Po przejęciu południowoafrykańskiej spółki polska firma górnicza rozpoczęła w RPA eksploatację złoża węgla kamiennego. Inwestycja spotkała się z uznaniem inwestorów, jednak pogłoski o niedoszacowaniu kosztów transportu surowca niekorzystnie odbiły się na giełdowej wycenie spółki. Pod presją akcjonariuszy zarząd zastanawia się, jak prowadzić komunikację, by podnieść wartość rynkową firmy i pozyskać stabilnych inwestorów długoterminowych.
Jak to możliwe, że kurs naszych akcji leci na łeb na szyję w sytuacji, gdy osiągamy dobre wyniki i informujemy o zakończeniu kolejnego kroku w realizacji naszej strategii wzrostu? – Robert Wędkiewicz, przewodniczący rady nadzorczej Holdingu Wydobywczego, nie krył irytacji słabą wyceną akcji spółki, notowanych na parkiecie warszawskiej giełdy. – Podczas wczorajszego posiedzenia rady nie potrafiliśmy odpowiedzieć sobie na to pytanie, ale wiem na pewno, że musicie jak najszybciej ustabilizować wycenę. Tego oczekują nasi akcjonariusze! – podkreślił dobitnie, patrząc na swoich rozmówców.
Szef rady nadzorczej wraz z prezesem Janem Jackowskim i odpowiedzialnym za relacje inwestorskie dyrektorem finansowym Piotrem Popławskim jedli śniadanie w firmowej stołówce. Podczas posiłku Wędkiewicz zreferował menedżerom przebieg wczorajszego posiedzenia rady nadzorczej spółki. Przedstawiciele organu nadzorczego, reprezentujący również głównych akcjonariuszy, nie kryli zadowolenia z uruchomienia wydobycia na nowym i zasobnym złożu w RPA, ale zupełnie nie akceptowali przy tym słabej wyceny rynkowej spółki, która nie oddawała ani wartości księgowej, ani potencjału przedsiębiorstwa. Przecież to właśnie wartość spółki dla akcjonariuszy była najistotniejsza z punktu widzenia inwestorów, których przedstawiciele zasiadali w radzie nadzorczej.
– Uważam, że przesadzasz. Nie możemy mówić o spadku na łeb na szyję – zaooponował Popławski. – Do momentu, gdy opublikowaliśmy w systemie ESPI raport bieżący informujący o uruchomieniu wydobycia w naszym złożu w okręgu Witwatersrand, kurs akcji systematycznie rósł. Przez miesiąc zyskaliśmy na wartości ponad 15%, podczas gdy indeks szerokiego rynku WIG wzrósł jedynie o 3%. Po ogłoszeniu raportu bieżącego kurs stracił w ciągu paru dni prawie 5%, uwzględniając wczorajszy trzyprocentowy spadek. Więc i tak pozostajemy znacząco powyżej rynku! – podkreślił.
– Mnie jednak niepokoi ten wczorajszy spadek – powiedział Jan. – Niestety, w naszej strukturze akcjonariuszy mamy inwestorów spekulacyjnych, którzy grali pod otwarcie naszej inwestycji w RPA i gdy nam się udało, zaczęli realizować zyski.
– No właśnie – wtrącił Robert. – Wydawało się, że już koniec wyprzedaży, a tu nagle straciliśmy prawie 3%, i to przy wzmożonych obrotach. To nie jest naturalne, zwłaszcza że główne indeksy zakończyły dzień na plusie.
– O to mi chodzi – kontynuował Jan. – Gdy dwa lata temu uruchamialiśmy wydobycie w Kazachstanie, najpierw rośliśmy równie szybko, a potem też nastąpił niewielki spadek. Jednak skala przeceny była wówczas mniejsza i nie mieliśmy takiego jednorazowego spadku jak wczoraj.
– Chyba muszę się z wami zgodzić. Przyznam, że mnie też martwi spadek przy tej skali obrotu. Za piętnaście minut otwarcie notowań – powiedział, wstając od stołu. – Akurat gdy dojdziemy do biura, przekonamy się, czy wróciliśmy do łask inwestorów.
Trafne określanie rentowności planowanych i bieżących przedsięwzięć biznesowych to klucz do sukcesu w każdej firmie. »
Notowania w czerwonej strefie
Inwestorzy jednak nie okazali się łaskawi. Kurs akcji Holdingu Wydobywczego stracił na otwarciu 2% i na tym przecena się nie zakończyła. Szybko też wyjaśniła się przyczyna wyprzedaży. Do działów marketingu i relacji inwestorskich zaczęli dzwonić dziennikarze i drobni gracze giełdowi z pytaniem, czy zarząd faktycznie źle oszacował koszty transportu węgla do Polski. Jan natychmiast wezwał do siebie dyrektorów departamentów odpowiedzialnych za kontakt z mediami i relacje inwestorskie.
– Mamy kryzys, nad którym musimy natychmiast zapanować – mówił podniesionym tonem. – Skąd się wzięły te idiotyczne pytania o niedoszacowane koszty?
– Na szczęście znamy już odpowiedź na twoje pytanie – powiedziała Ilona Wojciechowska, dyrektor marketingu i komunikacji. – Rano, po waszym spotkaniu z Robertem, Piotr pytał mnie, czy nie pojawiły się ostatnio jakieś publikacje lub wypowiedzi, które mogłyby negatywnie wpłynąć na opinie o nas czy o naszej branży. I wyobraźcie sobie, że w jednym z wieczornych programów biznesowych Roman Kwiatkowski, analityk Olympia Banku, twierdził, że nasza inwestycja w Afryce może okazać się sukcesem, pod warunkiem jednak, że właściwie oszacowaliśmy koszty transportu morskiego.
– Nie słyszałem o nim. To jakiś znany i ceniony analityk? – spytał Piotr.
– Miałam okazję go poznać na którymś z naszych spotkań z inwestorami. Jest uznanym specjalistą od rynku surowcowego, ale na pewno nie jest gwiazdą mediów – odparła Ilona. – Lecz było z nim dwóch znanych ekonomistów i od jego słów rozpętali oni dyskusję o poszukiwaniu surowców za granicą, bezpieczeństwie energetycznym i jego wysokich kosztach. Któryś z nich powiedział wówczas, że polskie firmy już próbowały importować węgiel z Afryki i Australii, gdzie jest on tani ze względu na niski koszt wydobycia, ale do tej pory sprowadzono z tych kontynentów jedynie niewielkie ilości surowca. Przyczyną jest nie tylko duża odległość, ale też konieczność przeładowywania węgla w portach ARA (Amsterdam–Rotterdam–Antwerpia) z dużych statków typu Panamax i Capsize na mniejsze jednostki, które mogą wpłynąć do polskich portów. Ta operacja wydatnie podnosi koszty transportu i…
– Ale przecież wszyscy to doskonale wiemy! – przerwał jej prezes. – Precyzyjnie to oszacowaliśmy. Przed laty, gdy wydobycie węgla w Polsce było tanie, taki import byłby całkowicie nieopłacalny. Ale dziś, przy niskich kosztach wydobycia w Australii i RPA i wysokich kosztach na Śląsku, import węgla to czysty biznes.
Przecież wszystko to dokładnie wyliczyliśmy i przedstawiliśmy w prognozach, strategii, a nawet odnosiłem się do tego tematu w komentarzu zarządu do ostatniego raportu rocznego!
W jednym z telewizyjnych programów biznesowych uznany specjalista od rynku surowcowego twierdził, że nasza inwestycja w Afryce może okazać się sukcesem, pod warunkiem jednak, że właściwie oszacowaliśmy koszty transportu morskiego.
– Najwyraźniej inwestorzy nie przeczytali tego raportu. A ten program telewizyjny jest, niestety, dość popularny wśród inwestorów giełdowych. Często pojawiają się do niego odniesienia na forach internetowych – powiedziała Ilona.
– Tracimy już ponad 3% – powiedział Piotr, patrząc na ekran swojego iPada. – Od razu po zamknięciu sesji musimy wysłać komunikat, który – mam nadzieję – uspokoi sytuację.
– O ile właściwie zdiagnozowaliśmy problem – wtrącił Jan. – Przypomnijcie w tym komunikacie o naszych wyliczeniach i wytłumaczcie, że wszystko mamy pod kontrolą i przede wszystkim że projekt jest rentowny.
– Obawiam się, że sam komunikat nie wystarczy. Nieustannie dzwonią dziennikarze i analitycy. Może zwołamy konferencję prasową na 17.30? Oczywiście puścimy to też na żywo w sieci i zapewnimy możliwość wdzwonienia się na telekonferencję – zaproponowała Ilona.
W krzyżowym ogniu pytań
Konferencja prasowa okazała się strzałem w dziesiątkę. Do siedziby spółki przyjechało ponad czterdziestu przedstawicieli prasy i analityków, jednak nieporównywalnie więcej zalogowało się na stronie internetowej transmitującej na żywo konferencję. Równocześnie z wysłaniem oficjalnymi kanałami komunikacji raportu bieżącego, obszernie wyjaśniającego sytuację inwestycji w RPA i związanych z nią kosztów logistycznych, Ilona otworzyła konferencję i poprosiła prezesa o odczytanie komunikatu.
Potem nadeszły pytania. Większość z nich dotyczyła opłacalności sprowadzania węgla zza granicy. Jan cierpliwie odpowiadał na wszystkie pytania, zadawane z sali i na czacie, w czym był mocno wspierany przez Piotra i Ilonę. Dzięki temu nieprzychylni początkowo słuchacze zmieniali swój stosunek do przedstawicieli Holdingu Wydobywczego.
– Jeszcze parę lat temu import przy tanim krajowym węglu byłby całkowicie nieopłacalny. Jednak sytuacja w ostatnich latach drastycznie się zmieniła. Wysokie koszty produkcji powodują wzrost cen krajowego surowca, dzięki czemu sprowadzanie węgla zza granicy staje się coraz bardziej opłacalne. Potwierdza to nasz przykład – Jan wskazał na słupki przedstawione na prezentacji. – Z roku na rok notujemy nie tylko wzrost przychodów, ale również wzrost rentowności. Kończymy już wydobycie w naszej kopalni na Śląsku i w Polsce zaczynamy koncentrować swoją aktywność wyłącznie na Lubelszczyźnie. I, zgodnie z naszą strategią, dywersyfikujemy zasoby, wychodząc na nowe rynki.
– Naszą zagraniczną aktywność zaczęliśmy od Czech, skąd od lat sprowadzamy węgiel kamienny do koksowania. Cztery lata temu rozpoczęliśmy import węgla z Kazachstanu, by po dwóch latach uruchomić tam własne wydobycie. Teraz rozpoczęliśmy wydobycie w RPA, a następny krok, a raczej skok, zamierzamy wykonać aż do Australii – wtrącił Piotr.
– Jeszcze niedawno byliśmy siódmym największym eksporterem węgla w świecie. Od pięciu lat więcej sprowadzamy, niż eksportujemy. Jak to się stało, że nagle stał się tak opłacalny import? – padło pytanie z sali.
– Po pierwsze, wydobycie węgla na Śląsku jest coraz droższe i trzeba kopać coraz głębiej. Ale warunki geologiczne nie tłumaczą wszystkiego. Na cenę węgla wpływają u nas głównie wysokie koszty płac i przywilejów górników, bronione przez silne jak nigdzie indziej związki zawodowe. A poza tym parametry polskiego węgla odbiegają od tych oferowanych na rynkach międzynarodowych – odpowiedział Piotr, wskazując na slajd porównujący koszty wydobycia w Polsce, RPA i Australii.
– Tak istotne różnice kosztów doprowadziły w ostatnich latach do lawinowego wzrostu importu węgla do Polski i dziś zajmuje się tym już kilkaset firm. A my zaczęliśmy jako jedni z pierwszych i dziś jesteśmy beneficjentami tego trendu. I koszty przeładunku, choć wysokie, wcale nie pozbawiają importu rentowności – Jan wskazał na kolejny slajd ze szczegółową kalkulacją kosztu wydobycia i transportu tony węgla.
– Proszę też pamiętać, że nasze porty w Szczecinie, Świnoujściu i Gdyni przestawiają się na rozładunek węgla z coraz większych statków. W samej Gdyni trwa pogłębianie basenu i przebudowa nabrzeży. To właśnie tam, przy Nabrzeżu Holenderskim, nie tak dawno temu zacumował statek „Mona Pegasus” o nośności ponad 172 tysięcy DWT. W ładowniach przywiózł ponad 102 tysiące ton węgla właśnie z Australii. Gdyński terminal masowy niejednokrotnie radził sobie z obsługą tak dużych transportów węgla, a możliwość przyjmowania większych masowców w perspektywie roku dodatkowo obniży nam koszty – wtrącił Piotr z triumfującą miną.
– Mam nadzieję, że nasze wyjaśnienia pozwolą państwu i nam spać dziś spokojnie. I liczę, że przekonaliśmy również pewnego analityka, który przyczynił się swoimi wątpliwościami do przeceny naszych akcji. A wystarczyło przeczytać nasz raport roczny – prezes nie ukrywał irytacji zaistniałą sytuacją.
– Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło – Ilona postarała się zakończyć spotkanie pozytywnym akcentem. – Dzięki temu państwo poznali nasze plany, a my wyjaśniliśmy wszelkie wątpliwości. Mam wrażenie, że powinniśmy organizować takie spotkania znacznie częściej. Ale na dzisiaj to już wszystko. Dziękujemy za tak liczne przybycie, zarówno w postaci fizycznej, jak i wirtualnej – zakończyła z uśmiechem.
Perspektywa długoterminowa
Następnego dnia, gdy na otwarciu notowań na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie kurs akcji Holdingu Wydobywczego zyskał 2%, do Jana zadzwonił Robert.
– W imieniu swoim i całej rady nadzorczej gratuluję wam świetnej akcji wizerunkowej. Wydaje mi się, że kryzys mamy na chwilę opanowany – powiedział z radością w głosie Robert.
– Na chwilę? – spytał Jan. – Liczę na to, że znaleźliśmy się na krzywej rosnącej. Teraz, gdy wyjaśniliśmy wszystkie wątpliwości i podnieśliśmy poziom naszych relacji inwestorskich, nie ma powodu do dalszej przeceny naszych akcji. Oczywiście, pod warunkiem że globalna koniunktura nie ulegnie pogorszeniu. Ale na to wpływu nie mamy.
– Odnieśliście sukces, jednak naprawdę mam wrażenie, że ta sytuacja może się powtórzyć – odpowiedział szef rady nadzorczej. – Mamy ambitne plany, myślimy o Australii, trzeba będzie zamknąć nierentowną kopalnię na Śląsku, a to wszystko będzie budziło emocje i znów może odbić się na wycenie akcji.
– Wiem o tym i wiem też, że jest to problem, z którym zmaga się każda spółka giełdowa – odpowiedział Jan. – Ale jeżeli będziemy prowadzić relacje inwestorskie tak jak wczoraj, to myślę, że uporamy się z tym problemem. To była dla nas cenna lekcja i wiemy teraz, jak radzić sobie z podobnymi kryzysami. Najważniejsza jest transparentność, wzajemne zrozumienie i szybkość reakcji.
– Jak najbardziej – przyznał Robert. – Jednak mi się wydaje, że to nie wystarczy. Mimo dobrych wyników finansowych wskaźniki rynkowe Holdingu Wydobywczego są wciąż na niesatysfakcjonującym poziomie, jak choćby cena do wartości księgowej – poniżej średniej rynku i branży. Powinniśmy to poprawić.
– Jak będziemy realizować prognozy i szybko reagować na zagrożenia, wskaźniki powinny same wzrosnąć.
– Ja jednak uważam, że spółka potrzebuje bardziej stabilnego i długoterminowego akcjonariatu. Jestem w radzie już od paru lat i widzę, jak szybko zmieniają się przedstawiciele poszczególnych inwestorów. Bądźmy szczerzy – skład rady się zmienia, gdyż inwestorzy wciąż odchodzą i przychodzą nowi. Dlatego powinniście się skupić na dotarciu do takich inwestorów jak MinnFund, który mam przyjemność od paru lat reprezentować. Gdybyście mieli kilku tak stabilnych akcjonariuszy, którzy patrzą na spółkę długoterminowo, byłoby zdecydowanie łatwiej. Ale oni potrzebują specjalnego traktowania, dodatkowych spotkań i więcej danych operacyjnych.
– Wy jednak do nas przyszliście, mimo że nie traktowaliśmy was specjalnie – poznaliśmy się przecież podczas oficjalnego road show. Dlatego uważam, że dobrych akcjonariuszy przyciągną dobre i stabilne wyniki. Nie możemy zresztą różnych inwestorów traktować w sposób specjalny, gdyż rynek gwarantuje wszystkim równy dostęp do informacji i mamy określone prawem obowiązki informacyjne. Chociaż – Jan spojrzał na ekran laptopa i zobaczył, że z początkowego dwuprocentowego wzrostu zostało półtora – gdybyśmy mieli inwestorów niereagujących na plotki, chyba rzeczywiście byłoby nam łatwiej.
W opisywanych w HBRP studiach przypadków przedstawiamy często pojawiające się dylematy kierownicze i konkretne rozwiązania proponowane przez ekspertów. Przytaczane wydarzenia są hipotetyczne, a nazwiska występujących w nich osób fikcyjne.
Pobierz artykuł pdf niezabezpieczony
Pobierz artykuł pdf zabezpieczony
Przeczytaj komentarze ekspertów »
Adam Maciejewski: Inwestor długoterminowy lepiej oddziałuje na wycenę spółki
,
Adam Maciejewski PL
Sytuacja występująca w Holdingu Wydobywczym jest dość powszechna wśród spółek notowanych na rynku giełdowym. W przedstawionym przypadku warto spojrzeć na strukturę akcjonariatu firmy w kontekście zjawiska tzw. short‑termismu, czyli krótkoterminowego podejścia do inwestycji.
Daniel Boniecki: Najważniejsze grupy inwestorów
,
Daniel Boniecki PL
Realizacja prognoz oraz reagowanie na sytuacje kryzysowe nie wystarczą do uzyskania dobrej wyceny giełdowej. Akcje są towarem, więc spółka powinna działać jak dobry sprzedawca – wiedzieć, do jakich klientów dotrzeć i jak ich przekonać do zakupu. Inaczej skazuje się na łaskę inwestorów spekulacyjnych.
dr Mirosław Kachniewski: Należy dotrzeć do inwestorów
,
Mirosław Kachniewski PL
Przy obecnym poziomie prowadzenia relacji inwestorskich Holding Wydobywczy będzie miał spore problemy ze znalezieniem lojalnych inwestorów. Spółka popełniła całą masę błędów.
Leszek Koziorowski: Budowanie relacji z akcjonariuszami
,
Leszek Koziorowski PL
Wysyłając informację bieżącą oficjalnym kanałem informacyjnym i zwołując po tym konferencję prasową, Holding Wydobywczy postąpił zgodnie z przepisami prawa i praktyką obowiązującą na rynku kapitałowym.