Reklama
Dołącz do liderów przyszłości i zdobądź przewagę! Sprawdź najnowszą ofertę subskrypcji
INNOWACJE

Za mało kreatywności

1 grudnia 2010 7 min czytania
Artur Staniec
Zdjęcie Marek Dietl - Prezes Giełdy Papierów Wartościowych
Marek Dietl

Prezes jednego z największych polskich przedsiębiorstw stwierdził, że nie ma dobrej koncepcji biznesowej, której nie da się przedstawić w dwóch wymiarach. Zastanówmy się, czy w warunkach polskich da się odejść od walki cenowej, czy też nie. Na kartce narysujmy trójkąt – jeden wierzchołek to nasi klienci, drugi to nasza firma, a trzeci – konkurencja. Wszystkie te punkty wpływają na tworzenie polityki cenowej przez firmy.

Racjonalne wybory konsumentów

Zacznijmy od konsumentów – w warunkach polskich sprawa jest dość trudna. Polacy racjonalnie dokonują swoich wyborów zakupowych. Różne badania wskazują, że polscy konsumenci bardzo dobrze orientują się w cenach różnych grup towarów i chętnie korzystają z okazji, aby kupić coś taniej. Te cechy Polaków, nastawionych na szukanie okazji, mają zapewne swoje korzenie jeszcze w poprzednim ustroju. Nie bez znaczenia są też różnice w dochodzie rozporządzalnym konsumentów, który w Polsce jest 40% niższy od średniej w krajach „starej” Unii Europejskiej. To wszystko powoduje, że konkurowanie w oparciu o elementy pozacenowe jest dla firm działających w Polsce wyjątkowo trudnym zadaniem. Jednak stopniowo sytuacja będzie się zmieniała. Wzrost zamożności Polaków powinien sprzyjać większej wrażliwości konsumentów na kwestie wykraczające poza poziomy cen produktów i usług. Jeżeli więc dziś trudno szefom firm wyobrazić sobie wdrożenie niektórych rodzajów polityki cenowej, to na pewno warto je zachować w pamięci i wykorzystać w przyszłości.

Brakuje różnicowania cenowego

Spójrzmy teraz na drugi wierzchołek trójkąta, czyli na polskie firmy. Podstawą do stosowania wyszukanych modeli cenowych jest oferowanie unikalnej wartości, którą firma chce podkreślić. Większości firm o polskich korzeniach brakuje przełomowych innowacji i wybijających się marek. Na tym tle pozytywnie wyróżniają się m.in. producenci z branży meblarskiej, tacy jak Kler i Forte, którzy potrafili zbudować silne marki i czerpią z tego tytułu premię cenową. Również kilka przedsiębiorstw działających na rynku B2B jest na najlepszej drodze, aby uzyskać wyższe marże dzięki dobrej reputacji – na przykład VTS (producent silników do klimatyzatorów), Solaris Bus & Coach (producent autobusów miejskich) czy Fakro (producent okien dachowych). Ale nawet te wyróżniające się firmy będą musiały ciężko pracować przez kolejne 20 lat, aby zdobyć silną pozycję dzięki jakości i reputacji, a nie tylko niskim kosztom.

Czy to jednak uniemożliwia stosowanie przez nie bardziej wyrafinowanej polityki cenowej? Nie. Wciąż jednak większość polskich przedsiębiorstw wykorzystuje dwa najbardziej popularne schematy cenowe. Pierwszym z nich jest wycena dokonywana na podstawie poziomu kosztów, bez uwzględnienia gotowości klientów do wyższej zapłaty. W drugim schemacie występuje brak różnicowania cenowego pomiędzy poszczególnymi klientami lub segmentami klientów. Z kolei firmy, które posiadają istotne przewagi w obszarze wartości, zbyt ostrożnie podchodzą do tworzenia nowej polityki cenowej, która byłaby uzupełnieniem dla już istniejącej. Szczególnie w przypadku produktów utowarowionych, ale wzbogaconych o dodatkowe korzyści dla konsumenta. Obawa przed poniesieniem ryzyka z powodu źle ustalonej ceny (niedoszacowaną lub przeszacowaną) ogranicza eksperymentowanie i szukanie ciekawych rozwiązań.

W Polsce wciąż jeszcze pokutuje przekonanie, że to rynek dyktuje ceny i firmy powinny się do tego dostosować. Tak być nie musi! Od osób odpowiedzialnych za politykę cenową w organizacji trzeba zacząć wymagać większej kreatywności. Dlaczego opłata za parkowanie musi być przez cały dzień taka sama, a nie zależy od liczby wolnych miejsc? Dlaczego decydujący się w ostatniej chwili na podróż pociągiem płacą tyle samo, co ci, którzy zaplanowali ją wcześniej? Na pewno jednak w takich przypadkach gotowość klienta do akceptacji ceny byłaby różna.

Do tej pory największą kreatywność przy budowaniu modeli cenowych wykazują operatorzy telefonii komórkowej. W mniejszym stopniu czynią to banki i ubezpieczyciele. Teraz podobną kreatywnością muszą też wykazać się firmy z branży energetycznej, aby uratować choć część dotychczasowych zysków. Sekunda połączenia telefonicznego i kilowatogodzina energii elektrycznej, niezależnie do tego, kto nam ją dostarcza, jest taka sama – różnicować można tylko modele cenowe.

Wojny cenowe

Przejdźmy teraz do konkurencji. Właściwie nie ma tygodnia, żeby nie pojawiła się informacja o jakieś karze za zmowy cenowe. Oczywiście, trzeba walczyć o wyższe zyski, ale nie poprzez łamanie prawa! Podstawą jest budowanie cenowego IQ branży. Nic lepiej nie wpływa na cenowe IQ niż rozważne decyzje cenowe. Zanim jednak zmienimy ceny, warto się zastanowić, jak zareagują nasi konkurenci – czy obniżka pozwoli nam zyskać rynek, czy po prostu nastąpi erozja cen w całej branży. Ponadto wielu menedżerów jest „niewolnikami” mocy produkcyjnych i jest gotowych dać bardzo duże rabaty, żeby tylko wykorzystać maszyny czy pojemność swoich ciężarówek. Faktycznie, większa produkcja to często niższy koszt krańcowy, ale z drugiej strony obniżki mogą sprawić, że klienci nie będą już chcieli kupować po „normalnych” cenach, a konkurenci mogą zostać sprowokowani do wojny cenowej. Koszty zwiększania wykorzystania mocy mogą okazać się bardzo wysokie.

Ogromne możliwości poprawy sytuacji tkwią w transakcjach B2B. Wbrew powszechnym przekonaniom klienci instytucjonalni nie są tylko skoncentrowani na cenie. Oczywiście, kupują bardziej profesjonalnie i rozważnie niż konsumenci indywidualni. Doceniają też dodatkową wartość produktu. Ale brakuje im jeszcze profesjonalizmu w tych zakupach. W tym obszarze wciąż duży potencjał drzemie w tworzeniu inteligentnych systemów rabatowych oraz identyfikowaniu źródeł wartości dodanej dla klienta. W transakcjach B2B w odróżnieniu od rynku B2C wartość dodaną tworzy wiele elementów wykraczających poza czyste parametry sprzedawanych produktów i usług. Większej roli nabierają: jakość relacji, zaufanie, bliskość klienta czy szybkości reakcji. W tych obszarach wiele polskich przedsiębiorstw ma przewagę nawet nad większymi, globalnymi graczami.

Takie przewagi trzeba jednak wykorzystywać w systematyczny sposób, tworząc odpowiednie podejście do wyceny wewnątrz samej firmy, ale także przygotowując odpowiednio służby sprzedażowe do komunikowania tej wartości i wykorzystywania w negocjacjach cenowych z klientami.

Stosowanie przez polskie przedsiębiorstwa wyrafinowanej polityki cenowej nie jest łatwe – klienci nie są zamożni, a przy tym bardzo sprytni, a konkurencja jest bardzo agresywna. Jednak warto jest poszukiwać sposobów na lepsze zarządzanie cenami, gdyż rezerwy są wciąż duże – nagroda w postaci wyższych zysków czeka. Konieczna jest jednak pomysłowość i wytrwałość w działaniu.

O autorach
Tematy

Może Cię zainteresować

Marki luksusowe pod presją geopolityki

W połowie kwietnia rynki kapitałowe zelektryzowała informacja o tym, że francuski gigant LVMH stracił tytuł najcenniejszej firmy luksusowej na świecie na rzecz mniejszego, ale bardziej ekskluzywnego Hermèsa. Czy detronizacja jednej francuskiej marki przez drugą (producenta torebek Louis Vuitton przez producenta torebek Birkin) to rzeczywiście zdarzenie, którym powinny się ekscytować europejskie rynki? I co ta zmiana oznacza dla polskich producentów marek premium?

 

Dobre relacje w firmie zaczynają się od dobrze dobranych słów

Gdy codzienna komunikacja sprowadza się do skrótów myślowych, domysłów i niejasnych sygnałów, łatwo o spadek zaangażowania, narastające napięcia i chaos informacyjny. Coraz więcej organizacji dostrzega, że to właśnie język – sposób, w jaki mówimy do siebie w pracy – buduje (lub rujnuje) atmosferę oraz relacje w zespołach. O tym, jak świadomie kształtować kulturę organizacyjną poprzez komunikację, opowiada Joanna Tracewicz, Senior Content Strategy Manager w rocketjobs.pl i justjoin.it, a także współautorka poradnika Nie mów do mnie ASAP! O spoko języku w pracy.  Rozmawia Paulina Chmiel-Antoniuk.

AI w medycynie predykcyjnej – jak wearables zmieniają opiekę Jak AI i urządzenia noszone rewolucjonizują medycynę

W ostatnich latach inteligentne urządzenia noszone (wearables) przeszły drogę od prostych krokomierzy do zaawansowanych narzędzi monitorujących stan zdrowia. Dzięki sztucznej inteligencji stają się one nie tylko rejestratorami danych, lecz także systemami predykcyjnymi, które mogą wspierać diagnostykę i profilaktykę chorób. W świecie biznesu i zarządzania zdrowiem pracowników technologia ta może odegrać kluczową rolę.
Według raportu Think Tank SGH wartość globalnego rynku AI w ochronie zdrowia wzrośnie z 32,3 miliarda dolarów w 2024 roku do 208,2 miliarda dolarów w 2030 roku, co oznacza średnioroczny wzrost na poziomie 36,4%. Ta dynamiczna ekspansja wskazuje na rosnące znaczenie technologii AI i wearables jako ważnych elementów nowoczesnej opieki medycznej.

Strategiczna samotność – klucz do autentycznego przywództwa

W dynamicznym współczesnym świecie biznesu, w którym dominują informacje dostarczane w trybie natychmiastowym, umiejętność samodzielnego, logicznego i krytycznego myślenia stała się jedną z najcenniejszych kompetencji liderów. Koncepcja ta, przedstawiona przez Williama Deresiewicza, byłego profesora Uniwersytetu Yale, zakłada, że prawdziwe przywództwo nie rodzi się wśród zgiełku opinii i impulsów zewnętrznych, lecz w przestrzeni samotności i skupienia.

Skup się na fanach marki. Oferta skierowana do wszystkich nie działa!
Multimedia
Skup się na fanach marki. Oferta do wszystkich nie działa!

W spolaryzowanej kulturze pogoń za rynkiem masowym i kierowanie oferty do wszystkich są z góry skazane na porażkę. Najlepszym sposobem na osiągnięcie sukcesu marki jest sprzymierzenie się z subkulturą, która ją pokocha.

Cła, przeceny i okazje: Jak zarobić, gdy inni panikują lub tweetują

Trump tweetuje, Wall Street reaguje nerwowo, a inwestorzy znów sprawdzają, czy gdzieś nie pozostawili Planu B. Gdy rynek wpada w histerię, pojawia się pokusa: a może jednak warto „kupić w tym dołku”? W tym tekście sprawdzamy, czy inwestowanie w kontrze do tłumu to genialna strategia na czasy ceł Trumpa, banów na Chiny i politycznych rollercoasterów — czy raczej przepis na ból głowy i portfela. Nie wystarczy chłodna kalkulacja, przyda się też stalowy żołądek.

• Jak generować wartość z AI dzięki małym transformacjom w biznesie - Webster
Premium
Jak generować wartość z AI dzięki małym transformacjom w biznesie

Liderzy skutecznie wykorzystują duże modele językowe, stopniowo minimalizując ryzyko i tworząc solidne fundamenty pod przyszłe transformacje technologiczne, dzięki czemu generują realną wartość dla swoich organizacji.

Niespełna dwa lata temu generatywna sztuczna inteligencja (GenAI) trafiła na czołówki stron gazet, zachwycając swoimi niezwykłymi możliwościami: mogła prowadzić rozmowy, analizować ogromne ilości tekstu, dźwięku i obrazów, a nawet tworzyć nowe dokumenty i dzieła sztuki. To najszybsze w historii wdrożenie technologii przyciągnęło ponad 100 mln użytkowników w ciągu pierwszych dwóch miesięcy, a firmy z różnych branż rozpoczęły eksperymenty z GenAI. Jednak pomimo dwóch lat intensywnego zainteresowania ze strony kierownictwa i licznych prób wdrożeniowych nie widać wielkoskalowych transformacji biznesowych, które początkowo przewidywano. Co się stało? Czy technologia nie spełniła oczekiwań? Czy eksperci się pomylili, wzywając do gigantycznych zmian? Czy firmy były zbyt ostrożne? Odpowiedź na te pytania brzmi: i tak, i nie. Generatywna sztuczna inteligencja już teraz jest wykorzystywana w wielu firmach, ale nie – jako lokomotywa radykalnej transformacji procesów biznesowych. Liderzy biznesu znajdują sposoby, by czerpać realną wartość z dużych modeli językowych (LLM), nie modyfikując całkowicie istniejących procesów. Dążą do małych zmian (small t) stanowiących fundament pod większe przekształcenia, które dopiero nadejdą. W tym artykule pokażemy, jak robią to dzisiaj i co możesz zrobić, aby tworzyć wartość za pomocą generatywnej sztucznej inteligencji.

Premium
Polski przemysł na rozdrożu

Stoimy przed fundamentalnym wyborem: albo dynamicznie przyspieszymy wdrażanie automatyzacji i robotyzacji, co sprawi, że staniemy się aktywnym uczestnikiem czwartej rewolucji przemysłowej, albo pogodzimy się z perspektywą erozji marż pod wpływem rosnących kosztów operacyjnych i pogłębiającego się strukturalnego niedoboru wykwalifikowanej siły roboczej.

Jak alarmują prognozy Polskiego Instytutu Ekonomicznego, do 2030 r. w samej Europie może zabraknąć nawet 2,1 mln wykwalifikowanych pracowników, co czyni automatyzację nie jedną z możliwości, lecz strategiczną koniecznością. Mimo że globalnie liczba robotów przemysłowych przekroczyła już 4,2 mln jednostek, a w Europie w 2023 r. wdrożono rekordowe 92,4 tys. nowych robotów, Polska wciąż pozostaje w tyle. Nasz wskaźnik gęstości robotyzacji, wynoszący zaledwie 78 robotów na 10 tys. pracowników przemysłowych, znacząco odbiega od europejskiego lidera – Niemiec (397 robotów na 10 tys. pracowników), czy globalnego pioniera – Korei Południowej (tysiąc robotów na 10 tys. pracowników). W Scanway – firmie, która z sukcesem łączy technologie rozwijane dla sektora kosmicznego z potrzebami przemysłu – jesteśmy przekonani, że przyszłość konkurencyjności leży w inteligentnym wykorzystaniu danych, zaawansowanej automatyzacji opartej na AI oraz strategicznej gotowości do wprowadzania zmian technologicznych. Czy jednak zaawansowana wizja maszynowa napędzana przez sztuczną inteligencję może się stać katalizatorem, który pozwoli sprostać wyzwaniom i odblokować uśpiony potencjał innowacyjny polskiej gospodarki?

Premium
Gdy projekt wymyka się spod kontroli

Polskie firmy technologiczne coraz częściej realizują złożone zlecenia dla międzynarodowych gigantów. Jednak nawet najlepiej przygotowany zespół może przy takim projekcie natknąć się na nieoczekiwane przeszkody. Przykład firmy Esysco wdrażającej szyfrowanie poczty e-mail dla jednego z największych niemieckich banków pokazuje, jak szybko może runąć precyzyjnie zaplanowany harmonogram oraz jak radzić sobie z nieprzewidywalnymi wyzwaniami.

Polskie firmy technologiczne coraz częściej zdobywają międzynarodowe kontrakty i realizują projekty, które jeszcze niedawno były zarezerwowane wyłącznie dla międzynarodowych rywali. Dzięki temu zdobywają zagraniczne rynki, osiągając imponujące wyniki eksportu usług IT, który w 2023 r. przekroczył 16 mld dolarów. W ostatniej dekadzie przychody branży wzrosły niemal czterokrotnie, a wartość eksportu – aż 7,5 razy, dzięki czemu polski sektor IT stał się motorem rodzimego eksportu. Kluczowymi kierunkami ekspansji są Stany Zjednoczone, Niemcy i Wielka Brytania, a wśród najsilniejszych obszarów znajdują się fintech, cyberbezpieczeństwo, sztuczna inteligencja, gry oraz rozwój oprogramowania.

Polska wyróżnia się w regionie Europy Środkowo-Wschodniej jako największy eksporter usług IT, przewyższając Czechy czy Węgry, a pod względem jakości specjalistów IT zajmuje trzecie miejsce na świecie. Jednak do pełnego wykorzystania tego potencjału konieczne jest pokonanie barier takich jak ograniczony dostęp do kapitału na ekspansję, rosnące koszty pracy oraz niedostateczne doświadczenie w międzynarodowej sprzedaży i marketingu. To jednak nie wszystko. Przy współpracy z międzynarodowymi gigantami trzeba również pamiętać o nieznanej polskim wdrożeniowcom skali, złożoności i nieprzewidywalności towarzyszącym tak wielkim projektom. Dobrym przykładem może być nasze wdrożenie dla jednego z największych niemieckich banków, z którym podpisaliśmy kontrakt na wprowadzenie systemu zabezpieczeń e-maili dla ponad 300 tys. użytkowników rozsianych po całym świecie. Technologicznie byliśmy gotowi, ale rzeczywistość szybko zweryfikowała nasze plany.

Premium
Praktyczny poradnik kreowania wartości z dużych modeli językowych

Gdy w 2022 r. pojawiły się powszechnie dostępne duże modele językowe (LLM), ich potężna zdolność do generowania tekstu na żądanie zapowiadała rewolucję w produktywności. Jednak mimo że te zaawansowane systemy AI potrafią tworzyć płynny tekst w języku naturalnym i komputerowym, to są one dalekie od doskonałości. Mogą halucynować, wykazywać się logiczną niespójnością oraz produkować treści nieadekwatne lub szkodliwe.

Chociaż technologia ta stała się powszechnie dostępna, wielu menedżerów nadal ma trudności z rozpoznawaniem przypadków użycia LLM-ów, w których poprawa produktywności przewyższa koszty i ryzyka związane z tymi narzędziami. Potrzebne jest bardziej systematyczne podejście do wykorzystywania modeli językowych, tak aby uefektywnić procesy biznesowe, a jednocześnie kontrolować słabe strony LLM-ów. Proponuję trzy kroki ułatwiające osiągnięcie tego celu. Po pierwsze, należy rozłożyć proces na mniejsze zadania. Po drugie, trzeba ocenić, czy każde zadanie spełnia tzw. równanie kosztów GenAI, które szczegółowo wyjaśnię w tym artykule. Jeśli ten warunek zostanie spełniony, należy uruchomić projekt pilotażowy, iteracyjnie oceniać jego wyniki oraz na bieżąco wprowadzać zmiany w celu poprawy rezultatów.

Kluczowe w tym podejściu jest pełne zrozumienie, w jaki sposób mocne i słabe strony modeli językowych odpowiadają specyfice danego zadania; jakie techniki umożliwiają ich skuteczną adaptację w celu zwiększenia wydajności; oraz jak te czynniki wpływają na bilans kosztów i korzyści – a także na ocenę ryzyka i potencjalnych zysków – związanych z wykorzystaniem modeli językowych do podnoszenia efektywności realizowanych działań.

Materiał dostępny tylko dla subskrybentów

Jeszcze nie masz subskrypcji? Dołącz do grona subskrybentów i korzystaj bez ograniczeń!

Subskrybuj

Newsletter

Otrzymuj najważniejsze artykuły biznesowe — zapisz się do newslettera!