Transport jest obecnie trzecim sektorem, po elektroenergetyce i produkcji, emitującym największą ilość dwutlenku węgla. Udział transportu w światowej emisji tego szkodliwego związku chemicznego wynosi około 20% (w Stanach Zjednoczonych nawet 30%).
Restrykcyjne normy emisyjne podwyższają koszt produkcji samochodów spalinowych oraz wywierają presję na producentów aut, którzy widzą dla siebie szanse w rozwoju segmentu pojazdów elektrycznych. Kierunek ten może wpłynąć na rozwój rozproszonych źródeł odnawialnych, niższą zależność od importu paliw kopalnych, a tym samym wyższy poziom bezpieczeństwa energetycznego.
Jednak udział rynkowy samochodów elektrycznych wciąż jest znikomy. Można śmiało powiedzieć, że są one niszową technologią – jedynie 0,5% samochodów osobowych sprzedanych w Europie w roku 2016 stanowiły auta elektryczne. Prawie 40% rynku nowo sprzedanych pojazdów tego typu przejęły Chiny, ale nawet tam udział samochodów elektrycznych wśród wszystkich nowo sprzedanych wynosi poniżej 1,5%. Nie zanosi się, aby ten udział gwałtownie wzrósł, choć szanse na przyspieszenie są. Z raportu Którym pasem zamierzamy jechać, przygotowanego przez EY i ING Bank Śląski, wynika, że do 2023 roku podwoi się liczba sprzedawanych samochodów elektrycznych. Jest wiele powodów tego wzrostu, zanim jednak do niego dojdzie, niedojrzały rynek będzie musiał pokonać kilka istotnych barier.
Hamulce zmian
Największą barierą rozwoju tego segmentu jest cena samochodów elektrycznych. Najdroższe są baterie, odpowiadające nawet za połowę całego kosztu auta. Oczekuje się, że w latach 2023–2025 cena baterii spadnie poniżej 100 dolarów/kWh, co może przyczynić się do większego zainteresowania samochodami elektrycznymi. Do 2030 roku analitycy przewidują dalszy spadek kosztów baterii, nawet do 70 dolarów/kWh.
Dostosuj sprzedaż do nowych zwyczajów kupujących »
Drugą najpoważniejszą barierą jest brak infrastruktury. Użytkownicy samochodów elektrycznych potrzebują większej liczby miejsc do ładowania, zwłaszcza szybkiego. Z badania przeprowadzonego przez ING wynika, że prawie 75% kierowców ma nadzieję, że ładowanie baterii będzie trwać maksymalnie 15 minut. Z punktu widzenia konsumenta, najlepszym dostępnym rozwiązaniem jest korzystanie z szybkich ładowarek DC, które pozwalają na naładowanie baterii już w 20–30 minut. Natomiast z punktu widzenia sieci elektroenergetycznej, duża liczba ładowarek DC, np. w centrum miast, będzie stanowić spore wyzwanie dla sieci dystrybucyjnej.
Analitycy rynku szacują, że powyższe bariery rozwoju zostaną zniwelowane najpóźniej do roku 2030. Wówczas elektryczne powinny kosztować mniej niż spalinowe. Można oczekiwać, że udział aut elektrycznych w sprzedaży nowych samochodów będzie istotnie rósł bez względu na postępy technologiczne dotyczące baterii oraz wsparcie, jakie właściciele i użytkownicy takich pojazdów otrzymują od poszczególnych rządów.
Przełomowa technologia
Spodziewany wzrost udziału pojazdów elektrycznych w rynku wpłynie na europejską branżę motoryzacyjną oraz jej pracowników. Układ przeniesienia napędu w samochodach spalinowych istotnie różni się od tego w autach elektrycznych. Szacuje się, że w pierwszym przypadku składa się on z czterech tysięcy elementów, podczas gdy w drugim – z jedynie trzystu dwudziestu. Dodatkowo dane, którymi obecnie dysponujemy, wskazują, że produkcja silników elektrycznych wymaga siedmiokrotnie mniejszych nakładów pracy, co może oznaczać przyszły spadek zatrudnienia w branży motoryzacyjnej.
Przejście na samochody elektryczne może też spowodować gospodarczą zmianę na skalę globalną. Aktualnym liderem w branży, a także producentem najwydajniejszych baterii litowo‑jonowych, są Chiny. Firmy z tego kraju zaspokajają rynek wewnętrzny, należy jednak w ciągu najbliższych lat spodziewać się ich ekspansji.
Zmian należy oczekiwać nie tylko w branżach motoryzacyjnej i elektroenergetycznej. Rozwój samochodów elektrycznych zmniejszy zapotrzebowanie w sektorze paliwowym i zmusi firmy z tego sektora do innego wykorzystania surowców energetycznych, na przykład do produkcji tworzyw sztucznych. Zmieniający się łańcuch dostaw oznacza, że w przyszłości inne firmy i obszary geograficzne będą odgrywać większą rolę. Wpłynie to nie tylko na producentów podzespołów, ale także na transport komponentów motoryzacyjnych. Na istotne ryzyko spadku przychodów będą narażone w szczególności firmy, które produkują lub transportują komponenty systemu przeniesienia napędu. Nowe modele serwisowania kształtują sieci dealerskie, a różnice w opodatkowaniu paliw i energii elektrycznej spowodują, że rozwój samochodów elektrycznych wpłynie także na budżet państwa. Efekt może być wzmocniony w przypadku, gdy rząd decyduje się na ulgi podatkowe, napędzające rozwój pojazdów elektrycznych.
Główne bariery rozwoju samochodów elektrycznych

Wsparcie publiczne
Część krajów europejskich wspiera rynek pojazdów elektrycznych na różne sposoby – najpopularniejsze są ulgi podatkowe lub bezpośrednie zachęty finansowe. Na rozwój rynku samochodów elektrycznych pozytywny wpływ wywiera sektor publiczny. Poza tym poszczególne państwa oraz miasta wprowadzają sankcje i zakazy osłabiające istniejący rynek samochodów spalinowych. Dotyczy to między innymi pojazdów dieslowskich, które mają zakaz wjazdu do centrów miast takich jak Oslo, Paryż lub Madryt.
Komisja Europejska planuje wsparcie poprzez dofinansowanie rozbudowy sieci ładowania do 800 tysięcy punktów na terenie UE. Motorem rozwoju infrastruktury są regulacje i dotacje rządowe, ale także strategie spółek energetycznych oraz firm z sektora motoryzacyjnego. Pomimo wzrostu liczby publicznych punktów ładowania większość infrastruktury będzie prywatna. Ponadto Unia Europejska wymaga, by do 2020 roku zbudowano infrastrukturę pozwalającą na płynne poruszanie się pojazdami elektrycznymi w zaludnionych aglomeracjach. To, w jaki sposób poszczególne państwa pogodzą interesy branży motoryzacyjnej, dystrybutorów energii elektrycznej i klientów, zadecyduje o kształcie infrastruktury umożliwiającej ładowanie samochodów elektrycznych.
Plan rozwoju elektromobilności przyjęty przez polski rząd zakłada zbudowanie prawie siedmiu tysięcy punktów ładowania. Wszystko wskazuje na to, że zbudują je duże koncerny energetyczne, bo w przyjętym przez rząd modelu prywatni inwestorzy nie będą w stanie z nimi konkurować. Tymczasem wiele podmiotów jest zainteresowanych stworzeniem stacji ładowania. Firma Greenway zamierza do końca 2020 roku postawić blisko 200 stacji ładowania. W ostatnim czasie IKEA uruchomiła stacje szybkiego ładowania przy swoich sklepach w Krakowie, Wrocławiu, Poznaniu, Bydgoszczy i Lublinie. Niektóre inne sieci sklepów rozważają podobne przedsięwzięcia, a pierwsze stacje można również znaleźć w wielu galeriach.
Kraje, które wspierają rozwój rynku pojazdów elektrycznych, zakładają jego przyspieszenie na własnym terenie, osiągnięcie istotnej przewagi oraz zajęcie dogodnej pozycji w nowym środowisku gospodarczym. Jeśli Polska zamierza rywalizować z takim potęgami motoryzacji, jak Niemcy, Stany Zjednoczone, Wielka Brytania lub Chiny, powinniśmy zastanowić się, jak osiągnąć szybszy postęp w obszarze elektromobilności.