Reklama
Dołącz do liderów przyszłości i zdobądź przewagę! Sprawdź najnowszą ofertę subskrypcji
Ekspansja zagraniczna

Czechy, Wegry, Słowacja, a może Polska. Gdzie najlepiej inwestować?

1 sierpnia 2004 25 min czytania
Adam Droździel
Aleksander Kwiatkowski
Paweł Pietruszewski
Czechy, Wegry, Słowacja, a może Polska. Gdzie najlepiej inwestować?

Wybór miejsca pod inwestycje ma kluczowe znaczenie dla każdego menedżera. Przyszłość przedsięwzięcia zależy bowiem od trafnej decyzji, w co jak również gdzie zaangażować swoje fundusze. Szczegółowej analizie poddają więc różnorodne parametry, które mają ułatwić im dobry wybór i jednocześnie zminimalizować ryzyko porażki.

Jakie są oczekiwania inwestorów? Jak oceniają konkurencyjność polskiej gospodarki w porównaniu z Czechami, Słowacją i Węgrami, naszymi głównymi rywalami w wyścigu po kapitał? Które z tych państw oferuje najkorzystniejsze warunki? A w których do inwestowania zniechęcają stereotypy i rzeczywiste utrudnienia? Odpowiedzi na te pytania zawiera raport „Perspektywy inwestora – Strategiczna Karta Wyników dla Polski”, przygotowany przez IBM Business Consulting Services. W każdym z tych czterech krajów grupy wyszehradzkiej przeanalizowano sześć obszarów mających z perspektywy inwestora istotne znaczenie w prowadzeniu zagranicznych inwestycji. Należą do nich: poziom inwestycji oraz podstawy do stabilnego rozwoju w danym kraju, koszty prowadzenia działalności, efektywność lokalnej administracji i sądownictwa, jakość infrastruktury, innowacyjność gospodarki i kwalifikacje pracowników.

Dla celów badania wykorzystano metodologię Balanced Scorecard (Strategiczną Kartę Wyników), stosowaną w przedsiębiorstwach, które chcą osiągać zysk. Jednakowej ocenie poddano parametry i wnioski wskazane przez ponad dwudziestu dużych krajowych i zagranicznych inwestorów.

Wyniki raportu pokazują, w którym miejscu w wyścigu po inwestycje znajduje się Polska i co trzeba poprawić, by ten wyścig wygrać, albo przynajmniej nie być ostatnim na mecie. Jednak ogólna analiza profili inwestycyjnych czterech państw nie jest dla naszego kraju optymistyczna. Wynika z niej, że inwestorzy najlepiej oceniają warunki stwarzane im w Czechach. Z sześciu analizowanych wskaźników za najlepsze uznano: poziom inwestycji, jakość infrastruktury, innowacyjność gospodarki i wysokie kwalifikacje pracowników oraz efektywność pracy sądów.

Nieco gorsze oceny są na Węgrzech i Słowacji. Niestety, Polska w tej klasyfikacji pozostaje daleko w tyle. Inwestorzy potraktowali nasz kraj najsurowiej spośród wszystkich pozostałych państw regionu.

Taka ocena nie powinna być dla nas zaskoczeniem. Raport z wykorzystaniem Balanced Scorecard ujawnia sprawy, o których od lat wszyscy doskonale wiedzą. W Polsce brak odpowiedniej infrastruktury, przepisy prawne są niespójne i niestabilne, a administracja zbiurokratyzowana. Sytuacji nie udało się zmienić kolejnym ekipom rządzącym.

Atrakcyjny w całej Europie dziewiętnastoprocentowy podatek CIT

Ten najważniejszy krok dla poprawy atrakcyjności inwestycyjnej już został zrobiony. Od początku 2004 roku podatek CIT dla przedsiębiorstw obniżono z 27 do 19%. To prawie automatycznie poprawiło nasze notowania wśród inwestorów. Staliśmy się pod tym względem jednym z bardziej atrakcyjnych miejsc. (Czechy maja stawkę 28%, Węgry – 16%, a Słowacja zwiększyła ją z 10 do 19%). Ale niższy podatek nie oznacza od razu napływu kapitału i nowych inwestycji.

Wielu przedsiębiorców, niezbyt słusznie, nadal postrzega obciążenia finansowe jako wysokie, bo choć nominalna wysokość obowiązujących w poprzednich latach stawek podatkowych była wyższa, to liczne odpisy i zwolnienia czyniły tę stawkę niższą od nominalnej.

Ale liczby nie kłamią. Polska ma także niższe obciążenia pracodawcy związane z wynagrodzeniem pracownika, wynoszące 20,4% płacy brutto (na Słowacji – 35,2%, na Węgrzech – 33,5%, a w Czechach – 35,0%). W wartościach bezwzględnych miesięczny średni koszt zatrudnienia jednego pracownika w sektorze przedsiębiorstw jest w Polsce o niespełna 100 euro niższy niż w Czechach i o ponad 100 euro wyższy niż na Słowacji (dane Eurostatu). To bardzo korzystny dla naszego kraju wynik, tym bardziej że do 2002 roku byliśmy najdroższym pod tym względem krajem w regionie. Musimy jednak pamiętać, że za naszą wschodnią granicą koszty zatrudnienia pracowników są jeszcze tańsze, więc ten argument naszej konkurencyjności jest też do podważenia.

Poza tym samymi tylko niskimi kosztami nie przyciągnie się na trwałe kapitału. Atut ten będzie tracił powoli na znaczeniu, bo koszty zatrudnienia z czasem będą rosły. W ostatnich latach wzrost wynagrodzeń został w Polsce zahamowany z powodu spowolnienia gospodarczego. Podwyżkom pensji nie sprzyjało też wysokie bezrobocie i niska inflacja.

Innym parametrem branym pod uwagę przy analizie stopnia fiskalizacji gospodarki były wpływy do budżetu państwa z tytułu podatków. Wielkość tego wskaźnika jest jednak w dużym stopniu uzależniona od zasięgu niepłacącej podatków szarej strefy. A polska szara strefa jest największa w regionie.

Równie niekorzystne dla inwestorów, choć trudne do zmierzenia, są koszty związane z elastycznością i zmiennością prawa oraz przywilejami związków zawodowych. Jak wynika z szacunków Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową, mogą one zwiększyć koszty pracy w Polsce średnio o 25%. Inwestorzy zagraniczni zwracali uwagę, że roszczeniowe nastawienie związków zawodowych skutecznie odstraszało z naszego kraju potencjalnych inwestorów, którzy swoje kroki kierowali potem do naszych południowych sąsiadów.

W czym możemy być lepsi

Dobrze wykwalifikowana, tania siła robocza

W Polsce nie brakuje rąk do pracy. Smutne statystyki wykazują najwyższe w regionie bezrobocie, przy czym bez pracy jest prawie 45% osób poniżej 24 lat (studenci nie byli wliczeni do statystyki). To ogromny potencjał i na pewno ważny argument dla inwestora przy wyborze miejsc dla nowych przedsięwzięć. Poza tym – w porównaniu z Czechami i Węgrami – Polacy mogą wykonywać tę samą pracę za niższą płacę. Do tego znają języki obce, a prawie 12,2% z nich ma wyższe wykształcenie. W 2001 roku w naszym kraju studiowało 1775 tys. osób, natomiast w Czechach, na Słowacji i na Węgrzech 734,4 tys. osób. Liczba studentów jest u nas nieznacznie tylko niższa niż w ponad dwukrotnie liczebniejszych Niemczech (2083,9 tys.). W ocenie szefów zagranicznych firm, wysokie kompetencje, niewzruszona etyka pracy i lojalność stawiają polskich pracowników wśród najlepszych na świecie. Ale to subiektywne oceny. Polacy muszą jednak nadrobić dystans dzielący ich od Czechów w dostępie do komputerów i Internetu. Polska ma najniższą liczbę komputerów w szkołach średnich i w gospodarstwach domowych. Na Słowacji komputer ma prawie co czwarty obywatel, a u nas i na Węgrzech – co dziesiąty.

Wprawdzie Polska wyróżnia się pozytywnie pod względem wykształcenia pracowników, ale nie znajduje to odzwierciedlenia w innowacyjności gospodarki. Dlatego właśnie nie ma firm, które oferowałyby pracę wykwalifikowanym pracownikom.

Złe drogi, mało autostrad

Pod względem poziomu rozwoju infrastruktury, zwłaszcza transportowej, zostaliśmy w tyle za sąsiadami. Te dane nie szokują. Tak jest od lat. I choć w ostatnim czasie budujemy najwięcej autostrad (w latach 2000 – 2002 oddaliśmy do użytku 40 km), to mamy jeszcze wiele do nadrobienia. Bo w przeliczeniu na 100 km2 powierzchni pozostałe kraje mają autostrad prawie sześć razy więcej.

Niestety, alternatywne środki transportu nie są wcale w lepszym stanie niż polskie drogi. Gęstość torów kolejowych w Polsce wynosi 6,7 km na 100 km2, podczas gdy w Czechach wskaźnik ten sięga 12,2 km, na Węgrzech – 8,2 km, a na Słowacji – 7,5 km.

W ciągu ostatnich lat poprawiła się natomiast infrastruktura telekomunikacyjna. W Polsce zarówno klienci indywidualni, jak i firmy wydają więcej na usługi telekomunikacyjne niż kraje naszego regionu, a także więcej niż kraje Unii Europejskiej. To zresztą jedyny analizowany element infrastruktury, w którym nastąpiła wyraśna poprawa jakości i zasięgu. Ale w Czechach telefony komórkowe ma 93 obywateli na 100 mieszkańców, a w naszym kraju – o połowę mniej.

Niedoinwestowana administracja, opieszałe sądownictwo

W tym obszarze opinie inwestorów są wyjątkowo zbieżne. Z międzynarodowych badań kadry kierowniczej, prowadzonych przez World Economic Forum, wynika, że polskie instytucje publiczne są oceniane niżej niż ich odpowiedniki w Unii Europejskiej, na Węgrzech, na Słowacji i w Czechach.

Wbrew obiegowym opiniom wydajność administracji państwowej i sądownictwa nie jest jednak w Polsce najgorsza, jeśli wziąć pod uwagę, że w sektorze tym pracuje najmniejszy w regionie odsetek czynnych zawodowo obywateli. Upada więc stereotyp o przeroście administracji i zbyt dużych wydatkach na jej funkcjonowanie. Dane pokazują, że państwo polskie przeznacza najmniej pieniędzy na inwestycje we własne struktury. Być może więc problem leży w niedoinwestowaniu tej sfery?

Może nasi urzędnicy potrzebują lepszych narzędzi i sprawniejszej organizacji, aby pracować tak samo dobrze jak ich liczniejsi odpowiednicy w innych krajach? Faktem jest, że Węgry, kraj, który otrzymuje najwyższe w naszym regionie noty za jakość służb publicznych – 30. miejsce w światowym rankingu, wobec 61. miejsca Polski – najlepiej z całej czwórki opłacają pracowników sektora publicznego.

Z analiz Banku Światowego wynika, że średni czas potrzebny na rozpoczęcie działalności gospodarczej jest w Polsce porównywalny z Unią Europejską. W Czechach, na Słowacji i na Węgrzech formalności związane z rozpoczęciem działalności gospodarczej trwają znacznie dłużej. Również czas potrzebny na zamknięcie firmy jest w Polsce krótszy niż w trzech innych krajach i porównywalny ze wskaźnikiem unijnym. Ale aby przenieść działalność gospodarczą do innego województwa, trzeba wykonać podobną pracę administracyjną jak przy założeniu nowej firmy, zupełnie jakby chodziło o przeniesienie działalności do innego kraju.

Aby zwiększyć efektywność obsługi inwestorów, trzeba zmniejszyć liczbę procedur administracyjnych i trzymać się zasady, że jeśli w jakimś formularzu większość pól pozostaje niewypełnionych, to znaczy że jest on niepotrzebny.

Ale naszą prawdziwą piętą achillesową jest sądownictwo. Wprawdzie czas potrzebny na zakończenie sprawy cywilnej jest u nas ponad dwukrotnie krótszy niż w Czechach i na Słowacji, ale za to na wyegzekwowanie warunków kontraktu potrzeba w sądach gospodarczych prawie trzech lat. W innych krajach trwa to znacznie krócej – około 10 miesięcy w Czechach i niespełna rok na Węgrzech. Oznacza to, że nasz kraj nie jest w stanie zapewnić bezpieczeństwa obrotu towarowego na swoim terenie. Inwestorzy szukają więc lepszych warunków w pozostałych krajach.

Polska niechlubnie przoduje też w dużej liczbie spraw cywilnych i gospodarczych na 1000 mieszkańców. To świadczy o niedoskonałości prawa – jego niestabilności i nieprecyzyjności, która pozwala na dowolną interpretację przepisów.

Do kiepskiej jakości przepisów, stanowionych w ostatnim okresie, przyczyniła się w pewien sposób Unia Europejska. Ze względu na terminy zakończenia negocjacji akcesyjnych niektóre regulacje wprowadzane były w pośpiechu. Ale jakość stanowionego prawa to problem nie tylko ostatnich kilku lat.

Sytuację może poprawić reforma administracji, która sprawi, że działania służb publicznych będą bardziej przejrzyste i bardziej przyjazne dla prowadzących działalność gospodarczą.

Niska inflacja, szybki wzrost gospodarczy

Podstawowe wskaźniki makroekonomiczne polskiej gospodarki nie usprawiedliwiają rezerwy inwestorów. Mamy najniższą po Czechach inflację, porównywalny z innymi krajami regionu deficyt budżetowy i dług publiczny. Negatywnie wyróżnia nas jedynie wskaźnik opisujący zasięg szarej strefy i w ostatnim okresie niestabilna sytuacja polityczna. Jednak z punktu widzenia inwestorów ważniejsze od stanu obecnego są długoterminowe prognozy dotyczące stabilności finansowej państwa. A te zapowiadają się obiecująco. W pierwszym kwartale 2004 r. polska gospodarka przyśpieszyła, a to oznacza, że wzrost gospodarczy na koniec 2004 r. może być wyższy niż w 2003 r., kiedy wynosił 3,7% (w Czechach – 2,9%, na Słowacji – 4,2%, a w krajach UE – średnio 0,7%).

W 2003 roku inflacja w naszym kraju została sprowadzona do bardzo niskiego poziomu 0,8% (w Czechach sięga zaledwie 0,1%), ale na Słowacji – 8,5%. Tam tempo wzrostu cen było zdecydowanie wyższe, podobnie zresztą jak w krajach dawnej piętnastki, gdzie średnia inflacja wynosiła 2,1%.

Także zadłużenie sektora publicznego w Polsce na tle państw regionu nie rysuje się dramatycznie. Dług publiczny wyrażony jako odsetek PKB nie odbiega od poziomu słowackiego, za to jest niższy od węgierskiego i krajów dawnej piętnastki. Jedynie Czechy mogą się pochwalić zdecydowanie mniejszym zadłużeniem.

Lider bezpośrednich inwestycji, per capita jest gorzej

Wszystkie przeanalizowane powyżej obszary mają bezpośredni wpływ na poziom inwestycji w omawianych krajach. Nic więc dziwnego, że Polska na tym tle wypada słabo. Czechy, Węgry i Słowacja znalazły dotychczas u inwestorów większe uznanie. Badanie pokazuje jednak poziom inwestycji per capita. Najlepiej wypadają tu Czesi z 4660 euro na mieszkańca, najsłabiej Polacy z 1306 euro. W liczbach bezwzględnych kraj nasz jest ciągle liderem, ale w statystykach per capita traci tę pozycję, mając prawie czterokrotnie więcej mieszkańców niż południowi sąsiedzi. Jeszcze kilka lat temu inwestorzy wybierali Polskę jako miejsce pod inwestycje nastawione na rynek wewnętrzny. Obecnie, po wejściu Polski do UE, i w przypadku przedsięwzięć nastawionych na eksport, nie ma to większego znaczenia. Nie jesteśmy jednak na straconej pozycji. Poprawa sytuacji w każdym z pięciu pozostałych obszarów powinna zwiększyć atrakcyjność inwestycyjną Polski. Magnesem już dziś są na pewno wspomniane wcześniej niskie podatki dla przedsiębiorstw oraz tania i wysoko wykwalifikowana grupa młodych pracowników. Tę sytuację trzeba szybko wykorzystywać. Bo podobnie jak przestał być magnesem nasz duży wewnętrzny rynek, to samo stać się może z niskimi kosztami pracy.

Usługi, centra badawczo‑rozwojowe, high‑tech

Polska, której ogromnym atutem jest duża podaż stosunkowo tanich pracowników z wyższym wykształceniem, ma szansę przyciągnąć kapitał do sektora usługowego. Atrakcyjne byłyby centra wspólnych usług dla krajów Europy Zachodniej. W tym przypadku brak odpowiedniej infrastruktury transportowej nie jest przeszkodą dla inwestorów.

Istnieją jednak inne bariery. W ocenie inwestorów Polska jawi się jako kraj, gdzie uczciwy, płacący podatki przedsiębiorca musi rywalizować z nielegalną, i przez to tańszą, konkurencją. Jak wynika bowiem z szacunków Banku Światowego i Center for the Study of Democracy, mamy największą spośród czterech państw część gospodarki ukrytą w szarej strefie – tworzy ona ponad 27% dochodu narodowego. Dotyka to wielu sektorów gospodarki (budownictwo, naprawy samochodów itd.) Na Węgrzech, przy podobnych jak w Polsce obciążeniach podatkowych, szara strefa jest mniejsza.

Być może dlatego Słowacja – która wprawdzie jest liderem pod względem kosztów prowadzenia działalności (w 2004 r. obniżyła podatki CIT, PIT i VAT), ale ma wysokie obciążenia kosztów pracy i pracowników o najniższych kwalifikacjach – w starciu z Polską wygrała bój o inwestycję koncernu Hyundai. Niemniej jednak niskie kwalifikacje pracowników powodują, że inwestor prowadzący działalność „knowledge‑intensive” może mieć problemy ze znalezieniem tutaj odpowiedniej siły roboczej.

Konkurentem do polskich inwestycji w usługi będą na pewno Węgry. Kraj ten był do niedawna liderem przemian w regionie. Jednak znaczący wzrost kosztów i problemy ze stabilnością makroekonomiczną spowodowały istotną zmianę jego atrakcyjności. Będzie więc tracił na znaczeniu jako lokalizacja dla inwestycji poszukujących przede wszystkim tanich zasobów produkcyjnych. Ale z bardzo dobrze wykształconą siłą roboczą, najlepszą w regionie administracją publiczną i efektywnym sądownictwem będzie to atrakcyjna lokalizacja dla sektora usług i groźny dla Polski rywal.

Jednak przedsiębiorcy nie zawsze przy wyborze kraju dla inwestycji kierują się wyłącznie kosztami działalności. Poza dobrą logistyką czy infrastrukturą, efektywną administracją duże znaczenie ma fakt, czy jest to przyjazne miejsce dla ich rodzin, które w danym kraju będą mieszkać przez wiele lat.

W takich szczegółach często przegrywamy na przykład z Czechami. Ten kraj przewodzi lub jest na drugim miejscu praktycznie w każdym wymiarze konkurencyjności, poza kosztami pracy. Jednak nawet w przypadku kosztów pracy różnica w stosunku do Węgier i Polski jest stosunkowo niewielka. Zachowując bardzo wysoką konkurencyjność swoich kosztów, może przyciągać inwestycje o dużej wartości dodanej, w przypadku których koszty działalności nie stanowią czynnika decydującego o wyborze lokalizacji, takie jak centra badawczo‑rozwojowe czy sektor high‑tech.

Mimo silnej pozycji Czech raport pokazuje, że w naszym regionie nie ma tak naprawdę idealnego kraju dla inwestycji. To szansa do wykorzystania dla Polski. Może uda się jej w tym wyścigu znaleźć w czołówce najlepszych.

Komentarze ekspertów

Komentarz 1. Andrzej Zdebski

W ciągu 12 lat do Polski napłynęły 73 mld USD kapitału, to jest najlepszy wynik w tej części Europy, choć statystycznie per capita stoimy najniżej. McKinsey wyliczył, że do utrzymania 5% wzrostu gospodarczego Polska potrzebuje rocznie około 10 mld USD inwestycji. Okazuje się jednak, że pięcioprocentowy wzrost gospodarczy nie zmniejsza bezrobocia. Dla nas ważne jest, by te inwestycje napływały nadal.

Istotne jest jednak kształtowanie właściwego obrazu Polski. Choć we wszystkich rankingach Polska wymieniana jest w czołówce krajów, gdzie decydenci z dużych firm umieściliby kolejne swoje inwestycje, to ciągle otrzymujemy oceny gorsze, niż na to zasługujemy w rzeczywistości.

Komentarz 2. Dariusz Rosati

Polska w ocenie inwestorów jest państwem w kryzysie, niewypełniającym swoich podstawowych funkcji związanych ze stanowieniem i przestrzeganiem prawa. Nie zaskakują więc złe oceny o nieprzyjaznym otoczeniu biznesowym, które nie sprzyja działaniom przedsiębiorców i nie wspiera ich. Szwankuje tzw. infrastruktura dóbr publicznych. To nie tylko jakość i ilość dróg i autostrad, ale także zbyt małe wydatki na badania naukowe, bez których nie ma postępu technologicznego i innowacji.

Sprawne państwo to także sprawna administracja i sądy. U nas administracja od lat jest dyżurnym chłopcem do bicia, podlega czystkom i presji populistycznej. Zarzuca się jej za duże wydatki na samochody, komórki. Z danych resortu finansów wynika, że koszt zakupu i eksploatacji wszystkich samochodów służbowych w Polsce to wydatek rzędu 600 mln zł rocznie. Nie wypominano by urzędom tych wydatków, gdyby urzędnicy byli kompetentni i działali sprawnie.

Komentarz 3. Enrico Pavoni

Fiat kapitałowo obecny jest w Polsce od 12 lat. Mamy 23 spółki łącznie z joint venture, jak np. Fiat‑GM Powertrain Polska. Zakład w Tychach jest jednym z najnowocześniejszych w Grupie Fiata. Pod względem jakości i efektywności możemy konkurować z najlepszymi na świecie producentami samochodów osobowych. Nie mogą jednak powiedzieć, żebyśmy odczuwali dobrą atmosferę i wsparcie w prowadzeniu tego biznesu. Od początku 1991 roku, negocjacje dotyczące prywatyzacji zakładów w Bielsku‑Białej i Tychach trwały dwa lata, a realizacja bardzo ważnych elementów kontraktu następne dwa. Przez około osiem kolejnych lat prokuratura sprawdzała osoby biorące udział w negocjacjach, które podpisały się pod kontraktem. Nad tą transakcją ciążyła atmosfera podejrzeń. Pamiętam, jak jeden z ważnych polityków kilka lat temu mówił, że w Polsce były dwie prywatyzacje w branży motoryzacyjnej: jedna wzorcowa, a druga skandaliczna. Jako przykład drugiej podał Fiata. W takich sytuacjach jesteśmy bezradni. Możemy zatrudnić sztab prawników i mieć nadzieję, że nieprawdziwe informacje nie będą trafiały do prasy, bo potem trudno to naprawić. Polska nie może traktować inwestorów instrumentalnie i tylko trochę przyjaźnie. To cały kraj i obowiązujący tu m.in. system prawny, administracyjny, musi być konkurencyjny. Bo nie ma konkurencyjnych firm w niekonkurencyjnym kraju.

Komentarz 4. Witold Orłowski

Wyniki raportu nie są oceną Polski, ale jej zbiorową opinią wśród inwestorów, która często wypada dla naszego kraju niekorzystnie. Przyczyniają się do tego mity, które pokutują w środowiskach biznesowych. Jednym z nich jest utrwalone przekonanie, że nasze stawki podatkowe są za wysokie, a drugim, że zbyt duże mamy wydatki na administrację i tu należy szukać oszczędności dla budżetu państwa.

Raport obala te mity. Pokazuje, że tak naprawdę problemem nie są wysokie stawki podatkowe, bo CIT mamy najniższy w regionie, ale skomplikowana i biurokratyczna nieefektywność całego systemu podatkowego. Demagogiczne twierdzenia, że wydajemy na administrację zbyt dużo w porównaniu z badanymi krajami, okazują się nieprawdziwe. Polscy urzędnicy są niżej opłacani niż na przykład węgierscy. Ale czy podniesienie im pensji wpłynie od razu na poprawę jakości ich pracy, usprawni procedury i wyeliminuje korupcję?

Naszej oceny nie poprawimy prostymi działaniami. Wolałbym żyć w kraju, w którym problemem jest za wysoka stawka CIT, a administracja i sądy działają sprawnie. Bo stawkę podatkową przy dużej mobilizacji można w miarę szybko zmienić, a sądów nie.

Komentarz 5. John 0’Rourke

Komisja Europejska często podkreślała, jak ważna jest dobra administracja publiczna do realizacji celów istotnych dla członkostwa w UE i jednolitego rynku. Chodzi przede wszystkim o stabilność tej administracji. Konsekwencją zmian politycznych są zmiany w administracji państwowej. Bo choć jeden urzędnik zastępuje drugiego, to często zmiana nie wiąże się z poprawą jakości usług. A brak wiedzy i doświadczenia nowych pracowników sprowadza się do ich błędnych decyzji, których skutki są dla kraju groźniejsze.

Zachodnich inwestorów niepokoją spory między Eureko i PZU czy spór branży farmaceutycznej z rządem o cła. One ważą na reputacji krajui jego wizerunku.

Do tego dochodzi zła opinia o polskim sądownictwie i niska ocena jakości prawa. Wiele firm lub osób nie idzie do sądu, bo stracili wiarę, że dojdą swoich praw. Raport pokazuje, że Polska musi od podstaw budować dobry klimat dla inwestycji, by sprzyjały one zarówno inwestorom, jak i rozwojowi gospodarki. Ale to przedsiębiorcy powinni decydować, gdzie chcą inwestować. Niedobrze jest, gdy mówi się o wspieraniu konkretnych branż – outsourcingu, turystyki czy przemysłu stalowego.

Komentarz 6. Piotr Sikorski

Ucieczka wykształconych ludzi za granicę budzi niepokój. Ale informacja, że na rynku tak dużo zdolnych młodych osób poszukuje pracy, jest na pewno interesująca dla każdego inwestora. Mogą jednocześnie mieć niższe koszty działalności i fachową kadrę. Ale ich trzeba zatrzymać w kraju. Obecnie opłaca się ludziom wykształconym praca za granicą, bo nawet przy wyższych kosztach utrzymania na czysto mają więcej. Gdyby Polsce udało się wprowadzić podatek liniowy dla osób fizycznych, to moglibyśmy być atrakcyjnym miejscem do pracy dla ludzi z zagranicy, którzy w większości krajów UE płacą podatki według stawki progresywnej.

To prawda, że do konkurencji o inwestorów dołącza Ukraina czy Rumunia, ale w porównaniu z nimi mamy stabilniejszą sytuację polityczną i mimo wielu zastrzeżeń bardziej transparentną gospodarkę.

Komentarz 7. Aleksander Kwiatkowski

Outsourcing usług to ogromna szansa dla polskiej gospodarki. Inwestycje tego rodzaju nie wymagają dużych nakładów finansowych, a generują znaczącą liczbę miejsc pracy dla wykształconych pracowników. W przypadku outsourcingu IT walka idzie o duże budżety firm z wielu krajów.

Zaskakująca jest dla mnie dotychczasowa sytuacja, w której z jednej strony jest duża grupa ludzi młodych, ambitnych, którzy się kształcą i chcą pracować, a z drugiej – grupa inwestorów, którzy takich ludzi poszukują. Jednak pośrodku jest coś, co tę współpracę na szerszą skalę uniemożliwia. I nie bardzo wiadomo, co. Chciałbym, żeby Polska dawała tym ludziom szansę, będąc konkurencyjnym krajem w tym regionie. By nie było sytuacji, że część z tych 40% młodych bezrobotnych wyjedzie z kraju w poszukiwaniu pracy.

Komentarz 8. Bogdan Rogala

Nie potrafimy w pełni wykorzystywać swoich możliwości, choć mamy atuty, które bronią się same. Tymi strategicznymi atutami są wykształceni i ambitni pracownicy. To nasz potencjał, na którym można budować pozycję kraju jako konkurencyjnego miejsca dla inwestycji. Na razie jesteśmy konkurencyjni w kosztach pracy. Ale proste inwestycje w produkcję nie będąjuż tak szybko rosły. Powinniśmy więc szukać przewagi w tych obszarach, gdzie inwestorom potrzebna jest wartość dodana, na przykład w badaniach nad nowymi produktami i procesami czy w usługach (w tym finansowo- księgowych i softwarowych). Wydaje się, że nasz kraj może być atrakcyjnym miejscem do lokowania takich przedsięwzięć, chociaz nasze atuty w tych dziedzinach muszą być zdecydowanie lepiej promowane.

Poza tym musimy pamiętać, że przyjdzie nam konkurowaç z krajami spoza Unii. Rumunia już dziś buduje swój wizerunek kraju atrakcyjnego dla inwestycji związanych z badaniami i rozwojem – zabiega m.in. o inwestycje z sektora IT. Zaś Ukraina przyciąga firmy inwestujące w produkcję montażową.

Komentarz 9. Sebastian Mikosz

Statystyka jest jak kobieta w kostiumie kąpielowym, niby wszystko widać, a to co najważniejsze jest ukryte. Liczba utworzonych miejsc pracy nie ma powiązania z wysokością inwestycji. Aby zatrudnić około 300 osób w usługach, potrzeba co najwyżej 1 – 2 mln euro. Dla takiej samej grupy osób zatrudnionych w firmie produkcyjnej kapitały muszą być wielokrotnie wyższe.

Komentarz 10. Marcin Krakowiak

Jednym z obszarów mocno wpływających na warunki działania inwestorów jest przejrzyste i stabilne prawo. Chcą oni mieç pewność, że nowe przepisy będą zgodne z wcześniejszymi regulacjami oraz z wymaganiami stawianymi przez Unię Europejską, że będą tworzyć wewnętrznie spójny i niesprzeczny system. Z kolei w obowiązujących przepisach, w szczególności prawa podatkowego, trzeba wyeliminować wszelkie niejasności, które rodzą dowolności interpretacyjne i prowadzą do uznaniowości decyzji urzędów. Wymaga to dokładnego precyzowania w przepisach przesłanek podejmowania decyzji przez te organy oraz eliminowania zwrotów niejasnych.

Równie ważna jest szybkość uchwalania nowych regulacji. Dziś nie jest z nią najlepiej ze względu na częstą konieczność poprawiania błędów czy niedociągnięć, które nie zostały dostrzeżone w toku prac legislacyjnych. Podniesienie jakości stanowionego prawa powinno wpłynąć na jego większą stabilność.

O autorach
Tematy

Może Cię zainteresować

Skup się na fanach marki. Oferta skierowana do wszystkich nie działa!
Multimedia
Skup się na fanach marki. Oferta do wszystkich nie działa!

W spolaryzowanej kulturze pogoń za rynkiem masowym i kierowanie oferty do wszystkich są z góry skazane na porażkę. Najlepszym sposobem na osiągnięcie sukcesu marki jest sprzymierzenie się z subkulturą, która ją pokocha.

Cła, przeceny i okazje: Jak zarobić, gdy inni panikują lub tweetują

Trump tweetuje, Wall Street reaguje nerwowo, a inwestorzy znów sprawdzają, czy gdzieś nie pozostawili Planu B. Gdy rynek wpada w histerię, pojawia się pokusa: a może jednak warto „kupić w tym dołku”? W tym tekście sprawdzamy, czy inwestowanie w kontrze do tłumu to genialna strategia na czasy ceł Trumpa, banów na Chiny i politycznych rollercoasterów — czy raczej przepis na ból głowy i portfela. Nie wystarczy chłodna kalkulacja, przyda się też stalowy żołądek.

• Jak generować wartość z AI dzięki małym transformacjom w biznesie - Webster
Premium
Jak generować wartość z AI dzięki małym transformacjom w biznesie

Liderzy skutecznie wykorzystują duże modele językowe, stopniowo minimalizując ryzyko i tworząc solidne fundamenty pod przyszłe transformacje technologiczne, dzięki czemu generują realną wartość dla swoich organizacji.

Niespełna dwa lata temu generatywna sztuczna inteligencja (GenAI) trafiła na czołówki stron gazet, zachwycając swoimi niezwykłymi możliwościami: mogła prowadzić rozmowy, analizować ogromne ilości tekstu, dźwięku i obrazów, a nawet tworzyć nowe dokumenty i dzieła sztuki. To najszybsze w historii wdrożenie technologii przyciągnęło ponad 100 mln użytkowników w ciągu pierwszych dwóch miesięcy, a firmy z różnych branż rozpoczęły eksperymenty z GenAI. Jednak pomimo dwóch lat intensywnego zainteresowania ze strony kierownictwa i licznych prób wdrożeniowych nie widać wielkoskalowych transformacji biznesowych, które początkowo przewidywano. Co się stało? Czy technologia nie spełniła oczekiwań? Czy eksperci się pomylili, wzywając do gigantycznych zmian? Czy firmy były zbyt ostrożne? Odpowiedź na te pytania brzmi: i tak, i nie. Generatywna sztuczna inteligencja już teraz jest wykorzystywana w wielu firmach, ale nie – jako lokomotywa radykalnej transformacji procesów biznesowych. Liderzy biznesu znajdują sposoby, by czerpać realną wartość z dużych modeli językowych (LLM), nie modyfikując całkowicie istniejących procesów. Dążą do małych zmian (small t) stanowiących fundament pod większe przekształcenia, które dopiero nadejdą. W tym artykule pokażemy, jak robią to dzisiaj i co możesz zrobić, aby tworzyć wartość za pomocą generatywnej sztucznej inteligencji.

Premium
Polski przemysł na rozdrożu

Stoimy przed fundamentalnym wyborem: albo dynamicznie przyspieszymy wdrażanie automatyzacji i robotyzacji, co sprawi, że staniemy się aktywnym uczestnikiem czwartej rewolucji przemysłowej, albo pogodzimy się z perspektywą erozji marż pod wpływem rosnących kosztów operacyjnych i pogłębiającego się strukturalnego niedoboru wykwalifikowanej siły roboczej.

Jak alarmują prognozy Polskiego Instytutu Ekonomicznego, do 2030 r. w samej Europie może zabraknąć nawet 2,1 mln wykwalifikowanych pracowników, co czyni automatyzację nie jedną z możliwości, lecz strategiczną koniecznością. Mimo że globalnie liczba robotów przemysłowych przekroczyła już 4,2 mln jednostek, a w Europie w 2023 r. wdrożono rekordowe 92,4 tys. nowych robotów, Polska wciąż pozostaje w tyle. Nasz wskaźnik gęstości robotyzacji, wynoszący zaledwie 78 robotów na 10 tys. pracowników przemysłowych, znacząco odbiega od europejskiego lidera – Niemiec (397 robotów na 10 tys. pracowników), czy globalnego pioniera – Korei Południowej (tysiąc robotów na 10 tys. pracowników). W Scanway – firmie, która z sukcesem łączy technologie rozwijane dla sektora kosmicznego z potrzebami przemysłu – jesteśmy przekonani, że przyszłość konkurencyjności leży w inteligentnym wykorzystaniu danych, zaawansowanej automatyzacji opartej na AI oraz strategicznej gotowości do wprowadzania zmian technologicznych. Czy jednak zaawansowana wizja maszynowa napędzana przez sztuczną inteligencję może się stać katalizatorem, który pozwoli sprostać wyzwaniom i odblokować uśpiony potencjał innowacyjny polskiej gospodarki?

Premium
Zamień konflikt we współpracę

Destrukcyjny konflikt w zespole zarządzającym może zahamować rozwój organizacji. Skuteczne zarządzanie takimi napięciami wymaga od liderów świadomego odejścia od rywalizacji o władzę na rzecz współpracy oraz strategicznego, systemowego myślenia.

Konflikt w zespole zarządzającym, szczególnie wtedy gdy przeradza się w trwały, emocjonalny antagonizm, staje się realnym zagrożeniem dla efektywności całej organizacji. Studium przypadku firmy X-Style.

Jak zapewnić stabilność i elastyczność na rynku zielonej energii?

Dynamiczne zmiany na rynku energii oraz rosnące znaczenie OZE i celów ESG stawiają przed firmami nowe wyzwania. W tym kontekście Reo.pl (Grupa Enerconet) kładzie nacisk na elastyczność, dogłębną analizę potrzeb klienta i transparentność danych. O strategiach budowania długoterminowych relacji i zapewniania przewidywalności w sektorze odnawialnym opowiada Grzegorz Tomasik, prezes Reo.pl. 

Reo.pl działa na polskim rynku od 2022 roku. Jakie wyzwania napotkali państwo przy wprowadzaniu elastyczności i dostosowywaniu się do dynamicznych zmian w sektorze OZE?

Chociaż marka Reo.pl powstała na początku 2022 r., nasza grupa – Enerconet – działa na rynku energetycznym już od 2007 r. Ta wieloletnia obecność w sektorze OZE i doświadczenie w obrocie energią dają nam status dojrzałego podmiotu, wspartego silnym zespołem i dogłębną znajomością branży.

Od 2007 r. sektor OZE przeszedł znaczącą transformację, obejmującą regulacje, mechanizmy rynkowe i podejście firm do zakupu zielonej energii. Kluczową zmianą był rozwój bezpośrednich kontraktów (P2P) między wytwórcami OZE a odbiorcami końcowymi. Spółki tworzące dziś Enerconet aktywnie uczestniczyły w tej ewolucji od samego początku, analizując rynek i wypracowując skuteczne rozwiązania, co ostatecznie doprowadziło do uruchomienia platformy Reo.pl.

Premium
Gdy projekt wymyka się spod kontroli

Polskie firmy technologiczne coraz częściej realizują złożone zlecenia dla międzynarodowych gigantów. Jednak nawet najlepiej przygotowany zespół może przy takim projekcie natknąć się na nieoczekiwane przeszkody. Przykład firmy Esysco wdrażającej szyfrowanie poczty e-mail dla jednego z największych niemieckich banków pokazuje, jak szybko może runąć precyzyjnie zaplanowany harmonogram oraz jak radzić sobie z nieprzewidywalnymi wyzwaniami.

Polskie firmy technologiczne coraz częściej zdobywają międzynarodowe kontrakty i realizują projekty, które jeszcze niedawno były zarezerwowane wyłącznie dla międzynarodowych rywali. Dzięki temu zdobywają zagraniczne rynki, osiągając imponujące wyniki eksportu usług IT, który w 2023 r. przekroczył 16 mld dolarów. W ostatniej dekadzie przychody branży wzrosły niemal czterokrotnie, a wartość eksportu – aż 7,5 razy, dzięki czemu polski sektor IT stał się motorem rodzimego eksportu. Kluczowymi kierunkami ekspansji są Stany Zjednoczone, Niemcy i Wielka Brytania, a wśród najsilniejszych obszarów znajdują się fintech, cyberbezpieczeństwo, sztuczna inteligencja, gry oraz rozwój oprogramowania.

Polska wyróżnia się w regionie Europy Środkowo-Wschodniej jako największy eksporter usług IT, przewyższając Czechy czy Węgry, a pod względem jakości specjalistów IT zajmuje trzecie miejsce na świecie. Jednak do pełnego wykorzystania tego potencjału konieczne jest pokonanie barier takich jak ograniczony dostęp do kapitału na ekspansję, rosnące koszty pracy oraz niedostateczne doświadczenie w międzynarodowej sprzedaży i marketingu. To jednak nie wszystko. Przy współpracy z międzynarodowymi gigantami trzeba również pamiętać o nieznanej polskim wdrożeniowcom skali, złożoności i nieprzewidywalności towarzyszącym tak wielkim projektom. Dobrym przykładem może być nasze wdrożenie dla jednego z największych niemieckich banków, z którym podpisaliśmy kontrakt na wprowadzenie systemu zabezpieczeń e-maili dla ponad 300 tys. użytkowników rozsianych po całym świecie. Technologicznie byliśmy gotowi, ale rzeczywistość szybko zweryfikowała nasze plany.

Premium
Praktyczny poradnik kreowania wartości z dużych modeli językowych

Gdy w 2022 r. pojawiły się powszechnie dostępne duże modele językowe (LLM), ich potężna zdolność do generowania tekstu na żądanie zapowiadała rewolucję w produktywności. Jednak mimo że te zaawansowane systemy AI potrafią tworzyć płynny tekst w języku naturalnym i komputerowym, to są one dalekie od doskonałości. Mogą halucynować, wykazywać się logiczną niespójnością oraz produkować treści nieadekwatne lub szkodliwe.

Chociaż technologia ta stała się powszechnie dostępna, wielu menedżerów nadal ma trudności z rozpoznawaniem przypadków użycia LLM-ów, w których poprawa produktywności przewyższa koszty i ryzyka związane z tymi narzędziami. Potrzebne jest bardziej systematyczne podejście do wykorzystywania modeli językowych, tak aby uefektywnić procesy biznesowe, a jednocześnie kontrolować słabe strony LLM-ów. Proponuję trzy kroki ułatwiające osiągnięcie tego celu. Po pierwsze, należy rozłożyć proces na mniejsze zadania. Po drugie, trzeba ocenić, czy każde zadanie spełnia tzw. równanie kosztów GenAI, które szczegółowo wyjaśnię w tym artykule. Jeśli ten warunek zostanie spełniony, należy uruchomić projekt pilotażowy, iteracyjnie oceniać jego wyniki oraz na bieżąco wprowadzać zmiany w celu poprawy rezultatów.

Kluczowe w tym podejściu jest pełne zrozumienie, w jaki sposób mocne i słabe strony modeli językowych odpowiadają specyfice danego zadania; jakie techniki umożliwiają ich skuteczną adaptację w celu zwiększenia wydajności; oraz jak te czynniki wpływają na bilans kosztów i korzyści – a także na ocenę ryzyka i potencjalnych zysków – związanych z wykorzystaniem modeli językowych do podnoszenia efektywności realizowanych działań.

Premium
Dlaczego odważne pomysły giną w szufladach menedżerów i co z tym zrobić?

Najbardziej innowacyjne, nietypowe idee często nie zostają zrealizowane – nie dlatego, że są złe, ale dlatego, że wywołują niepewność. Co może pomóc menedżerom w podejmowaniu ryzykownych, lecz potencjalnie przełomowych decyzji? Kluczowe okazuje się świadome budowanie sieci doradczej.

Menedżerowie, którzy są świadomi znaczenia innowacji w rozwoju organizacji, często zachęcają członków swoich zespołów do dzielenia się świeżymi i kreatywnymi pomysłami. Jednak wielu pracowników skarży się, że ich najlepsze propozycje są przez zwierzchników często pomijane, odrzucane lub niewłaściwie rozumiane.

Paradoksalnie to właśnie menedżerowie mogą stanowić jedną z największych barier dla innowacji. Mocno zakorzenieni we własnych obszarach specjalizacji, często nie dostrzegają wartości nowatorskich idei – szczególnie wtedy, gdy pomysły te wyznaczają nowe ścieżki w ich dziedzinie.

AI dla wszystkich - Mechło
Premium
AI dla wszystkich: jak ją wdrożyć w firmie?

Sztuczna inteligencja nie jest już zarezerwowana wyłącznie dla dużych korporacji i technologicznych gigantów. Dziś każdy może korzystać z narzędzi opartych na AI, a bariera kosztów znacząco się obniżyła. To jednak nie znaczy, że korzystanie z tych technologii jest proste i zrozumiałe dla wszystkich.

Powszechna dostępność sztucznej inteligencji (AI) nie rozwiązuje kluczowego problemu: braku wiedzy o tym, jak skutecznie i odpowiedzialnie z niej korzystać. Dlatego edukacja staje się nie tylko wsparciem, ale wręcz warunkiem realnego wykorzystania potencjału tej technologii. Umiejętność pracy z AI powinna być dziś traktowana jak podstawowa kompetencja, niezbędna zarówno w życiu zawodowym, jak i codziennym. Tym bardziej, że generatywna sztuczna inteligencja (GenAI) coraz śmielej wkracza na polski rynek, oferując firmom wiele korzyści: począwszy od automatyzacji drobnych zadań aż po strategiczne przedsięwzięcia.

Materiał dostępny tylko dla subskrybentów

Jeszcze nie masz subskrypcji? Dołącz do grona subskrybentów i korzystaj bez ograniczeń!

Subskrybuj

Newsletter

Otrzymuj najważniejsze artykuły biznesowe — zapisz się do newslettera!