Streszczenie: Wielu liderów po osiągnięciu spektakularnego sukcesu doświadcza uczucia pustki i dezorientacji. Zamiast radości pojawia się rozczarowanie, brak sensu i pytanie „co dalej?”. To zjawisko nie jest rzadkością — sukces często prowadzi do przewartościowania, zwłaszcza gdy jego osiągnięcie było celem nadrzędnym przez długie lata. Psychologowie i doradcy biznesowi zwracają uwagę, że sukces może prowadzić do tzw. „kryzysu szczytu”, który wywołuje potrzebę redefinicji tożsamości i sensu działania. Wskazane jest, by po osiągnięciu dużego celu zatrzymać się i zastanowić nad własnymi motywacjami, wartościami oraz nową wizją przyszłości. Proces ten może prowadzić do głębokiej transformacji – zawodowej lub osobistej. Zamiast natychmiastowego rzucania się w nowy projekt, warto dać sobie czas na refleksję i zadanie sobie trudnych pytań. Kluczowe staje się też wsparcie otoczenia – rodziny, mentorów czy coachów, którzy pomagają w budowaniu nowej narracji o sobie. Sukces, choć z pozoru jest końcem drogi, bywa początkiem nowej – bardziej świadomej i zgodnej z osobistymi wartościami.
Wychodząc ze studia telewizyjnego, Robert Majeran, szef i założyciel firmy ProBeauty, uruchomił wyłączonego wcześniej smartfona. Natychmiast odebrał sygnały napływających SMS‑ów i nieodebranych połączeń. Wszystkie wiadomości zawierały gratulacje: „Znakomicie!”, „Świetnie wypadłeś!”, „Brawo, Robert”. Jeszcze pół godziny temu był na wizji jako gość jednego z najpopularniejszych porannych pasm telewizyjnych. Zdarzało mu się występować w roli eksperta w mediach branżowych, ale w telewizji śniadaniowej wziął udział po raz pierwszy. I od razu zobaczył, co znaczy wielka oglądalność oraz lekka formuła rozmowy. „Chyba właśnie miałem swoje pięć minut” – pomyślał i uśmiechnął się do siebie.
Tematem programu był popularny w porannych pasmach telewizyjnych zdrowy tryb życia, ale tym razem skupiono się na renesansie, jaki przeżywają naturalne kosmetyki.
– To prawdziwy powrót do natury. Żyjąc w pośpiechu, spędzając czas między domem a pracą, dla własnego dobra powinniśmy się zatrzymać i zastanowić nad potrzebami swojego organizmu – rozpoczęła dziennikarka prowadząca program. I zaprosiła Roberta do dyskusji na temat naturalnych kosmetyków. A on na ten temat mógł mówić godzinami. Dlatego też doskonale wypadł w programie i pokazał się nie tylko jako ekspert w świecie kosmetyków, ale też propagator zdrowego trybu życia. Było to zresztą zgodne z towarzyszącą firmie ideą.
Dochodowa nisza
Robert założył firmę osiem lat temu. Początkowo zajmował się wyłącznie importem kosmetyków niszowych marek do Polski. Najpierw były to produkty europejskie, a z czasem również dalekowschodnie. Biznes, choć unikalny – i wydawałoby się, dość ryzykowny – rozwijał się coraz szybciej. Od okazyjnych stoisk firma rozrosła się do sieci kilku salonów w prestiżowych lokalizacjach Warszawy i Trójmiasta. Z czasem Robert uruchomił rozbudowany sklep internetowy z szeroką gamą produktów i wszedł w porozumienie z głównymi sieciami drogeryjnymi w Polsce. Jego marka ProBeauty stawała się synonimem zdrowia i urody, gdyż Robert konsekwentnie bazował na unikalnych i ekologicznych produktach z rynków zagranicznych.
– Cała gama naszych kosmetyków produkowana jest z naturalnych składników, specjalnie na potrzeby polskich konsumentów – podkreślał szef firmy.
Właśnie unikalnością produktów zdołał zbudować znaczącą pozycję na rynku. Znakomicie wpisał się w powszechny trend, w myśl którego świadomi konsumenci zaczęli poszukiwać czegoś innego niż popularne produkty, które oferowały popularne sieci handlowe. Pojawiła się moda na coś innego i zdrowego, zgodnego z filozofią „eko” i zrównoważonego biznesu. Robert skrzętnie to wykorzystał i poza naturalnym i ekologicznym charakterem marki podkreślał jej zrównoważony charakter i dbałość o każde ogniwo łańcucha wartości, kreując wizerunek firmy szanującej wszystkich poddostawców i producentów bez względu na miejsce na mapie świata.
Biznes nie istnieje bez strategii. »
Najważniejsze jednak było to, że Robert szczerze wierzył w ideę zrównoważonego rozwoju i właśnie ta wiara pozwoliła mu dostrzec i tak skutecznie wejść w nową niszę rynkową. Było w tym zresztą trochę przypadku. Jako pracownik korporacji wyjeżdżał kiedyś służbowo do zachodnich i południowych krajów Europy i tam zauważył rosnące zainteresowanie tego typu produktami ze strony Europejczyków oraz turystów z USA i krajów arabskich. Pomyślał wówczas, że prędzej czy później ten sam trend zawita nad Wisłę. Jak się okazało, nie mylił się. Idea uczciwie stworzonego produktu i fair trade objęła kosmetyki i cały szereg produktów do pielęgnacji ciała. A on jako pierwszy wykorzystał popularność idei ekobiznesu w sektorze kosmetycznym.
Po wyjściu ze studia szef ProBeauty wysłał kilka SMS‑ów z podziękowaniami za gratulacje, ale nie miał już siły, by oddzwaniać. Wsiadł do taksówki i pojechał wprost do biura. Oczywiście wszyscy pracownicy, których spotkał, gratulowali mu debiutu w telewizji śniadaniowej, a Marek Kądziel, dyrektor marketingu ProBeauty, który mocno przyczynił się do zaproszenia Roberta do telewizji, nie ukrywał dumy z udanego występu szefa. Ten jednak postanowił sprowadzić Marka na ziemię.
– Wpadnij do mnie zaraz – rzucił Robert, ucinając wątek wizyty w telewizji. To był rzeczywiście udany występ, ale teraz starał się o tej chwili sławy zapomnieć. Zanim do gabinetu wszedł Kądziel, Robert zdążył zadzwonić do Doroty Miłek, koordynatorki sieci sprzedaży, aby również przyszła do gabinetu. Po chwili zjawiła się z kubkiem aromatycznej kawy w dłoni.
– Wiem, że się cieszycie razem ze mną z tej wizyty w studiu i mam nadzieję, że przełoży się to na popularność naszych wyrobów, a nie tylko mój osobisty wizerunek – powiedział Robert, patrząc z uśmiechem na swoich najbardziej zaufanych współpracowników. – Działamy w ważnej niszy i jesteśmy w tej niszy niekwestionowanym liderem. Jednak wcześniej czy później nasza firma straci impet i jeśli czegoś szybko nie wymyślimy, pogrążymy się w stagnacji. A do tego nie możemy dopuścić. Dlatego już teraz musimy zadać sobie pytanie: „Co dalej?” – kontynuował, błądząc wzrokiem gdzieś za oknem, jakby tam miał znaleźć rozwiązanie.
– Daj spokój, było świetnie. Wypadłeś naprawdę dobrze. Zresztą jak zawsze. Swobodnie, ale i rzeczowo – zaczęła Dorota.
– Nie w tym rzecz – odpowiedział Majeran.
– Dobrze, mów, o co chodzi, czy jest coś, o czym nie wiemy? Coś poważnego? Znamy się przecież od lat – zaczął się niecierpliwić Marek.
– Tak, macie rację, to sukces. Kolejny. Mamy stabilną sytuację, w zasadzie pewną przyszłość – zaczął Robert. – Ale…
– Stabilną? Nie żartuj, ciągle rośniemy – przerwał mu marketingowiec. – Jesteśmy niekwestionowanym liderem!
– Właśnie w tym rzecz. Jesteśmy liderem w swoim segmencie rynku. Świetnie wykorzystujemy koniunkturę, a od paru lat również własne know‑how, doświadczenie i oryginalne pomysły. Ale zdobyliśmy już w naszym segmencie rynku wszystko. Każdy, kto mógł, poznał już nasze możliwości. Rynek docenił nasze produkty. Staliśmy się specjalistami w świecie „ekokosmetyków” w całym kraju i budujemy już przyczółki na rynkach ościennych.
– Co w tym złego? – znów nieco nerwowo poruszył się Marek.
– To, że sami się zaszufladkowaliśmy. A tak refleksyjnie nastroił mnie nie program, a wyniki sprzedaży.
Owszem rośniemy, ale z miesiąca na miesiąc coraz wolniej. Musimy poszukać nowych obszarów wzrostu, bo mam wrażenie, że rynek jest bliski nasycenia naszymi kremami i musimy poszukać kierunku, w którym odzyskamy impet. Albo zdecydujemy się na pozostanie w naszej niszy i wówczas musimy skupić się na ekspansji zagranicznej, albo poszukamy czegoś nowego i rozszerzymy naszą ofertę.
Marek i Dorota popatrzyli na szefa z uwagą. Obecnie ProBeauty była marką pierwszego wyboru w swoim segmencie. Nie byli jedynym graczem na tym niszowym rynku, ale byli tam pierwsi i dziś to procentowało. Jednak zdrowe i ekologiczne kosmetyki przyciągnęły już uwagę wielu małych graczy, którzy zdobywali przyczółki na tym rynku. Szef firmy uważał jednak, że prędzej czy później – raczej prędzej – pojawi się na tym rynku jeden z dużych międzynarodowych graczy, który zechce stawić czoła jego marce. A to oznaczałoby silną i wyczerpującą walkę z większym rywalem. Dlatego Robert chciał zdywersyfikować ofertę i znaleźć nowe obszary, które pozwoliłyby jego firmie bezpiecznie rosnąć również w przyszłości.
Poszukiwanie obszarów wzrostu
Raport sprzedażowy, który trafił miesiąc później na biurko Roberta, pokazał, że jego obawy nie są bezpodstawne. Wyniki z całego roku wskazywały na spowolnienie tempa wzrostu, choć cały rynek kosmetyczny wyraźnie rósł. Firmie był potrzebny nowy produkt lub nowy obszar rynku, który pozwoli jej na dalszy szybki wzrost. Robert bacznie obserwował inne rynki, szukając tam nowych nisz. Pilnie śledził też środowisko start‑upowców, szukając tam pomysłów na innowacyjne i unikalne produkty.
Przemyśleniami dzielił się z kluczowymi menedżerami w firmie. Dorota zleciła działowi sprzedaży przeprowadzenie szczegółowych badań dotyczących postrzegania marki i oczekiwań klientów. Niestety, nie przyniosły one żadnych podpowiedzi, gdyż były oczywiste. ProBeauty postrzegana była jako marka zdrowych i ekologicznych kosmetyków, a przy tym atrakcyjnych cenowo.
– Może wreszcie wejdziemy w segment kosmetyków dla mężczyzn? – zaproponował Sergiusz Kalicki, szef działu rozwoju, podczas warsztatów kreatywnych, które Robert zwoływał coraz częściej. – Testowaliśmy niedawno kremy produkowane na bazie składników dostarczanych przez naszego izraelskiego partnera i wyniki są obiecujące. Nie są to jednak produkty, którym można przypisać łatkę „eko”. Ale są nowoczesne, bardzo innowacyjne i skuteczne.
– I drogie – dodał Marek. – A to odbiega od tego, jak nas widzą klienci. Ale jeśli wejdziemy w segment kosmetyków dla mężczyzn, który dziś rośnie szybko i z pewnością będzie rósł jeszcze przez wiele lat, to może zbudujemy wśród tych klientów wizerunek nowoczesnej i innowacyjnej marki, dostarczającej produkty wysokiej jakości, a przez to droższe.
– To prawda – dodała Dorota. – Badania wskazują, że mężczyźni coraz częściej używają kosmetyków, aby poprawić swój wygląd i dłużej zachować młodość. I częściej czynią to osoby dobrze usytuowane i o wysokiej pozycji zawodowej i społecznej. Z pewnością dla nich cena nie będzie barierą.
– To może być niezłe rozwiązanie i da nam nowy obszar wzrostu, gdy już obecny rynek się nasyci – wyjaśniał Robert. – Zastanawiam się jednak, czy tak gwałtowna zmiana wizerunku nam nie zaszkodzi. W końcu dość mocno odchodzimy od korzeni.
– Co proponujesz w takim razie? – spytała Dorota.
– Nie mam jeszcze żadnego konkretnego planu, ale wydaje mi się, że nie powinniśmy oddalać się od obszaru „eko”.
– A co byście powiedzieli, gdybyśmy obok sprzedaży produktów zaoferowali również szerokie usługi kosmetyczne. Wystarczyłoby rozbudować nasze salony – Sergiusz był znany z nieskrępowanej kreatywności. – I oczywiście nasze usługi określilibyśmy jako „ekosalony” i „ekospa”.
– To wymaga wielkiej rewolucji w strukturze firmy – włączyła się Dorota. – I dużych pieniędzy na inwestycje.
– Ale to nie będzie pierwsza tak duża zmiana w naszej historii – wtrącił Robert. – Przecież początkowo oferowaliśmy tylko kremy, a teraz mamy szeroką paletę kosmetyków, od kremów po szampony i balsamy. Być może, teraz nadszedł czas na usługi. Przecież już mamy umowy z hotelami, które wykorzystują nasze kosmetyki w salonach spa.
– Ale nigdy na taką skalę tego nie robiliśmy. Nasi sprzedawcy mają kompetencje. Owszem, potrafią doradzić, ale czym innym jest doradztwo, a czym innym wykonywanie zawodu kosmetyczki – oponowała Dorota. – Śmiem twierdzić, że znamy się na naszej branży jak mało kto. Ale tylko na sprzedaży produktów.
– Bzdura! – wykrzyknął i zerwał się z fotela Robert. – Nie możemy odrzucać dobrych pomysłów tylko dlatego, że w czymś nie mamy praktyki. Znamy się na naszych produktach, wiemy, jak je stosować i potrafimy doradzać naszym klientom. Zarówno tym indywidualnym, jak i salonom piękności i spa. Jeśli brakuje nam kompetencji, to je w sobie wykształćmy. Albo kupmy na rynku te kompetencje. Jest mnóstwo zdolnych ludzi do wzięcia. Musimy tylko mieć pewność, że podążamy we właściwym kierunku. A usługi to, moim zdaniem, świetny pomysł. Zwłaszcza jeśli zaczniemy je sprzedawać pod etykietą „eko”.
– Wielu próbuje tak robić, ale często bezskutecznie – powiedziała Dorota.
– Ale my będziemy wiarygodni – odparł Robert. – Jesteśmy znani z naszego podejścia do produktów i partnerów i klienci nam uwierzą.
– Do mnie jednak bardziej przemawia pomysł kosmetyków dla mężczyzn – odparł Marek. – Wejdziemy w nowy i szybko rosnący segment, tworząc nową markę i pozycjonując ją jako innowacyjny i wysokojakościowy produkt.
– Podążając waszym tokiem rozumowania uważam jednak, że wejście w sektor usług będzie tak samo ryzykowne jak wejście w kosmetyki dla mężczyzn – Sergiusz nieoczekiwanie poparł Roberta.
– Masz rację, ale musimy podjąć pewne ryzyko, inaczej firma przestanie się rozwijać. Nowe linie kosmetyków w dotychczasowym obszarze już nie przynoszą nam tak dużych wzrostów jak kiedyś – podkreślił Robert. – Nie chcę rewolucji i rezygnacji z naszego głównego produktu. Ale równolegle musimy rozpocząć coś nowego – wyjaśnił szef i założyciel firmy ProBeauty.
– Ja optuję za kosmetykami dla mężczyzn – powiedziała Dorota.
– Z pewnością poradzimy sobie z wejściem w nowy obszar rynku i ze sprzedażą nowych produktów. Ale mam obawy o sektor usługowy. To może nam się nie udać.
Robert zgadzał się z Dorotą, nie chciał jednak odchodzić od budowanego przez lata ekowizerunku, gdyż może to narazić firmę na łatwe ataki ze strony konkurencji. Tak mu podpowiadały intuicja i biznesowy instynkt, na których nigdy się nie zwiódł. Jednak rozszerzenie oferty o usługi jest ryzykowne i nie dowie się, czy ten projekt ma sens, póki nie uruchomi przynajmniej kilku pilotażowych salonów. A to oznacza spore wydatki.
Pobierz artykuł pdf niezabezpieczony
Pobierz artykuł pdf zabezpieczony
Przeczytaj komenatrze ekspertów »
Marcin Talarek: Budowanie zupełnie nowych kompetencji
Marcin Talarek PL
Zanim menedżerowie podejmą strategiczną decyzję dotyczącą przyszłości firmy, powinni dokładnie przeanalizować czynniki ryzyka związane z poszczególnymi wyborami.
Michał Mazur: Oczekiwania klientów się zmieniają
Michał Mazur PL
Dalsze kroki wymagają nie tylko instynktu, ale usystematyzowanych działań.
Przemysław Szuder: Wybór dalszego kierunku rozwoju
Przemysław Szuder PL
Wybór właściwego kierunku powinien być oparty na solidnej analizie trendów i danych rynkowych.

