

Kiedy odstawił szklankę, zobaczył zwrócone w jego kierunku twarze zebranych – zaciekawione i niespokojne.

– Widzę, że jesteście trochę przerażeni – roześmiał się. – Ja też. Pamiętacie rozporządzenie sprzed dwóch lat dotyczące wymagań dla kotłów na paliwa stałe? Musieliśmy wtedy zrezygnować z produkcji bezklasowych kotłów na węgiel i przejść na akredytowane kotły piątej generacji spełniające rygorystyczne normy unijne. Kilka dni temu dowiedziałem się, że zanosi się na kolejną zmianę prawa. W świetle nowych pomysłów za dwa lata będziemy mogli produkować tylko części zamienne. Nikt nie kupi naszych wyrobów, bo korzystanie z węgla do ogrzewania mieszkań będzie wiązało się z wysokimi opłatami środowiskowymi. Naszą jedyną szansą jest sprzedaż poza rynek unijny, ale póki co nie przynosi to nam liczących się w budżecie pieniędzy. Projekt, o którym mówię, ma iść szybką ścieżką, co, biorąc pod uwagę proces legislacyjny w przypadku niektórych nowelizacji ustaw, może sprawić, że będzie klepnięty w ciągu kilku tygodni. Nie mamy więc czasu, aby otworzyć się na zupełnie inne możliwości przychodowe. Musimy błyskawicznie wypracować nową strategię i stworzyć scenariusze działania. Chodzi o to, aby nie zamknąć firmy, ale uratować z naszego biznesu, co się da, i wyjść na rynek z nową ofertą produktową, wykorzystując obecne kompetencje i moce produkcyjne.

– Możemy produkować kotły na biomasę – od razu zaproponował Jan Malanowski, który wcześniej przemyślał możliwe kierunki rozwoju firmy w zmienionym otoczeniu prawnym. – Ich produkcja wymaga pewnej modyfikacji rozwiązań technologicznych stosowanych przy kotłach na węgiel, ale generalnie nie są to wielkie nakłady inwestycyjne. Kluczowa jest wiedza techniczna, a tę posiadamy. Przecież doskonale się na tym znamy. No i o wyższości biomasy nad węglem w kontekście ekologii nie trzeba nikogo przekonywać. Podczas spalania biomasy do atmosfery trafia dokładnie taka ilość dwutlenku węgla, jaką rośliny pobrały ze swojego otoczenia.

– A zezwolenia? – zapytał prezes.

– Certyfikaty są oczywiście obowiązkowe, ale posiadamy już certyfikaty jakościowe do produkcji innych kotłów – wtrącił główny technolog firmy, inżynier Marek Jeske. –

Oczywiście pozostają certyfikaty dopuszczeniowe nowych produktów, jednak to standardowa procedura.

– W takim razie to bardzo dobry kierunek – stwierdził zadowolony prezes.

– A kotły gazowe? – spytała Katarzyna.

– To już jest zupełnie inna technologia – odezwał się Jeske. – I w dodatku mamy bardzo utowarowiony rynek. Przejście z węgla na biomasę będzie dla nas i łatwiejsze, i szybsze. Warto jednak pomyśleć o rozwiązaniach zapewniających większą automatyzację. Mogłoby to stanowić dodatkowy atut konkurencyjny.

– Z tą automatyką Marek ma rację. Jednak poza wszystkim plusem naszych obecnych kotłów jest cena w relacji do jakości. Sprzedajemy doskonałej jakości produkty za relatywnie niską cenę – Jan przerwał rozmowę o piecach gazowych i wrócił do prezentacji swojego pomysłu. – Gdyby udało się tak samo produkować kotły na paliwo ekologiczne oraz uruchomić jeszcze produkcję instalacji centralnego ogrzewania i serwis, moglibyśmy oferować klientom kompletną usługę, zamiast podzlecać montaż innym firmom. Poza tym wszedłbym mocniej na rynek B2B.

– To już nie nasza działka – natychmiast zareagował dyrektor Andrzej Nowacki, nadzorujący sprzedaż i obsługę posprzedażową.

Jan zignorował zaczepkę i kontynuował:

– Póki co głównym odbiorcą wszystkich naszych wyrobów jest klient detaliczny, a przecież moglibyśmy porozumieć się z organizacjami rzemieślniczymi, które skupiają budowlańców remontujących domy jednorodzinne i poprzez cech zaoferować im bonusy za promowanie naszych wyrobów. Możemy też na podobnej zasadzie nawiązać współpracę z architektami i deweloperami. Poza tym utrzymałbym mimo wszystko dotychczasową produkcję kotłów węglowych, kierując ją na eksport poza rynki unijne, ale na innych warunkach niż nasze obecne umowy podpisane z przedstawicielami działającymi na Zakaukaziu. W tej chwili całe ryzyko produkcji na magazyn jest po naszej stronie. W rzeczywistości jest to zagraniczna sprzedaż komisowa. Uważam, że przedstawiciele byliby mocniej zmotywowani, gdyby musieli zapłacić za towar. Moglibyśmy skorzystać z rozwiązań stosowanych przez dilerów samochodowych i wprowadzić też systemy premiowania najlepszych sprzedawców.

Spraw, by Twój biznes był SMART »

– Świetnie! – zatarł ręce prezes. – To jest prawie to, ku czemu sam się skłaniam. Jan, jak zwykle mnie nie zawodzisz.

– Uważam, że panikujemy. Nie musimy się tak gorączkować. Mamy silne lobby górnicze, a rząd w „Strategii na rzecz odpowiedzialnego rozwoju” zawarł Program dla sektora górnictwa węgla kamiennego. Nie sądzę więc, żeby tak diametralnie zmienił stanowisko – Andrzej Nowacki nie rezygnował z walki o zachowanie status quo. – Wprowadzając restrykcyjne przepisy, mocno ograniczyłby wydobycie i podciął sektor górniczy. Poza tym, o ile faktycznie trwają intensywne prace w ministerstwie nad obarczeniem ludzi opłatami środowiskowymi, nie wiadomo, jaki ostatecznie kształt przybierze ustawa po poprawkach sejmowych i senackich. Tak więc bez wątpienia powinniśmy produkować bardziej ekologiczne kotły, bo nie możemy negować globalnych trendów. Ale na pewno mamy czas, aby spokojnie przeprowadzić zmiany. I jeszcze jedno: odświeżyłbym pomysł eksportu na Daleki Wschód. Żeby ograniczyć koszty transportu, wybudowałbym do spółki z chińskim partnerem fabrykę i skorzystał z jego powiązań, tworząc efekywną sieć punktów sprzedaży.

– Energetyka korzysta z węgla do wytwarzania prądu – wsparła go Katarzyna – więc na pewno górnictwo jakoś zrekompensuje sobie zmiany przepisów. Koszty poniosą oczywiście klienci detaliczni, ale zgadzam się z Andrzejem, że ewentualne rozstrzygnięcia prawne, jeśli w ogóle, nie nastąpią szybko. Poza tym nie rezygnowałabym ze zbadania rynku producentów kotłów gazowych, choć Marek ten pomysł od razu odrzucił. Zwracam wam uwagę na technologię zgazowania węgla, nad którą od lat pracują naukowcy. Obecnie trwają testy w jednej z kopalni. Przypominam też o gazie pozyskiwanym z łupków. Zdaję sobie sprawę, że rynek producentów takich kotłów jest mocno konkurencyjny, ale przyjrzałabym mu się dokładnie. Może tu jest dla nas szansa.

– Czytałem opracowania, z których wynika, że zgazowanie węgla niszczy środowisko i jest dużym źródłem emisji dwutlenku węgla – odezwał się Tomasz Grabowski, główny inżynier firmy – więc nie sądzę, byśmy w taki sposób wykorzystywali zasoby węgla. Wracając do głównego wątku, myślę, że jeszcze długo będziemy musieli utrzymywać dotychczasową produkcję, więc najbardziej odpowiada mi kierunek nakreślony przez Jana. Skupiłbym się też zdecydowanie mocniej na eksporcie poza Unię. Jeśli dobrze się do tego przygotujemy, możemy zarobić nawet więcej, biorąc pod uwagę relację złotego do dolara.

– A może zajęlibyśmy się produkcją dużych pieców dla energetyki, bo jak powiedzieliście, elektrownie do produkcji prądu wykorzystują węgiel – weszła w słowo Tomkowi Marzena Kowalska, członek zarządu odpowiedzialna za marketing i komunikację.

– Droga Marzenko – Grabowski z politowaniem spojrzał na koleżankę. – Przede wszystkim to nie są piece tylko bloki energetyczne, a różnica w wydatkach i kompetencjach jest taka, jakbyś przestawiła się z produkcji rowerów na produkcję promów kosmicznych.

– A może strategicznym kierunkiem byłaby produkcja ogrzewania elektrycznego, na przykład pieców akumulacyjnych do domów? – zastanawiała się głośno Katarzyna. – Jak wiecie, linie energetyczne pokrywają 100% kraju, natomiast z gazem jest różnie. Poza tym gazu się nie wykorzystuje w budownictwie wysokim, dlatego pod względem popytu jest to bezpieczny wybór.

– To całkiem fajna idea – ucieszył się Marek Jeske. – Moglibyśmy zdywersyfikować przychody, produkując też przydomowe turbiny, i w dodatku wystąpić o środki z UE. Zgodnie z nową ustawą o OZE, posiadanie źródła energii czerpiącego z zasobów odnawialnych nie będzie wymagało zakładania działalności gospodarczej w przypadku odsprzedawania jej do sieci. Użytkownicy nie będą musieli też płacić za przyłączenie do instalacji o mocy do 40 kW.

W tej sytuacji koszt wiatraka zwróci się nie tylko w postaci taniego prądu, ale też dzięki pieniądzom pochodzącym ze sprzedaży nadwyżek.

– Marek, ty chyba rozum postradałeś – roześmiał się Jan. – Ustawodawstwo się ciągle zmienia, a poza tym turbiny są głośne i niezdrowe. Czytałem o jakichś badaniach naukowych, z których wynika, że ludzie, którzy mieszkają niedaleko od tych urządzeń, częściej chorują na nowotwory. W każdym razie próba postawienia czegoś takiego w pobliżu domostw spotyka się z ostrym sprzeciwem mieszkańców.

– Panowie, emocje są tu niepotrzebne – Lasota uciszył adwersarzy. – Widzę, że cierpimy na nadmiar pomysłów i możliwych kierunków transformacji firmy. Najbliższy jest mi pomysł Jana, ponieważ w znacznym stopniu wykorzystuje dotychczasowe doświadczenia naszej firmy. Z przygotowanej przez Katarzynę symulacji kosztów i przychodów dla produkcji kotłów na biomasę wynika, że nakłady na zmianę produktu będą relatywnie niskie. Jeśli do tego dołożymy intensyfikację działań związanych z eksportem, to mamy realne szanse na dalszy rozwój. Zwrócenie się w stronę sektora B2B też wygląda obiecująco.

– Nie robiliśmy żadnych symulacji ani badań dotyczących rynku B2B – zaoponowała Katarzyna.

– To prawda – odpowiedział jej prezes. – Nie wiem też, jakie możliwości dają pod względem wyników finansowych inne kierunki rozwoju. Być może podczas tej dyskusji odkrylibyśmy zupełnie nowe możliwości zarabiania pieniędzy, i to zgodnie z najlepszym interesem społecznym i środowiskowym. Warto przeanalizować wszelkie pomysły. Obecnie najważniejsze wydaje się dokonanie wyboru: czy działać wielotorowo, czy skupić się na jednym rozwiązaniu. Już od pewnego czasu zastanawiam się, czy nie warto rozszerzyć działalności i rywalizować w produkcji urządzeń do ogrzewania różnymi rodzajami paliwa, czy też skupić się na jednym, na przykład biomasie, oraz rozszerzyć ofertę o usługi związane z kompletnymi instalacjami c.o. Czyli iść szeroko czy wąsko?

Przeczytaj komentarze polskich ekspertów »

Michał Trojanowski: Praca nad strategią wygląda trochę jak burza mózgów 

Michał Trojanowski PL

W firmie Lasota & Co mamy do czynienia ze zidentyfikowaną niepewnością dotyczącą otoczenia prawnego, które w istotny sposób wpływa na jej podstawową działalność – produkcję kotłów węglowych.

Bartosz Łopiński: Przyszłość należy do energetyki odnawialnej 

Bartosz Łopiński PL

Nowe technologie leżą u podstaw moich doświadczeń zawodowych, dlatego spróbuję przez ten pryzmat ocenić wybór strategii firmy Lasota & Co i doradzić jej prezesowi, co powinien zrobić przed podjęciem decyzji.

O autorach
Tematy

Może Cię zainteresować

Multimedia
Jak zaplanować swoją karierę. Rozmowa z Sergiuszem Trzeciakiem

Każda kariera jest drogą indywidualną i nikt nie zna uniwersalnego przepisu na sukces. Nie można skopiować czyjejś kariery i nałożyć na własne życie. Ale jedno jest pewne: większe szanse na sukces mają te osoby, które przemyślą i dobrze zaplanują swoją drogę zawodową.

Multimedia
LIMITY AI: Czy AI naprawdę odbiera pracę programistom?

W szóstym odcinku „Limitów AI” Iwo Zmyślony rozmawia z Wiktorem Żołnowskim (Co-CEO i Co-Founder Pragmatic Coders) o transformacji rynku IT i roli, jaką odgrywa w niej sztuczna inteligencja. Dlaczego polskie firmy zwalniają programistów? Czy ten trend się utrzyma? Czy mamy już do czynienia z krachem, czy jedynie z korektą? Z czego to się bierze i na czym właściwie polega? Do jakiego stopnia to zasługa AI, a do jakiego tańszej siły roboczej z Wietnamu, Meksyku, Egiptu, Argentyny czy Indii? Jak te zmiany wpływają na pracę programisty? Ile jest warta ta praca? Jakiej pracy biznes przestaje potrzebować, a jakiej poszukuje i nie może znaleźć? Odpowiedzi na te pytania znajdziesz w załączonym podcaście.

Cyberbezpieczeństwo w epoce AI: Polska na cyfrowej krawędzi

Tylko 3% firm w Polsce osiągnęło pełną gotowość na cyberzagrożenia – alarmuje najnowszy raport Cisco. Sztuczna inteligencja staje się nie tylko narzędziem wzrostu, ale też źródłem coraz bardziej wyrafinowanych zagrożeń, polski sektor biznesu balansuje na granicy cyfrowej odporności. Czy liderzy są gotowi spojrzeć prawdzie w oczy?

Zielone wskaźniki mogą być powodem do niepokoju. Dlaczego liderzy powinni się martwić, gdy widzą tylko pozytywne wyniki?

Czy rosnące wskaźniki na prezentacji wyników firmy rzeczywiście zawsze są powodem do radości? Niekoniecznie. Jeśli pojawiają się zbyt często, mogą świadczyć nie o wyjątkowo korzystnej passie, ale o presji dostarczania pozytywnych wiadomości przełożonym. Zamiecione pod dywan problemy jednak prędzej czy później wyjdą na jaw.

Pozytywne wyniki napawają optymizmem. Jeśli jednak pojawiają się zbyt często, powinny stanowić sygnał alarmowy. Czy koniunktura może być bowiem nieprzerwanie korzystna? Jeśli zbyt długo wszystkie wewnętrzne wskaźniki rosną, warto się nad nimi pochylić. Z doświadczeń renomowanej firmy consultingowej Bain & Company wynika, że aż 70% programów transformacji organizacyjnej kończy się fiaskiem. Bardzo często zdarza się tak, że wszystkie założone cele pozornie są realizowane, a dopiero pod koniec projektu wychodzą na jaw mankamenty. Aby uniknąć takich sytuacji, trzeba dokładnie zbadać źródło błędów.

Multimedia
ZDROWIE LIDERA: Zarządzasz firmą. Ale czy zarządzasz swoim zdrowiem?

Codzienność Szpitalnego Oddziału Ratunkowego potrafi być brutalnym lustrem stylu życia liderów. Klaudia Knapik rozmawia z dr Anną Słowikowską – kardiolożką, która zderza mity o zdrowiu z faktami i opowiada o pacjentach, którzy nie zdążyli… wysłać ostatniego maila. To rozmowa o sercu – dosłownie i w przenośni. Dla każdego, kto żyje intensywnie i chce żyć długo.

płaska struktura organizacyjna Ludzie podążają za strukturą: jak mniejsza hierarchia zmienia miejsce pracy

Przejście na samoorganizujące się zespoły i danie większej autonomii pracownikom skutkuje większym zaangażowaniem i lepszymi wynikami. Jednak nie każdemu pracownikowi odpowiada taka zmiana. Menedżerowie coraz częściej dostrzegają, że sposób organizacji firmy wpływa na jej wyniki, dlatego regularnie modyfikują strukturę, licząc na poprawę efektów. Znacznie mniej uwagi poświęca się jednak temu, jak takie zmiany oddziałują na samych pracowników.

Abstrakcyjna ilustracja symbolizująca przywództwo w erze AI: po lewej – chłodne, geometryczne wzory przypominające dane i algorytmy; po prawej – ciepłe, organiczne formy nawiązujące do ludzkiej intuicji. Centralny punkt styku sugeruje integrację logiki i emocji w kontekście sztucznej inteligencji. Lider w erze AI: jak zachować ludzką przewagę w świecie algorytmów

Między AI a ludzką kreatywnością

Kreatywność, wyobraźnia, humor – dotąd uznawane za wyłącznie ludzkie – dziś są imitowane przez sztuczną inteligencję, stawiając fundamentalne pytania o przywództwo w erze AI. Sztuczna inteligencja generuje teksty, obrazy, muzykę, a nawet żarty. Czy oznacza to, że maszyny dorównały człowiekowi także w jego najbardziej subtelnych umiejętnościach?

Bob Mankoff, rysownik magazynu „The New Yorker”, uważa, że nie. Jego zdaniem humor nie rodzi się z danych, lecz z emocji, świadomości własnej niedoskonałości i wrażliwości na kontekst. AI może symulować humor, lecz nie rozumie jego źródła.

To właśnie napięcie – pomiędzy potęgą obliczeniową a nieuchwytną ludzką intuicją – stawia liderów przed istotnymi pytaniami: gdzie kończy się autentyczna twórczość człowieka, a zaczyna jej algorytmiczna symulacja? Jak zarządzać w rzeczywistości, w której inteligencja staje się sztuczna, ale autentyczne przywództwo nadal wymaga człowieka?

Ludzka przewaga: humor, empatia, kreatywność

<!– wp:paragraph –>

W czasach postępującej automatyzacji, paradoksalnie to właśnie cechy głęboko ludzkie – humor, empatia i kreatywność – stają się zasobami o kluczowym znaczeniu dla liderów.

Zdolności metapoznawcze w budowaniu przewagi konkurencyjnej Od tych kompetencji zależy wygrana w dobie AI

Temat rozwoju generatywnej sztucznej inteligencji nie traci na popularności. Rewolucja AI wciąż postępuje. Choć GenAI zyskało zarówno zwolenników, jak i sceptyków, korzystanie z niej nie jest już kwestią wyboru. Stało się koniecznością. Jak uzyskać przewagę w tym obszarze? Kluczem do sukcesu okazuje się nie sam dostęp do technologii, lecz umiejętność właściwego jej wykorzystywania. Na jakie kompetencje zatem postawić?

Wiele organizacji popełnia ten sam błąd. Wdraża narzędzia oparte na AI z przekonaniem, że sam fakt ich wprowadzenia nie wystarczy, by zwiększyć efektywność pracy. Tymczasem problem nie leży w samej technologii, lecz w tym, jak ludzie potrafią ją wykorzystywać. Jest to podobna sytuacja do tej z początku epoki cyfrowej. Obsługa komputera, która była wtedy kluczową kompetencją, wkrótce stała się podstawą. Podobnie dziś samo sprawne posługiwanie się narzędziem AI to dopiero początek. Rzeczywista przewaga wynika ze zdolności łączenia technologii z głębokim rozumieniem potrzeb biznesowych i otoczenia. Zdaniem czołowych ekspertów, przewagę konkurencyjną osiągną organizacje, które zainwestują nie tylko w technologię, lecz także w umiejętności metapoznawcze. Chodzi o zdolność do analizy, interpretacji, krytycznego osądu i dynamicznej współpracy z AI.

Trzeba zmienić sposób myślenia o AI, stawiając w centrum umiejętności metapoznawcze

Osiągnięcie sukcesu w dobie generatywnej AI wymaga zmiany sposobu myślenia o tej technologii. Nie wystarczy wiedzieć, jak używać nowego narzędzia. Trzeba też rozumieć, po co to robić, kiedy i czy w ogóle warto. Ta transformacja musi się zacząć od liderów, którzy wytyczą drogę dla reszty organizacji. Prezesi i członkowie zarządów muszą zdać sobie sprawę, że w większości zadań AI nie zastępuje ludzkiej pracy, lecz ją uzupełnia. Przykładowo, przy sprzedaży skomplikowanych usług, takich jak ubezpieczenia bądź rozwiązania finansowe, ważne są relacje międzyludzkie i wzajemne zaufanie. AI nie powinna wypierać tych kompetencji, lecz wzmacniać je, by ułatwić komunikację.

Trzy kluczowe wnioski na temat postaw pracowników wobec elastyczności w pracy

Potrzeby pracowników są zróżnicowane, podobnie jak ich preferencje dotyczące miejsca i czasu wykonywania obowiązków zawodowych. Pięć lat po masowym przejściu na pracę zdalną – i w obliczu rosnącej liczby nakazów powrotu do biur – jakie są obecne nastroje pracowników wobec elastycznych form zatrudnienia? Wyniki naszych badań rzucają światło na to, jak bardzo pracownicy w różnym wieku cenią sobie elastyczność.

nowe spojrzenie na wzrost gospodarczy Nowe spojrzenie na wzrost gospodarczy

Kwestionowanie przekonania, że przedsiębiorstwa muszą nieustannie się rozwijać, odsłania nowe ścieżki prowadzące do odporności i zrównoważonego rozwoju.

Karl-Johan Perrson, prezes zarządu i były dyrektor generalny H&M, zadał kiedyś pytanie: „Co by się stało, gdybyśmy wszyscy konsumowali o 20% mniej? Uważam, że oznaczałoby to katastrofę. 20% mniej miejsc pracy, 20% mniej wpływów podatkowych, 20% mniej pieniędzy przeznaczanych na szkoły, opiekę zdrowotną czy drogi. Światowa gospodarka uległaby załamaniu. Jestem głęboko przekonany, że to właśnie wzrost gospodarczy sprawił, iż świat jest dzisiaj lepszym miejscem niż dwie dekady temu. A za kolejne 20 lat będzie jeszcze lepszym”.

Czy rzeczywiście tak jest? Jeśli tak, to stoimy przed problemem, który J.B. MacKinnon określa mianem „dylematu konsumenta”. W swojej książce The Day the World Stops Shopping [Dzień, w którym świat przestanie kupować] stwierdza: „Stan planety jasno pokazuje, że konsumujemy zbyt wiele. W samej Ameryce Północnej zużywamy zasoby Ziemi pięciokrotnie szybciej, niż są one w stanie się odnowić. Pomimo naszych wysiłków podejmowanych w celu »zazielenienia« konsumpcji – poprzez recykling, poprawę efektywności energetycznej czy wykorzystanie energii słonecznej – globalna emisja dwutlenku węgla wciąż nie maleje. Ekonomia nakazuje nam jednak nieustannie zwiększać konsumpcję. Wiek XXI uwypuklił ten kluczowy wniosek: musimy przestać kupować”.

Problem polega na założeniu, lansowanym w edukacji biznesowej, że gospodarka może i musi stale rosnąć – założeniu, które przenika strategie korporacyjne, nakazując firmom nieustanny rozwój pod groźbą utraty znaczenia na rynku. Jednak ciągły wzrost gospodarczy jest niemożliwy, a rozpowszechniony dogmat, że wzrost jest warunkiem koniecznym dla ludzkiego dobrobytu, tworzy pułapkę, z której wielu nie dostrzega drogi wyjścia. Jak pisze Paul Farrell w „The Wall Street Journal”: „Jesteśmy uzależnieni od mitu nieustającego wzrostu gospodarczego – mitu, który zabija Amerykę”. Dlatego edukacja biznesowa powinna zacząć uwzględniać ograniczenia wzrostu oraz pokazywać różne jego modele.

Materiał dostępny tylko dla subskrybentów

Jeszcze nie masz subskrypcji? Dołącz do grona subskrybentów i korzystaj bez ograniczeń!

Subskrybuj

Newsletter

Otrzymuj najważniejsze artykuły biznesowe — zapisz się do newslettera!