Reklama
Dołącz do liderów przyszłości i zdobądź przewagę! Sprawdź najnowszą ofertę subskrypcji
BIZNES I TECHNOLOGIE

Tyrania Ekspertów

1 grudnia 2022 15 min czytania
Zdjęcie Joanna Koprowska - Redaktorka „ICAN Management Review” oraz „MIT Sloan Management Review Polska”
Joanna Koprowska
Tyrania Ekspertów

Kiedy eksperci szkodzą, zamiast pomagać? Czy da się rozwiązać palące problemy środowiskowe i społeczne, wyznaczając odgórnie ambitne plany, i czego uczy nas na ten temat historia? Jakich liderów nie powinniśmy dzisiaj słuchać? Na pytania odpowiada prof. William Easterly z New York University, autor książki Tyrania ekspertów. Ekonomiści, dyktatorzy i zapomniane prawa biednych. Rozmawia Joanna Koprowska.

Dlaczego nie lubi pan ekspertów?

Nie uważam, że wszyscy eksperci są z automatu niegodni zaufania. Stają się takimi, kiedy ośmielają się przejąć władzę nad losem innych ludzi. Tych, których naprawdę nie lubię, nazwałbym technokratami. Ich zdaniem krajami powinni rządzić eksperci, a do rozwoju należy podejść czysto technicznie, a nie w sposób demokratyczny. Tymczasem to ludzie są odpowiedzialni za własny rozwój. Moja filozofia jest taka, że najlepszym wsparciem dla biednych ludzi jest na dłuższą metę zapewnienie im edukacji.

W swojej książce kwestionuje pan konwencjonalne podejście do rozwoju gospodarczego biednych krajów, oparte na przekonaniu, że „bieda stanowi problem czysto techniczny, który można rozwiązać, stosując nawozy, antybiotyki czy suplementy diety”. Technokratyczne podejście ignoruje to, co uważa pan za prawdziwą przyczynę ubóstwa, czyli niekontrolowaną władzę państwa nad ludźmi i pozbawianie ich praw, co przejawia się m.in. tyranią ekspertów. Na czym polega to zjawisko?

Koncepcja dotyczy krajów rozwijających się, ponieważ powstała na podstawie badań nad rozwojem krajów Europy Wschodniej i innych rozwijających się części świata. Ideą tyranii ekspertów jest to, że niektórzy ekonomiści rozwoju uznają się za wszystkowiedzących, więc dyktują innym, co powinni robić, bez procesu demokratycznych konsultacji. Ich doradztwo staje się tyranią, bo w zasadzie rozwojem rządzą ekonomiści, a nie ludzie, których imperatyw rozwoju dotyczy.

Czy możemy mówić o tyranii ekspertów również w biznesie?

Tyranię ekspertów częściej widać w polityce niż biznesie, gdzie wybierają ekspertów głównie po to, by się z nimi skonsultować. Jest to więc system, w którym eksperci odpowiadają przed tymi, którym służą pomocą i fachową wiedzą. Poza tym gracze biznesowi mogą swobodnie wybierać, kogo zatrudnić, a kogo zwolnić. Takie zasady współpracy ograniczają moc ekspertów i odbierają im wszechwładzę. Problem z ekspertami polega na czymś innym. Otóż, kiedy mają władzę polityczną, roszczą sobie prawo do tego, by decydować za innych.

Specjaliści ds. rozwoju nie myślą jak ludzie biznesu. Zazwyczaj mają dobre intencje, są pracowici i idealistyczni, ale muszą odnaleźć się w hierarchii, w której priorytety wyznaczają polityczne kaprysy osób wypisujących czeki.

Żyjemy w niepewnym, nieprzewidywalnym, złożonym i niejasnym świecie, w którym potrzebujemy drogowskazów. Być może popularność ekspertów bierze się z tego, że szukamy rozwiązań dużych problemów, z jakimi borykamy się jako społeczeństwo. Obecnie wiele środowisk pracuje nad realizacją Celów Zrównoważonego Rozwoju, a pan w swojej książce zdyskredytował Milenijne Cele Rozwoju, których nie udało się w pełni zrealizować. Oczywiście cele te dotyczą różnych kwestii, ale czy i pan dostrzega między nimi duże podobieństwa?

Myślę, że te cele są nieco chybione, ponieważ rozwój tak nie przebiega. Nie dzieje się to poprzez wyznaczanie Milenijnych Celów Rozwoju czy Celów Zrównoważonego Rozwoju. To ludzie decydują, jakiego towaru potrzebują, i nagradzają prywatne firmy za jego dostarczanie. Decyzja zapada oddolnie. Ludzie, uczestnicząc w wyborach demokratycznych czy dokonując zakupów, znajdują sposób na osiągnięcie indywidualnych celów.

Cele Zrównoważonego Rozwoju, czyli wyjście z ubóstwa, osiągnięcie wysokiej średniej długości życia, zmniejszenie śmiertelności i tak dalej, to cele, które ludzie wyznaczają sobie samodzielnie, bez konieczności przypominania im przez zespół ekspertów ONZ, że to właśnie jest dla nich ważne. Nie sądzę, by prywatne firmy robiły wiele dobrego, próbując realizować ESG lub starając się przyczynić do realizacji Celów Zrównoważonego Rozwoju. Myślę, że to po prostu rodzaj bezwstydnego public relations firm chcących dobrze się prezentować. Biznes tak naprawdę dobrze sobie radzi. Wystarczy, by dał klientom to, czego potrzebują, a ci za to zapłacą. Klienci mają możliwość wycofania się w każdej chwili. To oni głosują na firmy lub przeciwko nim swoimi wyborami zakupowymi. Organizacja, która nie daje klientom tego, czego chcą, prędzej czy później znika z rynku. Nie sądzę, by biznes zdziałał wiele dobrego dzięki szlachetnym oświadczeniom o tym, jak zamierza osiągnąć zrównoważony rozwój.

Wiele firm dużo mówi o swoich inicjatywach na rzecz lepszego świata, by pod płaszczykiem tych deklaracji prowadzić swoją dotychczasową działalność bez większych zmian w modelu biznesowym. To bardzo frustrujące, gdy świat płonie.

Kiedy, nie wychodząc z własnej strefy komfortu, próbujemy rozwiązywać jakieś problemy na świecie, np. w biednych krajach, jesteśmy skazani na porażkę, ponieważ nie znamy istoty problemu, nie mieszkamy tam, gdzie ludzie go doświadczający.

Sądzi pan, że problemami powinni się zajmować ludzie, którzy tkwią w tym kryzysie, a którzy być może też do niego sami doprowadzili?

W 1989 lub 1990 roku byłem w Warszawie na konferencji zachodnich ekonomistów, którzy mówili, co ich zdaniem Polska powinna zrobić. Byłem zbyt młody, by zabrać głos, ale już wtedy wydawało mi się trochę śmieszne, że zachodni ekonomiści doradzali przedstawicielom kraju, o którym nic nie wiedzieli, czyli Polsce. Podobne doświadczenia przywiozłem z Rosji, gdzie intensywnie pracowałem przez kilka lat, i myślę, że Rosja zachłysnęła się rekomendacjami zachodnich ekonomistów, którzy sugerowali terapię szokową w postaci natychmiastowej prywatyzacji.

Skoro wspomniał pan o Rosji, to co myśli pan o inwazji na Ukrainę?

Putin jest agresorem, który w brutalny sposób naruszył pokój i suwerenność innego narodu. Obawiam się, że to, o czym wspominałem przed chwilą, sprawiło, że Putin uważa, iż Rosja po zakończeniu zimnej wojny została upokorzona przez Zachód. To z tego powodu udało mu się wykorzystać drzemiący w niektórych Rosjanach nacjonalizm, by walczyć z rzekomym upokorzeniem ich narodu.

Jaką z tego powinniśmy wyciągnąć lekcję?

Myślę, że arogancja m.in. zachodnich ekonomistów, o której mówiłem, przekonanie o tym, że ich rekomendacje były jedyną słuszną odpowiedzią na potrzeby Rosji, mogła przyczynić się do rozwoju poglądów nacjonalistycznych.

Tyranii ekspertów pisze pan o tym, że mamy alternatywę dla podejścia opartego na eksperckich rozwiązaniach, czyli spontaniczne rozwiązania, jakie zapewnia konkurencja rynkowa. Często posługuje się pan metaforą niewidzialnej ręki rynku, opisaną przez Adama Smitha w Badaniach nad naturą i przyczynami bogactwa narodów. Smith argumentował, że uczestnicy rynku są motywowani chęcią zaspokojenia swoich prywatnych potrzeb i „dbałością o własny interes”. Co możemy powiedzieć o tej koncepcji w kontekście dzisiejszej wysokiej inflacji czy sytuacji makroekonomicznej?

Nie sądzę, by to niewidzialna ręka rynku była przyczyną inflacji. Myślę, że jest ona powodowana przez rządy, które tworzą nadmierny popyt poprzez wysokie deficyty budżetowe i drukowanie pieniędzy w celu sfinansowania tych deficytów. To w moim przekonaniu podstawowa przyczyna inflacji, a nie sam rynek. Rynek jest wywracany przez rządy, które przegrzewają gospodarkę poprzez nadmierne bodźce fiskalne.

Czyli pańskim zdaniem winne są rządy?

Myślę, że władze są niezbędne. Robią wiele dobrego, zapewniając usługi publiczne, takie jak opieka zdrowotna, edukacja, drogi, porty, infrastruktura i tym podobne. To bardzo potrzebne funkcje organów państwowych. Władza jednak błądzi, gdy wpada w pokusę nadmiernego stymulowania gospodarki tylko po to, by politycy zdobyli więcej głosów. A oni mają nadzieję, że uzyskają ich więcej, rozdając zasiłki na prawo i lewo, co prowadzi do wysokich deficytów budżetowych i powoduje inflację. Odpowiedź jest taka: wystarczy wyeliminować deficyty budżetowe, a nie dokonywać korekty fiskalnej.

Porozmawiajmy o przywództwie. Co liderzy biznesowi mogą zaczerpnąć z pańskich badań?

Każdy typ lidera powinien specjalizować się w tym, co robi najlepiej. Myślę, że liderzy biznesu powinni skupić się na zaspokajaniu potrzeb swoich klientów i poszukiwaniu sposobów, jak mogą dostarczać swoim klientom niezbędne im produkty i usługi.

A jeśli chodzi o przywódców politycznych, to jestem przekonany, że muszą po prostu skoncentrować się na dostarczaniu dóbr publicznych, których potrzebuje gospodarka, skupić się na solidnym wykonywaniu swojej pracy i zaspokajaniu potrzeb własnych wyborców. Tak aby zapewnić im dobra publiczne, drogi i infrastrukturę, zdrowie i edukację.

W swojej książce za wzorcowy przykład takiej specjalizacji uznaje pan Beyoncé, Steve’a Jobsa i Rogera Federera. Dlaczego akurat te osoby?

Każdy z nas jest w niektórych sprawach znacznie lepszy od innych, a specjalizacja pozwala nam jak najlepiej wykorzystać własny talent. Załóżmy, że Roger Federer, utalentowany tenisista, zamiast skupić się na sporcie, zaczął projektować aplikacje. Beyoncé, zamiast dawać koncerty, pobierała lekcje tenisa, a Steve Jobs mimo zaangażowania w Apple’u zaczął uczęszczać na lekcje śpiewu. Każda z tych osób miała inne predyspozycje, ale rozmieniając się na drobne, zajmując się innymi rzeczami, nie wyspecjalizowałaby się w tym, w czym byłaby potencjalnie najlepsza.

Im bardziej doświadczony pracownik, tym zazwyczaj bardziej kompetentny. Bywa, że realizując mniejsze zadania, dzięki pewnej rutynie stajemy się biegli w ich wykonywaniu. Prawie dwa wieki od czasów Smitha noblista Kenneth Arrow nazwał to „uczeniem się przez działanie”. Na początku lat dziewięćdziesiątych XX wieku nowoczesna teoria wzrostu gospodarczego na nowo odkryła, że uczenie się stanowi główną siłę napędową. Popularni pisarze, tacy jak Malcolm Gladwell i Matthew Syed, argumentowali, że sukces, jaki osiągnęli Federer, Beyoncé i Jobs, wymagał „10 tys. godzin praktyki”.

Zarówno liderzy biznesowi, jak i przywódcy polityczni, przyjmując konkretne stanowiska, podjęli związane z nimi zobowiązania, z których się teraz nie wywiązują, ponieważ to oni odpowiadają za utrzymanie stabilnej gospodarki, kontrolowanie inflacji. Rząd powinien zapewniać stabilność ekonomiczną, dzięki czemu niewidzialna ręka rynku będzie działać. I tego właśnie nie robią teraz rządy w USA, Wielkiej Brytanii i innych krajach.

Jak możemy dzisiaj rozpoznać dobrych liderów? Komu powinniśmy ufać, a komu nie?

Powinniśmy ufać przywódcom, którzy dobrze wykonują swoją pracę. Na przykład podstawowym zadaniem przywódców ekonomicznych jest utrzymywanie stabilności gospodarki. I to jest ich praca. Ale jeśli są oportunistami nastawionymi na osiąganie krótkoterminowych korzyści politycznych, to prędzej czy później ich wyborcy sobie to uzmysłowią. Na dłuższą metę wyborcy znajdą dobrych liderów, którzy służą ich interesom, a liberalna demokracja jest do tej pory najlepszym systemem to umożliwiającym. Myślę, że musimy mieć mniej zaufania do liderów, a więcej do wyborców, podobnie jak w biznesie. Potrzebujemy mniejszego zaufania do liderów biznesu, a większego zaufania do rynków, na których klienci mówią, czego chcą.

Czyli to klient jest dyrektorem generalnym firmy, ponieważ wpływa poprzez swój portfel na to, czy przetrwa, czy też nie?

Tak, dokładnie tak.

Ale czy to nie oznacza przerzucania odpowiedzialności za realizacje Celów Zrównoważonego Rozwoju również na klientów?

W moim przekonaniu SDG (Social Development Goals – Cele Zrównoważonego Rozwoju) stanowią kopię tego, czym wcześniej były Milenijne Cele Rozwoju. Wiemy, że Milenijne Cele Rozwoju nie zadziałały. Nie wyeliminowaliśmy światowego ubóstwa i nie zrealizowaliśmy wszystkich innych celów, jakimi były wzrost średniej długości życia i edukacji oraz spadek śmiertelności. Niewywiązanie się z celów szczególnie dotknęło Afrykę – mimo że tam włożono najwięcej wysiłku, aby je osiągnąć. Prawie żaden z milenijnych celów nie został osiągnięty w Afryce. Tym samym SDG przyjmują podejście, w tym tzw. biznesowe, które już raz się nie sprawdziło. Nie widzę zatem powodu, aby teraz oczekiwać czegoś lepszego, ponieważ biznes stara się osiągnąć cele zrównoważonego rozwoju. Starania to za mało.

Co moglibyśmy robić inaczej, gdybyśmy wyciągnęli wnioski z tego, co się nie sprawdziło w wypadku Milenijnych Celów Rozwoju?

Tak naprawdę prawdziwym sekretem sukcesu i rozwoju jest po prostu dobra polityka ekonomiczna, czyli adekwatne do potrzeb wydatki na infrastrukturę, ale także polityka wspierająca rynki. Potrzebna nam jest polityka, która umożliwia opłacalne inwestowanie w przyszłość gospodarki. Efekt ten można osiągnąć poprzez niskie podatki i niekontrolowane ceny, które pozwalając rynkowi działać, zachęcają firmy do zaspokojenia potrzeb klientów. Są też zachętą dla drobnych producentów, lokalnych firm, oferujących pożądane towary, takie jak choćby kakao z Ghany czy kawa z Rwandy, pomagając ich społecznościom wyjść z ubóstwa. Bodźce rynkowe są najsilniejszą siłą w walce z biedą na świecie.

W jednym z wywiadów powiedział pan, że organizacje pozarządowe i oficjalne agencje pomocowe potrzebują nowego biznesplanu, a sektor prywatny może im w tym pomóc. Czy dzisiaj również tak pan uważa?

Od dawna uderza mnie to, że organizacje niosące pomoc mogą odnieść większy sukces, jeśli działają jak biznes. A oznacza to tyle, że organizacje pozarządowe i oficjalne agencje pomocowe powinny – zamiast skupiać się na robieniu wielkich planów – przejść do działań i zaspokajać potrzeby swoich beneficjentów. Istotne jest to, aby tak jak klienci rozliczają firmy, beneficjenci również rozliczali organizacje niosące im pomoc. Dzisiaj problem polega na tym, że jeśli agencja pomocowa czy organizacja pozarządowa działa źle, beneficjenci nie mają możliwości „ukarania jej”. Nawet jeśli istnieje formalna ścieżka teoretycznie umożliwiająca złożenie skargi, to zazwyczaj nie są w stanie z niej skorzystać.

Bardziej rynkowy i demokratyczny system pomocy pozwoliłby oceniać instytucje pomocowe na podstawie ich wyników, tak by te złe zostały „wyparte” z rynku, a dobre nagradzano większymi budżetami. Ale teraz nie mamy takiego systemu. I nie jestem pewien, czy taki system kiedykolwiek zaistnieje, ale wiemy, że rynki i demokracja odgrywają tę rolę. Gdy pozwoli się im funkcjonować, może to rozwiązać te problemy bez takiej potrzeby. Tak więc pomoc nie jest tak naprawdę odpowiedzią. Odpowiedzią jest więcej rynków i więcej demokracji.

A gdybym odwróciła moje poprzednie pytanie i zapytała o to, czego biznes może się nauczyć od organizacji pomocowych, na co by pan wskazał?

Biznes może uczyć się od agencji pomocowych tego, że próba osiągnięcia celów społecznych jest mało prawdopodobna. Firmy znacznie lepiej radzą sobie z realizacją prywatnych celów swoich klientów. A jeśli chodzi o tworzenie celów społecznych, to więcej zależy od rządu, który musi je osiągnąć poprzez dostarczanie dóbr publicznych i zapewnienie stabilnych, dobrych ram motywacyjnych dla gospodarki do działania.

Gdy liderzy przekonują nas, że biznes nie jest dla pieniędzy, ale dla wyższego dobra, nie wierzy im pan?

Szczerze mnie śmieszy, jak wiele firm udaje, że robi coś więcej poza swoją działalnością podstawową. Nie ma dowodów na to, że ich działania na rzecz społeczeństwa czy środowiska zmieniają świat na lepszy.

Tekst oryginalnie ukazał się w ICAN Management Review Nr 17, październik – listopad 2022.

O autorach
Tematy

Może Cię zainteresować

Marki luksusowe pod presją geopolityki

W połowie kwietnia rynki kapitałowe zelektryzowała informacja o tym, że francuski gigant LVMH stracił tytuł najcenniejszej firmy luksusowej na świecie na rzecz mniejszego, ale bardziej ekskluzywnego Hermèsa. Czy detronizacja jednej francuskiej marki przez drugą (producenta torebek Louis Vuitton przez producenta torebek Birkin) to rzeczywiście zdarzenie, którym powinny się ekscytować europejskie rynki? I co ta zmiana oznacza dla polskich producentów marek premium?

 

Dobre relacje w firmie zaczynają się od dobrze dobranych słów

Gdy codzienna komunikacja sprowadza się do skrótów myślowych, domysłów i niejasnych sygnałów, łatwo o spadek zaangażowania, narastające napięcia i chaos informacyjny. Coraz więcej organizacji dostrzega, że to właśnie język – sposób, w jaki mówimy do siebie w pracy – buduje (lub rujnuje) atmosferę oraz relacje w zespołach. O tym, jak świadomie kształtować kulturę organizacyjną poprzez komunikację, opowiada Joanna Tracewicz, Senior Content Strategy Manager w rocketjobs.pl i justjoin.it, a także współautorka poradnika Nie mów do mnie ASAP! O spoko języku w pracy.  Rozmawia Paulina Chmiel-Antoniuk.

AI w medycynie predykcyjnej – jak wearables zmieniają opiekę Jak AI i urządzenia noszone rewolucjonizują medycynę

W ostatnich latach inteligentne urządzenia noszone (wearables) przeszły drogę od prostych krokomierzy do zaawansowanych narzędzi monitorujących stan zdrowia. Dzięki sztucznej inteligencji stają się one nie tylko rejestratorami danych, lecz także systemami predykcyjnymi, które mogą wspierać diagnostykę i profilaktykę chorób. W świecie biznesu i zarządzania zdrowiem pracowników technologia ta może odegrać kluczową rolę.
Według raportu Think Tank SGH wartość globalnego rynku AI w ochronie zdrowia wzrośnie z 32,3 miliarda dolarów w 2024 roku do 208,2 miliarda dolarów w 2030 roku, co oznacza średnioroczny wzrost na poziomie 36,4%. Ta dynamiczna ekspansja wskazuje na rosnące znaczenie technologii AI i wearables jako ważnych elementów nowoczesnej opieki medycznej.

Strategiczna samotność – klucz do autentycznego przywództwa

W dynamicznym współczesnym świecie biznesu, w którym dominują informacje dostarczane w trybie natychmiastowym, umiejętność samodzielnego, logicznego i krytycznego myślenia stała się jedną z najcenniejszych kompetencji liderów. Koncepcja ta, przedstawiona przez Williama Deresiewicza, byłego profesora Uniwersytetu Yale, zakłada, że prawdziwe przywództwo nie rodzi się wśród zgiełku opinii i impulsów zewnętrznych, lecz w przestrzeni samotności i skupienia.

Skup się na fanach marki. Oferta skierowana do wszystkich nie działa!
Multimedia
Skup się na fanach marki. Oferta do wszystkich nie działa!

W spolaryzowanej kulturze pogoń za rynkiem masowym i kierowanie oferty do wszystkich są z góry skazane na porażkę. Najlepszym sposobem na osiągnięcie sukcesu marki jest sprzymierzenie się z subkulturą, która ją pokocha.

Cła, przeceny i okazje: Jak zarobić, gdy inni panikują lub tweetują

Trump tweetuje, Wall Street reaguje nerwowo, a inwestorzy znów sprawdzają, czy gdzieś nie pozostawili Planu B. Gdy rynek wpada w histerię, pojawia się pokusa: a może jednak warto „kupić w tym dołku”? W tym tekście sprawdzamy, czy inwestowanie w kontrze do tłumu to genialna strategia na czasy ceł Trumpa, banów na Chiny i politycznych rollercoasterów — czy raczej przepis na ból głowy i portfela. Nie wystarczy chłodna kalkulacja, przyda się też stalowy żołądek.

• Jak generować wartość z AI dzięki małym transformacjom w biznesie - Webster
Premium
Jak generować wartość z AI dzięki małym transformacjom w biznesie

Liderzy skutecznie wykorzystują duże modele językowe, stopniowo minimalizując ryzyko i tworząc solidne fundamenty pod przyszłe transformacje technologiczne, dzięki czemu generują realną wartość dla swoich organizacji.

Niespełna dwa lata temu generatywna sztuczna inteligencja (GenAI) trafiła na czołówki stron gazet, zachwycając swoimi niezwykłymi możliwościami: mogła prowadzić rozmowy, analizować ogromne ilości tekstu, dźwięku i obrazów, a nawet tworzyć nowe dokumenty i dzieła sztuki. To najszybsze w historii wdrożenie technologii przyciągnęło ponad 100 mln użytkowników w ciągu pierwszych dwóch miesięcy, a firmy z różnych branż rozpoczęły eksperymenty z GenAI. Jednak pomimo dwóch lat intensywnego zainteresowania ze strony kierownictwa i licznych prób wdrożeniowych nie widać wielkoskalowych transformacji biznesowych, które początkowo przewidywano. Co się stało? Czy technologia nie spełniła oczekiwań? Czy eksperci się pomylili, wzywając do gigantycznych zmian? Czy firmy były zbyt ostrożne? Odpowiedź na te pytania brzmi: i tak, i nie. Generatywna sztuczna inteligencja już teraz jest wykorzystywana w wielu firmach, ale nie – jako lokomotywa radykalnej transformacji procesów biznesowych. Liderzy biznesu znajdują sposoby, by czerpać realną wartość z dużych modeli językowych (LLM), nie modyfikując całkowicie istniejących procesów. Dążą do małych zmian (small t) stanowiących fundament pod większe przekształcenia, które dopiero nadejdą. W tym artykule pokażemy, jak robią to dzisiaj i co możesz zrobić, aby tworzyć wartość za pomocą generatywnej sztucznej inteligencji.

Premium
Polski przemysł na rozdrożu

Stoimy przed fundamentalnym wyborem: albo dynamicznie przyspieszymy wdrażanie automatyzacji i robotyzacji, co sprawi, że staniemy się aktywnym uczestnikiem czwartej rewolucji przemysłowej, albo pogodzimy się z perspektywą erozji marż pod wpływem rosnących kosztów operacyjnych i pogłębiającego się strukturalnego niedoboru wykwalifikowanej siły roboczej.

Jak alarmują prognozy Polskiego Instytutu Ekonomicznego, do 2030 r. w samej Europie może zabraknąć nawet 2,1 mln wykwalifikowanych pracowników, co czyni automatyzację nie jedną z możliwości, lecz strategiczną koniecznością. Mimo że globalnie liczba robotów przemysłowych przekroczyła już 4,2 mln jednostek, a w Europie w 2023 r. wdrożono rekordowe 92,4 tys. nowych robotów, Polska wciąż pozostaje w tyle. Nasz wskaźnik gęstości robotyzacji, wynoszący zaledwie 78 robotów na 10 tys. pracowników przemysłowych, znacząco odbiega od europejskiego lidera – Niemiec (397 robotów na 10 tys. pracowników), czy globalnego pioniera – Korei Południowej (tysiąc robotów na 10 tys. pracowników). W Scanway – firmie, która z sukcesem łączy technologie rozwijane dla sektora kosmicznego z potrzebami przemysłu – jesteśmy przekonani, że przyszłość konkurencyjności leży w inteligentnym wykorzystaniu danych, zaawansowanej automatyzacji opartej na AI oraz strategicznej gotowości do wprowadzania zmian technologicznych. Czy jednak zaawansowana wizja maszynowa napędzana przez sztuczną inteligencję może się stać katalizatorem, który pozwoli sprostać wyzwaniom i odblokować uśpiony potencjał innowacyjny polskiej gospodarki?

Premium
Gdy projekt wymyka się spod kontroli

Polskie firmy technologiczne coraz częściej realizują złożone zlecenia dla międzynarodowych gigantów. Jednak nawet najlepiej przygotowany zespół może przy takim projekcie natknąć się na nieoczekiwane przeszkody. Przykład firmy Esysco wdrażającej szyfrowanie poczty e-mail dla jednego z największych niemieckich banków pokazuje, jak szybko może runąć precyzyjnie zaplanowany harmonogram oraz jak radzić sobie z nieprzewidywalnymi wyzwaniami.

Polskie firmy technologiczne coraz częściej zdobywają międzynarodowe kontrakty i realizują projekty, które jeszcze niedawno były zarezerwowane wyłącznie dla międzynarodowych rywali. Dzięki temu zdobywają zagraniczne rynki, osiągając imponujące wyniki eksportu usług IT, który w 2023 r. przekroczył 16 mld dolarów. W ostatniej dekadzie przychody branży wzrosły niemal czterokrotnie, a wartość eksportu – aż 7,5 razy, dzięki czemu polski sektor IT stał się motorem rodzimego eksportu. Kluczowymi kierunkami ekspansji są Stany Zjednoczone, Niemcy i Wielka Brytania, a wśród najsilniejszych obszarów znajdują się fintech, cyberbezpieczeństwo, sztuczna inteligencja, gry oraz rozwój oprogramowania.

Polska wyróżnia się w regionie Europy Środkowo-Wschodniej jako największy eksporter usług IT, przewyższając Czechy czy Węgry, a pod względem jakości specjalistów IT zajmuje trzecie miejsce na świecie. Jednak do pełnego wykorzystania tego potencjału konieczne jest pokonanie barier takich jak ograniczony dostęp do kapitału na ekspansję, rosnące koszty pracy oraz niedostateczne doświadczenie w międzynarodowej sprzedaży i marketingu. To jednak nie wszystko. Przy współpracy z międzynarodowymi gigantami trzeba również pamiętać o nieznanej polskim wdrożeniowcom skali, złożoności i nieprzewidywalności towarzyszącym tak wielkim projektom. Dobrym przykładem może być nasze wdrożenie dla jednego z największych niemieckich banków, z którym podpisaliśmy kontrakt na wprowadzenie systemu zabezpieczeń e-maili dla ponad 300 tys. użytkowników rozsianych po całym świecie. Technologicznie byliśmy gotowi, ale rzeczywistość szybko zweryfikowała nasze plany.

Premium
Praktyczny poradnik kreowania wartości z dużych modeli językowych

Gdy w 2022 r. pojawiły się powszechnie dostępne duże modele językowe (LLM), ich potężna zdolność do generowania tekstu na żądanie zapowiadała rewolucję w produktywności. Jednak mimo że te zaawansowane systemy AI potrafią tworzyć płynny tekst w języku naturalnym i komputerowym, to są one dalekie od doskonałości. Mogą halucynować, wykazywać się logiczną niespójnością oraz produkować treści nieadekwatne lub szkodliwe.

Chociaż technologia ta stała się powszechnie dostępna, wielu menedżerów nadal ma trudności z rozpoznawaniem przypadków użycia LLM-ów, w których poprawa produktywności przewyższa koszty i ryzyka związane z tymi narzędziami. Potrzebne jest bardziej systematyczne podejście do wykorzystywania modeli językowych, tak aby uefektywnić procesy biznesowe, a jednocześnie kontrolować słabe strony LLM-ów. Proponuję trzy kroki ułatwiające osiągnięcie tego celu. Po pierwsze, należy rozłożyć proces na mniejsze zadania. Po drugie, trzeba ocenić, czy każde zadanie spełnia tzw. równanie kosztów GenAI, które szczegółowo wyjaśnię w tym artykule. Jeśli ten warunek zostanie spełniony, należy uruchomić projekt pilotażowy, iteracyjnie oceniać jego wyniki oraz na bieżąco wprowadzać zmiany w celu poprawy rezultatów.

Kluczowe w tym podejściu jest pełne zrozumienie, w jaki sposób mocne i słabe strony modeli językowych odpowiadają specyfice danego zadania; jakie techniki umożliwiają ich skuteczną adaptację w celu zwiększenia wydajności; oraz jak te czynniki wpływają na bilans kosztów i korzyści – a także na ocenę ryzyka i potencjalnych zysków – związanych z wykorzystaniem modeli językowych do podnoszenia efektywności realizowanych działań.

Materiał dostępny tylko dla subskrybentów

Jeszcze nie masz subskrypcji? Dołącz do grona subskrybentów i korzystaj bez ograniczeń!

Subskrybuj

Newsletter

Otrzymuj najważniejsze artykuły biznesowe — zapisz się do newslettera!