Reklama
Dołącz do liderów przyszłości i zdobądź przewagę! Sprawdź najnowszą ofertę subskrypcji
Marketing i sprzedaż

Jak zwiększyć sprzedaż bez utraty marży

1 września 2017 3 min czytania
Mateusz Żurawik
Kai Bandilla
Jak zwiększyć sprzedaż bez utraty marży

Ten artykuł możesz także odsłuchać!

Uniknięcie wojny cenowej to jedno z kluczowych wyzwań stojących przed wieloma organizacjami.

O tym, jak projektować skuteczną politykę cenową, opowiada Kai Bandilla, doceniany w wielu branżach ekspert w zakresie strategii cenowych oraz starszy partner i członek zarządu w firmie Simon‑Kucher & Partners. Rozmawia Mateusz Żurawik.

Wiele organizacji decyduje się na zwiększenie liczby transakcji poprzez zmniejszanie marży. Jakimi konsekwencjami może skutkować takie podejście?

Ma ono sens tylko w bardzo nielicznych przypadkach. Obniżanie cen jest uzasadnione jedynie wtedy, kiedy firma ma wysoką elastyczność cenową. Są jednak dwa warunki. Po pierwsze, taka elastyczność musi w ogóle istnieć, a po drugie, powinna zostać zmierzona. Jak wynika z naszych badań, w dziewięciu na dziesięć przypadków obydwa warunki nie są spełniane. Obniżanie cen skutkuje tym, że konkurencja zaczyna robić to samo. Twoja firma sprzedaje te same ilości, ale już z niższą marżą, a więc staje się biedniejsza.

Drugą istotną kwestią, kiedy mówimy o obniżaniu cen, jest bardzo dobra orientacja w strukturze kosztów. Trzeba znać swoje marże i wiedzieć, w jakiej relacji pozostają do kosztów zmiennych. Im wyższy jest ich stosunek, tym ważniejsze jest, jaki zysk otrzymasz z danego wolumenu towaru po obniżeniu ceny. Podam prosty przykład. Jeżeli firma wystawia produkt po cenie 100 złotych, a koszty wynoszą 55 złotych, to zysk wynosi 45. Jeżeli przedsiębiorstwo zejdzie z ceną ze 100 do 90, koszty pozostaną bez zmian, ale zysk wyniesie już tylko 35. Powstaje więc proste pytanie, o ile więcej należy sprzedać, żeby uzyskać ten sam poziom zysku. Jest to proste równanie, z którego wynika, że 30%. A zatem obniżając cenę o 10%, musisz sprzedać 30% więcej.

PRZECZYTAJ TAKŻE: Jak zatrzymać klientów? »

Rywalizować ceną czy oddać klientów 

Damian Zapłata PL, Grzegorz Łapiński PL

Firma OS Card stanęła przed wyborem między konkurencją cenową a utratą dużych klientów z nadzieją na utrzymanie przynajmniej części nisz rynkowych. 

Jeśli konkurencja również decyduje się na obniżki, to stąd tylko krok do wojny cenowej. Jak uniknąć jej w dłuższym okresie?

W dłuższym okresie prawdopodobnie znalazłoby się kilka sposobów na unikanie wojen cenowych. Jeden z nich polega na pełnym zrozumieniu, jaką wartość dostarczasz klientom. Mam na myśli wartość, której klient nie dostanie poza relacjami z twoją firmą. Nie należy zwracać uwagi na konkurencję. Pierwszym krokiem jest skupienie się tylko na jednej historii rozgrywającej się między twoją firmą a klientem.

Drugi sposób ma wymiar bardziej strategiczny. W ostatnich kilku latach zauważyliśmy, że wiele firm tworzy biznesplany, nie biorąc pod uwagę – lub nie rozumiejąc tego – jak zareagują rynkowi rywale. Spośród biznesplanów, jakie analizowałem, aż dziewięć na dziesięć traktuje zachowania konkurencji jako coś statycznego. Często zakłada się, że rywale nie zareagują na nasze działania, a przecież jest inaczej. Jeśli więc wprowadzasz innowację, jest duża szansa, że konkurencja nie ukończyła jeszcze rozwoju własnego produktu i twoja nowość będzie dla niej zagrożeniem. Wtedy konkurencja obniży cenę, aby zniwelować swoją słabość w obszarze innowacji. Aby uniknąć wojen cenowych, należy zrozumieć, na czym polega twój „zasłużony udział w rynku” – czy w oczach klientów jesteś lepszy czy gorszy od rywali. Przy tworzeniu udanych strategii biznesowych najistotniejsze jest uświadamianie sobie, w jaki sposób inni rynkowi gracze mogą reagować na naszą strategię.

Czasem jednak obniżanie cen jest potrzebne. W jakich sytuacjach jest to uzasadnione i w jaki sposób można rozpoznać tę potrzebę?

Obniżanie cen jest potrzebne, jeśli chcesz zbudować nowe relacje biznesowe, wykonać ukłon w stronę klienta. Firmy często idą na pewien kompromis dotyczący własnej oferty i przy pierwszym zamówieniu dają kontrahentowi specjalną cenę. Ale to, co działa przy pierwszej transakcji, nie sprawdza się przy kolejnych. Dobrze prosperujące firmy to takie, które po udzieleniu upustu cenowego pozwalającego na rozpoczęcie współpracy wchodzą z metodami, procesami, produktami, które pozwalają im dalej sprzedawać po wyższych cenach. Branżą, która poprawnie zastosowała ten mechanizm, jest bankowość. Banki są organizacjami, które nawiązują długoterminowe relacje z klientami. Po raz pierwszy kontaktują się z nami, kiedy jesteśmy jeszcze niepełnoletni, i utrzymują z nami kontakt, kiedy wychodzimy z rynku pracy.

Banki stworzyły trzyetapowe podejście do relacji z klientem. Najpierw dają mu upusty, by go przyciągnąć, następnie pracują nad nim, a wreszcie uzyskują z niego korzyści. Takie podejście sprawia, że im dłużej jesteśmy klientami banku, tym więcej mu płacimy. Ale powodem, dla którego nie zmieniamy banku, jest to, że mu ufamy. Zostajemy z nim, ponieważ oferuje nam właściwą wartość, bezpieczeństwo, doradztwo, których potrzebujemy na późniejszych etapach życia.

Załóżmy, że jakaś firma zwraca się do pana z prośbą o radę w tylko jednej sprawie – od czego zacząć projektowanie lub przeprojektowanie polityki cenowej? Co by pan odpowiedział?

Przede wszystkim trzeba dać sobie czas, bo zdobycie siły w prowadzeniu polityki cenowej, a więc sprzedaży tych samych ilości po wyższych cenach, zajmuje czas. W zależności od branży może to zająć dwa lub trzy lata. Zdecydowanie nie należy zakładać, że polityka cenowa przyniesie jakieś cudowne rezultaty już po sześciu miesiącach.

Pomagając w projektowaniu polityki cenowej, która będzie efektywna w dłuższym okresie, zadałbym firmie trzy pytania: Czy macie strategię cenową? Czy ustalacie ceny na właściwym poziomie? Czy faktycznie uzyskujecie te ceny? Od odpowiedzi udzielonych na te pytania zależałyby dalsze kroki. Czasem bowiem projektowanie polityki cenowej rozpoczęło się od strategii i zakończyło się uzyskaniem oczekiwanej ceny. Wówczas siadamy z przedstawicielami firmy i pytamy ich o cele długoterminowe, do których będziemy dostosowywać strategię cenową.

W innych przypadkach trzeba zacząć od środka i wyznaczyć wartość. Z taką sytuacją mamy do czynienia na przykład, kiedy dział badawczo‑rozwojowy firmy stworzył coś, co jest szansą na przepozycjonowanie całej firmy. W jeszcze innych przypadkach rozpoczynamy od końca. Dzieje się tak z firmami, które uzyskują wyniki poniżej oczekiwań i muszą je szybko poprawić. Wtedy pracujemy na istniejącym portfelu produktów i usług, zastanawiając się, gdzie możemy coś poprawić, aby uzyskać więcej pieniędzy z dotychczasowych produktów.

Co można podpowiedzieć komuś, kto szuka szybkich wygranych?

Jeden z dobrych sposobów polega na połączeniu czystej analityki – dającej pewność, że statystycznie rzecz biorąc, coś powinno przynieść spodziewany efekt – oraz warsztatów dla sprzedawców. To ważny element, bo jeśli nie będą odpowiednio zmotywowani, zawsze będą uważać, że ich klienci są wyjątkowi i będą sprzeciwiać się wszelkim pomysłom zarządu na podnoszenie cen. Z tego powodu istnieje wyraźna potrzeba połączenia dokładnej analizy oraz motywowania sprzedawców. Czasem podpowiadamy im, aby posłuchali klientów i pozwolili im wyrazić opinię na temat firmy oraz relacji, w jakich z nią pozostają. Nierzadko w takich sytuacjach klienci wypowiadali się bardzo pozytywnie o firmie oraz uzyskiwanej dzięki niej wartości. Łatwo jest w takiej sytuacji zażądać odpowiedniej informacji zwrotnej w postaci wyższej ceny za produkty i usługi przedsiębiorstwa.

Jeśli jednak firma nie uzyskuje założonych wyników, to zespoły sprzedażowe będą dążyły do podpisania jak największej liczby umów. Innymi słowy, będą redukować marże po to, by wygenerować jak największą sprzedaż.

Zgadza się i nie jest to właściwy sposób postępowania. W firmach z reguły nie przykłada się dostatecznej wagi do sposobów pobudzenia sprzedaży. Wiele organizacji popełnia błąd albo nie płacąc za to sprzedawcom, albo płacąc im w zależności od generowanych przez nich przychodów. Rezultat jest oczywiście taki, że koncentrują się na sprzedaży tych produktów, które przynoszą największe przychody, a więc i największą marżę. Znacznie lepszą metodą jest wynagradzanie sprzedawców na podstawie określonego wolumenu sprzedanego towaru oraz przyznawanie premii za sprzedaż po właściwej cenie. Wówczas to w interesie sprzedawcy będzie dążenie nie tylko do generowania odpowiedniej wielkości sprzedaży, ale i ceny.

Jakie trendy będą, pańskim zdaniem, kształtować politykę cenową organizacji w możliwej do przewidzenia przyszłości?

Mogę wskazać dwa. Jeden będzie widoczny na poziomie działów sprzedaży i polityki cenowej i będzie polegał na dalszym rozwoju dynamicznych, cyfrowych narzędzi, które sprostają złożoności przyszłych transakcji. Im więcej będziemy mieli danych, tym więcej będziemy wiedzieli o klientach i w tym większym stopniu narzędzia te pomogą firmie w ustaleniu właściwej ceny. Drugim wielkim wyzwaniem, jakie dostrzegamy, jest relacja między tym, co firmy robią w obszarze polityki cenowej a udziałowcami. Przedsiębiorstwa bardzo dobrze radzą sobie z mówieniem udziałowcom o kosztach, ale nie da się ich redukować w nieskończoność. Dlatego jesteśmy obecnie na etapie, na którym firmy muszą zaangażować się w bardziej miękkie kwestie, na przykład w politykę cenową czy siłę i jakość przychodów. Stworzyliśmy zupełnie nową koncepcję, zwaną w skrócie EVP (Enterprise Value of Pricing), czyli wartość firmy w kontekście jej polityki cenowej. W jej ramach ustalamy, jaki wpływ na wartość dla akcjonariuszy ma polityka cenowa firmy. Następnie sporządzamy listę działań, które organizacja może podjąć, żeby lepiej zrozumieć to, co robi w kwestiach dochodowych, komunikując te informacje w kontaktach z rynkami inwestycyjnymi.

O autorach
Tematy

Może Cię zainteresować

Strategiczna samotność – klucz do autentycznego przywództwa

W dynamicznym współczesnym świecie biznesu, w którym dominują informacje dostarczane w trybie natychmiastowym, umiejętność samodzielnego, logicznego i krytycznego myślenia stała się jedną z najcenniejszych kompetencji liderów. Koncepcja ta, przedstawiona przez Williama Deresiewicza, byłego profesora Uniwersytetu Yale, zakłada, że prawdziwe przywództwo nie rodzi się wśród zgiełku opinii i impulsów zewnętrznych, lecz w przestrzeni samotności i skupienia.

Skup się na fanach marki. Oferta skierowana do wszystkich nie działa!
Multimedia
Skup się na fanach marki. Oferta do wszystkich nie działa!

W spolaryzowanej kulturze pogoń za rynkiem masowym i kierowanie oferty do wszystkich są z góry skazane na porażkę. Najlepszym sposobem na osiągnięcie sukcesu marki jest sprzymierzenie się z subkulturą, która ją pokocha.

Cła, przeceny i okazje: Jak zarobić, gdy inni panikują lub tweetują

Trump tweetuje, Wall Street reaguje nerwowo, a inwestorzy znów sprawdzają, czy gdzieś nie pozostawili Planu B. Gdy rynek wpada w histerię, pojawia się pokusa: a może jednak warto „kupić w tym dołku”? W tym tekście sprawdzamy, czy inwestowanie w kontrze do tłumu to genialna strategia na czasy ceł Trumpa, banów na Chiny i politycznych rollercoasterów — czy raczej przepis na ból głowy i portfela. Nie wystarczy chłodna kalkulacja, przyda się też stalowy żołądek.

• Jak generować wartość z AI dzięki małym transformacjom w biznesie - Webster
Premium
Jak generować wartość z AI dzięki małym transformacjom w biznesie

Liderzy skutecznie wykorzystują duże modele językowe, stopniowo minimalizując ryzyko i tworząc solidne fundamenty pod przyszłe transformacje technologiczne, dzięki czemu generują realną wartość dla swoich organizacji.

Niespełna dwa lata temu generatywna sztuczna inteligencja (GenAI) trafiła na czołówki stron gazet, zachwycając swoimi niezwykłymi możliwościami: mogła prowadzić rozmowy, analizować ogromne ilości tekstu, dźwięku i obrazów, a nawet tworzyć nowe dokumenty i dzieła sztuki. To najszybsze w historii wdrożenie technologii przyciągnęło ponad 100 mln użytkowników w ciągu pierwszych dwóch miesięcy, a firmy z różnych branż rozpoczęły eksperymenty z GenAI. Jednak pomimo dwóch lat intensywnego zainteresowania ze strony kierownictwa i licznych prób wdrożeniowych nie widać wielkoskalowych transformacji biznesowych, które początkowo przewidywano. Co się stało? Czy technologia nie spełniła oczekiwań? Czy eksperci się pomylili, wzywając do gigantycznych zmian? Czy firmy były zbyt ostrożne? Odpowiedź na te pytania brzmi: i tak, i nie. Generatywna sztuczna inteligencja już teraz jest wykorzystywana w wielu firmach, ale nie – jako lokomotywa radykalnej transformacji procesów biznesowych. Liderzy biznesu znajdują sposoby, by czerpać realną wartość z dużych modeli językowych (LLM), nie modyfikując całkowicie istniejących procesów. Dążą do małych zmian (small t) stanowiących fundament pod większe przekształcenia, które dopiero nadejdą. W tym artykule pokażemy, jak robią to dzisiaj i co możesz zrobić, aby tworzyć wartość za pomocą generatywnej sztucznej inteligencji.

Premium
Polski przemysł na rozdrożu

Stoimy przed fundamentalnym wyborem: albo dynamicznie przyspieszymy wdrażanie automatyzacji i robotyzacji, co sprawi, że staniemy się aktywnym uczestnikiem czwartej rewolucji przemysłowej, albo pogodzimy się z perspektywą erozji marż pod wpływem rosnących kosztów operacyjnych i pogłębiającego się strukturalnego niedoboru wykwalifikowanej siły roboczej.

Jak alarmują prognozy Polskiego Instytutu Ekonomicznego, do 2030 r. w samej Europie może zabraknąć nawet 2,1 mln wykwalifikowanych pracowników, co czyni automatyzację nie jedną z możliwości, lecz strategiczną koniecznością. Mimo że globalnie liczba robotów przemysłowych przekroczyła już 4,2 mln jednostek, a w Europie w 2023 r. wdrożono rekordowe 92,4 tys. nowych robotów, Polska wciąż pozostaje w tyle. Nasz wskaźnik gęstości robotyzacji, wynoszący zaledwie 78 robotów na 10 tys. pracowników przemysłowych, znacząco odbiega od europejskiego lidera – Niemiec (397 robotów na 10 tys. pracowników), czy globalnego pioniera – Korei Południowej (tysiąc robotów na 10 tys. pracowników). W Scanway – firmie, która z sukcesem łączy technologie rozwijane dla sektora kosmicznego z potrzebami przemysłu – jesteśmy przekonani, że przyszłość konkurencyjności leży w inteligentnym wykorzystaniu danych, zaawansowanej automatyzacji opartej na AI oraz strategicznej gotowości do wprowadzania zmian technologicznych. Czy jednak zaawansowana wizja maszynowa napędzana przez sztuczną inteligencję może się stać katalizatorem, który pozwoli sprostać wyzwaniom i odblokować uśpiony potencjał innowacyjny polskiej gospodarki?

Premium
Gdy projekt wymyka się spod kontroli

Polskie firmy technologiczne coraz częściej realizują złożone zlecenia dla międzynarodowych gigantów. Jednak nawet najlepiej przygotowany zespół może przy takim projekcie natknąć się na nieoczekiwane przeszkody. Przykład firmy Esysco wdrażającej szyfrowanie poczty e-mail dla jednego z największych niemieckich banków pokazuje, jak szybko może runąć precyzyjnie zaplanowany harmonogram oraz jak radzić sobie z nieprzewidywalnymi wyzwaniami.

Polskie firmy technologiczne coraz częściej zdobywają międzynarodowe kontrakty i realizują projekty, które jeszcze niedawno były zarezerwowane wyłącznie dla międzynarodowych rywali. Dzięki temu zdobywają zagraniczne rynki, osiągając imponujące wyniki eksportu usług IT, który w 2023 r. przekroczył 16 mld dolarów. W ostatniej dekadzie przychody branży wzrosły niemal czterokrotnie, a wartość eksportu – aż 7,5 razy, dzięki czemu polski sektor IT stał się motorem rodzimego eksportu. Kluczowymi kierunkami ekspansji są Stany Zjednoczone, Niemcy i Wielka Brytania, a wśród najsilniejszych obszarów znajdują się fintech, cyberbezpieczeństwo, sztuczna inteligencja, gry oraz rozwój oprogramowania.

Polska wyróżnia się w regionie Europy Środkowo-Wschodniej jako największy eksporter usług IT, przewyższając Czechy czy Węgry, a pod względem jakości specjalistów IT zajmuje trzecie miejsce na świecie. Jednak do pełnego wykorzystania tego potencjału konieczne jest pokonanie barier takich jak ograniczony dostęp do kapitału na ekspansję, rosnące koszty pracy oraz niedostateczne doświadczenie w międzynarodowej sprzedaży i marketingu. To jednak nie wszystko. Przy współpracy z międzynarodowymi gigantami trzeba również pamiętać o nieznanej polskim wdrożeniowcom skali, złożoności i nieprzewidywalności towarzyszącym tak wielkim projektom. Dobrym przykładem może być nasze wdrożenie dla jednego z największych niemieckich banków, z którym podpisaliśmy kontrakt na wprowadzenie systemu zabezpieczeń e-maili dla ponad 300 tys. użytkowników rozsianych po całym świecie. Technologicznie byliśmy gotowi, ale rzeczywistość szybko zweryfikowała nasze plany.

Premium
Praktyczny poradnik kreowania wartości z dużych modeli językowych

Gdy w 2022 r. pojawiły się powszechnie dostępne duże modele językowe (LLM), ich potężna zdolność do generowania tekstu na żądanie zapowiadała rewolucję w produktywności. Jednak mimo że te zaawansowane systemy AI potrafią tworzyć płynny tekst w języku naturalnym i komputerowym, to są one dalekie od doskonałości. Mogą halucynować, wykazywać się logiczną niespójnością oraz produkować treści nieadekwatne lub szkodliwe.

Chociaż technologia ta stała się powszechnie dostępna, wielu menedżerów nadal ma trudności z rozpoznawaniem przypadków użycia LLM-ów, w których poprawa produktywności przewyższa koszty i ryzyka związane z tymi narzędziami. Potrzebne jest bardziej systematyczne podejście do wykorzystywania modeli językowych, tak aby uefektywnić procesy biznesowe, a jednocześnie kontrolować słabe strony LLM-ów. Proponuję trzy kroki ułatwiające osiągnięcie tego celu. Po pierwsze, należy rozłożyć proces na mniejsze zadania. Po drugie, trzeba ocenić, czy każde zadanie spełnia tzw. równanie kosztów GenAI, które szczegółowo wyjaśnię w tym artykule. Jeśli ten warunek zostanie spełniony, należy uruchomić projekt pilotażowy, iteracyjnie oceniać jego wyniki oraz na bieżąco wprowadzać zmiany w celu poprawy rezultatów.

Kluczowe w tym podejściu jest pełne zrozumienie, w jaki sposób mocne i słabe strony modeli językowych odpowiadają specyfice danego zadania; jakie techniki umożliwiają ich skuteczną adaptację w celu zwiększenia wydajności; oraz jak te czynniki wpływają na bilans kosztów i korzyści – a także na ocenę ryzyka i potencjalnych zysków – związanych z wykorzystaniem modeli językowych do podnoszenia efektywności realizowanych działań.

Premium
Dlaczego odważne pomysły giną w szufladach menedżerów i co z tym zrobić?

Najbardziej innowacyjne, nietypowe idee często nie zostają zrealizowane – nie dlatego, że są złe, ale dlatego, że wywołują niepewność. Co może pomóc menedżerom w podejmowaniu ryzykownych, lecz potencjalnie przełomowych decyzji? Kluczowe okazuje się świadome budowanie sieci doradczej.

Menedżerowie, którzy są świadomi znaczenia innowacji w rozwoju organizacji, często zachęcają członków swoich zespołów do dzielenia się świeżymi i kreatywnymi pomysłami. Jednak wielu pracowników skarży się, że ich najlepsze propozycje są przez zwierzchników często pomijane, odrzucane lub niewłaściwie rozumiane.

Paradoksalnie to właśnie menedżerowie mogą stanowić jedną z największych barier dla innowacji. Mocno zakorzenieni we własnych obszarach specjalizacji, często nie dostrzegają wartości nowatorskich idei – szczególnie wtedy, gdy pomysły te wyznaczają nowe ścieżki w ich dziedzinie.

Sztuka nawigowania w niepewnym otoczeniu

Rozpad starego ładu i liczne zawirowania w globalnej gospodarce w ostatnich latach ustawiły wysoko poprzeczkę dla KUKE. Jak instytucja wspierająca polskich eksporterów przygotowała się do działania w czasach podwyższonej zmienności i niepewności? Janusz Władyczak, prezes KUKE, mówi nie tylko o strategicznych inicjatywach, nowym podejściu do klienta i roli intuicji, ale też ma rady dla młodych liderów.

Objął pan stery KUKE tuż przed jednym z najbardziej burzliwych okresów we współczesnej historii: pandemia, wojna w Ukrainie, kryzys energetyczny. Czy czuł się pan przygotowany na zarządzanie organizacją w warunkach tak silnej presji?

Do KUKE dołączyłem tuż przed rozpoczęciem pierwszej kadencji Donalda Trumpa w Białym Domu. Już wtedy pojawiało się coraz więcej przesłanek wskazujących, że dotychczasowy porządek międzynarodowy ulega zmianie, a to może wywołać poważne konsekwencje dla polskich firm i gospodarki, której koniunktura zależy od eksportu. Dla nas oznaczało to konieczność przygotowania się do działania w warunkach dużo większej niepewności i zapewnienia sobie możliwości stosowania niestandardowych rozwiązań. W poprzednich latach KUKE pozostawała dość skostniałą strukturą, nie szukała nowych możliwości rozwoju. Zmiany były zatem konieczne, a ponieważ lubię działać w sytuacjach nieoczywistych, w szczególności takich, które innych przytłaczają, i zawsze widzę w nich szansę, to taki burzliwy okres był dla mnie idealnym środowiskiem. Kluczową rolę w tym odegrał zespół ekspertów, który udało nam się zbudować.

Technologia to zaledwie 5% sukcesu – pozostałe 95% to ludzie

W świecie, w którym digitalizacja stała się koniecznością, sukces zależy nie od samej technologii, lecz od umiejętności jej wykorzystania. O tym, jak multidyscyplinarne podejście, kobiece przywództwo i kultura oparta na bezpieczeństwie psychologicznym pozwoliły Archicom zbudować efektywny cyfrowy ekosystem, opowiada Agata Skowrońska-Domańska, wiceprezeska zarządu firmy.

Materiał dostępny tylko dla subskrybentów

Jeszcze nie masz subskrypcji? Dołącz do grona subskrybentów i korzystaj bez ograniczeń!

Subskrybuj

Newsletter

Otrzymuj najważniejsze artykuły biznesowe — zapisz się do newslettera!